Rozdział 8


Białowłosa Sally podeszła do nauczyciela.

- Proszę Pana, czy mogłabym pracować dzisiaj z Garrym ?

- Ach, nastoletnia miłość...

- Ej ! Nie zakochałam się w nim ! To mój...

- Pary są takie, jakie ja wybrałem, koniec kropka !

Sally westchnęła. Nagle poczuła dotyk na swoim lewym ramieniu. Od razu odwróciła głowę.

- Hej, nazywam się Leon - powiedział chłopak. Był to średniego wzrostu nastolatek. Miał opaloną skórę i kręcone, brązowe włosy. Przyglądał się dziewczynie przyjaznym wzrokiem jego zielonych oczu.

- Jestem Sally - rzekła zawszanka zdejmując jego dłoń ze swojego ramienia. - Dokąd idziemy ?

- To może do Wierzbowego Gaju ? - zaproponował Leon.

- Dobrze.

Wędrowali razem w ciszy. W końcu Leon się odezwał :

- Będziemy dalej milczeć ?

- A o czym chciałbyś porozmawiać ?

- Noo po prostu o nas. Nie znamy się, chciałbym się czegoś o tobie dowiedzieć.

- Ok, nazywam się Sally, jestem samotniczką, wolę spędzać czas sama ze sobą. Wystarczy ?

- Jesteś też tajemnicza... - rzekł zielonooki. - A masz jakieś zainteresowania ?

- Emm... Nie uwierzyłbyś mi.

- Uwierzę, na pewno - zawszanin popatrzył głęboko w czarne oczy koleżanki i uśmiechnął się zachęcająco.

- No dobra. Trenuję walkę mieczem i lubię łazić po drzewach - powiedziała Sally i czekała na reakcję nastolatka.

- Masz świetne zainteresowania - rzekł Leon. - Ja uwielbiam uczyć się nowych rzeczy i poznawać świat. No i oczywiście kocham mojego kota Milo.

- Masz kota ? - zaciekawiła się białowłosa.

- No, jak chcesz to możesz przyjść do mojego pokoju, to Ci go pokażę.

- Chętnie poznam Twojego kiciusia - zaśmiała się dziewczyna.

Nastała chwila niezręcznej ciszy.

- Aaa... Ten chłopak o którym gadałaś z Jubą, podoba Ci się ?

- Ile razy mam powtarzać, że ja się się nim nie zakochałam !

- Sorry, ale to tak wygląda. No bo z jakiego innego powodu tak bardzo chciałabyś z nim spędzać czas ?

- Może dlatego, że to mój brat ?!

Zaskoczony Leon popatrzył na Sally. Aż otworzył buzię ze zdziwienia.

- Aale jak to ?

Koleżanka wyjaśniła mu wszytko. Tego właśnie chciała. W końcu znalazła osobę, której mogła o opowiedzieć o tym wszystkim. W końcu miała komu się wyżalić.

- Dzięki, że mnie wysłuchałeś.

- Nie ma za co - uśmiechnął się Leon.

Nagle Sally zatrzymała się. Gapiła się na drzewo. Na jednej z wierzb dostrzegła błysk światła. Bez zastanawiania podbiegła do wierzby i wspięła się na nią. Wśród liści znalazła to, czego szukali.

- Tutaj jest miecz ! - krzyknęła do kumpla.

Zgrabnie zeszła po pniu trzymając broń w prawej dłoni.   Gdy stanęła na ziemi, chwyciła go oburącz i wykonała zamach. Uderzyła ostrzem o drzewo. Gdy wyjęła miecz z drewna, zobaczyła w nim głęboki ślad.

- Dobra jesteś ! - skomentował Leon.

- Wiem - uśmiechnęła się Sally.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top