Rozdział 12


W końcu wymarzona sobota. Pośpie sobie do dwunastej, pooglądam denne seriale w telewizji, poczytam mangi... Takie miałam plany przynajmniej.

*Trzask*

- Kurwa, coś ty zrobił.

- To nie ja! To ty!

- Lepiej to posprzątajcie zanim Noriko się obudzi! - za późno...

- Ciekawe jak?! - mruknęłam pod nosem, słysząc kłótnie i z ledwością zwlekłam się z łóżka.

- Co tu się, kurwa, dzieje? - weszłam do salonu. Rozbudzenie nadeszło natychmiastowo. - Zanim wpadnę w szał, powiedzcie... Co się stało z tym oknem?!

- Em, zbiło się?

- SIĘ SAMO ZBIŁO, TA?! - Hikari, Hidan, Deidara i Kisame stanęli na baczność słysząc mój wrzask.

Świetnie, kuźwa, zaczęty dzień. Podeszłam bliżej do miejsca zbrodni i oceniłam szkody... Spojrzałam znów na czwórkę będąca w pokoju.

- Kto? - wszyscy wzdrygneli się i popatrzyli po sobie. W przejściu zabrała się widownia składająca się z reszty organizacji. W końcu Deidara pękł pod moim spojrzeniem.

- To, był Hidan! 

- Ty zdrajco...

- Cisza! - Hidan posłusznie zamilkł.

Usiadłam na fotelu, pomasowałam skronie i westchnęłam. Boże. Jeden dzień bez szkód mojego ciała, mojej psychiki i rzeczy z mojego otoczenia. To tak dużo? Zerknęłam na Kosiarza. Ten przęłkną ślinę i zaczął się tłumaczyć.

- Bo widzisz, chciałem rzucić książką w Kisame, ale ten się uchylił, a książka leciała dalej. No i natrafiła na przeszkodę w formie okna... A okno nie wytrzymało presji więc... Rozbiło się?

- Za karę idziesz i powiadamiasz Kakuzu o tym, że trzeba wymienić okno - niech Pan Pieniążek wykona egzekucję. Wstałam z fotela i wróciłam do swojego pokoju.

Otworzyłam szafę i wyciągnęłam z niej pierwsze lepsze ciuchy. Przeszłam do łazienki i ogarnęłam się lekko. Odświeżona znów weszłam do salonu. Stanęłam przed rozbitym oknem. Trzeba to teraz czymś zasłonić, dopóki ekipa od remontów znów tu nie przyjdzie. Westchnęłam i wzięłam ze schowka płaszcz akatsuki należący do Hidana po czym zakryłam nim okno. Na razie tyle wystarczy. A teraz wypić kawę i udać, że dzień rozpoczął się normalnie. Yay. Usiadłam przy kuchennym stoliku i postawiłam przed sobą świeżo zapatrzony czarny napój. Plan na dziś... Cofnij. Nie mam żadnych planów. Er. 

- Hikari? Plany na dziś?

- Lenić się w domu? - blondynka usiadła obok mnie.

- W ostateczności - dobiłam kawusię i powstałam. - Skoro mamy dzień wolny to trochę się poucze. Przypominam, że w poniedziałek mamy sprawdzian z biologii.

- Tak, tak House. Dobrze wiesz, że i tak będę mogła wszystko swobodnie ściągnąć. Także ja wracam do spania - blondynka wyszła z kuchni. Pokręciłam głową.

Pozmywałam naczynia (ktoś musiał) i sięgnęłam z mojego pokoju podręcznik. Założyłam słuchawki na uszy. O tak. Teraz olać wszystko i wszystkich. Boże, nie myślałam, że kiedyś polubię naukę. A jednak zawsze jest to chwila spokoju. Wczytałam się w tekst i wyłączyłam kompletnie. Oczywiście nic kurwa nie może trwać wiecznie.

- Noriko? - dźgnięcie w bok. - Mogę się ciebie o coś zapytać? - spojrzałam z miną ukrywającą wkurw na Tobiego.

