Rozdział XLI

- Może kryć się nawet moralność Pani Dulskiej! - zawołał profesor zaczesując ręką swoje włosy do tyłu. - Czy chociażby... Alkoholik rozwodnik, który wczoraj poszedł do sklepu nie po to, żeby coś kupić, ale żeby móc porozmawiać z innymi ludźmi! To mogą być dobre przykłady klasycznych postaci teatralnych!

- Panie profesorze! - zawołała Tomoko, uśmiechając się trzymając rękę w górze. - A jaką sztukę będziemy grać? Iii jak wielka będzie główna rola kobieca?

Profesor zdjął swoje okulary i szybko otarł łezkę wzruszenia pozostałą po swojej wypowiedzi, w którą ewidentnie za mocno się wczuł.

- Słyszeliście może o ,,Kantorze"? Grotowskim? - zapytał mężczyzna.

- O... - zaczęła Nobuko podnosząc lekko rękę do góry. Szybko ją jednak opuściła. - Nie...

- I BARDZO DOBRZE! - wykrzyknął profesor. - I bardzo dobrze! Po co zajmować się tymi dramatami?!

Wszyscy milczeli gdyż nie wiedzieli, jak reagować na chaotyczne wypowiedzi Problema.

- Co jest sztuką w dzisiejszym świecie? No co jest sztuką w dzisiejszym świecie?! Ha?! No kto mi odpowie?! - wołał profesor.

Nikt nie odpowiadał.

- I... I... I...? Internet! - zawołał mężczyzna. - Memy! Tylko nie wkurwiajcie mnie, dobrze? 500 złotych renty?! Za 35% wkładania wysiłku w jebaną pracę?!

Tutaj profesor zaczął się dziwnie głośno śmiać. Wszyscy spojrzeli na siebie wnioskując, że człowiek, do którego się właśnie zgłosili, mógł być jakimś wariatem.

- No... Widzę, że się rozumiemy. - powiedział profesor spoglądając na każdego. Po chwili rękę podniósł Sebastian.

- A... Co jeśli ktoś nie umie grać? - zapytał nieśmiało niebieskooki.

- Ważne jest to... - zaczął profesor. - Co jest...

Tu mężczyzna palcem wskazującym zaczął pokazywać na swoją klatkę piersiową.

- W Tobie. - dokończył mężczyzna. Po tych słowach, przybliżył się do rudowłosego. - Masz czystą duszę?

Sebastian przez chwilę milczał, a po chwili niepewności odezwał się.

- Nie...

- I BARDZO DOBRZE! - wydarł się profesor, wskazując palcem na chłopaka. - Bardzo dobrze zrobimy teatr na miarę dwudziestego pierwszego wieku! I nikt już nie powie, że Problem jest przeżytkiem! Impotentem, wariatem i w krótkim okresie czasu między dziewięćdziesiątym, a dziewięćdziesiątym pierwszym roku bezdomnym!

Po tej jakże ,,wzruszającej" wypowiedzi, profesor starał się zdusić swoje wzruszenie zasłaniając usta rękoma.

- To jest nawet lepsze niż myślałam! - zawołała Luna, śmiejąc się i w między czasie popijając z małej buteleczki wódkę.

- Teraz, Kochani, rozpoczynamy podróż w głąb duszy! - powiedział profesor. - Gdzie zobaczycie, jakimi jesteście ludźmi! Pośród mgły, zbłąkanych emocji! Do jądra! CIEMNOŚCI!

Wszyscy patrzyli na mężczyznę zaraz zafascynowanym jak i rozbawionym wzrokiem.

- Zaczniemy od rozgrzewki! - zawołał Problem.

Rozgrzewka polegała na tym, że każdy... Miał się dostosować do różnych ról danych charakterów, które przydzielił im profesor.

Na początek, wszyscy stanęli razem z mężczyzną z kole, i trzęśli się cali. Zarówno ręce, nogi, jak i twarze miały się trząść jak galareta.

I chodzili tak, zataczając kółko, co wyglądało co najmniej tak, jakby Podlasie próbowało wezwać swojego Boga na Ziemię.

Po chwili prosefor zaczął bić brawo i chwalić Naszych bohaterów, jak to im wspaniale w jego mniemaniu poszło.

- Było bardzo dobrze u Was wszystkich. - zaczął profesor. - Oprócz Ciebie.

Tu mężczyzna pokazał na Nobuko, która po tych słowach spojrzała na niego pytającym wzrokiem.

- Ty się rozciągaj. - doradził jej profesor.

- Ja? - zapytała fioletowowłosa lekko niedowierzając, na co profesor pokiwał twierdząco głową.

Niedługo potem, Nobuko siedziała na podłodze pod ścianą, ze złączonymi i wyprostowanymi do przodu nogami, które miała złączone razem z równie wyprostowanymi rękoma szarą taśmą izolacyjną.

