..! Kropla Trzecia !.. Kłopoty z wodą.

-Co mu się stało? –zapytała Akari, podchodząc do lalkarza.

-Niedawno zaginął jeden z naszych członków – zaczął Sasori. – To była dziewczyna. Miała na imię Kat i… była dla nas wszystkim. Właściwie to dzięki niej siedziba wygląda tak jak wygląda. Nauczyła nas masy rzeczy, o których istnieniu mogliśmy tylko śnić. Akari, my nie mieliśmy nikogo takiego w swoim życiu. Każdy z nas był samotny, wyklęty, odrzucony. W końcu nie od tak jesteśmy przestępcami. Dawniej… Każdy z nas zajmował się sobą i żył jak roślina. Byle zabić najwięcej ludzi i przeżyć następny dzień. Bez żadnego ważnego celu. Kat nauczyła nas współpracy, wzajemnej tolerancji. Z czasem pokazała nam, że właściwie to jesteśmy jedną wielką rodziną. Głupie trochę, prawda? Ale sama Kat nie była nazbyt normalna. Akari, musisz pojąć ile ona dla nas znaczyła. Nie dziw się, że Deidara tak reaguje na jej imię.

-A co ja mam do tego? –zapytała. – Przecież jej nawet nie znałam.

-Wszyscy wierzymy… Nie… My mamy pewność, że Kat wróci, mimo, że powinna się stawić już przeszło miesiąc temu – ciągnął. – Tyle że to trudne, Akari. Kat była świetna w walce, nigdy nie zawaliła misji. Uznaliśmy, że zaginęła. Pein musiał przyjąć kogoś nowego. Padło na ciebie. Deidara ma do ciebie żal, według niego ty zastąpiłaś Kat. A przecież nikt nigdy nie mógłby tego zrobić…

Akari spuściła głowę.Teraz zrozumiała, dlaczego tu panuje grobowa cisza. Oni wszyscy oczekują jej powrotu.

-Skąd pewność, że nie zginęła? – zapytała Akari.

-Nie ma żadnej –stwierdził ponuro Sasori. – Ale dopóki wilki wyją w lesie, dopóty Kat żyje.

Zostawił ją samą na sali. Akari powoli trawiła ostatnie słowa lalkarza. Nie rozumiała ich i była pewna, że nigdy nie zrozumie. Były dla niej zbyt tajemnicze.

Myśląc nadal o Kat i Deidarze, wyszła z sali. Na korytarzu usłyszała krzyki blondyna i Sasori’ego, które zakończyły się głośnym trzaskiem drzwi. Gdy wyszła na korytarz, zdołała zauważyć jedynie lalkarza, który znikał w swoim pokoju.

Rankiem, na dwie godziny przed treningiem z Deidarą, Akari wyszła na korytarz i skierowała się do kuchni. Nagle ktoś wpadł na nią i wytrącił przypięte do jej paska niewielkie fiolki. Jedna z nich rozbiła się na korytarzu.

-Nie! – wrzasnęła Akari.

Strąciła z siebie Tobi’ego i doskoczyła do rozbitej fiolki. Szybko składała pieczęcie, mimo to specyfik dziewczyny zadziałał szybko i po korytarzu zaczęła płynąć woda.

-Łaaaaa! – usłyszała wrzask.

Spojrzał przed siebie i uchyliła się w ostatniej chwili przed Hidanem, który zjechał po śliskiej podłodze i rąbnął o ścianę. Akari skończyła składać pieczęcie. Poziom wody przestał się podnosić, jednak nadal ciecz wypełniała korytarz.

-Na Jashina! Co to jest?!– zawołał Hidan.

-Co wy się tak… – zaczął Itachi, wychodząc na korytarz. – O cholera!

Wylądował na podłodze, całkowicie mocząc swoje ubranie. Z innego pokoju wychylił się Kisame i spojrzał na wodę na korytarzu. Spokojnie stanął na jej tafli.

-Niezłe – stwierdził, kierując się do kuchni. – Ciekawe co na to powie Lider…

Akari jęknęła na samą myśl o tym. Zebrała chakrę w rękach i przesłała przez nią informację do wody na korytarzu. Ciecz spłynęła do jej rąk i wchłonęła się do jej ciała. Po minucie korytarz był suchy.

