Rozdział XXVII

- Charlotte... Wytłumacz się... - powiedziała Luna.

- N-no bo takiego jednego Kanadyjczyka niedawno w okolicy poznałam i-i z-zaczęłam go wypytywać czy to on nie jest przypadkiem moim przyszłym mężem... - tłumaczyła się Charlotte.

- Ojejku, ojejku... A czy spełnicie wolę... Najebanej 14-latki? - zapytała Shadow.

- A w czym możemy pomóc? - zapytała Luna.

- A można ciutkę głośniej? - zapytała Shadow z uśmiechem.

- A to dlaczego? - zapytała Luna.

- No bo... - zaczęła Shadow niepewnie.

- Shadow, jak na spowiedzi! - powiedziała Luna.

- Yyy... Niech będzie pochwalony... - zaczęła czarnooka.

- SHADOW. - powiedziała Luna.

- Ostatni raz u spowiedzi byłam... - znów zaczęła brunetka.

- SHA-DOW! - zawołała Luna. Przez chwilę panowało milczenie.

- No już na prawdę! Strzelać nie wolno! Nagrywać nie wolno! Podsłuchiwać nie wolno! Strzelać do wicedyrektora nie wolno! - wypowiadając to ostatnie zdanie Shadow szybko zamilkła, ponieważ szybko pożałowała tego ostatniego zdania - Oj... Hehe... - tu zaśmiała się nerwowo. - Ale jebłam...

- Co ty Shadow powiedziałaś? - zapytała Luna zdenerwowana.

- No bo to jest właśnie ta druga sprawa... - zaczęła Charlotte, jednak przerwała jej Shadow wydając z siebie jakieś dziwne dźwięki.

- No bo to jest ta druga sprawa... - znów zaczęła Charlotte.

- A w pysk nie chcesz?! - zapytała Shadow szybko podchodząc do blondwłosej. Charlotte szybko się odsunęła lekko wystraszona.

- Shadow! - zawołała Luna.

- No przepraszaaam! - jęknęła Shadow. - No ale ona cały czas mi w słowo wchodzi...

- JA?! - zapytała zaskoczona i lekko wkurzona Charlotte.

- O co z tym wicedyrektorem chodzi?! - zapytała zdenerwowana Luna. Jednak Shadow znów zaczęła przerywać rozmowę swoim sztucznym kaszlem.

- SHADOW WICEDYREKTORA Z KARABINU W DUPĘ POSTRZELIŁA!!! - wrzasnęła Charlotte. Shadow przez chwilę milczała po czym szybkim krokiem podeszła do Charlotte.

- Ty pierdolona...! - zaczęła, jednak Luna zdążyła ją odsunąć z powrotem.

- Shadow... Dlaczego ty to zrobiłaś?! - zapytała Luna. - Dałam Ci przecież szlaban na pożyczanie broni od Nikity!

- No bo wicedyrektor parkował na miejscu dla niepełnosprawnych! - zawołała Shadow.

- Przecież on jednej nogi nie ma! - jęknęła Luna. Przez chwilę panowało milczenie.

- To dlatego tak wolno uciekał? - zapytała Shadow.

- Shadow! - zawołała Luna.

- Przepraszaaam! - jęknęła Shadow.

- Toż to grzech! - zawołała Luna.

- No ale ja się wyspowiadałam! - usprawiedliwiała się Shadow.

- Gdzie? - dopytywała Luna.

- Na komisariacie! - powiedziała Shadow.

- To się nie kwalifikuje do spowiedzi! - powiedziała Luna.

- Jak się nie kwalifikuje?! Przecież wszystko było! Kratki były! Kolejka była! Siłą doprowadzili! Jak na spowiedzi! - usprawiedliwiała się Shadow.

- Shadow, z takim podejściem nie uda nam się uzbierać na remont miejscówki sekty! - zawołała Luna.

- Jak, skoro skarbnik nam już prawie pieniądze uzbierał? - zapytała Shadow.

- Jak prawie pieniądze uzbierał, skoro nie ma go od ostatniego czasu w szkole?! - zapytała Luna. Cisza...

- No i go nie będzie... - powiedziała Shadow niepewnie.

- A to dlaczego? - dopytywała Luna.

- Bo ze szkolnej piwnicy ciężko jest wyjść. - odpowiedziała Shadow.

- Jezus Maria... - powiedziała Charlotte. - Shadow! To przetrzymywanie mi już przestępstwem śmierdzi!

-  Przestępstwem to śmierdzą mi Twoje buty! - zawołała Shadow.

- Masz coś jeszcze do dodania?! - zapytała Charlotte.

- By Cię jasny szlag trafił i krew nagła zalała! - zawołała Shadow śmiejąc się jak psychopata.

- Co ty tam gadasz?! - dopytywała Charlotte.

- Wróżby Andrzejkowe ćwiczę! - odpowiedziała Shadow.

- Ah tak?! Jeszcze coś do powiedzenia masz?! - dopytywała Charlotte.

- By Cię piorun pierdolnął!

Luna próbowała rozdzielić te dwie strony.

- CO?!

- BY CI TEN TWÓJ MĄŻ SPIERDOLIŁ!

- JA SIĘ NIE DAM TAK OBRAŻAĆ!!! - wykrzyknęła Charlotte.

- Ohoho! Mężowi to powiedz! - powiedziała Shadow.

- O nie nie! - zawołała Charlotte. Była już porządnie wkurzona, przez co wyszła z mieszkania i trzasnęła drzwiami z hukiem.

- Shadow no i co żeś kurwa narobiła?! - zawołała Luna.

- O! Żebyś ty widziała jak się temu Kanadyjczykowi narzucała! - zawoła Shadow. - Tak krzaki się trzęsły! Jedna noga! Druga noga! Trzecia, czwarta, piąta! Zaraz, zaraz... TO KTO TAM JESZCZE BYŁ?! Czekaj... WICEDYREKTOR?!

- Co... Ty... Robiłaś w krzakach?! - zapytała Luna.

- Sprzedawałam jagody! - zawołała Shadow. - A wiesz jak one szły? WIESZ JAK ONE SZŁY?! CAŁYMI KRZAKAMI SZŁY!

- To ty sprzedawałaś jagody z krzakami?! - zapytała Luna.

- A BO MI SIĘ KURWA ZRYWAĆ NIE CHCIAŁO! - wykrzyknęła Shadow. Luna złapała się za głowę.

- Z Tobą to widzę ostatnio same problemy są! - jęknęła Luna.

- A co? Już się dowiedziałaś? - zapytała Shadow.

- O czym się znowu dowiedziałam? - zapytała zaskoczona Luna.

- No bo ja ostatnio lekcje w innych klasach po pijaku poprowadziłam!

- SHADOW!!! - zawołała Luna. Skończyło się na tym, że Luna goniła przez połowę szkoły Shadow, a gdy tylko ją dorwała, podtopiła jej głowę w szkolnym sedesie.


Następny rozdział pojawi się... Nie wiem kiedy.


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top