Rozdział 26
Od początku roku szkolnego minęło już sporo czasu. Liście już dawno spadły z drzew, a o poranku nie było już słychać śpiewu ptaków. Drzewa pokryte były białą kołderką, a z ich gałęzi zwisały długie sople.
Dwie przyjaciółki siedziały obok siebie stykając się ramionami. W pomieszczeniu, w którym się znajdowały, było wyjątkowo ciemno i zimno. Nie było to zadziwiające, ponieważ mieściło się ono w głęboko lochach. Nie było żadnych okien, przez które mogłyby przebijać się ogrzewające promienie słońca. Nie było też żadnego kominka czy innego źródła ognia. Powietrze przesiąknięte było chłodem.
Nagle drzwi do pomieszczenia otworzyły się powoli, wydając przy tym cichy, skrzypiący dźwięk. W wejściu ukazały się twarze Wilki i Agnes. Gdy dziewczyny zobaczyły dwie przyjaciółki, odetchnęły cicho i otworzyły szerzej drzwi. Weszły do środka razem z grupką kilku innych nigdziarek. Wśród nich były nie tylko wilkołaczki z pokoju dziewiętnastego, ale również Agnes i Lilith.
- Usiądźcie tutaj, w kręgu - odparła Lorna, wskazując miejsce przed sobą.
Nastolatki wykonały jej polecenie. Gdy ich szepty ucichły, czarnowłosa wzięła wdech i zaczęła mówić.
- Dobrze, skoro jesteśmy już wszyscy, możemy rozpocząć nasze spotkanie. Każdy z nas zna jego cel. Zebrałyśmy się tutaj...
Brunetka przerwała swój monolog, usłyszawszy zamieszanie na korytarzu.
- Czy ty też to słyszysz ? - spytała blondynki siedzącej obok niej.
- Tak... - odpowiedziała niepewnie Natasha.
Po chwili usłyszeli ciche pukanie. Lorna wstała i pewnym krokiem podeszła do drzwi. Otworzyła je, a jej oczom ukazała się grupka nigdziarzy.
- Zaraz, zaraz, powiedzcie nam w końcu, co wy tu robicie ? - spytał Felix wymachując rękami.
- Powtarzam ci już chyba setny raz, że przyszliśmy do Lorny i Natashy ! - odpowiedziała poirytowana Rachel.
- Ale by byliśmy tu pierwsi ! - protestował Olivier.
- A czy to ma jakieś znaczenie ? Czemu nie mogliśmy przyjść wszyscy ? - pytała Jessica marszcząc brwi.
Garry stał tylko z boku w milczeniu. Ręce trzymał w kieszeniach i niecierpliwie czekał, aż ta kłótnia w końcu się skończy. On jako jedyny zauważył, że Lorna stoi w drzwiach. Po chwili odchrząknął głośno, a reszta zwróciła na to uwagę. Koledzy spojrzeli na niego, a on kiwnął głową w kierunku dziewczyny. Pozostali przenieśli na nią wzrok.
- Oł.. Hej Lorna ! - przywitał się Olivier.
- Sorry za to zamieszanie - rzekła Jessica swoim ponurym i brzmiącym niechętnie głosem.
- Co wy tu właściwie robicie ? - spytała czarnowłosa, przyglądającym się ze zdziwieniem.
- Przyszliśmy na to spotkanie - odpowiedział Olivier.
- Co ? - powiedziała zdezorientowana Lorna. - Skąd wiecie o spotkaniu ? - dodała szeptem.
- My wiemy od Agnes - mruknęła Rachel.
- A my od Lilith - rzekł Felix. Widząc lekko rozchylone usta Lorny i pytający wzrok, wytłumaczył. - Najwyraźniej się wyglądały.
- Świetnie.. - mruknęła dziewczyna. Wtedy obok niej pojawiła się zmartwiona Natasha. Blondynka położyła dłonie na ramionach przyjaciółki i zapytała :
- Wszystko w porządku, Lorni ?
W momencie zauważyła sporą grupę kolegów i koleżanek. Zdziwiona przeniosła po chwili wzrok na czarnowłosą.
- Przyszli na spotkanie - wyjaśniła od razu dziewczyna.
- Aaa.. A skąd o nim.. ?
- Lilith i Agnes się wyglądały - powiedziała przerywając jej, bo wiedziała o co zapyta.
Stali chwilę w ciszy. W końcu Lorna otrząsnęła się i kazała im wejść do środka. Kółeczko się powiększyło o kilka osób. Brunetka zbadała wzrokiem wszystkich nigdziarzy.
