Rozdział 6


Samochód zatrzymał się z piskiem opon (na trawie!) na jednej z dzikich plaż wokół jeziora. Otworzyłam drzwiczki i wysiadłam z dusznego pojazdu. Odetchnęłam głęboko i pomogłam wyczłapać się reszcie. Gdy wszyscy byli już na zewnątrz, a Kisame i Zetsu zeszli (spadli) z dachu, zaczęliśmy wykładać graty z samochodu. Rozłożyłam na ziemi swój granatowy kocyk i zdjęłam zieloną sukienkę zostając tylko w czarnym, prostym, dwuczęściowym kostiumie. Hikari za to założyła podobny, ale niebieski. Trzeba przyznać, kształtów to jej można zazdrościć. Walnęłam się na kocyk i pobierałam światełko kochanego słoneczka. Tylko abym fotosyntezy nie zaczęła przeprowadzać. Te zadanie zostawmy Zetsu. Większość ludzi z prędkością światła znalazła się w jeziorze. Nie koniecznie ze swojej woli. Biedny Tobi. Przewróciłam się na brzuch i obserwowałam członków Akatsuki pluskających się w wodzie. Zaczęłam smarować się kremem z filtrem. Pamiętam jak razem z Hikari tak się spaliłyśmy, że przez tydzień chodziłyśmy jak pingwinki. Przerażający widok. Spojrzałam na ludzi siedzących na plaży. Biedactwa. Zrobiło mi się ich żal. W kolorze czerwonym im nie do twarzy. Wskazałam krem z filtrem i spojrzałam pytająco na Itachi'ego. Ten podniósł się, wziął ode mnie butelkę i… Zaczął smarować mi plecy. Coś się chyba nie zrozumieliśmy. Ręce Itachi'ego przestały dotykać mojej skóry, a ja, prawdopodobnie cała czerwona, gapiłam się w przestrzeń.

- Tego… Dzięki – wydukałam.

- Nie ma sprawy – czarnowłosy uśmiechną się lekko. 

Byle by nie zauważył, że twarz mam koloru dorodnego pomidora. Wróciłam do opalania się. Po dłuższej chwili bezczynnego siedzenia, stwierdziłam, że jednak jest za nudno. Podniosłam się, przeciągnęłam i ruszyłam w stronę wody. W ciągu niecałych 5 minut podtopiono mnie trzy razy, dwa razy wyrzucono na środek jeziora i zmacano. Dzięki temu połowa Akatsuki została znokautowana. Gdy towarzystwo mniej więcej się uspokoiło, a przynajmniej nie chciało mnie ponownie utopić położyłam się na materacu wodnym, który ktoś napompował. Skoro nie korzystał to, po co ma się zmarnować. Założyłam okulary przeciwsłoneczne​ i oddałam się pełnemu relaksikowi. Ta... Szkoda, że relaks nie trwał dłużej niż do momentu, gdy Deidara z Kisame wpadli na pomysł by mnie z tego materaca brutalnie zwalić do wody. Wściekła postanowiłam nastraszyć ich i zostać przez chwilę pod wodą. Ach, te czas, gdy trenowałam pływanie. Jedyny sport, w którym byłam lepsza od Hikari. Gdy w końcu rybka z blondynem zaczęli panikować, a Hikari zainteresowała się całą sprawą, złapałam chłopaków za nogi i wciągnęłam pod wodę, sama wypływając na powierzchnię. Uśmiechnęłam się drapieżnie i przybiłam piątkę z blondynką o równie, a nawet bardziej, psychopatycznym uśmiechu. Po chwili podszedł do nas Hidan i pomógł wstać chłopakom. Nie wiadomo też skąd zjawił się koło nas Tobi. A Tobi nie był by Tobi'm, gdyby się nie wywalił. Chociaż rozwiązywać stanika Hikari już nie musiał. Blondynka krzyknęła i zasłoniła się najbliższą osobą, która przy niej stała. Czyli przycisnęła swoją... Klatkę piersiową do klaty Hidan'a, któremu mimo ogólnego zaskoczenia bardzo się to podobało. Hikari rumieniła się słodko.