- A to jest sztuka improwizacji. - rzekł profesor. - Trzeba słuchać i radzić sobie. Staramy się być naturalni, a przede wszystkim, nie blokujemy się. OK, no to wyobraźmy sobie, że teraz jesteśmy w sklepie elektrycznym, ja jestem klientem, a kto będzie ekspedientem?

Na to pytanie, ręka Tomoko szybko wystrzeliła w górę.

- Pani Luna! - mężczyzna wskazał na fioletowooką. - Proszę bardzo!

Brunetka podniosła się i stanęła naprzeciw profesora mając obojętny wyraz twarzy.

- Dzień dobry. - powiedział profesor podchodząc do niej bliżej i się uśmiechając, udając klienta, który właśnie przyszedł do wspomnianego wcześniej sklepu. - Czy może mi Pani sprzedać żarówkę do tej lampy?

Po tym pytaniu, mężczyzna podniósł swoją dłoń tak, jakby rzeczywiście trzymał w niej lampę.

- Nie? - odpowiedziała obojętnie Luna.

- A czy może mi Pani zaproponować jakąś inną lampę? - zapytał profesor, dalej udając klienta, nie przestając się uśmiechać.

- Nie. - powiedziała fioletowooka już trochę bardziej stanowczo, lecz dalej z tym obojętnym wyrazem twarzy.

- Czy to jest sklep z oświetleniem?! - zapytał profesor udając już trochę bardziej podkurwionego.

- NIE! - odpowiedziała Luna agresywniejszym tonem. Profesor na to uśmiechnął się pod nosem, co oznaczało pochwałę dla gry aktorskiej fioletowookiej.

Następną scenę, profesor zaczął grać z Shadow. Stanął naprzeciw niej i patrzył jej prosto w oczy.

- Wyjdź za mnie. - powiedział mężczyzna, nie odrywając wzroku od czarnych tęczówek elfki.

- Nie. - odpowiedziała Shadow jakby przestraszona. - Nie mogę za Ciebie wyjść.

- Przecież mnie kochasz... - powiedział profesor grobowym tonem.

- Kocham, z całego serca i jak nikogo nigdy. - odpowiedziała elfka. - Jak... Jak ćma kocha płomień, jak torreador kocha byka, jak dzień kocha noc... Czystą kroplą miłosnej agonii...

- To ucieknijmy razem. - powiedział profesor.

- WOW! - zawołała Shadow szybko odskakując od mężczyzny. - Naprawdę jest Pan świetnym aktorem!

- Ta... - mruknął profesor. - Aktorem...

Potem powrócono do sceny z Luną.

- To może odkręci mi Pani żarówkę z tej lampy na górze! - wołał mężczyzna.

- Nie. - odpowiedziała Luna śmiejąc się. Po czym dało się słyszeć ciche stuknięce, które było spowodowane Nobuko, która mając kończyny zaklejone taśmą, wywróciła się na bok.

W kolejnej roli, wystąpił Sebastian. Na chwilę miał wyjść z gabinetu, by po chwili wparować do niego z hukiem, z ręką ułożoną w pistolet i wyprosowaną idąc wprost do profesora, który ułożył się wygodnie na fotelu.

- ODWAL SIĘ OD NIEJ KMIOCIE! - wydarł się niebieskooki cały czas mierząc ,,bronią" w profesora grającego zapewne jakiegoś antagonistę.

- Ona jest moja szczawiu. - odpowiedział mężczyzna poważnym głosem.

- Nie... - pokręcił głową rudawowłosy. - Ponieważ jest wolna i decyduje sama o sobie. A poza tym nie jesteśmy razem, więc niech robi co chce! CZEMU JA WŁAŚNIE KRZYCZĘ SWÓJ MONOLOG WEWNĘTRZNY?! WCALE NIE JESTEM NISKI!

- Brawo, brawo, brawo! - zaczął wołać profesor klaszcząc w dłonie. - Widzę, że mamy tu główną rolę!

- Ale ja jeszcze nie improwizowałam! - zawołała obrażona Tomoko.

- Tak? - zapytał kpiąco profesor. - No dobrze, to ja będę reżyserem, a ty beztalenciem.

- Dobrze! - zawołała uradowana Rei klaszcząc i chichotając z radości.

- Sebastian, słuchaj, naprawdę mnie mnie zaskoczyłeś, dobrze, dobrze. - mówił profesor zaczynając lekko klepać niebieskookiego w policzek.

Po chwili znów powrócono do sceny z Luną...

Ciąg dalszy nastąpi...

PoprostuYOLO , ja wiem, obiecałam Ci coś w tym rozdziale dam, ale musisz odrobinę poczekać.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top