Rozdział 20
W przeciągu kilku sekund na twarzy kobiety zaczęły pojawiać się kropelki potu. Jej dłonie z długimi, ostrymi paznokciami drżały już dość mocno, a w wystraszonych oczach pojawiła się złość i panika.
- Czyja to sprawka ?! - wykrzyknęła Lady Lesso na całą salę.
Zdezorientowani uczniowie nie odpowiedzieli. Nigdziarze i zawszanie siedzieli razem na swoich ławkach w Teatrze Baśni, na apelu z okazji rozpoczęcia nowego roku szkolnego. Pierwsze minuty upłynęły im na beztroskich rozmowach o minionych wakacjach. Jednak po chwili do sali weszły dziekanki Akademi i stanęły na scenie, aby rozpocząć uroczystość. Po krótkim przywitaniu, nadeszła pora na część artystyczną, przygotowaną przez uczniów. Kurtyna była zasłonięta cały miesiąc i nikt za nią nie zaglądał. Właściwie podczas wakacji nikogo nie było w szkole, oczywiście z wyjątkiem Dyrektora Akademii, który prawie nigdy nie opuszcza swojej wierzy. Stąd na twarzach wszystkich zebranych pojawił się wręcz lekki szok, gdy ujrzeli wielki, szmaragdowy napis na ścianie za sceną, po tym jak wytypowany przez Dziekan Dobra Alan z małym trudem rozsunął kurtynę.
- Kto to zrobił ?! - zawołała nauczycielka.
Dalej cisza. Nikt się nie odezwał. Jedni siedzieli z lekko otwartymi buziami, inni zaś z niedowierzania przecierali oczy.
- Proszę się przyznać - dodała profesor Dovey. - Prędzej czy później zdemaskujemy tą osobę.
Nikt nawet nie mruknął. Spojrzenia zmartwionych dziekanek spotkały się. Ta Zła wolnym, lekkim, w przeciwieństwie do jej zwykle pewnego siebie kroku, podeszła do przyjaciółki. Zbliżyła usta do jej ucha.
- Jaki masz pomysł, żeby odkryć, kto to zrobił ? - zapytała szeptem.
- Nie mam żadnego - odpowiedziała kobieta z wyraźnym zmartwieniem w głosie.
Po chwili dziekan Dobra wystąpiła na sam przód sceny. Rozglądnęła się po sali, przyglądając twarzom uczniów.
- Część artystyczna została odwołana z powodu problemów technicznych - ogłosiła profesor Dovey nastolatkom.
Kilkoro niezadowolonych uczniów chciało się sprzeciwić, ale dziekanki prędko uciszyły ich. Inni wyglądali na zestresowanych i przestraszonych ową sytuacją. Zestresowana pierwszoklasistka obgryzała paznokcie, a Kamil, nigdziarz z drugiej klasy wypytywał kolegów, który z nich zorganizował ten to. Niektórzy, tak jak granatowowłosy nigdziarz, myśleli, że to tylko żart. Jednak wielu wzięło to na poważnie, co można było wyczytać z ich min.
Z tłumu mogłyby wyróżnić się dwie nigdziarki. Siedziały obok siebie w ostatniej ławce. Jedna z nich uśmiechnęła się sama do siebie, a następnie spojrzała długowłosą koleżankę. Na jej twarzy widniał identyczny uśmiech. Ich oczy, w których pływały psotne ogniki, śmiały się razem.
Przerwały kontakt wzrokowy, gdy usłyszały głośny głos kolegi z ich roku przed nimi.
- To zastanawiające... - rzekł Derek.
- Co jest zastanawiające ? - spytał Travis.
- Ten napis...
- Wow, brawo geniuszu ! Nie zauważyłeś, że większość naszego szkolnego społeczeństwa zastanawia się w tej chwili, kto to zrobił ?
- Nie to mnie zaciekawiło - machnął ręką chłopak o czarno-zielonych włosach. - Spójrz, to pismo jest strasznie brzydkie..
- Bo ty wygrałbyś konkurs kaligraficzny, co ? - powiedział z sarkazmem blondyn.
- Ech, jest bardzo niedbałe, więc z tego wynika, iż prawdopodobnie napisał to chłopak. My częściej mamy brzydkie pismo.
Travis oparł głowę na dłoni. Całej sytuacji przyglądała się również jego przyjaciółka, Clara.
- Jakim cudem ty go znosisz ? Tylko ty z nim wytrzymujesz... - powiedziała brązowowłosa.
- Jesteś na mnie skazany ! - zaśmiał się Derek.
Tymczasem brunetka siedząca za nimi westchnęła oburzona.
- O co chodzi ? - zapytała ją szeptem jej blondwłosa przyjaciółka.
- Powiedział, że to pismo wygląda na chłopięce, a... a ja jestem dziewczyną !
Druga dziewczyna zaczęła się cicho śmiać. Z tego powodu nigdziarz o podkrążonych oczach i jego flirciarski kumpel odwrócili się do tyłu.
- Z czego się tak śmiejecie ? - zapytał Derek.
- Dlaczego masz taką minę, Lorna ? Coś się stało ? - dodał Travis.
- Nie... - odpowiedziała brunetka, na której twarzy zawitał tajemniczy uśmiech, którym obdarzyła koleżankę. - Absolutnie nic... Prawda Natasha ?
Blondynka, której czarnowłosa posłała tylko jej zrozumiałe spojrzenie, pokiwała potakująco głową.
- Tak... Absolutnie nic...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top