- Tobi! Bo nie będę mogła cię adoptować. Przemoc w rodzinie nie jest mile widziana!

- Tobi jest dobrym chłopcem!

- Wszyscy osobnicy płci męskiej albo się odwrócą albo spoczną na wieki na dnie jeziora! – o, blondwłosa psychopatka się zaczyna denerwować…

- Hai! – odpowiedział jej chór głosów i gdy byłam pewna, że Konan pilnuje ludzi z Akatsuki znalazłam górę od kostiumu Hikari i zasłaniając oczy Hidan'owi, który dość głośno protestował podałam go blondynce. Ta, kurwiąc, na co popadnie, szybko się ogarnęła, po czym odetchnęła.

- Będziesz mi musiała potem jakoś podziękować za tą pomoc – uśmiechnęłam się.

- I nawet wiem jak - tu pojawił się firmowy uśmiech zakładu psychiatrycznego​. - Pomogę ci moje słoneczko z Itachi'm.

- Co?!

- Okłamać mnie nie możesz, widzę jak czasem się na niego gapisz.

- …Wypaplasz a nie żyjesz.

- Hai! – westchnęłam. Wszyscy wrócili do zabaw w wodzie. Tym razem jednak przyłączyli się z nas Pain i Itachi. I Zetsu, którego Hidan zawiną w glony i krzycząc „Latająca sałata morska” wwalił do wody. Omińmy, że razem z Hikari pomagałyśmy szukać mu tych glonów. 

- Myślisz, że będzie zły? – spojrzałam wymownie na Hikari.

- Nie będzie zły. Będzie cholernie wkurwiony – odpowiedziała mi blondynka.

- Obie się mylicie – Hidan objął Hikari w tali – on nas po prostu pozabija – stwierdził i zaczęliśmy uciekać przed naszą morską roślinką. 

- Noriko! Chodź tu na chwilkę! – spojrzałam na Itachi'ego i Kakuzu którzy robili coś w krzakach przy brzegu (to kto tu jest zboczuszkiem? ).

- Już idę! – odkrzyknęłam i poszłam w ich stronę. Spojrzałam na przedmiot, który tam znaleźli. 

- Sądzicie, że jest cała?

- Z tego, co widzę jej stan jest całkiem niezły – spojrzałam z powątpiewaniem na Kakuzu.

- Wyciągnijcie ją, obejrzę ja dokładnie - odsunęłam się na bezpieczną odległość a chłopacy wyciągnęli z plątaniny gałęzi i liści, trzeba przyznać, całkiem niezłą łódkę. 

Obeszłam ją dookoła i bez chwili wahania wlazłam do niej. Trzy sekundy później naprzeciwko mnie usiadł Itachi i machaliśmy wesoło Kakuzu odpływając w głąb jeziora.

- Dobra, to gdzie mamy wiosła? – zapytałam się czarnookiego.

- Kurwa…

- Nie mów mi, że…

- Nie mamy wioseł…

- Kurwa… - oboje wstaliśmy i zaczęliśmy machać łapkami w nadziei, że ktoś nas zauważy. Ku mojej uciesze zauważyłam Kisame płynącego w naszą stronę na… materacu…

- Czyżby ktoś potrzebował pomocy?

- Tak – odpowiedziałam, po czym wyjęłam mu z rączek jedno wiosło i wskakując na materac oraz wpychając go do łódki zaczęłam płynąc w stronę brzegu, patrząc na buźki Kisame i Itachi'ego na których panowało wielkie zdziwienie. 

