13
Kiedy rano się obudziłam uśmiech nie schodził mi z twarzy. Tris oczywiście chciała się dowiedzieć co jest tym powodem, ale jak to ja wolałam to utrzymać w tajemnicy. Do czasu balu, oczywiście. Czyli jak się pewnie domyślacie, zgodziłam się na propozycje białowłosego. Dziewczyna nie mogła znieść mojego entuzjazmu i wyszła z pokoju. Ja w tym czasie stwierdziłam, że mogę popracować jeszcze nad żywiołem. Wyciągnęłam rękę w stronę doniczki z rośliną i ,,wyciągnęłam" z niej ziemię. Rzucałam nią pod sufit i ,,łapałam" z powrotem. Szło mi całkiem nieźle, do momentu w której ktoś zapukał do okna, przez co się rozkojarzyłam i cała ziemia wylądowała na łóżku zielonowłosej.
-Cholera.
Spojrzałam na okno za którym zobaczyłam Ashtona. Otworzyłam je po czym się odezwałam.
- Po co ty tu przyszedłeś?- skapnęłam się po chwili, że mam pokój na trzecim piętrze, dlatego jest to niemożliwe, żeby chłopak zaglądał mi przez okno. - I jak ty w ogóle tu weszłeś?- spytałam chociaż znałam odpowiedź.
- Po to, żeby dowiedzieć się dlaczego mnie unikasz i każesz mi się do siebie nie zbliżać. Weszłem tu używając swojej sztuczki z podniesieniem ziemi, której cię nauczyłem - zauważyłam jego zmęczenie na twarzy, worki pod oczami. Widać było, że nie spał od kilku godzin. Miał smutny wyraz twarzy, ale z jego oczu nie mogłam nic wyczytać.
- Powiedziałam ci to co miałam ci do powiedzenia.
- Ale właśnie nic z tego co mi powiedziałaś nie rozumiem.
Kiedy miałam już odpowiedzieć, rozległo się pukanie do drzwi. Spojrzałam brunetowi prosto w oczy.
- Chyba musisz już iść.
- Poczekaj - miałam zamiar zamknąć już okno kiedy się odezwał - nie przyszedłem tu, żeby się z tobą kłócić tylko po to, żeby zaprosić cię na bal.
- Niestety, spóźniłeś się. Mam już partnera. - uśmiechnęłam się słabo - to do zobaczenia na balu.- zamknęłam okno, po czym od razu ruszyłam w stronę drzwi.
Jak się okazało stał za nimi Peter. Miał on na sobie białą koszulę i czarne spodnie. Nie powiem, wyglądał bardzo elegancko. Trzymał on również w ręce bukiet różowych róż. Uśmiechnęłam się na ten widok. Chłopak to zauważył i go odwzajemnił. Odwróciłam się jeszcze w stronę okna i zauważyłam jak brunet znika. Na co westchnęłam.
- Coś się stało?- zapytał.
- Nie - machnęłam ręką - Wiesz, że bal zaczyna się dopiero za trzy godziny?
- Tak, wiem- odparł - ale skoro miałem ci przynieść kwiaty przed nim to musiałem jakoś wyglądać- uśmiechnął się i podał mi kwiaty. - Mogę wejść?- spytał po czym pokazał ręką pokój.
- Wiesz co? Muszę jeszcze się wyszykować, a wiesz ile czasu to zajmuje. Zresztą - machnęłam po raz drugi ręką - zobaczymy się przed balem.
- Pewnie, przyjdę po ciebie za dwie godziny.
- Czemu tak wcześnie? - spytałam nieco zdziwiona.
- Mam dla ciebie niespodziankę.- uśmiechnął się jakby radośnie, lecz było widać w jego twarzy coś innego, co trudno było mi opisać.
- W porządku- oznajmiłam - to do zobaczenia - dodałam, po czym zamknęłam drzwi przed chłopakiem.
Usiadłam na łóżku i zaczęłam rozczesywać włosy, gdy nagle drzwi do pokoju się otworzyły. Myślałam, że to wszedł Peter, bo coś zapomniał. Ale zamiast niego zauważyłam w drzwiach Tris, całą uśmiechniętą.
- Sztywniaku- zawołała.
- Dawno mnie tak nie nazywałaś.
- Wiem- zamyśliła się- z resztą siadaj- pokazała ręką na krzesło- dzisiaj to ja robię ci makijaż.
- A co to za zaszczyt?- zażartowałam.
- Hellow!? Jest bal?
- Ahh faktycznie- przewróciłam oczami, po czym usiadłam tam gdzie mi kazała.
- Zamknij oczy...
**
Przez całą godzinę Beatrice robiła mi makijaż, a przez kolejne dwadzieścia minut kręciła mi włosy.
- Mogę już się przejrzeć w lustrze? - spytałam.
