9.Problem Paina

[Korekta 30.12.2020]

Kilka dni później...


Otohi - (Przychodzi zawiedziona) Kabuto znów jest człowiekiem (Westchnęła) Orochimaru mnie zmusił, żebym zmieniła z powrotem jego sługusa, albo będę dożywotnio czyściła kibel.


Autorka - Ou... Kiepsko... (Strzeliła palcami, a obok niej pojawił się Rock Lee z muchą na szyi ze srebrną tacą) Napijesz się?


Otohi - Nie, dzięki. Ale przynajmniej można się trochę pośmiać z Kabuto. Jeszcze mu zostały psie nawyki. Na przykład pije wodę z kibla albo ściąga spodnie i liże się po swojej męskości.


Autorka - (Zakrztusiła się)


Otohi - (Klepie ją po plecach) Wszystko w porządku?


Autorka - Nie do końca... Kabuto liże się po jajach?! Ohyda... (Skrzywiła się)


Otohi - Może i ohyda, ale śmiesznie to wygląda jak się gimnastykuje i męczy, aby dosięgnąć językiem do krocza.


Autorka - Mamy odmienne poglądy na zabawne rzeczy... (Pije zerkając do sypialni Paina) A ten jełop dalej siedzi w pokoju?


Hidan - (Pod drzwiami) Błagaaaam~!! Przyjmij mnie z powrotem jako swojego sługusa... (skomle)


Autorka - (Ignoruje go)


Otohi - Ale jesteś dla niego wredna... W ogóle widziałaś sesje zdjęciową Deidary? Jest świetna! (Ślini się) Zgrabny tyłek, ładny tors i słodka buźka.


Autorka - Widziałam, aż dziwne, że przegapiłyśmy jeden fakt... (Upija łyk) Jakim cudem mój braciszek mógł przespać się z Itachim, skoro, o ile wiem miałyśmy ich na oku i prochy, co im dałam nie mogłyby spowodować tego...


Otohi - Może się jednak nie przespał?


Autorka - Niestety przespał... Sprawdzałam dziś rano monitoring z nudy i znalazłam ukrytą kamerę w sypialni rudego... Rżnęli się niesamowicie... (Pokręciła głową wzdychając ciężko) Zrobili to na podłodze, we wszystkich kątach, na łóżku, na biurku, komodzie, przy szafie i w szafie... To dlatego Pain teraz nie chce wyjść z pokoju. Zobaczył to...


Otohi - A ja go kochałam... (Łzy w oczach)


Autorka - Obu kochałaś, został jeszcze Hidan nierozprawiczony przez faceta...


Otohi - Wiem. (Ryczy) Ach! Jaki mój los jest podły!


Autorka - Przeżyjesz... (Podaje drinka) Zresztą jak mówiłam, masz jeszcze Hidana, jego żaden facet jeszcze nie pieprzył, więc...


Otohi - Jeszcze? A skąd wiesz, że Kakuzu go już nie tykał? (Wypiła) Podobno uprawianie seksu 2/3 razy w tygodniu wzmacnia układ odpornościowy i pomaga walczyć z przeziębieniem i grypą. A nie widziałam jeszcze Kakuzu chorego, więc...


Autorka - On jest żywym trupem... Ma pięć serc i ponad stówę na karku... Spodziewasz sie jego obłożnie chorego?


Otohi - No raz miał sracze... Walczył wtedy z Kisame o tron w łazience.


Autorka - (Śmiech) No niby tak...


Otohi - Wiesz jak wtedy śmierdziało w kiblu? Nawet odświeżacze powietrza nic nie dawały... No, a Tobi jak tam wszedł padł jak mucha i był spokój przez najbliższe dwie godziny


Autorka - Wole nie pytać... Nagato, wyłazisz czy dalej będziesz sie chować przed wszystkimi?


Narrator - Cisza...


Autorka - Dzwonię po matkę i Mili! (Krzyczy wyniośle)


Narrator - Dogłębna cisza... Drzwi zostały wyważone i do środka wparowało pół Akatsuki.


Aka - NIEEEE!!!!


Autorka - Z Nagato jest źle... Nie przejmą się, że zadzwonię po matkę i naszą siostrę... (Pokręciła głową)


Otohi - Może ja pomogę temu biedakowi?


Kisame - Pomóc? Ty go jeszcze bardziej dobijesz.


