Rozdział XLIV
Plakaty o tym wydarzeniu widniały już praktycznie wszędzie. Nie brakowało ich w na gazetkach szkolnych, jak i w pokojach nauczycielskich.
Tymczasem na sali, gdzie znajdowała się scena przeznaczona na wszelkie uroczystości powoli zbierało się jury i organizatorzy konkursu.
W garderobie dało się słyszeć pewien gwar, spowodowany zebranymi tam uczniami, zarówno Naszymi głównymi bohaterami, jak i ludźmi z innych szkół.
- Za.pa.mię.tać. kwestię! - dało się ciągle powtarzającą się przez Tomoko frazę, którą sobie ubzdurała na poczekaniu.
- NIE! Nie! Nie. Nie? - innym razem, dało się też słyszeć ciągle tą samą kwestię, zadaną na ćwiczeniach Lunie. Słowo ,,nie" było przez nią powtarzane w najróżniejszych intonacjach. Od bardzo stanowczych, po pytające, kończąc na wkurwionym.
Shadow niepewnie zerkała na póki co - pustą scenę i lekko zżerała ją trema. Charlotte, chodziło w kółko i ciągle powtarzała sobie teksty różnych piosenek z musicali.
Nobuko, opierając się o skrzynkę z rekwizytami, siedziała skulona i trzęsła się ze strachu. Czym był on spowodowany? Niekonwencjonalnymi metodami treningu Problema czy tremą? Tego zapewne nigdy się nie dowiemy.
Sebastian natomiast ciągle stał przed lustrem i sprawdzał, czy jego włosy nie są za mocno potargane. Po chwili przybiegł profesor.
- To już dzisiaj trupo, dzień próby! - zawołał zdyszany Problem. - Ale nie martwcie się. Inne szkoły przygotowały Moliera, Szekspira. Ile oni mają lat?!
Na myśl o występach uczniów z innych zjechanych tu szkół, nauczyciel zaśmiał się kpiąco.
- Stresuje się pan? - zapytał rudawowłosy.
- Nie, nie, nie, nie! - szybko i stanowczo zaprzeczył Problem. - To tylko sceniczny pot na mojej twarzy. No to... Połamania nóg dzieci.
Na te słowa, Nobuko jakby się ożywiła, a jej zielone oczy wyglądały jak pięć złotych.
- Co?! - zapytała wystraszona fioletowowłosa.
- Zachowajmy się jak profesjonaliści. - odpowiedziała Shadow, pokazując się jako z pozoru spokojna osoba.
- Nawet już zapomniałem, że mamy się całować... - mruknął niebieskooki.
- No ekipa! - klasnęła w dłonie Tomoko, śmiejąc się przy tym. - Coś czuję, że to będzie wzrost w mojej karierze!
- NO TO NA NICH! - zawołał profesor, po czym wybiegł z pomieszczenia.
Po tych słowach Problem wyszedł na środek sceny, by zrobić szybki wstęp do przygotowanej pod jego okiem sztuki teatralnej.
- Witam państwa... - zaczął nauczyciel. - Sztuka nosi nazwę ,,Kipiel". Nie przejmujcie się, jeżeli nie znacie tego słowa. Po przedstawieniu nabierze ono dla Was zupełnie nowego znaczenia. Ja nazywam się Tomasz Problem. I to jest dzieło mojego życia. Jak Wam się nie spodoba... Nie szkodzi. To tylko... Całe moje życie... Dziękuję.
Po tych słowach, profesor wrócił na miejsce poza sceną, by ,,ukształtowani aktorzy", mogli rozpocząć tą sztukę.
Na scenę pierwszy wyszedł Sebastian, ubrany z czarne spodnie i T-shirt tego samego koloru.
- Teraźniejszość. - zaczął rudawowłosy. - Szóstka dzieciaków, spotyka mężczyznę...