- Tak? 

- Skąd się biorą dzieci? - spojrzałam z szokiem na dyniogłowego. To on tego nie wie? Kurna... Starałam się sklecić jakąś znośną odpowiedź. Zaczęłam się delikatnie rumienić.

- Ekhem... Może porozmawiasz o tym z Hikari?

- Hai! - podążyłam wzrokiem za Tobim. Starałam się zdusić w sobie ciekawość. Nie wyszło. Stanęłam w progu salonu i wyjrzałam zza framugi.

- Hikari? - Tobi kucną przy fotelu na którym wylegiwała się blondynka.

- Tak syneczku?

- Skąd się biorą dzieci?

-... - tak. Hikari osłupiała. - Ekhem. Widzisz... Jesteś facetem więc zapytaj może innego faceta?

- Masz rację! - Tobi przebieg koło mnie. Weszłam do salonu.

- Noriko. On jest juz w tym wieku. Dzieci tak szybko rosną! Wydaje się, że miesiąc temu go adoptowałam - Hikari otarła samotną łezkę.

- To było miesiąc temu - poklepałam ją po ramieniu. - Tak jak teraz myślę... Może pójdziemy za Tobim. Boje się co może usłyszeć...

- Masz rację... - wyszłyśmy do przedpokoju.

- Kisame, skąd się biorą dzieci?

- Hym? Widzisz Tobi - Kisame położył rękę na ramieniu zamaskowanego. - Jest jedna rybka i druga rybka...

- Ale mi chodziło o ludzkie dzieci - Tobi odszedł powłócząc nogami. Kisame starał się ogarnąć po tym jak został olany a my dalej obserwowaliśmy dyniogłowego.

- Itachi? - zdusiłam w sobie śmiech. Zaczyna się robić ciekawie.

- Tak?

- Skąd się biorą dzieci? - chwila niezrozumienia, zmarszczenie brwi i w końcu pytanie dotarło do Uchihy.

- Tobi... Bo wiesz - praktycznie słyszałam jak trybiki w głowie Itachiego zaczęły pracować. -Wiesz... Nie wiem jak to wytłumaczyć... Em, może zapytaj na razie kogoś innego? A ja zbiorę myśli i tak dalej?

- Dobźe - pociągnięcie nosem. - Deidara? Skąd się biorą dzieci? - dobra. Teraz to cicho parsknęłam ze śmiechu. Hikari chyba ścierała z twarzy łezki rozbawienia.

- Eeee... Co?! - czerwony ze wstydu Dei wygląda uroczo. Błysną flesz. Tak, Sasori zrobił zdjęcie. Nie dziwię mu się.

- Em? Deidara-senpai?

- Już nie dręcz go Tobi - Hidan wyszedł z łazienki. - Pewnie zauważyłeś, że Lider i Konan często znikają w schowku? - Tobi skinął głową. - Właśnie wtedy Pain wkła...

- Dziękujemy Hidanie za próbę wytłumaczenia - zakryłam mu usta ręką. - Widzisz Tobi... Dzieci, eee, przynosi bocian! - sztuczny uśmiech numer 10. 

- Rozumiem! Czyli mnie też przyniósł bocian?

- Tak! - nadal utrzymywałam tą samą minę. Zaraz, zaraz... Czy w świecie shinobi są bociany?

- Hikari? Kupimy bociana? Będę miał siostrzyczkę albo braciszka! - ta krępująca cisza. Przerwana na szczęście dzwonkiem do drzwi.

- Pójdę otworzyć! - ruszyłam biegiem w stronę wejścia. Przekręciłam zamek, nacisnęłam klamkę i prawie mnie ścięło z nóg. - Dzień dobry panie Ternacki! Jak tam zdrówko? - zasłoniłam całym swoim ciałem widok na przedpokój.

- Jeszcze się okaże czy dobry. To może mnie w końcu wpuścisz?

- Ach, jasne! - zawał za 3, 2, 1...

