27

Nazajutrz rano, po zebraniu się, szliśmy w czwórkę na apel, który miał odbyć się w dużej sali na parterze.

- Co o tym myślicie?- zapytał spięty Vivan.

- Mam tylko nadzieję, że będzie krótko, zwięźle i na temat- wymamrotała do chłopaka Tris.

- Ja mam za to przeczucie, że nie będzie to nic dobrego- powiedział zamyślony brunet.

- Ash, mówiłeś to wczoraj- westchnęła zielonowłosa- a co ja ci odpowiedziałam?- ciągnęła- Że będzie dobrze- zaśmiała się bez entuzjazmu.

Po chwili znaleźliśmy się już w grupie uczniów, którzy zarówno jak i my czekali na przemowę dyrektorki. Przepychając się pomiędzy ciałami, wydostaliśmy się w końcu na sam początek rzędu. Mimo, że chłopaki chodzili do starszej klasy, bez najmniejszego problemu stali w gronie pierwszoklasistów. Już po chwili zamilkły wszystkie sprzeczki czy rozmowy, bo na samym środku znalazła się pani dyrektor, razem z Rebecką i kobietą, którą zaledwie wczoraj spotkałam na korytarzu, pomagając jej zbierać stos dokumentów. Kiedy przyglądałam się całej trójce, urzekło mnie ogromne podobieństwo pomiędzy złośliwą Rebecką, jak i kobietą o tego samego koloru włosów, co nastolatka.

Miały dokładnie takie same włosy jak i kolor oczu. Ich bladą cerę nie dało się rady przeoczyć, jak i ten surowy, chłodny wzrok. Czy ja naprawdę muszę mieć takiego pecha, żeby wpadać na jej matkę? Nie dało się również zauważyć, że pomiędzy kobietą, a dyrektorką, była bardzo napięta atmosfera, co również mnie nie przekonywało, że to spotkanie skończy się dobrze dla całej akademii. Chciałam chwycić bruneta za rękę, żeby dodać sobie nieco otuchy, jednak chłopak mnie wyprzedził i połączył nasze dłonie w mocnym uścisku, posyłając mi przy tym słaby uśmiech.

- Drodzy uczniowie, nie spotkaliśmy się tutaj na zwykły apel- ciągnęła dyrektorka- mam dla was przykrą wiadomość, z klas pierwszych, drugich i trzecich, osoby panujące nad żywiołem ziemi oraz ognia przeniosą się do pobliskiej akademii, resztę o tej zmianie powie wam dyrektorka niniejszej szkoły, pani Sophie McKartney- po zakończeniu wymowy, po sali rozległy się szepty i krzyki niezadowolenia uczniów.

- Cisza!- wrzasnęła błękitnowłosa, przez co całe pomieszczenie ucichło- wczorajszego popołudnia razem z waszą dyrektorką stwierdziłyśmy, że najlepszym rozwiązaniem, będzie podzielenie dwóch akademii o tych samych żywiołach, w dwa zupełnie różne. Nie wiecie pewnie jak to będzie działało, więc wam wszystko wytłumaczę- kontynuowała oschło- nie możecie się ze sobą nawzajem komunikować, wasze telefony jak i laptopy będą pod ciągłą kontrolą, nie radzę łamać tego zakazu. Będziecie mieli wyznaczony teren dokąd możecie najdalej się wychylić, za złamanie tego zakazu, również bekniecie. Na miasto można wam wyjeżdżać tylko i wyłącznie za moją zgodą. Uczniowie pobliskiej akademii już jutro się tutaj pojawią, więc i wy macie opuścić ją do jutra. Zajęcia będą odbywały się w różnych salach, grafik znajdziecie na głównym korytarzu- zakończyła beznamiętnie Sophie.

Po raz kolejny cztery ściany odbiły niezadowolone pomruki uczniów, które w najmniejszym stopniu nie docierały do zawziętej kobiety. Wszyscy z pośpiechem wychodzili z sali, w której wciąż stała Sophie rozmawiająca z matką. Z niesmakiem na ustach, również my się stamtąd wynieśliśmy, kierując w stronę naszego tymczasowo wspólnego pokoju.

- Nie chcę cię zostawiać- wymamrotała smutna zielonowłosa.

- Jakoś się skontaktujemy- westchnęłam.

- Mam wam jechać po te klucze, nie?- zapytał chłopak wchodząc do pokoju - To przy okazji kupię dodatkowe komórki, żebyśmy się z tobą kontaktowali.

- Dobry pomysł- przytaknęła Tris.

- To ustalone- powiedział szczerząc się chłopak- to kiedy mam jechać?

- Już- krzyknęła zielonowłosa wypychając chłopaka z pokoju.

- Trzeba się pakować- westchnął Ash, zamykając drzwi za Vivanem.