- No nieźle, nieźle.. Okej, a więc ponownie witam wszystkich zgromadzonych na naszym spotkaniu, tajnym spotkaniu - dodała podkreślając ostatnie słowa. - Zebraliśmy się tutaj z wiadomego powodu. Nie jestem pewna, czy wszyscy znacie dobrze nasz plan i w ogóle nasz cel, więc wytłumaczę wszystko jeszcze raz. Każdy z nas przeszedł coś w swoim krótkim, aczkolwiek nie kolorowym życiu. Nie każdy spełnia oczekiwania swoich rodziców. Na pewno dobrze znacie to uczucie, gdy spoglądają na was z pogardą i dezaprobatą. Zawsze chcieli od was czegoś więcej, a jednocześnie nie doceniali waszych starań. Ja nigdy nie poznałam swoich rodziców. Porzucili mnie, gdy byłam małą dziewczynką, a wiecie dlaczego ? Dlatego, że byłam słaba. Byłam małym, nędznym dzieciakiem, który ani trochę nie przypominał swego potężnego ojca czy okrutnej matki. Wychowywałam się sama, porzucona na pastwę losu. Ale dzięki temu wstałam się silna. Życie nauczyło mnie bardzo wiele, mimo tego, że jestem dopiero nastolatką.
Dziewczyna przerwała na chwilę swój monolog. Przyjrzała się dokładnie wszystkim. Każdy słuchał uważnie jej słów. Na twarzach kolegów widziała współczucie i zrozumienie. Spojrzała na Natashę i kiwnęła głową na znak, że oddaje jej głos.
- Moja historia też nie jest fantastyczna - zaczęła blondynka. Mój ojciec jest panem podziemia, potężnym bogiem śmierci, wielkim Lokim. Podobno zawsze chciał mieć syna, któremu mógłby przekazać swoją wiedzę i umiejętności. A kogo dostał ? Wątłą córeczkę. Już od najmłodszych lat wiedziałam, że mnie nie cierpi. Nie spodobała mu się nawet wieść, że przyjęto mnie do Akademii Zła. Uważał, że i tak niczego się tam nie nauczę.
Po chwili ciszy Lorna przemówiła do zebranych.
- Chcemy udowodnić wszystkim, że nie jesteśmy takie, za jakie nas mieli. Że nie jesteśmy słabe. Że mamy siłę i potęgę. Jesteście z nami ?!
Twarze nigdziarzy wyrażały zaskoczenie. Lilith miała rozchylone usta, a Felix szeroko otwarte oczy. Po chwili milczenia, która zdawała się trwać kilka godzin, Garry stanął na nogi.
- Ja jestem - powiedział niskim głosem pozbawionym wszelkich emocji.
- Ja też ! - krzyknęła Rachel wyskakując w powietrze.
- I ja ! - zawołała Wilka z diabelskim błyskiem w oczach.
Już po chwili wszyscy wrzeszczeli jak opętani, a zestresowana Natasha zaczęła wszystkich uciszać.
- Cicho ! Jesteśmy w lochach, ale jak będziecie się tak drzeć, to usłyszą nas w Lesie za Światem !
Wszyscy momentalnie ucichli, ale na ich twarzach dalej gościły złowrogie uśmieszki. Z powrotem usiedli na zimnej posadzce i wyczekującym wzrokiem przyglądali się szefującym dziewczynom.
- Świetnie - zamruczała Lorna, która z dumnym uśmiechem przyglądała się zmotywowanej kompani. - Żeby pokazać im naszą potęgę, opanujemy Akademię.
- Akademię Zła ? - spytała Raven dla pewności.
- Akademię Dobra i Zła - rzekła czarnowłosa, która dostrzegła w oczach niektórych zdumienie. - Wiem, że może wam się to wydawać niewykonalne, ale my damy radę. Nie będziemy się niepotrzebnie tłuc na pięści czy miecze. Będziemy sprytniejsi. Wykorzystamy nasze talenty, jednak musimy mieć pewność, że potraficie dobrze nad nimi panować i je wykorzystywać. Właśnie dlatego będziemy organizowali regularne spotkania, na których będziemy ćwiczyć i omawiać plan. Teraz jest już późno, więc musimy wracać do pokoi, ale zazwyczaj będziemy spędzać ze sobą znacznie więcej czasu. Tylko nikomu nic nie mówcie, ani słówka, zrozumiano ?
Nigdziarze pokiwali głowami potakująco.
- Okej, w takim razie wynocha.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top