9

Od tygodnia przychodzę do ,,mini szpitala", czyli pokoju pielęgniarki, żeby posiedzieć z Ashtonem. Na razie  dowiedziałam się tylko tyle, że jego stan polepsza się z dnia na dzień i, że w każdym momencie może się wybudzić. Dlatego właśnie przychodzę do niego dzień w dzień po lekcjach. W sumie to moja wina, że tak skończył. Gdybym tylko... ahh nieważne.

Po skończonych lekcjach wróciłam do pokoju, żeby odstawić plecak i iść do bruneta, ale moje plany pokrzyżowała Tris. Która za wszelką cenę chciała mi opowiedzieć jaką niespodziankę zrobiła Vivanowi na rocznicę. To był ich pierwszy tydzień.

- Nie mogę.- wymamrotałam - spieszę się, wybacz.

- Nic ci nie wybaczę, bo nigdzie nie idziesz!- walnęła mnie w ramię.- Słuchasz co mam ci do powiedzenia.

- Ale muszę iść..- nie byłaby to Tris, gdyby mi nie przerwała.

- Jak mnie olejesz to się nie odezwę do ciebie nigdy więcej.- powiedziała ze śmiertelną powagą - a szpital, nie zając, nie ucieknie- wzruszyła ramionami.

Zrezygnowana usiadłam na łóżko, z czego zielonowłosa się bardzo ucieszyła i usiadła obok mnie.

- Opowiadaj - wymamrotałam.

- Więcej uśmiechu Lynn!- walnęła mnie po raz kolejny w ramię i zaczęła nawijać - A więc przyszykowałam wszystko obok lasu, za szkołą. Zrobiłam nam piknik, taki jaki mieliśmy jak się poznaliśmy..- tym razem to ja jej przerwałam.

- Poznaliście się obok fontanny.- wypaliłam, po czym dziewczyna skarciła mnie wzrokiem.- Okey, okey- uniosłam ręce w geście obronnym.- kontynuujemy?

- Z chęcią - popatrzyła już na mnie z uśmiechem- Z ziemi zrobiłam nam taki jakby, pomnik? Nie wiem jak to określić, ale nie ważne. Przedstawiał on serce.- przez całą swoją wymowę była cała w skowronkach.- Przyszykowałam ciasta, kanapki...- wyłączyła się przez chwilę i nie słuchałam co mówiła. Ciekawiło mnie to czy Ashton się nie wybudził. Przez cały tydzień tylko o tym myślałam na lekcjach, przez co zaniedbywałam swoje obowiązki i naukę. Nie raz dostałam uwagę za nie uważnie na lekcji od nauczycieli, za każdym razem tłumaczyłam, że się poprawię, ale jak zwykle wychodziło to niezbyt.. moje rozmyślenia przerwał głośny wrzask dziewczyny - czy ty mnie w ogóle słuchasz!?

- Tak, tak.- odpowiedziałam zakłopotana- przez cały czas.

- A więc lepszy będzie czerwony koc w kratę czy zwykły czarny?

- Ja bym wybrała ten w kratę.

- Też nad nim myślałam.- uśmiechnęła się i wstała z łóżka.- Więc nie ma czasu do stracenia.-  złapała koc w rękę i wyszła.

A ja korzystając z okazji, zamknęłam pokój i pobiegłam do pielęgniarki, lecz i tym razem nic nowego się nie dowiedziałam.

- Trzeba czekać, twój chłopak na pewno niebawem się obudzi.- uśmiechnęła się przyjaźnie i wyszła, zanim odpowiedziałam jej, że nic nas nie łączy.

Siedziałam u Ashtona do wieczora, a kiedy wybiła godzina 22 zaczęłam się zbierać. Kiedy byłam już obok drzwi usłyszałam cichy jęk. Kiedy się odwróciłam zauważyłam, że brunet się na mnie patrzy. Szczęśliwa podbiegłam do niego.

- Dobrze się czujesz? - spytałam z uśmiechem.

- Ja? Świetnie- powiedział z chrypką.

- Zawołam pielęgniarkę.- kiedy miałam się już odwrócić, chłopak złapał mnie za nadgarstek, a przez całe moje ciało przeszedł dreszcz.

- Nie idź jeszcze- wyszeptał.

- W porządku.- usiadłam na krześle obok łóżka.

Ashton, gdy tylko się upewnił, że nie wyjdę puścił mój nadgarstek.

- Nic ci nie zrobili? - spytał zmartwiony.

- Martw się o siebie, a nie o mnie.

- Ale czy nic ci nie jest?

- Oprócz kilku siniaków nic nie mam.- pokazałam mu dwa siniaki na nadgarstkach.

- Dorwę go.- warknął.

- Jak na razie to masz leżeć w łóżku i odpoczywać.- powiedziałam stanowczo.

- Ile tu już leżę?

- Dokładnie tydzień. - oznajmiłam.

- Aż tyle?- spytał zrezygnowany, po czym popatrzył mi prosto w oczy, aż mi ciarki przeszły- przepraszam.- wyszeptał.

