..! Kropla Druga !.. Trener z Akatsuki.

Otworzyła oczy na kilka minut przed tym, jak usłyszała pukanie do drzwi. Podniosła się i otworzyła je niechętnie. Na korytarzu stał czerwonowłosy chłopak o przymulonym spojrzeniu, ten sam, obok którego usiadł wcześniej blondyn.

-Mam cię zaprowadzić do Lidera – wyjaśnił. – Chodź.

Ruszył korytarzem, prowadząc dziewczynę.

-Akari, prawda? – bardziej stwierdził, niż zapytał. – Nazywam się Sasori.

-Miło cię poznać –powiedziała.

-Daruj sobie – stłamsił ją.

Spuścił wzrok, czując, że kompletnie tu nie pasuje. Po chwili czerwonowłosy zostawił ją pod drzwiami Lidera. Akari zapukała i weszła do środka.

-Siadaj – powiedział jej rudy.

Posłusznie wykonała polecenie.

-Wiesz, dlaczego się tu znalazłaś? – zapytał.

-Nie – odpowiedziała zgodnie z prawdą.

-Jeden z naszych członków zaginął na misji – powiedział Pein zimnym głosem. – Na zebraniu padło twoje imię i nazwisko, przyjęto je bez zastrzeżeń. Zostałaś tu sprowadzona, bo stanowisz pewną wartość dla Akatsuki. Pytanie tylko… Czy będziesz wierna tej organizacji? Wiedz Akari, że zdrady nie tolerujemy.

Zadrżała nieznacznie pod naporem słów Pein’a. Po chwili pokiwała głową.

-Nie zdradzę –powiedziała.

-To dobry wybór – zauważył Lider. – Dla pewności będziesz miała okres próbny. Przydzieliłem ci już trenera, to ten blondyn, który cię tu przywiózł. Nazywa się Deidara. Będzie cię pilnował. Masz zakaz wychodzenia poza teren organizacji aż do odwołania.

Skinęła głową.

-Jakieś pytania? –podsunął.

-Jedno – zaczęła. –Dlaczego tu jest tak ponuro?

Spojrzał na nią zaskoczony, jakby stan emocji w siedzibie był czymś naturalnym. Po chwili spuścił wzrok, a Akari zauważyła, że stracił swój chłodny profesjonalizm i stał się pusty, podobnie jak oczy Deidary.

-Nie interesuj się tym –powiedział Pein. – Możesz wracać do siebie. Deidara będzie jutro na ciebie czekał pod pokojem o siódmej. Nie zaśpij.

Posłusznie wstała i opuściła gabinet. Na korytarzu nie było nikogo, a Akari poczuła się głodna. Skręciła do pomieszczenia, które zobaczyła jako pierwsze w tym miejscu. W środku siedział już Kisame. Podniósł spojrzenie znad jakiegoś zwoju, widząc wchodzącą dziewczynę.

-A tobie wolno się tak samej włóczyć po organizacji? – zapytał.

-Jestem głodna –stwierdziła.

Wskazał jej miejsce obok siebie i podsunął jej talerz nawet nie zaczętych kanapek.

-Jedz, dziecino – rzucił.– Ja i tak nie jestem głodny.

-Dzięki – powiedziała z uśmiechem.

Zabrała się do jedzenia, kątem oka obserwując poczynania rybci. Zauważyła napis na zwoju: „Wodne okami”.

-Co to są wodne okami? –zapytała.

-Jutsu wodne – powiedział Kisame. – Na poziomie sage. Trudne do opanowania, ale użyteczne.

-Nie słyszałam o takich –przyznała.

-Nie dziwię się –potwierdził. – Wymyśliła je dziewczyna, która raczej się nimi chętnie nie chwali. A już na pewno nie uczy.

-Co to za jedna? –dopytywała się Akari.

-Nie powinno cię to interesować – zakończył rozmowę Kisame.

Akari poczuła, że rozmawianie z jakimkolwiek członkiem tej organizacji to bardzo trudne zadanie. Skończyła jeść i jeszcze raz podziękowała Kisame. Wyszła z kuchni i natychmiast na kogoś wpadła tak, że razem wylądowali na podłodze.

-Hej, mała, uważaj! –usłyszała nad sobą głos.

Spojrzała na przyczynę zderzenia. O ile sobie dobrze przypominała chłopak miał na imię Hidan.

-Hm… Nowa dziewczyna –zamruczał. – Nawet ładna jesteś.

-Eee… Dzięki – rzuciła, wstając z podłogi.

Hidan też się podniósł i zlustrował głodnym wzrokiem Akari. Niebieskowłosa poczuła się bardzo dziwnie pod naporem jego spojrzenia. Po chwili jednak fioletowe oczy Hidana zalśniły smutkiem i chłopak spuścił głowę.

-I po co to wszystko? –zamruczał bardziej do siebie, niż do Akari. – Nawet się z nią nie pokłócę o to…

Minął Akari i zniknął bez słowa wyjaśnienia w kuchni. Dziewczyna wzruszyła ramionami i skierowała się do swojego pokoju. Zanim doszła spotkała Deidarę, wokół którego skakał Tobi.

-Ale sempai! – zawołał maskmen. – Sempai! Dlaczego ze mną nie posiedzisz?

-Tobi, daj mi spokój, un –mruknął niechętnie blondyn.

Minął Akari, obdarzając dziewczynę pogardliwym spojrzeniem. Niebieskowłosa spuściła głowę pod naporem jego wzroku.

-Sempai! – darł się dalej Tobi. – Kat Nee-chan…

-Nie wspominaj o niej! –warknął Deidara.

Zniknął w swoim pokoju, głośno trzaskając drzwiami.

