Rozdział XXXV
Luna wstała ze swojego miejsca i poszła do mikrofonów, po czym stanęła między nimi.
- Słuchajcie! - zaczęła Luna. - Wiem, co myślicie! Nic tu się nie zmieni! Prestiżowy akademik?! Za każdym razem próbuje Wam to wmówić ponury jegomość w garniturze!
Mówiła to tonem osoby ostro wkurwionej, spoglądając jednoznacznie na dyrektora. Ten tylko spojrzał na nią z dezaprobatą.
- Ale czy kiedykolwiek w przybytku tej wielkiej smuty, poczuliście prestiż?! - dalej się darła Luna.
- Prestiż... - szepnęła cicho do siebie Felicja z kamienną twarzą.
- Nie obiecam Wam wiele... - powiedziała Luna. - Ale obiecuję, że nikt Was nie będzie gnębił, wkurzał i denerwował! Bo wytnę im wszystkim pień! Tych darmozjadów!
Połowa zebranych, w tym Charlotte zaczęli bić głośne brawa. Jako jedyni z zebranych, braw nie biły Yuki i Felicja. Obie wyglądały jakby się czymś porządnie martwiły.
- Znajdę sposób, żeby każdy nauczyciel, pożałował, dlaczego ma tą robotę! - zawołała Luna. - Kiedy myśli, że zadam pytanie... NIE! Najpierw sam powinieneś zadać sobie pytanie! Po co się urodził?! I równie szybko powinien na nie odpowiedzieć! Żeby kalać swoim parszywym ryjem, ten i tak, rani świat! Śmierć władzy! Do piachu z nimi!
Kiedy Luna dalej się wydzierała jak pojebany podczas protestu, dyrektor stanął obok niej i patrzył na nią jak na jakiegoś zjeba.
- Koniec, koniec. - powiedział dyrektor odsuwając Lunę od mikrofonów, przez co ta, wróciła z powrotem na miejsce.
Ta sama część zgromadzonych znów zaczęła klaskać.
- Co ciekawe... - zaczął dyrektor. - W regulaminie nie ma nic przeciwko takim wypowiedziom... Kto jest więc za Luną?
Wcześniej wspomniana część tłumu wydała głośne okrzyki.
Teraz była kolej na przemówienie Felicji...
- Rozumiem, że sporo osób jest za Luną... - zaczęła Felicja. - I że te słowa wydają się kuszące. Ja sama mam wszelkie powody, żeby nienawidzić tego miejsca. Zostałam zawieszona za swoje pierwsze przekleństwo w moim życiu. No... Drugie. Bo pierwsze, to było ,,dupa", ale przysięgam, że w kontekście anatomicznym. Tak czy inaczej, kocham to miejsce. Kocham, jak okna sprawiają, że czasem na zewnątrz jest jasno, a potem ciemno. Kocham to, że czasem nauczyciele wydają się dziwni, szaleni... Kocham to, że spotkałam tu swoich przyjaciół... Mimo, że czasem bywa dziwnie. Wiem, że każdy kocha to miejsce z jakiegoś powodu. A jak się coś kocha, to chce się to poprawić, a nie zniszczyć... Dziękuję.
Pewna część zebranych, co prawda mniejsza niż w przypadku Luny, zaczęła klaskać... Po czym Charlotte przeszła na wprost, kompletnie nie zwracjacąc uwagi na innych ludzi, po czym szybko podeszła do mikrofonów.
- Zamiast fizyki i chemii, będziemy uczyć się sztuki i robienia tatuaży psom. - powiedziała Charlotte. - Przywrócę leżakowanie, ale zamiast na ziemi, będziemy spać na stojąco jak konie.
Mówiąc to zaśmiała się cicho.
- Wprowadzę prestiżową środę, w którą będziecie mogli nosić takie rękawiczki, jakie sobie tylko wymarzycie. Nowym hymnem szkoły, będzie sygnał godowy orek. A teraz na poważnie. Nigdy, ale to przenigdy, nie wpuszczać do szkoły żadnego anastazjologa. - po tych słowach, Charlotte szybko wróciła na swoje miejsce, po czym jako jedyna z zebranych, zaczęła klaskać.
- No to obie jesteśmy w drugiej turze. - powiedziała Felicja do Luny. - Niech wygra lepsza.
Nagle Yuki podniosła się ze swojego miejsca i podeszła do mikrofonów. A nie. Nie podeszła. Zanim w ogóle przy nich stanęła, wyjebała się, a pewna część tłumu, ale mała, zaczęła się śmiać. Po chwili Yuki również zaczęła się śmiać i wstała z podłogi.
- To było specjalnie ludzie! - zawołała. - Po to, abyście mogli się roześmiać! Po to, żeby było fajnie...
Yuki odpowiedziało tylko milczenie że strony ludzi.
- Nie? - zapytała. - Obiecuję Wam, że będziecie mogli korzystać z telefonów podczas lekcji.
Na te słowa Charlotte jako jedyna znów zaczęła klaskać.
- Podoba Wam się? - zapytała Yuki. - No to... Przyjdzie do szkoły Taco Hemingway! A co? Znam gościa!
Na te słowa druga połowa tłumu i też Charlotte zaczęła się ogromnie zachwycać.
- Co by tu jeszcze... - zastanawiała się Yuki. - Lubicie kino! Otworzę szkolne kino i będziemy non-stop oglądać ,,Chłopaki nie płaczą" oraz wszelakie rodzaje anime!
Nagle na sali wśród co to niektórych zebranych robić się stopniowo głośniej z radości, w czym była również Charlotte.
- Lubicie muzykę klasyczną? - tu część spojrzała krzywo. - Oczywiście, że nie! Kto by teraz słuchał muzyki klasycznej?! I... Będziemy mieli szkolnego kotka! Mówiłam to ja, Yuki... Młodość i optymizm!
Mówiąc te ostatnie słowa Yuki podniosła wysoko kciuk w górę. Nagle druga połowa zebranych zaczęła głośno klaskać (w tym Charlotte) i wykrzykiwać jej imię. Yuki wróciła na swoje miejsce, a dyrektor zajął miejsce przy mikrofonach.
- Już wszystko wiadomo. - zaczął dyrektor. - Do drugiej tury, przechodzą panna Luna i panna Yuki.
- Co to było? - zapytała Felicja Yuki.
- Spanikowałam... - mruknęła Yuki.
- Ej, Yuki... - zaczęła Luna.
- Co Luna? - zapytała Yuki.
- Nic. - szepnęła groźnie Luna. - Po prostu... ZDECHNIESZ!
To ostatnie słowo Luna wykrzyczała tym samym tonem, co większość swojego przemówienia. Yuki przełknęła głośno ślinę.
Następnego dnia...
DOWIECIE SIĘ W NASTĘPNYM ROZDZIALE...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top