25
Tydzień leżałam w szpitalu. Codziennie miałam badania, żeby sprawdzić czy nic mi nie jest. Potem zazwyczaj chodziłam do mamy. Lekarz powiedział, że moja obecność może jej pomóc, dlatego opowiadałam jej różne historie. Chciałam by jak najszybciej się obudziła, ale nie mogłam jej do tego zmusić. Jej ciało potrzebuje odpoczynku.
Gdy nadszedł piątek siedziałam cała zestresowana czekając na Akashiego. Miał po mnie przyjechać, żebyśmy potem wzięli moje rzeczy i pojechali do niego. Wciąż nie byłam przekonana co do tego pomysłu.
- Sachiko idziemy. - powiedział czerwonowłosy, gdy tylko pojawił się w drzwiach.
Wzięłam torbę, a potem poszłam za nim. Chłopak rozmawiał już z moim lekarzem najprawdopodobniej o tym jak ma się mną zająć. Podeszłam do nic.
- Mama nadzieję, że dobrze zajmiesz się swoją dziewczyną, bo teraz potrzebuje dużo uwagi.
- Oczywiście. - odpowiedział, a doktor posłał mi uśmiech i odszedł.
- Możesz przestać wmawiać ludziom, że jesteśmy razem? - spojrzałam na niego.
Pochylił się trochę w moją stronę.
- To, że ty tego do siebie nie dopuszczasz nie znaczy, że nie jesteśmy. - powiedział po czym uśmiechnął się widząc moje zawstydzenie.
Prychnęłam pod nosem i wyminęłam go. Czerwonowłosy szybko mnie dogonił, a potem skierował do limuzyny stojącej przed szpitalem. No tak, dla niego to normalny środek transportu. Usadowiłam się wygodnie na siedzeniu, zapięłam pasy, a potem poczułam dłoń Akashiego na moim ramieniu. Spojrzałam na niego.
- Wszystko w porządku? - zapytał, a ja westchnęłam.
- Wiesz, jakby nie było brałam udział w wypadku samochodowym. To normalna reakcja. - mruknęłam.
- Ze mną nic ci nie grozi. - zaśmiałam się.
Chciałabym, żeby tak było naprawdę, ale nie jest. Ty jesteś największym zagrożeniem. Droga minęła mi dosyć szybko. Ku mojemu zaskoczeniu nie miałam większych problemów, chociaż gdy przejeżdżaliśmy obok miejsca wypadku poprosiłam by kierowca zwolnił. Wysiadłam z limuzyny. Byłam pewna, że moja szczęka opadła do podłogi. Kto do cholery mieszka w takiej wielkiej rezydencji?
- Przestań się ślinić i chodź. Pokażę ci twój pokój. – powiedział Akashi.
Ruszyłam za nim rozglądając się dookoła. Obrzydliwie bogate wnętrze. Jestem ciekawa ile kosztowały dekoracje. Służby też im nie brakuje.
- Moja sypialnia jest naprzeciwko. – odezwał się, a potem otworzył mi drzwi.
Niebieskie ściany, łóżko z baldachimem, własna łazienka i garderoba. Nie ma się co dziwić, skoro to Akashi.. ale skąd wiedział jak powinien wyglądać mój wymarzony pokój? Nidy mu tego nie mówiłam, a idealnie się wpasował w moje gusta. Na szczęście zostawił mnie samą, więc mogłam się w spokoju rozpakować.
~^~
Minęło kilka dni odkąd zamieszkałam u czerwonowłosego i muszę przyznać, że nie jest tak źle. W końcu zawsze mogło być gorzej. Aktualnie miałam inny problem. Kompletnie nie wiedziałam jak mam mu powiedzieć, że nie jest mi obojętny.
- Sachiko. - powiedział chłopak wchodząc do mojego pokoju.
Podskoczyłam przestraszona. Zanim się wejdzie do czyjegoś pokoju powinno się pukać, czyż nie?
- Tak?
- Muszę dzisiaj coś jeszcze załatwić, więc wrócę później niż zwykle. - skinęłam głową.
Chciałam go zatrzymać i powiedzieć, że go lubię, ale nie odważyłam się. Postanowiłam poczekać na wieczór. Mam cały dzień, żeby się przygotować. Westchnęłam cicho po czym położyłam się na łóżku. Nigdy bym nie przypuszczała, że moim problemem będzie wyznanie komuś uczuć.
Gdy wybiła dziesiąta wieczorem ruszyłam się do kuchni po szklankę wody. Musiałam się czegoś napić zanim Akashi wróci. Szłam powoli korytarzem, chwilę potem dotarłam do schodów. Stanęłam na szczycie i spojrzałam w dół. Zaskoczenie, ta emocja opanowała mnie pierwsza, później przewinęły się jeszcze rozczarowanie, smutek i inne podobne. Na końcu została mi tylko złość.
Czerwonowłosy stał w holu z jakąś brunetką uwieszoną na jego ramieniu. Akurat gdy chciałam się odezwać przyciągnęła go do siebie po czym pocałowała zachłannie. Czyli to była ta jego sprawa? Wiedziałam, że nie powinnam była się angażować. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy, ale nic nie mogłam na to poradzić. Gdy chłopak mnie zauważył od razu odwróciłam się i wróciłam do swojego pokoju. Ku mojemu niezadowoleniu przybiegł za mną.
- Sachi.. - przerwałam mu.
- Zadowolony z siebie jesteś?! Cieszy cię to co robisz? Podobno ci na mnie zależy. Podobno. I wiesz co? Jest mi tak strasznie głupio, że się na to nabrałam.. że cię polubiłam bardziej niż powinnam. Chciałabym cofnąć czas i nigdy ciebie nie spotkać! Zniszczyłeś mnie, a po tym co widzę to jeszcze się przy tym świetnie bawisz, co? - wyrzuciłam z siebie.
- To nie.. - znowu nie pozwoliłam mu dokończyć.
- Powiedz mi jedno. Czy ty kiedykolwiek mnie kochałeś?
Jego postawa zmieniła się diametralnie. Na jego twarzy pojawił się kpiący uśmieszek, a on sam pochylił się tak, żeby nasze twarze były na niemal takim samym poziomie. Chociaż i tak to ob górował, bo ja siedziałam na podłodze. Założył mi kosmyk włosów za ucho po czym pokręcił zrezygnowany głową.
- Sachiko.. Naprawdę myślałaś, że cię kocham? To była tylko obsesja. - powiedział, a potem wyszedł.
Zostawił mnie. Tak po prostu. Jak zużytą zabawkę, którą trzeba wyrzucić do kosza na śmieci, bo już się do niczego nie nadaje.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top