13
Jakoś popołudniu postanowiły się przejść, ponieważ pogoda do długiego spaceru była wprost idealna. Wybrały się do parku niedaleko ich domu.
- Sachi, co ty taka zamyślona? - zapytała mama.
- Hm? Mówiłaś coś? - odezwała się dziewczyna, która wcześniej nawet nie zwrócała uwagi na to, że kobieta do niej mówi.
- Mówiłam, że sprzedałam cię Akashiemu jako narzeczoną, a twój dom oddałam biednym... - powiedziała starsza, a białowłosa wywróciła oczami, gdyby była młodsza, to może by w to uwierzyła, ale teraz nie ma takiej opcji.
- No jasne, bo masz jego numer... - mruknęła patrząc na nią z politowaniem.
- A właśnie, że mam! Mogę zadzwonić. - odpowiedziała, szukając w torebce telefonu, a jej córka wywróciła oczami.
- Mhm... A niby skąd go masz? Ten numer nie może być prawdziwy... - patrzyła jak jej mama szuka w urządzeniu odpowiedniego kontaktu.
- Dostałam, od niego! - odparła uśmiechając się.
Coś nie chciało jej się wierzyć, że Akashi miałby dać swój numer jej matce. To się kupy nie trzyma. Ona sama miała problem, żeby w liceum dostać jego numer, a teraz pani Amori miałaby go dostać od tak? Podejrzane.
- A jeśli mogę wiedzieć, kiedy go dostałaś? - uniosła brew.
- A kiedyś, jak pytał, co u ciebie... To jak, zadzwonić? - spojrzała na swoją córkę.
- Czekaj... Co? Pytał co u mnie? Co? - patrzy na mamę zszokowana.
Co jak co, ale takiej informacji się nie spodziewała. No bo niby z jakiej racji miałaby go interesować po tym jak ją potraktował jak zabawkę?
- No tak, był kiedyś odwiedzić ojca i przypadkiem na niego wpadłam... Dzwonimy? - zapytała kobieta uśmiechając się szeroko.
- A dzwoń jak chcesz, pewnie już zmienił numer... - mruknęła nadal nieco zdezorintowana.
- Super! - niemal od razu nacisnęła zieloną słuchawkę.
- I tak nie odbierze... - powiedziała Sachiko, gdy usłyszała sygnał dający znać, że trzeba tylko poczekać aż dana osoba odbierze.
- Dzień dobry, Pani Amori. - usłyszały po drugiej stronie, a białowłosą zamurowało.
- Akashi, jak miło cię słyszeć! - odezwała się kobieta.
- Po co Pani dzwoni?
- Nie uwierzysz, kto mnie odwiedził! Twoja miłość życia! No, słonko, przywitaj się! - przystawiła telefon do ucha córki, ale gdy ta się nie odezwała odsunęła urządzenie od jej twarzy.
- Mamo... - mruknęła zażenowana błękitnooka.
- I to był powód, żeby do mnie zadzwonić? - zapytał nieco zdezorientowany chłopak.
- Nie wierzyła mi, że mam twój numer. - wyjaśniła starsza.
- No nie dziw się, że ci nie wierzę! Weź się rozłącz! - Amori zareagowała nieco głośniej niż zamierzała.
- Nie? Akashi, co robisz, może wpadniesz kiedyś na wspólny obiad ze mną i Sachi? - zignorowała zachowanie dziewczyny.
- MAMO!
- O ile nie będzie żadnych przeciwwskazań, to ja bardzo chętnie.
- No i idealnie! - powiedziała zadowolona kobieta.
- Nie! Nawet nie próbuj! - warknęła Amori do telefonu.
- To kiedy przyjedziesz?
- Aktualnie ma m dużo do zrobienia, ale możemy się umówić na późniejszy termin. - odpowiedział.
- Mówisz jak Sachi... To żeście się dobrali... - westchnęła ciężko.