***

Rozejrzałam się po zgromadzonym w salonie Akatsuki.

- Do schowka. Już.

Posłusznie pokiwali głowami i ukryli się w miłosnym gniazdku lidera i Konan. Gdy drzwi się za nimi zamknęły do pokoju wszedł nasz wychowawca.

- Jan Ternacki. Czekałam na ciebie. - przywitałam go dumnie oparta na kanapie.

- Hikari. - skinął na mnie głową.

Roześmiałam się i podeszłam do niego w podskokach. Minęłam go i sprawnie skoczyłam mu na plecy. Odruchowo mnie złapał.

- Jestem już na to za stary. - mruknął i zaniósł mnie na sofę.

- Więc znajdź sobie wreszcie żonę.

Trafiłam w czuły punkt. Brew na czole zaczęła mu niebezpiecznie drgać. Wziął kilka głębokich wdechów żeby się uspokoić. Do salonu weszła Noriko z dwoma kubkami kawy.

- Taka, jak lubisz. - postawiła przed nauczycielem gorący napój - A jeśli chodzi o żonę, to rzeczywiście powinieneś sobie jakąś znaleźć. I nie morduj mnie wzrokiem. Świat jest piękniejszy, gdy masz go z kim dzielić.

- Senpai, to było takie wzruszające. - otarłam wyimaginowaną łezkę.

- Jesteście za młode. Nie zrozumiecie skomplikowanego życia dorosłych.

- Może i tak, ale to ja zdecydowanie więcej czasu poświęcam na cielesne przyjemności. - wyrzuciłam mu z pomrukiem.

Ternackiego zamurowało. Noriko strzeliła facepalma i szturchnęła mnie łokciem. Zdałam sobie sprawę, że nie powinnam tego przy nim mówić.

- Kto śmiał..!

- To nie tak, jak myślisz!

- Zabiję gnoja!

- Och, daj spokój. Wciąż jestem dziewicą.

Zastygł z otwartymi do przekleństw ustami. Zmieszał się i odwrócił głowę.

- To dobrze.

Z uśmiechem zajęłam miejsce na jego kolanach. Czułam się jak dziecko, ale lubiłam to.

- Widzisz, gdybyś miał żonę mogłaby urodzić ci takie cudowne dzieci jak ja. - wyszczerz.

- To chyba niedobrze. - dzięki - Mam was, więc więcej dzieci mi nie trzeba.

- O, jak sło~dko. - Noriko westchnęła rozanielona.

- A więc zgoda. Od dziś będę mówiła ci "tato". Ale i tak przydałaby się nam macocha. - uśmiechnęłam się chytrze.

Głośne westchnięcie oznaczało, że mój pomysł mu nie przeszkadza, ale może go irytować. Z schowka wydobył się dźwięk drapania o metal. Ternak nie zdążył nawet zadać pytania.

- Opiekujemy się psem sąsiadów. - wyjaśniła Noriko.

- Nawet jedenastoma. - mruknęłam tak, że tylko ona mnie usłyszała.

Uśmiechnęła się pod nosem. Ciekawe, jak oni się tam zmieścili. Konan weszła na Pain'a. Deidara na Sasori'ego. Tobi'ego zjadł Zetsu. Hidan pokroił się na kawałki. Itachi zamienił w kruki. Kakuzu zawisł na suficie. Orochimaru wpełzł do jakiejś dziury. Tak, to jedyna możliwość.

- Współczuję temu stworzeniu.

- Jesteś okrutny. Przecież jesteśmy miłymi dziewczynami. - powiedziałyśmy jednocześnie.

- Kiedy tak mówicie przerażacie mnie...