- Wiecie co? Ja jednak nigdzie nie jadę- ciągnęła- nie zostawię cię przecież, Lynn- szturchnęła mnie- kto będzie cię dokarmiał?

- Nie możesz zostać, znajdą cię i, i tak odeślą.

- Schowam się w łazience- zaśmiała się.

- Wyważą drzwi- odpowiedziałam śmiechem.

- No to, schowany się po ziemią- wzruszyła ramionami.

- Nie jestem kretem Tris, nie widzę po ciemku- rzuciłam dwójce przyjaciół rozbawione spojrzenie.

- Fakt- zamyśliła się- wyjedziemy do miasta.

- Tris.- powiedziałam, jednak ta mi przerwała.

- Schowany się w jeziorze, albo nie, możemy wyjechać do innego kraju, co powiesz na...- zastanawiała się.

- Tris.- kontynuowałam.

- Dobra, dobra. Za daleko, rozumiem, to może zostaniemy tu obie i będziemy unikać nauczycieli, żeby nie podpaść i, żeby nas nie rozdzielili- powiedziała zadowolona ze swojego pomysłu.

- Tris, dasz mi w końcu coś powiedzieć?- zapytałam, spoglądając na nią- To się nie uda- westchnęłam, przyglądając się dwójce- znajdziemy sposób, żeby się spotkać, ale na razie nie możemy dawać, żadnych powodów do tego, żeby nas o cokolwiek podejrzewali.

- Ale ja cię nie chcę zostawiać- stwierdziła niezadowolona.

- Uwierz mi, że ja was też nie- westchnęłam przytulając przyjaciółkę, co odwzajemniła ze zdwojoną siłą.

- Poczekaj- odsunęła się ode mnie, podchodząc do szafki- nie wiem, kiedy pozwolą nam jechać jeszcze do miasta, a wiem, że Vivan kupi mi coś, więc oddaję to tobie- podała mi do rąk paczkę wypchaną słodyczami.

- Nie mogę tego przyjąć- zaprotestowałam, wiedziałam, że słodycze stanowią jakąś część jej życia, nie mogłam tak po prostu jej tego odebrać.

- Nie możesz, ale musisz- stwierdziła wpychając mi torbę do dłoni.

- Dzięki- powiedziałam, przytulając dziewczynę.

- Ekhem- chrząknął brunet- a mnie ktoś przytuli?- zapytał rozbawiony.

Nasze obie pary oczy spoczęły na chłopaku, pokręciłam niedowierzająco głową i odsunęłam się od zielonowłosej, żeby za chwilę wpaść w ramiona piwnookiego. Jednak zamiast normalnego przytulasa, Ashton położył swoje dłonie na moich udach i jednym szybkim ruchem podniósł mnie, tak, że teraz moje nogi były zawinięte na jego biodrach. Zaśmiałam się na jego zachowanie, jednak nie dane było mi pośmiać się wystarczająco długo, bo brunet złączył nasze usta w namiętnym pocałunku, które od razu odwzajemniałam. Nie czekając dłużej, chłopak przewrócił nas delikatnie na łóżku, tak, że to ja leżałam pod spodem. Nie zważając, że jesteśmy w innej pozycji nadal moje nogi były zawinięte na jego biodrach. Z każdą kolejną chwilą pocałunki stawały się bardziej czułe i przepełnione miłością. Po chwili usta bruneta zaczęły schodzić na moją szyję, przez co się uśmiechnęłam. Poczułam jak wargi chłopaka zatrzymują się w jednym miejscu i zaczynają ssać moją skórę, robiąc tym samym malinkę. Kiedy Ashton ją skończył, powędrował z powrotem do moich ust, jednak za długo to już nie potrwało, bo z tej pięknej chwili wyrwało nas chrząknięcie zielonowłosej.

- Nie chcę wam przeszkadzać, czy coś, ale naprawdę czuję się niezręcznie- zaśmiała się.

- Przepraszam Tris- powiedziałam zakłopotana. Zupełnie zapomniałam, że niedawno zerwała z Vivanem i musiało być jej cholernie przykro patrząc na nas.

Ściągnęłam nogi z chłopaka, tym samym pchając go, żeby w końcu ze mnie zszedł. Pełen niezadowolenia brunet podniósł się do pozycji siedzącej, jednak zanim zdążyłam wstać z łóżka przybliżył się jeszcze do mojego ucha.

- To tak na pamiątkę, żebyś o mnie nie zapomniała- zaśmiał się dotykając palcem szyi, gdzie jeszcze niedawno trzymał swoje usta.

Na samą myśl o tym spaliłam buraka, przez co kolejny raz w pokoju było słychać śmiech zielonowłosej.

••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••

Czekam na wasze gwiazdki i komentarze⭐ święta już niedługo, więc chciałabym wam życzyć udanych, spokojnymi i radosnych świąt Bożego Narodzenia🎅🎁🎄 Kolejny rozdział już za tydzień💝

~🦄

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top