Rozdział IX
Alice
Siedziałam w szpitalu na łóżku lekarskim.
Okazało się ,że pająk ,który mnie ugryzł był tylko paraliżujący, a nie śmiertelny.
Popatrzyłam na Akashiego ,który opierał się o ścianę z cierpką miną.
Mimo ,że to wredota, cham i prostak jestem mu wdzięczna ,że mnie tu przyprowadził.
Obdarzyłam go wdzięcznym uśmiechem gdy się na mnie popatrzył.
On tylko westchnął i odbił się od ściany.
-Chyba już nie będę potrzebny, już pòjdę- zwrócił się do lekarki, która się krzątała po gabinecie.
Kobieta zerknęła najpierw na niego, na mnie i jeszcze raz na niego i się serdecznie uśmiechnęła.
-Oboje już możecie iść, wygląda na to że jad już przestał działać- po powiedzeniu tego zwróciła się do mnie- Pamiętaj ,aby przez jakiś czas codzienie robić badania. A jak się będziesz źle czuć od razu to zgłaszają do najbliższej osoby. Możesz mieć uczulenie, czy jakieś inne powikłania- skończyła i odwracając, wròciła do poprzednich czynności.
Niepewnie wstałam, usłyszałam jak drzwi się zamykają. Akashi wyszedł.
Coraz pewniej stawiając kroki ,opuściłam pomieszczenie i przechodząc w trucht pròbowałam znaleźć i dogonić Akashiego.
Udało mi się to dopiero kilknaście metrów od szpitala.
-Dzięki różowa mendo- burknęłam lekko zdyszana.
-Tak to powiedziałaś, że nie wiem czy bardziej mi dziękujesz ,czy mnie obrażasz.- powiedział unosząc brew do góry i wwiercajac we mnie spojrzenie swoich dwukolorowych oczu.
-Oczywiście, debilu że Ci dziekuje!- podniosłam głos, nadymając policzki, tupiąc nogą i patrząc mu prosto w oczy.
-Nie potrafisz podziękować nie wyzywając?- zapytał przenosząc swój wzrok na ulice ,która była teraz rozświetlana przez latarnie.
-Potrafię, każdego oprócz ciebie- mruknęłam i w tej samech chwili patrząc na zegarek na budynku dostałam zawału.- O Bogowie! Jest już tak pòźno?!- krzyknęłam i zaczęłam biec w kierunku domu, na chwile tylko się odwròciłam i z uśmiechem dodałam- Do jutra Różowa Mendo!
Dalej biegłam z chichotem na ustach.
Do domu ze szpitala miałam nie małą odległość do pokonania ,bo około 1,5 km. Jednak nie przejmowałam się tym zbytnio, niebo dzisiejszej nocy wydawało mi się pełnie życia i szczęścia. Dlatego i ja taka byłam.
Gdy dobiegłam do domu, była 22:24.
Niby wcale nie taka późną pora, no chyba że jest się na moim miejscu.
Lekcje skończyłam około 16:00, a nie mòwiłam że mam jakieś plany, ogólnie bardzo rzadko po szkole mam jakieś plany, dlatego jestem pewna że moja mama już chce wzywać policje.
Weszłam zdyszana do domu.
-Jestem!- krzyknęłam zściągając buty.
-Gdzieś ty była?!- wpadła do pomieszczenia, wkurzona i z martwiona mama- Ty wiesz, że ja tu od 6 godzin od zmysłów od chodze! Policje chciałam wzywać. Obdzwoniłam wszystkie twoje przyjaciółki i ich matki!
Czy ty so...- wciełam się jej w monolog narzekań.
-Wystarczyło zadzwonić do jedynego nieprzyjaciela, a zarazem jednego z najbogatszych chłopaków w Kioto, jak nie w samej Japonii.- mruknęłam, zakładając kapcie i patrząc rodzicielce w oczy.
-Nie mów ,że poszłaś się zabawiać! Tylko spròbuj zajść w ciąże mając 16 lat!- krzyczała zmartwiona i wściekła matka.
Zza rogu wychylił się ojciec, zaciekawiony rozmową.
-A gumki były?- zapytał, poruszając sugestywnie brwiami.
W tym samym momencie wziełyśmy z mamą kapeć i w niego rzuciłyśmy, w czego rezultacie dostał dwoma kapciami naraz.
-Obu was pogrzało!- ryknęłam ,omijając ich i wchodząc do salonu.- W szpitalu byłam!
-O, bogowie co się stało? Wypadek? Auto? Samobójstwo, tylko nie to! Czy byłam ,aż tak złą matką?- i się rozryczała.
W tym momencie razem z ojcem, moją starszą o 2 lata, siostrą -Archie ,która akurat wyszła z kuchni z jedzeniem dla siebie, mieliśmy na twarzy takie WTF?
-Pająk mnie ugryzł, ale nie był morderczy, tylko paraliżujący. Nic mi nie jest, tylko mam codzienie robić badania, przez około tydzień ,ewentualnie 2 tygodnie.- powiedziałam- Co masz dobrego, Archie?- zapytałam przyglądając się misce z jedzeniem, ze smakiem.
-To tylko płatki z mlekiem, idź se zrób jak chcesz- odpowiedziała wchodząc po schodach.
-A co ma wspólnego z tą cała akcją ten chłopak?- zapytał ojciec ,który zdąrzył się wygodnie usadowić w fotelu z pilotem w ręku.
-To skomplikowana i długa historia, równie długa i męcząca jak dzisiejszy dzień. Ide się umyć, a ty zostaw ten telewizor, tylko matkę weź i pociesz, tylko cicho.- zaczęłam wchodzić po schodach ,ale dodałam z złośliwym uśmiechem, którego już nie widzał- Tylko o gumkach pamiętaj!
Opublikowane: 10.09.2019
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top