Szeroki uśmiech pojawił się na naszych twarzach, ale znikł, gdy usłyszałyśmy otwierane drzwi. Po sekundzie do salonu wbiegł Tobi. To dałoby się wytłumaczyć, ale on wszedł na szafę i zaczął krzyczeć. Zaraz za nim pędził Zetsu najprawdopodobniej z zamiarem zjedzenia go. Nie zdążył dobiec do szafy, bo rzucił się na niego Kisame i przygniótł go do podłogi. Podszedł do nich Orochimaru z dziwnymi fiolkami gotowy żeby zebrać próbki. Za nim pojawił się Kakuzu mamrocząc o zniszczeniach i zapisując coś na kartce. Na dobitkę wyszli jeszcze Sasori i Deidara kłócąc się o coś. "Nic ci nie zrobiłem!" "Kłamiesz! Czułem to!" " To nie ja!". Ale to było za mało. Jakby nigdy nic przyszedł też Hidan. Zobaczył mnie na kolanach Ternackiego. Delikatnie powiedziawszy wpadł w szał. Chwycił kosę, której tu wcześniej nie było (kurwa, magik dop.autorki) i zaczął biec z nią w naszym kierunku. 

- STOP! - rozkaz Noriko przeszył powietrze.

Matrix, kurwa. Wszystko się zatrzymało. Hidan znieruchomiał z uniesioną bronią i ustami otwartymi do krzyku. 

- Co tu się, do cholery, dzieje!? - Janek odzyskał mowę.

- No cóż... Jakby to powiedzieć... My tylko... - tłumaczenia senpai nie były zbyt przekonujące.

Znikąd pojawił się Itachi.

- Nie mam zamiaru siedzieć tam z nimi sam. - mruknął - Witam, panie Ternacki.

- Żartujesz prawda!? Przecież jesteś normalny! Powiedz, kurwa, że jesteś normalny! - ech, wchodzi na poziom wkurwu-niezrozumienia.

- Janek, spójrz na mnie. - chwyciłam jego twarz w dłonie - W tym domu nikt nie jest normalny.

Przeszedł na poziom wkurwu-zrozumienia.

- Chcesz mi, kurwa, powiedzieć, że macie w mieszkaniu jakiś psychopatów!?

- Tak. Trzynastu.

- ... Ale ich jest dziewięć...

- Dwoje siedzi nadal w schowku. I ich przyjemność cielesna także jest większa od twojej.

- Udam, że tego ostatniego fragmentu nie słyszałem. Ale i tak brakuje jeszcze dwóch.

- A czy ja i Hikari jesteśmy normalne? - Noriko wyjaśniła coś tak oczywistego.

- Nie. Ale mam nadzieję, że niedługo sobie pójdą.

- Cóż... Z tym może być problem...

- Nie mów...

- Tak jakoś wyszło, że...

- Przecież to nie...

Zaczęłam się irytować.

- Tak! Mieszkamy z nimi! Od kilku tygodni, jak nie miesięcy! I Tobi! Zejdź wreszcie z tej szafy!

Widziałam strach w oczach Noriko. Widziałam wkurw w oczach Ternackiego. Widziałam zrozumienie w oczach Akatsuki. I widziałam Tobi'ego, który biegnie do mnie z rozpędem.

- Mama! - rzucił się na mnie i zwalił na kanapę - Zetsu znowu chciał mnie zjeść.

- Zetsu, kaktusku. Co ja mówiłam o jedzeniu mojego Tobiaszka?

- "Spróbuj choć o tym pomyśleć, a poprzestawiam cię tak, że nawet lider cię nie pozna." - wyrecytował z kamienną twarzą.

- Właśnie. I co ja mam z tobą robić?

- Wybaczyć mi ten jeden, ostatni raz? - spytał z nadzieją w głosie.

- Zastanowię się nad tym. Teraz mamy większy problem na głowie.

- A żebyś wiedziała. - Ternacki standardowo mordował nas wzrokiem.

- Może na to nie wygląda, ale jesteśmy rozsądnymi ludźmi. Przynajmniej większość z nas. - Noriko odzyskała zdolność normalnego mówienia.

Spojrzał na nią z powątpiewaniem, ale nie zdążył nic powiedzieć, bo do salonu wszedł Pain i Konan. Oczywiście lider nie miał koszulki, a jego dziewczyna pośpiesznie układała włosy.