-Tobi chciał tylko… –zaczął chłopak płaczliwym głosem.

Maskmen ruszył w stronę kuchni, powłócząc nogami. Akari weszła do swojego pokoju i rzuciła się na łóżko.

Najpierw Pein, potem Kisame, Hidan, a teraz Deidara. Wszyscy zachowywali się tak, jakby stracili coś bezpowrotnie. Tak, jakby wszystko straciło sens…

Obudziła się na godzinę przed treningiem. Wzięła szybki prysznic, ubrała się i poszła coś zjeść do kuchni. W pomieszczeniu znajdowało się już kilku członków Akatsuki. Siedzieli przy stole, na którym leżała zastawa śniadaniowa. Akari usiadła na jednym z miejsc i zrobiła sobie kilka kanapek.

-Zetsu, nie dodawaj tego!– usłyszała głos Hidana. – Zwariowałeś?!

-Ale o co ci chodzi, Hidan? – zapytał Zetsu.

-Naparstnicę? Do herbaty? Czy ciebie do reszty zgięło? – zaczął Jashinista. – Chcesz, żeby ci serce stanęło po minucie?

Siedzący z przeciwnej strony stołu Kakuzu spojrzał na Hidana.

-Coś ty się taki zielarski zrobił, Hidan? – zapytał z ironią w głosie.

-Brałem lekcje od najlepszych – zamruczał Hidan. – Wiesz o tym…

-A ja myślałem, że w twoim pokoju to tylko pozycje ćwiczyliście – mruknął Kakuzu.

-Głupek… – warknął Jashinista. – Wiesz doskonale, że Kat w życiu by mi nie pozwoliła…

Kakuzu zerknął na niego z rozbawieniem.

-Biedak – mruknął. – Jedna co cię olała.

Hidan parsknął.

-Gdyby mnie TYLKO olała, byłbym szczęśliwy – zaczął. – Ale ona mnie pobiła, obiła, zatłukła, pocięła, poćwiartowała i nie pamiętam co jeszcze. Wiem, że bolało. Bardzo.

-Jesteś masochistą, Hidan– zauważył Zetsu. – Lubisz, jak cię boli.

-Ale ona zadaje ból specyficzny – zauważył. – Kat jest…

Urwał, gdy zauważył, że do kuchni wchodzi Deidara. Za nim do kuchni wpadł czarny wilk. Blondyn zlustrował wzrokiem towarzystwo i usiadł na swoim miejscu między Sasori’m a Akari, przy okazji posyłając dziewczynie nienawistne spojrzenie. Akari poczuła, że trening, który ją czeka, będzie bardzo ciężki.

Skończyli jeść w milczeniu, nikt do nikogo się już nie odzywał. Akari szybko zjadła swoją porcję i wypadła z kuchni. Zebrała się w dziesięć minut i punkt siódma stanęła przed swoim pokojem. Deidara zjawił się minutę później i zaprowadził dziewczynę do przestronnej sali treningowej. Za nimi jak cień podążył wilk.

-O rany… – szepnęła Akari, widząc niezwykłość pomieszczenia. – Kto to zrobił?

-Jeden z naszych członków– mruknął Deidara. – Zajmij się treningiem, un. Na początek dwadzieścia okrążeń.

Skinęła głową i zaczęła bieg. Deidara patrzył na nią i nie omieszkał rzucać poleceń w stylu: „Szybciej!”. Dziewczyna przełknęła przekleństwo i przyśpieszyła. Gdy skończyła usiadła zmęczona na trawie.

-Wstawaj! – warknął Deidara. – To trening, a nie urlop, un! Bierz broń do ręki.

Wykonała polecenie, pomstując na blondyna w myślach.

-Masz mnie zranić, un –polecił, sam wyciągając swoje kunai.

Zaatakował dziewczynę bez ostrzeżenia, a ona ledwo co sparowała cios. Walczyli kilkanaście minut, aż mocny cios posłał dziewczynę na ziemię.

-Nie umiesz walczyć –podsumował Deidara. – To trening, a nie lekcje baletu, un. I ciebie zwą geniuszem klanu?

Parsknął ze śmiechu, jednak Akari poczuła, że śmiech był przesycony pogardą, złością i smutkiem. Deidara poprawił chwyt na kunai.

-Jeszcze raz – zarządził.

Wstała i obrzucając go wściekłym spojrzeniem znów zaatakowała. Pokonał ją bez problemu. Chwilę później zarządził masę ćwiczeń i nadzorował ich wykonanie, nie przepuszczając żadnej okazji do rzucenia ku dziewczynie jakiejś kąśliwej uwagi. Akari poczuła się zmęczona, ale blondyn nawet po sześciu godzinach ćwiczeń nie zarządził nawet krótkiej przerwy.

-Deidara! – usłyszeli głos od drzwi.

-Danna? – zapytał blondyn.

-Akari wracaj do siebie –zarządził lalkarz.

Zmęczona dziewczyna zebrała swoje kunai i skierowała się do wyjścia.

-Nie przesadzasz? –usłyszała głos lalkarza. – Nawet Itachi nie dałaby takiego treningu na początek. To tylko dziewczyna, nie rób z niej worka treningowego.

-Jak zwykle masz rację, Danna, un – mruknął blondyn.

-Deidara! – warknął Sasori. – Opanuj się! Kat…

-Nie wspominaj o niej! –krzyknął Deidara.

Wyszedł szybko z sali, trzaskając głośno drzwiami. Akari posłała za nim pytające spojrzenie i zerknęła na lalkarza.

-I tak ktoś musi ci powiedzieć… – westchnął Sasori. – Chodź tu, Akari.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top