-Akari… – zaczął Itachi, wstając z podłogi. – Nie rób tak więcej.

-Dobrze, Itachi-san –szepnęła.

Wstała z podłogi i podeszła do leżącego pod ścianą Hidana. Pomogła mu wstać.

-Przepraszam – szepnęła. –To przez te moje fiolki.

-Tobi pomógł zrobić morze!– wrzeszczał zamaskowany. – Bo Tobi potrącił Akari i taka fiolka zrobiła bęc i było morze! Tobi lubi morze! Tobi jest dobrym chłopcem!

-Kretyn – skwitował go Hidan. – Rany, mała. Z jednej fiolki potrafisz stworzyć tyle wody?

-Eee… No tak –przyznała.

-Deidara to kretyn –skwitował Jashinista i zniknął w swoim pokoju.

Akari zjadła szybko śniadanie i pobiegła na salę treningową. W środku już był Deidara. Siedział na jednym z dużych głazów, głaskając po łbie czarnego jak mrok nocy wilka. Wpatrywał się w ścianę naprzeciwko, dokładnie w dużą dziurę po jakimś wybuchu. Wilk zaskamlał cicho. Blondyn odwrócił wzrok i posłał Akari pogardliwe spojrzenie. Mimo tego dziewczyna zdołała dostrzec w jego oczach smutek.

-Na początek trzydzieści okrążeń – zarządził. – Ruszaj się, un!

Posłusznie wykonała polecenie, czując, że sprzeciw Sasori’ego niewiele wniósł w myślenie Deidary. Blondyn zaserwował jej równie wyczerpujący trening, jak poprzednio. Po sześciu godzinach ćwiczeń zarządził dziesięciominutową przerwę. W tym czasie wyszedł z sali treningowej, zostawiając Akari samą z wilkiem. Zwierzę podeszło do dziewczyny i wtuliło się w jej ramię.

-Powiedz wilczku… –zaczęła cicho. – Dlaczego on tak mnie nienawidzi?

Wilk zaskamlał cicho, ale mówić nie potrafił i pytanie Akari znów pozostało bez jasnej odpowiedzi. Dziewczyna pogłaskała zwierzę po aksamitnym łbie. Nawet nie zorientowała się, kiedy minęło dziesięć minut, a na sali pojawił się Deidara. Blondyn spojrzał na siedzącą z wilkiem dziewczynę. Spuścił wzrok, gdyż wspomnienia okazały się zbyt bolesne.

Kochał Kat jak siostrę i najchętniej oddałby za nią wszystko, byleby tylko wróciła do siedziby. Akari, ta dziewczyna… sprawiała, że czuł, jak wszyscy powoli tracą nadzieję, na powrót Szarookiej. A nie powinni wątpić. Nigdy. Być może dlatego tak bardzo nie potrafił zaakceptować Akari.

Teraz dziewczyna przypominała mu Kat. Gdy siedziała tak z wilkiem, wspomnienia Szarookiej stanęły jak żywe. Nie…, nie były do siebie podobne. Sam sens jednak widoku dziewczyny z wilkiem był bolesny.

Podszedł do niej cicho i stanął nad nią. Nie zorientowała się, że jest tuż za nią. Nadal głaskała wilka po łbie.

-Dość przerwy! – wrzasnął.

Akari krzyknęła i odwróciła się gwałtownie. Dziewczyna mimowolnie uwolniła ogromny pokład wody, którą zebrała wcześniej na korytarzu. Cała ciecz uderzyła w blondyna. Chłopak utrzymał się na nogach, ale był przemoczony do suchej nitki.

-Sensei! – zawołała Akari.– Ja… Przepraszam, sensei! To nie było specjalnie! Ja… To niechcący! Przepraszam!

Deidara spojrzał na nią spod półprzymkniętych powiek i mokrej grzywki, przyklejonej do twarzy. Dziewczyna zamilkła pod naporem jego wściekłego wzroku. Natomiast wilk zaczął radośnie szczekać i warczeć, skacząc wokoło Deidary.

-Akari… – wysyczał blondyn. – Trzydzieści okrążeń!

Dziewczyna natychmiast zaczęła swój bieg, nie chcąc gorzej narazić się trenerowi. Blondyn poczekał, aż skończy bieg i stanie przed nim zdyszana.