- Niech zgadnę. To pozostała dwójka. - Janek załamany patrzył w ich stronę.

- Więc to przed nim mieliśmy się chować? - Pain nie wyglądał na zadowolonego.

- Tak. To nasz wychowawca i przyjaciel rodziny. - krótko i zwięźle.

Przeszywające spojrzenia jakie sobie posyłali mroziło powietrze między nimi. Aż przeszedł mnie dreszcz. Dwaj liderzy. Kawaii!

- Dobra, skoro już i tak jesteśmy w dupie. W szeregu zbiórka! - zarządziłam.

Całe Aka posłusznie się ustawiło. Nawet wzrostem się dopasowali.

- A więc tak. To jest Kakuzu. Kakuzu jest naszą prywatną skarbonką, którą w cholerę ciężko otworzyć. Pracuje w banku. To jest Kisame. Kisame ma zajebistą klatę. Pracuje jako ratownik na basenie. To jest Zetsu. Zetsu jest...no po prostu jest. Nie pracuje, robi za naszą prywatną roślinkę i wytwarza w mieszkaniu tlen. To jest Suzan. Suzan jest dziewczyną Zetsu, którą zabraliśmy sąsiadowi z dołu. To jest Pain. Pain jest liderem tu zebranych, ale często znika w schowku na miotły. Pracuje jako policjant, a dorabia jako mój ojciec.

- Policjant? Czy ja cię skądś nie znam?

- W sumie to dzw...

- Nie, nie znasz go. - przerwała Noriko.

Ten jego podejrzany wzrok. Przeszywające spojrzenie. Straszne.

- Cieszmy się i radujmy, a teraz dalej. To jest Orochimaru. O Orochimaru już ci opowiadałam, to skromny morderca znaleziony w walącym się budynku. Pracuje jako nie pracuje, ale mam dla niego dobre zajęcie. To jest Itachi. Itachi'ego już znasz i wiesz, że nie da się go nie kochać. Jest chłopakiem Noriko choć oni o tym nie wiedzą. - rumiane twarzyczki everywhere.

- Rozumiem. Od teraz mam cię na oku Uchiha. - ojciec mode on.

- Słodko. To jest Hidan. Hidan cię nie lubi, bo ja lubię cię za bardzo. Pracuje jako barman w klubie.

- Jest o mnie zazdrosny?

- Tak.

- Tak bardzo, że chciał mnie zabić?

- Tak.

- To znaczy, że jest...?

- Tak.

- Zabiję gnoja.

- Ta... Czekaj, co!?

- Jest dla ciebie za stary! I po tym co mówiłaś wnioskuję, że to on cię molestował!

- Ale ja chciałam być przez niego molestowana!

- Jesteś za młoda, a on za stary!

- Jest w tym samym wieku co Itachi!

- Ale Uchiha jest odpowiedzialniejszy!

- Więc Noriko może, a ja nie!?

- Tak, bo im ufam!

- Acha! Czyli nie ufasz mi!

- Tego nie powiedziałem!

- Więc czemu!?

- Bo cię kocham i się martwię!

- ... - łezki w oczach - Janek.

Rzuciłam się mu na szyję i mocno uściskałam. Objął mnie jedną ręką, a drugą pogłaskał po głowie. Wzruszające.

- Czyli mnie nie kochasz? - Noriko wyglądała na zawiedzioną.

- Kocham, ale wierzę, że w najbliższym czasie nie będę musiał przewijać twoich dzieci.

Senpai zadrgała warga. Z mokrymi oczami przytuliła się do niego.

- To takie... rodzinne. - pociągnął nosem Deidara.

- Już wiem co muszę zrobić!

Hidan odchrząknął. Spojrzeliśmy na niego we trójkę.

- Janie Ternacki. Chciałbym cię prosić, żebyś powierzył mi swoją córkę. Obiecuję zająć się Hikari tak, jak na to zasługuje. Jest najcudowniejszą kobietą jaką w życiu spotkałem i ponad wszystko chcę, żeby była tylko moja.