- Wcale tak nie mówię! I przestań z nim rozmawiać! Akashi, po co dawałeś jej swój numer!?
- Praca nie zając... - mruknęła cicho mama.
- A dlaczego nie miałem? Przecież się znamy...
- No właśnie, dlatego nie rozumiem twojej złości. - starsza posłała jej ostrzegawcze spojrzenie.
- Żadne spokojnie! Nie wywiązujesz się z tego co sam powiedziałeś! - białowłosa się oburzyła.
- Z tego co wiem niczego nie obiecywałem. - odparł.
- Dupek! - rozłączyła się zanim zdążył jakkolwiek odpowiedzieć.
- Sachiko! Co w ciebie wystąpiło!?
- Zostaw mnie. - wyrwała rękę z jej uścisku.
- Sachiko!
- Nie będę z tobą rozmawiać! Dlaczego?! Dlaczego on znowu jest w moim życiu?! - powoli łzy zaczęły jej napływać do oczu.
- Sachi... - przytuliła dziewczynę. - Spokojnie, nic się nie dzieje...
- Jak to nic? Nie rozumiesz? Byłam w nim zakochana. Drugi raz nie chce przechodzić zawodu miłosnego, bo Akashi pojawi się w moim życiu!
- Z tego co mówiłaś to prowadzicie razem interesy, więc wcale nie musisz się w nim znowu zakochiwać.
- Bo kontroluję moje serce... - mruknęła cicho.
- Sachi, to nie tak... Czego od niego chcesz? Tak naprawdę.
- Sama nie wiem! Chcę, żeby zniknął, ale... Obawiam się tej pustki, która pozostanie po jego odejściu...
- Sachiko. A nie lepiej dać mu szansę? Jeśli mu zależy, to powinien zrozumieć, na jakich warunkach będziesz chciała z nim rozmawiać. - błękitnooka westchnęła cicho.
- A jeśli mu nie zależy? Co jeśli znowu chce się po prostu zabawić? Mam się znowu dać zniszczyć?
- Sachi, nie sądzę, żeby chciał się bawić. Ale wiesz, jak się przekonać?
- O nie, nie, nie. Nie będę z nim rozmawiać.
- Dlaczego nie? Wolisz do końca życia się zadręczać, że nie spróbowałaś?
- Wolę zacząć zupełnie nowy rozdział w moim życiu, bez niego.
- Próbujesz to zrobić od 9 lat, a nadal o nim pamiętasz...
- Byłam blisko, ale się pojawił. Czemu on znów wraca do mojego życia?
- A może to znak? - zapytała kobieta.
- Jaki znak? Sugerujesz coś? Znów zaczynasz z twoim byciem swatką? - spojrzała na nią ze zmarszczonymi brwiami.
- A czy ja kiedykolwiek z tym skończyłam? - uśmiechnęła się do córki. - Ale do rzeczy Sachi, jesteś mądra, dużo osiągnęłaś. Posłuchaj, może to czas, by dać mu szansę? Nie musisz od razu pozwalać mu na wszystko, zacznij od rozmowy...
- No... Okay, ewentualnie mogę z nim porozmawiać. - zgodziła się.
- Tak jest! Kurcze tyle lat, a ja nadal nie wymyśliłam nazwy waszego shipu... - jęknęła niezadowolona.
- To będzie tylko jedna rozmowa. - powiedziała, a jej mama wywróciła oczami.
- Oj, Sachi, obie wiemy, że go lubisz, ale się boisz, bo już raz cię zranił... - mrugnęła do niej.
- Koniec tematu, mamo. Miałam tutaj odpocząć, a nie o nim myśleć. - odparła, a kobieta uśmiechnęła się szeroko.
- Dobra, chodź, idziemy zrobić kakao i fort z poduszek! - wykrzyknęła wesoło po czym ruszyły w stronę domu nie oglądając się za siebie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top