Na scenę chwilę potem weszła Charlotte, krążąca po scenie, ubrana praktycznie w takie same ubrania co Sebastian, z tą tylko różnicą, że miała zaklejone usta szarą taśmą izolacyjną.
- I pomaga mu stanąć na nogi. - kontynuował niebieskooki, po czym odsunął się na bok sceny. Po chwili Charlotte wyciągnęła jakieś czerwone pudełko, które podniosła do góry i zaczęła wydawać z siebie jakieś tłumione przez taśmę odgłosy, podobne do trąbienia słonia.
Na scenę zaraz dołączyła Luna, ubrana w jakąś kieckę zaprojektowaną z wzór sukni z epoki renesansu. Oczywiście głupie by było nie powiedzieć, że jedyną kwestią, jaką powtarzała, było słowo ,,nie", które wypowiadała dramatycznym tonem.
Na scenę zaraz wkroczyła pozostała trójka: Tomoko, Shadow i Nobuko, oczywiście również ubrane na czarno. Tomoko stanęła na środku sceny.
- KUTER RYBACKI... - zaczęła władczym tonem Rei. W międzyczasie Sebastian i Shadow chodzili w różne strony, mijając się za każdym razem, a Nobuko co krok klękała na jedno lub dwa kolana, a wszystko to w akopaniamencie dziwnych odgłosów wydawanych w dalszym ciągu za sprawą Charlotte oraz ciągle powtarzanej kwestii Luny. - W SERCU MYCH LĘKÓW! GDZIE WICHER I PRĄD SPOWIJA TEN ŻYWOT! ŻONO WRÓĆ DO MNIE!
Na te słowa, przed brunetką na chwilę pojawili się Shadow oraz Sebastian, którzy na chwilę ledwo co zetknęli się nosami, lecz szybko się potem odsunęli, każdy idąc w inną stronę.
- GDY RYCHŁY, PRADAWNY LĄD NASZEGO ROZSTANIA NA HORYZONCIE MYCH ŁEZ RZĘSISTYCH! - ciągnęła Tomoko, a po chwili dało się widzieć niebieskookiego niosącego przez chwilę elfkę na barana, po czym znowu się ,,rozeszli". - KARKOŁOMNE TWE ŻĄDANIA DO ALIMENTÓW POTRZEBNA JEST DZIATWA!
Profesor obserwował to wszystko zza kurtyny, widocznie dumny ze swego ,,dzieła".
- Chyba stworzyłem arcydzieło... - szeptał do siebie wzruszony Problem. Jednak po minach jury nie można było wywnioskować dobrych skutków tego przedstawienia, biorąc pod uwagę to, jak dosłownie łapali się za głowę i walili face palm'y.
Dyrektor akademika natomiast, aż pokręcił głową wiedząc, że to nie może się dobrze zakończyć.
Nobuko, która jakby przed większość przedstawienia, zaczęła siedzieć skulona na scenie, przypomniała sobie, jak Problem pożądnie dawał jej na próbie wpierdol w formie dawania jej z liście, po czym wstała. Przypomniała sobie słowa profesora. ,,Pokaż swoje wnętrze."
Niemal poczuła się jak geniusz, kiedy w końcu odkryła, o co mogło chodzić przez cały ten czas profesorowi Problemowi. Nagle odwróciła się w stronę widzów.
Stanęła na środku sceny, odpychając przy okazji Charlotte i Sebastiana na boki tak, że z głuchym łoskotem przewalili się.
Po chwili fioletowowłosa włożyła sobie kciuk głęboko do ust, dotykając nim podniebienia, jak najbliżej przełyku.
Można się od razu domyślić, że spowodowało to reakcję wymiotów ze sceny na podłogę, gdzie tuż niedaleko znajdowała się widownia. Widzowie siedzący na samym przodzie, po chwili nie zdążyli nawet uratować swych butów.
Pomińmy już nawet szczegóły tego, jakąż to reakcję wywołało to u jury.
Ciąg dalszy nastąpi...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top