5

 Dziewczyna niemal biegiem wyszła z budynku i wsiadła do pierwszej lepszej taksówki, jaką znalazła. Chciała jak najszybciej dotrzeć do domu, by zaszyć się w swoim pokoju. Nigdy nie przypuszczała, że go znowu spotka. Szczerze mówiąc, to miała nadzieję, że do tego nie dojdzie, ale najwyraźniej życie jej nie lubi. Westchnęła cicho wyglądając przez szybę. Dlaczego? Chciała go o to zapytać. Czy to właśnie dlatego chciał tego kontraktu? Bo wiedział, że ona jest prezesem oddziału? 

Po piętnastu minutach znalazła się w swoim mieszkaniu. Weszła do środka, zamknęła drzwi i odłożyła torbę z kurtką na stole. Czuła się wyczerpana psychicznie, a przecież nie rozmawiała z nim długo. Przebrała się w wygodniejsze ciuchy, po czym poszła zaparzyć sobie herbatę. Już miała iść do swojego pokoju, gdy zadzwonił jej telefon. 

Zmarszczyła brwi sięgając po urządzenie. Nie wiedziała, kto to może być i dlatego tak ją to niepokoiło. Uspokoiła się nieco, widząc wyświetlającą się nazwę kontaktu "Mama", szybko odebrała, ale nie zdążyła się odezwać, bo ją wyprzedziła. 

- Sachi! Córka sąsiadki wychodzi za mąż! A ty? Znalazłaś jakiegoś kawalera? - zapytała, na co białowłosa westchnęła cicho. 

- Nie teraz, mamo.. - mruknęła. 

Naprawdę ta chwila była najgorszą, jaką mogła sobie wybrać na taką rozmowę. Zupełnie nie wpasowała się w czas. 

- Jak nie teraz!? Czy coś jest ważniejsze od twojej starej matki? Pewnie... Zapomnij o mnie, a tyle Ci poświęciłam... 

- Wyobraź sobie, że jest. Poza tym to nie tak jak myślisz... - usiadła na kanapie w salonie i wzięła łyk herbaty. 

- Sachi? Co się dzieje? Nawet nie próbuj powiedzieć, że to nic takiego. Mnie nie oszukasz. Migusiem. 

- Akashi. - powiedziała tylko, a jej mama westchnęła. 

- Znowu on!? Niby go lubię, ale jednak nie. To co z nim? W telewizji go widziałaś? 

- Nie... przyszedł do firmy, w której pracuję. Mamy podpisać kontrakt, a ja zamiast z nim porozmawiać uciekłam, bo mnie to przerosło... - Sachiko czuła się zagubiona. 

Z jednej strony zostawiła te wspomnienia za sobą, ale z drugiej wiedziała, że kiedyś wrócą. Tylko nie przypuszczała, że wrócą razem z ich twórcą. 

- W firmie? To przeznaczenie... No znaczy, nieważne. Załatw sprawę czysto biznesowo. I potem papa, Akashi. Albo pobaw się jego uczuciami i zniszcz je, jak on twoje! Niech płacze po nocach, jak ty. Niech będzie wrakiem, jak ty. - powiedziała zadowolona ze swojego pomysłu. 

Białowłosa pokręciła głową, nie miała zamiaru się do niego zbliżać. Takie akcje nie są w jej stylu.

- Mamo?! Co to za spiski? Chyba go lubiłaś, nie? Poza tym nie mam zamiaru z nim rozmawiać o niczym innym niż o kontrakcie. 

- Czemu nie? Zniszczenie go wcale nie jest złym pomysłem... No, ale okej... Jak zmienisz zdanie, to daj znać... 

- Nie będę taka jak on. - odezwała się stanowczo. 

- Sachi... Kto cię tak dobrze wychował? 

- Na pewno nie ty. - mruknęła. 

Nawet nie zauważyła, kiedy jej humor się poprawił.

- Jak to nie ja? A kto? Sąsiadka? 

- Tak, nie ty. Miałam dobrych wychowawców. 

Uwielbia droczyć się tak ze swoją mamą, bo wie, że kobieta i tak nie bierze tego na poważnie. 

- Jak to? Ja się nie liczę? 

- Przed chwilą chciałaś, żebym zrobiła Akashiemu to samo co on mi. Nie sądzę, żeby to się liczyło jako dobre wychowanie. 

- Oj, nie przesadzaj! Nikt mi mojej córeczki bezkarnie krzywdzić nie będzie! Należy mu się, kretyn pospolity z niego! 

- No może i mu się należy... ale nie chcę się zniżać do jego poziomu. 

- Powiedziałabym, że masz rację, ale oznaczałoby to, że ja jej nie mam, więc tego nie powiem. I jak? Lepiej po rozmowie ze starą matką? 

Sachiko uśmiechnęła się delikatnie, żałowała, że nie są teraz obok siebie, bo chętnie by ją przytuliła. 

- Dziękuję. Zdecydowanie lepiej. - odpowiedziała.

- Nie ma za co. To kiedy przyjedziesz? Mogłabyś mnie odwiedzić czasem. Chyba, że kariera zajmuje całe twoje życie i nie masz czasu dla mnie... - westchnęła cicho, ale i tak dało się to słyszeć. 

- Mogę przyjechać w ten weekend, jeśli chcesz. - powiedziała, chcąc jej poprawić humor. 

Szczerze mówiąc, to nie ma żadnych innych planów, a przydałoby się jej zmienić otoczenie. 

- Tak! Zrobię Ci ciasteczka, obiadek, obejrzymy bajki, zrobimy bazę z koca, wypijemy ciepłe kakao. I nie, nie jesteś na to za stara. Skoro ja nie jestem, to ty też nie. - zaśmiały się jednocześnie. 

Sachiko przez to prawie wylała herbatę, ale nie przejęła się tym. 

- Dobrze, już nie mogę się doczekać. 

- Sachi, ja będę kończyć, bo zaraz zaczyna się taki fajny program kucharski, ale zadzwonię jeszcze jutro. Dobrze? I nie przejmuj się Akashim, okej? 

- Powiem mu, że już mi dawno przeszło, więc nie ma na co liczyć. 

- Zuch dziewczynka! Jak będzie się przystawiał, to pamiętaj, że dostałaś na święta gaz pieprzowy! Kocham cię! Pa. 

- Też Cię kocham! Papa. 

Odłożyła telefon na stolik. Było jej znacznie lepiej. Dokończyła herbatę, a potem włączyła laptopa, żeby jeszcze trochę popracować. Następnym razem nie ucieknie, tylko zmierzy się ze swoim strachem. W końcu jest Sachiko Amori, która zawsze da sobie radę. 

~^~

Kto tęsknił za mamą Sachiko? Ostatnio coś nie mam weny (ani ochoty), więc przepraszam za rzadkie rozdziały.

~Vemiś

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top