- Za co ty przepraszasz?! - wybuchłam.

- Za to, że zostawiłem cię tam samą, za to, że nie dałem rady.

- Słyszysz co mówisz!?- ryknęłam- walczyli nie równo, nie miałeś szans z nimi wygrać. Ich było trzech, a ty sam jeden.-  uspokoiłam się.

- Nic ci nie powiedzieli, nie grozili ci?- spytał, nieco zmieniając temat.

- Nie- skłamałam.

Nie chcę go jeszcze bardziej dzisiaj dołować. Naszą rozmowę przerwała pielęgniarka.

- Ooo.. widzę, że twój chłopak się już obudził - zwróciła się do mnie.

Popatrzyłam się na chłopaka, a w jego oczach zobaczyłam zdziwienie, zmieszanie i rozśmieszenie?

- Masz wspaniałą dziewczynę - zwróciła się tym razem do Ashtona- przychodziła codziennie po lekcjach i siedziała tu z tobą do ciszy nocnej.

- Tak?- spytał zaciekawiony.

Pielęgniarka tylko w odpowiedzi kiwnęła głową i odeszła.

- A więc jestem twoim chłopakiem?- zaśmiał się. Jaki on ma ładny śmiech. O czym ty myślisz Lynn!

- Haha.. nigdy nie dała mi dojść do słowa i stwierdziła sama, że jesteśmy parą - zaśmiałam się razem z nim.

- Naprawdę przychodziłaś tu codziennie po szkole? - spytał zaskoczony.

- Tak, w pewnym sensie razem w to weszliśmy.

-I tak to wszystko moja wina- powiedział smutno.

- Nie twoja. Tylko tych idiotów.- zaśmiałam się.

Chłopak odpowiedział mi słabym uśmiechem.

- A jak to się skończyło? - spytał nagle.

Nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć, ,,ahh słuchaj Zayn próbował mnie wykorzystać, ale że byłam cwańsza wyszłam z tego bez szwanku, no prawie, bo jednak mam kilka siniaków. Aha i jeszcze na koniec mi groził" nie to nie wchodziło w rachubę. Nie chcę go jeszcze bardziej męczyć wyrzutami.

Na szczęście kiedy miałam zmienić temat do sali weszła pielęgniarka.

- No, koniec odwiedzin na dziś zakochańce. - powiedziała z uśmiechem.- ale jutro macie przed sobą cały dzień.

- Dobrze. - zwróciłam się do pielęgniarki po czym spojrzałam na bruneta. - Do jutra. - mam nadzieję, że nie będzie mi jeszcze kazał odpowiedzieć na pytanie, zestresowana wciągnęłam powietrze.

- Do jutra Lynn- odpowiedział z uśmiechem, na co ja wypuściła z ulgi powietrze i odwzajemniłam gest, po czym wyszłam z sali.

Po drodze do pokoju spotkałam Rebecke. Chciałam ją zwyczajnie wyminąć, ale ta złapała mnie za nadgarstek.

- To przez ciebie Ash jest w szpitalu.

- To nie była moja wina!- krzyknęłam, chociaż doskonale wiedziałam, że to przez moje korepetycje on tam leżał.

- Radzę ci, nie zbliżaj się do niego.- wysyczała.

- Bo co?

- Bo inaczej pożałujesz. - po tych słowach puściła mój nadgarstek i ruszyła dalej korytarzem, zostawiając mnie ze swoimi myślami.

W jakimś stopniu Ashton mi się podobał, ale właśnie dla tego powinnam się więcej do niego nie zbliżać. Skoro mi na nim zależy, bo tak jest, to powinnam nie wplątywać go w jeszcze gorsze gówno. Dobrze, że nie powiedziałam mu o tym co Zayn mi powiedział. Nie ma się o co martwić i niech tak zostanie. Nie będę się trzymać od niego z daleka ze względu na Rebecke. Nie będę się do niego zbliżać ze względu na jego bezpieczeństwo.

Z takim postanowieniem weszłam do pokoju. Na podłodze zauważyłam porozbijane doniczki, jak i sporą ilość chusteczek. Usłyszałam płacz.. Tris! Pobiegłam szybko w stronę z którego dochodzi. Dziewczyna siedziała zwinięta w koc na podłodze obok łóżka, całą się trzęsła, a wokół niej leżała też duża ilość zużytych chusteczek.

- Co się stało?- spytałam z współczuciem.

Dziewczyna popatrzyła na mnie z oczami pełnymi łez. Przetarła chusteczką nos i odpowiedziała.

-Vivan..- powiedziała, po czym znów wybuchła płaczem.

••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
A więc rozdział dodaje dzisiaj, ponieważ nie miałam weny ( i dalej nie mam) ale Aisakowa chciała bardzo kolejny rozdział, więc dodaję ❤
PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY🗑

GWIAZDKA⭐/ KOMENTARZ📝

~🦄

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top