2

Stanęłam przed bramą Rakuzanu. Poprawiłam swój mundurek po czym poszłam do budynku. Nie chciałam tu być. Naprawdę. Wolałabym być w zupełnie zwyczajnej szkole.

Lecz co mogłam poradzić na to, że panicz Akashi mnie sobie tutaj zażyczył. Nie chciałam się przekonywać do czego jest zdolny. Wystarczyły mi te wszystkie opowieści.

Naprawdę nie rozumiem tego typu ludzi. Myślą, że wszystko im wolno, bo są bogaci. Kto normalny manipuluje całą szkołą? I do tego zastrasza uczniów, czasami także nauczycieli. 

Odpowiedź jest jedna - Akashi Seijūro. Irytujący czerwonowłosy potwór, któremu lepiej nie wchodzić w drogę. Gdybym tylko wtedy nie zapomniała słuchawek z sali to teraz pewnie wiodła bym spokojne życie bez strachu.

Westchnęłam po czym ściągnęłam słuchawki. Weszłam na aulę i zajęłam wolne miejsce z tyłu. Wolę się nie rzucać w oczy.

Usłyszałam chrząknięcie za sobą, więc się odwróciłam. Na moje nieszczęście zobaczyłam czerwoną czuprynę.

- Pierwsze klasy siedzą z przodu, czyż nie? - odezwał się chłodnym tonem.

- Oh.. rzeczywiście, ale mi tu wygodnie, więc tu zostanę. Natomiast ty idź na swoje miejsce. - powiedziałam o dziwo spokojnie.

Nie miałam najmniejszej ochoty na konfrontację z nim. Do moich uszu dotarło jego prychnięcie. 

- Idziesz ze mną. - mruknął, po czym nie czekając na moją odpowiedź chwycił mnie za ramię i zaprowadził do pierwszego rzędu.

Myślałam, że padnę na zawał czułam na sobie spojrzenia wszystkich obecnych. To nie wpływało dobrze na moją psychikę,ale to nie koniec. Bo co zrobił Akashi? Kazał mi usiąść obok niego. No po prostu genialnie.

Każdy uwielbia życie w stresie, prawda?

Niedługo potem zaczęła się ceremonia rozpoczęcia roku. Siedziałam wyprostowana i wpatrywałam się w dyrektora, który wygłaszał swoją przemowę. 

- A teraz zapraszam reprezentanta klas pierwszych Akashiego Seijūro.

Odruchowo spojrzałam się w bok na czerwonowłosego, który wstał i poszedł na scenę. Tak jak się spodziewałam był doskonale przygotowany. Przecież nie mógł sobie pozwolić na kompromitację.

Ku mojemu zaskoczeniu jego wzrok kilka razy wylądował na mnie, ale za każdym razem ja spuszczałam głowę i patrzyłam na swoje dłonie. Widziałam kilka razy co robił z tymi, którzy patrzyli mu w oczy dlatego wolę nie ryzykować.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top