-Jutro o szóstej, un –warknął na nią.

Wyszedł z sali, mrucząc coś wściekle pod nosem. Akari padła zmęczona na trawę.

Akari posiedziała jeszcze chwilę w sali, a potem skierowała swoje kroki do kuchni. Czuła, jak jej żołądek skręca się z głodu. W środku siedział jedynie Kisame oraz Kakuzu. Dziewczyna wyjęła z lodówki zamrożoną zapiekankę i wsadziła ją do piekarnika. Zrobiła sobie gorącą herbatę i usiadła przy stole, czekając na swój obiad.

-Muszę ci pogratulować, dziecino – zaczął Kisame, szczerząc zęby do Akari. – W życiu nie widziałem ładniejszego zwrócenia uwagi nauczycielowi, że treningi są trochę za ciężkie.

-Widzieliście? – zapytała ponuro.

-Mokrego Deidarę, idącego wściekle korytarzem? – zapytał Kakuzu. – Owszem. Wyraźnie jak na dłoni.

-O matko… – jęknęła niebieskowłosa. – To był przypadek. Przestraszył mnie i uwolniłam tą wodę z korytarza. Ja nie chciałam.

Kisame wyszczerzył swoje ostre zęby.

-Kto cię wini, dziecino? –przerwał jej wywody. – Deidarze się należało. Może przynajmniej nie będzie cię teraz tak katował. Mimo wszystko przesadzał…

-To nie tak – zaprzeczyła Akari. – Ja… Ja chyba go rozumiem.

Deidara przebrał się i wysuszył swoje włosy. Cholerna gówniara! Co ona sobie myśli?! Jak można tak…

Urwał swoje rozmyślania i uśmiechnął się słabo. Cholerna gówniara… Jakby słyszał Pein’a, u którego akurat stawiała się Kat po misji. Westchnął ciężko. Tak wiele rzeczy przypominało mu o Szarookiej, że sam sobie się dziwił. Tęsknił za nią chyba najbardziej ze wszystkich…

…albo przynajmniej najbardziej to okazywał.

Wyszedł z pokoju i skierował się w stronę kuchni. Tuż przed samymi drzwiami zatrzymał się, słysząc znajome głosy.

-Ja chyba go rozumiem –powiedziała cicho Akari. – On tęskni za tą Kat… A ja? Niby, że zajęłam jej miejsce. To jasne, że ma do mnie żal.

-Tyle że nie powinien go mieć, Akari – zauważył Kisame. – Nie jesteś niczemu winna. Deidara musi zrozumieć, że powrót Kat to jedno, a twoja obecność to drugie. Nie powinien cię katować, dlatego, że jesteś tutaj niby za Kat.

-Ale on mnie nie katuje –powiedziała. – Może i to ciężkie treningi, ale dam sobie radę. Będę silniejsza, wiem to. Deidara chce jak najlepiej i…

-Nie żartuj, dzieciaku –włączył się Kakuzu. – Deidara cię katuje i już. To idiota.

-Przestańcie! – krzyknęła ostro. – Nie wolno wam tak mówić. Deidara jest moim sensei i co by nie robił zawsze ma rację! Nie wolno wam mówić o nim nawet jednego złego słowa przy mnie! Jestem jego podopieczną i nie zniosę, jak się go będzie obrażać!

Deidara zamarł pod drzwiami. Słyszał jak dziewczyna wstaje od stołu i wyjmuje coś z piekarnika. Wściekły trzask talerza, rzucanego na stół, uświadomił blondynowi, że dziewczyna miała zamiar zjeść obiad.

Dlaczego go broniła? Dlaczego tak ostro zareagowała? W końcu sam przed sobą przyznawał, że dawał jej jak najcięższe treningi, aby tylko wyładować swoją złość i gorycz. A ona… Dlaczego stanęła w jego obronie?

-Wiesz, dzieciaku… –zaczął Kakuzu. – Deidara naprawdę nie wie, jakim jest farciarzem.

Blondyn szybko czmychnął spod drzwi, słysząc jak Kakuzu wychodzi z kuchni. Po chwili za nim wyszedł Kisame. Deidara westchnął ciężko i stanął pod drzwiami kuchni. Pchnął je delikatnie i wszedł do środka.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top