Mówił to z taką powagą jakiej jeszcze u niego nie widziałam. Patrzył naszemu wychowawcy prosto w oczy i stał na baczność. Ternak przyglądał mu się przez chwilę, a potem skinął głową. Ucałowałam go w policzek i rzuciłam się na Hidan'a. Mmm, jego usta są takie ciepłe. Gdy już się od siebie oderwaliśmy i doprowadziliśmy do porządku kontynuowałam prezentację.

- To są Sasori i Deidara. Ich też znasz i wiesz, że są naszym prywatnym ya... a nie, o tym nie wiesz. Uczą się w naszej szkole pod twoim dowództwem. To jest Konan. Konan jest dziewczyną Pain'a i wszyscy o tym wiedzą. Pracuje jako sekretarka w miejscu potocznie nazywanym biurem. To jest Tobi.

- Tobi is a good boy!

- Tak, wszyscy o tym wiemy mały. Tobi jest moim małym ukochanym synkiem, którego adoptowałam w galerii podczas zakupów. Ze względu na jego liczne choroby psychiczne nie pracuje i ogólnie nigdzie sam nie wychodzi. Tobiaszu to jest twój dziadek Jan Ternacki.

- D-dziadek? Dziadek! - rzucił się Ternakowi na szyję.

- Nie zabiję go. Nie zabiję. - mruczał pod nosem jak mantrę. 

Mało delikatnie zrzucił go na podłogę. Tobi nie zrażony tym zaczął się łasić do jego nogi. 

- Ooo, jak słodko! - westchnęłam i zwróciłam się do reszty Aka - Spocznij.

Nie trzeba było im tego dwa razy powtarzać. Odetchnęli głęboko i rozlokowali się po całym salonie. Noriko postanowiłam przejść do ostatniego, ale najważniejszego punktu naszej dyskusji.

- Janie, posłuchaj mnie. Oni tu mieszkają. Ty to wiesz. My to wiemy. Ale nasi rodzice nie muszą o tym wiedzieć.

- Chcesz żebym ukrył przed nimi fakt, że macie jedenastu... współlokatorów?

- Tak.

- I co ja będę z tego miał?

- Świadomość, że pomogłeś dwóm niczego niewinnym dziewczynom w potrzebie?

- Mam uwierzyć, że jesteście niewinne?

- A nie?

- Pozostawię to bez komentarza. Ale muszę powiedzieć, że podziwiam fakt, iż zdołaliście ich utrzymać i nie umrzeć z głodu.

- W końcu pracują. I wcale nie robią tego na nielegalnych papierach.

- Hikari zamknij się.

- Więc nie chcecie, aby wyszedł też na jaw fakt, że pracują na czarno? Naprawdę sądzicie, że nic nikomu nie powiem?

- Nie zrobisz tego, bo nasz kochasz. A jeśli to za słaby argument zawsze mogę się posłużyć filmem, na którym jesteś pijany jak Niemiec wśród Polaków. - wyciągnęłam ostatniego asa z rękawa.

- Ty!!! Nagrałaś tamten sylwester!?

- Hikari jesteś geniuszem. - Noriko z podziwem pokiwała głową.

- Niech wam będzie. - westchnął głośno - Ale jakby co, ja o niczym nie wiedziałem.

- I za to cię kocham Janek!

Klepnęłam go w plecy. Skrzywił się i rozmasował bolące miejsce. Chciałam się do niego przytulić, ale Hidan przyciągnął mnie do siebie.

- Rozumiem, że jest waszym przyjacielem, nauczycielem i rodzicem. Ale nie zmienia to faktu, że nie powinnaś się z nim tak spoufalać. Jesteś moja!

Uśmiechnęłam się szeroko i pociągnęłam go za rękę do pokoju.

- Zaraz wracamy. - rzuciłam tylko i zniknęliśmy za drzwiami.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top

Tags: #akatsuki