Rozdział 17

Andy usiadł na swoim łóżku. Powoli się przeciągnął, ziewając. Przed chwilą się obudził. Była sobota, w końcu dzień wolny od nauki. Jego planem na ten dzień było po prostu pójść pobiegać wokół jeziora, a później usiąść na jego brzegu i porozmyślać.

Wstał i rozejrzał się wokół siebie. Jamesa nie było już w pokoju. Natomiast Ivan nadal leżał na brzuchu w swoim łóżku. Jego głowa przykryta była poduszką, lecz Andy wiedział, że turkusowowłosy nie śpi. Między innymi dlatego, że jego kolega nucił jakąś piosenkę. Poza tym, Ivan codziennie po obudzeniu nie wstawał od razu, lecz leżał jeszcze przez co najmniej kilka minut.

Brunet wyjął zwykłe, białe skarpetki ze swojej szafki. Usiadł na krześle i zaczął je ubierać.

W tym momencie Ivan zdjął sobie poduszkę z głowy. Podniósł się i usiadł po turecku na swoim łóżku. Dzięki temu można było dokładniej usłyszeć, co śpiewa.

- ... just one last time... - śpiewał chłopak. - O, cześć Andy !

- Hej - odpowiedział czarnowłosy.

Ivan ziewnął dość głośno, zasłaniając swoje usta.

- Widziałeś może Jamesa ? - zapytał.

- Nie, jak wstałem już go nie było - powiedział Andy.

- Ah, na pewno poszedł do Sali Urody. Pff, narcyz ! Ostatnio spędza tam coraz więcej czasu...

- Może to przez jego dziewczynę ? - rzekł czarnowłosy.

- Możliwe. W sumie to logiczne. Stara się dla niej lepiej wyglądać. Urocza z nich para. A Ty co Andy, jak Ci się układa z dziewczynami ?

Brunet spojrzał niepewnie na kolegę. Nic nie powiedział. Nie mówił nikomu o swoich uczuciach. Wstydził się powiedzieć, że podoba mu się ktoś.

- No dalej - zachęcał go Ivan. - Widzę, że ktoś wpadł Ci w oko. Nie martw się, nikomu nie powiem.

Czarnowłosy zawahał się.

- Poważnie, obiecuję - rzekł Ivan.

Andy spuścił głowę. Westchnął głośno. Nie podnosząc głowy rzekł cicho :

- Annabeth.

Turkusowowłosy uśmiechnął się do siebie. Wygrzebał się z łóżka i podszedł do współlokatora. Uklęknął przed nim.
- Hej, stary, popatrz na mnie - powiedział Ivan, a drugi wykonał polecenie. - Nie masz się czym przejmować. Wiem, że nie jesteś zbyt towarzyski, ale na szczęście jest coś, co na pewno pomoże Ci w zdobyciu miłości damy Twojego serca - rzekł wykonując zabawne ruchy rękami.

- A co to takiego ? -zapytał Andy.

Jego kolega wszedł na łóżko i stanął na nim obiema nogami.

- Bal Bożonarodzeniowy ! - wykrzyknął
rozkładając ręce.

Czarnowłosy patrzył na niego pytającym wzrokiem. Drugi westchnął.

- Czyli nie wiesz... No dobrze. Każdej zimy, właściwie to w Boże Narodzenie w Akademii Dobra organizowany jest Bal, na który dziewczyna musi przyjść z chłopakiem...

- O nie ! Tylko mi nie mów, że mam ją zaprosić ! Pewnie pójdzie sama, bez żadnego partnera.

- Nie może. Jeśli dziewczyna nie będzie miała partnera na Bal, emm, nie czeka ją świetlana przyszłość.

- Co się stanie ?

Ivan szepnął mu coś do ucha.

- Eee, ale... to nie fair !

- To nie ja wymyślam te zasady - Ivan podniósł ręce w geście obronnym. - Ale uwierz mi stary, na bank się zgodzi.
- Ech, no niech Ci będzie. Zaproszę ją.

- Sukces ! - krzyknął Ivan układając palce obu dłoni w kształt litery V, na znak zwycięstwa.

- Mógłbyś być odrobinę ciszej, bo nie zdążę jej tego powiedzieć, a Ty już przypadkiem wywrzeszczysz to całemu światu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top