- Nie, jeszcze nie teraz. Musisz pierw założyć sukienkę.
- Dobra.- Zielonowłosa podała mi błękitną sukienkę.
Wzięłam ją do ręki, po czym weszłam do łazienki i ja ubrałam. Przebrana z niej wyszłam i pokazałam się dziewczynie. Ta zaniemówiła.
- I co?
- Jak to co?! Wyglądasz zabójczo! - dziewczyna uśmiechnęła się po czym poszła do łazienki, żeby się przyszykować.
Otworzyłam szufladę w poszukiwaniu telefonu, żeby się w nim przejrzeć, bo łazienkę z lustrem zajęła Tris, więc musiałam sobie jakoś poradzić. W szufladzie znalazłam kopertę. Chwilę zajęło, żebym przypomniała sobie skąd ja ją mam. Przypomniałam sobie, że dała mi ją kobieta w czarnym płaszczu. Ten list był od mojej matki. Nie chciałam psuć sobie przez niego nastroju, ale w końcu musiałam go przeczytać. A skoro jestem sama mogę to zrobić. Otworzyłam kopertę po czym wyciągnęłam skrawek papieru na którym było napisane:
,,Droga córko...
To jest pierwszy list, który ode mnie dostałaś. Tak, zgadza się. Będzie ich więcej. Skoro go czytasz to właśnie dowiedziałaś się, że potrafisz panować nad jeszcze jednym żywiołem, przepraszam, że ci o tym nie powiedziałam od razu. Po prostu nie mogłam, jak o innych sprawach, o których dowiesz się w kolejnych listach. Nikomu nie zdradzaj, że potrafisz władać nad innym żywiołem. Jednak nie poradzisz z nim sobie sama. Musisz znaleźć zaufaną osobę, która będzie cię tego uczyć, ale pamiętaj nie może być to ktoś pierwszy lepszy. Musisz poważnie to przemyśleć. Nie ufaj wszystkim, niektórzy w twoim towarzystwie mogą być fałszywi, a niektórzy odwrotnie, czyli powinnaś im zaufać w stu procentach. Jedną z tych osób jest ta kobieta, która dała ci ten list, a kolejne osoby wybierzesz tylko ty sama. Mam nadzieję, że podejmiesz dobrą decyzję...
Mama
Nie rozumiem. Moja matka miała przede mną jakieś tajemnice? Niby dlaczego. I o co chodzi z tym, że mam wszystkim nie ufać? Nie rozumiem tego listu. Zastanowię się jeszcze nad nim jak wrócę z balu. Za dziesięć minut ma przyjść Peter. Muszę się jeszcze przejrzeć jak wyglądam. Schowałam list z powrotem do szafki i wyciągnęłam swój telefon. Włączyłam aparat, po czym się przyjrzałam. Boże. Naprawdę wyglądała przepięknie. To wszystko dzięki Tris. Będę musiała się jej za wszystko odwdzięczyć. Uśmiechnęłam się do aparatu, po czym schowałam go do szuflady. Po chwili usłyszałam pukanie do drzwi. Podbiegłam od razu do nich i je otworzyłam. Za nimi stał białowłosy.
- Wow, wyglądasz przepięknie.
- Dzięki - zarumieniłam się.
- Gotowa?
- Tak, pewnie.
- No to chodźmy- podał mi ramię za które oczywiście złapałam.
Kiedy już wyszliśmy z akademii, Peter skręcił w nieznany mi dotąd kierunek w lesie. Przypomniały mi się słowa w liście, żebym nie ufała wszystkim. Czy to znaczy, żebym nie ufała również jemu? Stwierdziłam, że się nie odezwę, ale kiedy szliśmy przez dziesięć minut, stwierdziłam, że w końcu się odezwę.
- Może powinniśmy już wracać? - spytałam.
- Jeszcze chwila. - Po kolejnych kilku minutach doszliśmy do wielkiej pustej polany. Zauważyłam, że nie ma nic w około, tylko ciemność. Stwierdziłam, że to pora wracać do akademii.
- Wracajmy już.
Puściłam się ramienia chłopaka i ruszyłam w stronę drzew z których kierunku przyszliśmy. Jednak zanim zdążyłam zrobić kilka kroków zza nich wyłonił się Zayn...
••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Rozdziały będą dodawane co tydzień w soboty (postaram się) . Mam nadzieję, że będziecie czytać do końca. Piszę już kolejną książkę w kategorii fantasy. Ale jednak opublikuję ją kiedy będzie napisana cała, lub kiedy skończę pisać tę. Przepraszam za błędy jeśli jakiekolwiek są. Co myślicie o tym żeby dać kolejny rozdział z perspektywy Ashtona? Piszcie w komentarzach. One jak i zarówno gwiazdki mnie motywują. ⭐📝
~🦄
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top