Wolałam, nie mieć więcej nic wspólnego z tamtym… środkiem transportu? Ta… Chłopacy dopłynęli do brzegu kilka minut później. Bo skoro mieli wiosło to, dlaczego nie opłynąć od razu całego jeziora? Co z tego, że łódka przeciekała, a ja im o tym nie powiedziałam? Myślałam, że już wiedzą. Ale to już nie był mój problem. Gdy słoneczko zaczęło zachodzić a mi zrobiło się zimno, ominęłam Kisame próbującego zaprzyjaźnić się z rybkami (nawet mu to wychodziło, co mnie przerażało) i skierowałam się w stronę brzegu. Usiadłam na trawce i wyciągnęłam z reklamówki puszkę Lecha. Nie zdziwiło mnie nawet to, że chwilę później reszta ludu usiadła koło mojej szanownej osoby. Rzuciłam każdemu po jednej puszce. 

- Można bawić się bez alkoholu, ale po co skoro można z - Hikari otworzyła swojego Lecha. 

Akatsuki poszło w nasze ślady. Martwiący był jedynie moment, gdy Tobi napił się swojego piwa. Na szczęście obyło się bez większych strat. Wyciągnęłam chipsy ze swojej torby i położyłam między nami.

- Dobra, to kto idzie po drewno? Zrobimy ognisko - uśmiechnęłam się do chłopców. 

Westchnęli cierpiętniczo i podnieśli się z trawy ruszając na poszukiwanie gałązek. Razem z Hikari zaczęłyśmy układać stos z drewna, którego robiło się coraz więcej. Gdy stwierdziłyśmy, że jest go wystarczająco dużo, zawołałyśmy wszystkich. Wyrwałam blondynce zapalniczkę.

- Oddaj to, bo spalisz zaraz nas wszystkich.

- Przestań. Aż tak źle ze mną nie jest.

- Na pewno? – uniosłam brew i przyjrzałam się jej dokładnie. 

- Ale na pewno nie zrobiłabym tego specjalnie… No może w niektórych przypadkach… - uśmiechnęłam się i podpaliłam kawałek starej gazety wrzucając ją na stertę gałęzi.

Ognisko zapłonęło.

- Widział ktoś w ogóle Pain'a i Konan? – Sasori rozejrzał się dookoła. Wszyscy poszli w jego ślady, uśmiechając się głupkowato. 

Czyżby ktoś tu… Hikari dostała delikatnego krwotoku. Podałam jej chusteczkę. Wszyscy zamilkli, gdy lider i błękitnowłosa do nas wrócili.

- Co tu tak cicho?

- Nic, nic – odpowiedziałam i podeszłam do samochodu by nie widzieli mojego uśmiechu.

Spojrzałam na jego zawartość. Moją uwagę przyciągnęły trzy długie patyki. Okazały się one wędkami, które mieliśmy nie wiadomo skąd. 

- Jeżeli chcemy dzisiaj coś zjeść, to musimy to złowić.

- Noriko, t-ty chy-chyba nie masz na myśli… - usłyszałam lekko płaczliwy głos Kisame.

- Będziemy łowić ryby!

- Nie!!! Tylko nie ryby! Co one ci takiego zrobiły! – spojrzałam błagalnie na człowieka-rekina i zaliczyłam facepalma. 

Ignorując jęk rozpaczy podałam wędki Itachi'emu, Sasori'emu i Pain'owi mając pewność, że nie zrobią sobie krzywdy. Gdy chłopakom udało się złowić jedenaście rybek (Kisame i tak by nie zjadł), czyli po jakiś dwóch godzinach i pięciu puszkach piwa, Hikari je wypatroszyła (to było zbyt przerażające by to opisywać) i nadziewając je na patyk wszyscy zaczęliśmy je piec nad ogniskiem. Oczywiście oprócz naszej „rybki”.

- Biedny Yamazaki, biedny Akito, biedna Kana…

- Możesz w końcu skończyć! I przestań nadawać imiona jedzeniu! – Hikari pękła pierwsza.