Otohi - A mam zjeść twoją matkę?!


Kisame - Nie!


Otohi - To siedź cicho.


Autorka - (Już dawno w pokoju Pain'a) Nagato? (Patrzy an wielkiego "żółwia" z pościeli)


Otohi - Czekaj! (Poleciała za nią zamykając drzwi, żeby Akatsuki nie wepchało się do pokoju) Tylko, że zamek na nich nie zadziała... (Wyciąga z kieszeni gwoździe i młotek) Ha! (Zabiła drzwi, a od uderzania rozwalił jej się młotek i górna część poleciała na łóżko w stronę Nagato) Ups...


Pain - ...


Autorka - Trzeba wezwać chyba Sailor Tsunade...


Sailor Tsunade - (Nie wiadomo kiedy się pojawiła) Uzdrawiająca moc księżyca! (Stuknęła księżycową pałeczką w lidera Akatsuki) Hm... Bez efektu? (Patrzy na książki medycznej)


Autorka - (Kręci z politowaniem głową) Nagato, weź się w garść jełopie jeden...


Otohi - A może trzeba go przytulić?


Sailor Tsunade - NIE!!!


Narrator - Wyrzuciła książkę przez okno. Po chwili dało się słyszeć odgłos karambolu, słonia i wrzask jakieś kobiety. (zerka przez okno; robi wielkie oczy) Narrator postanowił udać, że tego nie widział.


Sailor Tsunade - Jemu potrzeba miłości łasicy!


Autorka - Że kocha się w Itachim, ale boi się odrzucenia od niego zwłaszcza po tym, co się stało, tak?


Sailor Tsunade - Właściwie, to chodziło mi o kupienie mu zwierzątka, ale to także świetna diagnoza...


Otohi - Czuję się tu niepotrzebna... (Odsuwa się)


Autorka - Chodź tu! (łapie ją za kołnierz) Nigdzie nie idziesz, nie zostawisz mnie samej z tym! (Wskazuje na Paina)


Otohi - Może jest smutny, bo Itachi nie jest w nim teraz? Wsadź mu kij do tyłka, niech poczuje się spełniony.


Autorka - Nigdy nie byłaś zakochana, prawda...? (Patrzy na nią krytycznie)


Otohi - Owszem. Jestem nieczułą suką. Jak to kiedyś rzekł Kabuto.


Autorka - Ech... Po co pytałam... No nic, trzeba jakoś ich ze sobą spiknąć, zanim liderosław popadnie w kompleksy niespełnionej miłości łasicy...


Otohi - (Podeszła do łóżka Paina) Powiedz nam, o czym marzysz? Spełnimy twoje marzenie.


Pain - ...


Otohi - Ja mówię poważnie... Albo powiesz, albo ten filmik zobaczy cały świat.


Wena - (Wyciągnęła łopatę i przypierdzieliła rudemu z dźwiękiem z jakiejś gry: K.O.)


Otohi - Wtf...?


Pain - Au... (Masuje sobie obolałą łepetynę) Bolało...


Wena - Miało.


Autorka - Jak pytała ot już, co chcesz, żebyśmy dla ciebie zrobiły?


Pain - ...


Autorka - Nie patrz tak, dzień dobroci dla zwierząt, więc gadaj...


Pain - Skasujcie ten filmik i wszelkie dowody... (Schował się znów pod kołdrą) Zostałem zbezczeszczony... (Ryczy)


Otohi - Ok, nie ma sprawy. I damy sprostowanie, że to nie byłeś ty tylko jakaś pseudo fanka o twoim wyglądzie.


Pain - I dobrze...


Otohi - I głowa do góry (Przytuliła go)


Autorka - No i kryzys zażegnany... (Pokiwała głową) Otohi, a czy tobie właśnie zaraz autobus do domu nie spierdzieli?


Otohi - Już mnie wyganiasz? (Łzy w oczach)


Autorka - Siedzisz u nas już od dwóch tygodni... (Wzdycha ciężko) Zresztą... Przyjadę do ciebie i twoich Akasiów podręczymy wspólnie. (Smile)


Otohi - Nie chcą mnie tu... Nie chcą mnie tu... Nie chcą mnie tu... (Popadła w kompleks niechcenia)


Wena - (Wykopała ot do autobusu) Bye Bye!


Autorka - WENA!!


Wena - No, co? Nie poszłaby...


Autorka - ...fakt.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top