- Zabiliście moich przyjaciół!

- Takie kurwa są prawa natury! A teraz cicho, bo i ty wylądujesz na ruszcie! – uspokajając się już nieco zabrałam się do dalszego jedzenia. 

Hikari skończyła jeść, oblizała swoje łapki i sięgnęła do reklamówki z monopolowego. Wyciągnęła z niej Wyborową oraz kieliszki. 

- No to zaczynamy imprezę! – uśmiechnęłam się szeroko i wyciągnęłam aparat ze swojej prywatnej torby.

- Uśmiech! – nacisnęłam guziczek i gapiłam się na zrobione zdjęcie. 

To po to by kiedyś udowodnić, że spotkałyśmy (a nawet mieszkałyśmy) z Akatsuki. Dodatkowo miło wspomina się imprezy, dzięki zdjęciom. Aparat został mi wyrwany. Zrobiłam jakąś głupią minę. Wzięłam go z powrotem. Roześmiałam się głośno. Tak, fotogeniczna to ja nie jestem. Zaczęłam łazić i robić wszystkim fotki. Na kolejnym zdjęciu uwieczniłam Kisame, który urządzał pogrzeb swoim rybim przyjaciołom. Te mini krzyżyki były takie dopracowane. Ta. Tylko Hidan musiał je zniszczyć krzycząc „Jashin jest prawdziwym i jedynym Bogiem!”. Czy coś takiego. Zdołowany poszedł przytulać się do Hikari i żalić, jacy to głupcy chodzą po świecie. Ta słuchając, albo po prostu udając, że słucha wywodu swojego chłopaka (sprzeciw! nie jest moim chłopakiem... jeszcze, dop. Hikari) otwierała butelkę bimbru. Ciekawe, co oni jeszcze tam kupili. Patrząc na Kakuzu, który z żalem i przerażeniem zaglądał do portfela to na pewno będzie tego dużo. Zapowiada się niezła impreza. Sasori i Deidara znów się o coś kłócili. Zrobiłam im zdjęcie i pokazałam Hikari która zaczęła chichotać. Blondyn i czerwonowłosy zaczęli ganiać mnie po całej plaży. W pewnym momencie Deidara potkną się i wylądował w jeziorze. *Cyk* uśmiechnęłam się i dalej uciekałam, a cała reszta Akatsuki śmiała się w głos. Gdy oboje się zmęczyliśmy klapnęliśmy na kocyk. Sięgnęłam po swój kieliszek. Thu… Coś mocnego. Boję się nawet spojrzeć, co piję. 

- Tego… Pain? Pijesz? – patrzyłam na rudowłosego który właśnie wlał w siebie kieliszek wódki.

- Tak…

- To kto będzie prowadził?

- Oj tam, dużo nie wypiję, dojedziemy.

- Tylko nikogo przejedź!

- Spróbuje…

- Ekhem!

- Dobra, nikogo nie przejadę…

- Oki…

- TOBI GDZIE TWOJE SPODNIE… I GACIE! – wszyscy spojrzeliśmy w tym samym kierunku, co Kakuzu… I tego pożałowaliśmy. Stwierdzając, że drzewo stojące za mną jest bardzo ciekawe skupiłam na nim całą swoją uwagę. Odchrząknęłam.

- Hikari… To twój kochany synek.

- Jeszcze nie. Pain, ty jesteś liderem.

- Ale to Deidara się nim opiekował.

- Hidan ty masz na niego największy wpływ.

- Zetsu, to ciebie boi się najbardziej…

- Dobra – wszyscy odetchnęli, gdy nagle w głowie zapaliła mi się czerwona lampka ostrzegawcza. I widocznie nie tylko mi.

- Zetsu przestań pożerać Tobie'go! – spojrzałam na Hikari i Hidan'a rozdzielających tamtą dwójkę.

Westchnęłam i sięgnęłam po kieliszek.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: #akatsuki