Rozdział 10

Nie odrywał swoich szarych oczu od lustra. Musiał wyglądać świetnie. Musiał. Ale tym razem nie robił tego dla siebie. Robił to dla niej.

James siedział w Sali Urody już od godziny. Co on tam robił aż tak długo ? Można powiedzieć, że się stroił. Najpierw poszedł na saunę, później wziął prysznic, a następnie zabrał się za układanie fryzury. Naprawdę długo czesał swoje blond włosy. Efekty były widoczne. Ubrał swoją nieskazitelnie białą, wiązaną koszulę i ciemnobrązowe spodnie. Wyszorował porządnie zęby, popsikał się cudnie pachnącym męskim perfumem i ostatni raz przyjrzał się swojemu odbiciu. Był już gotowy.

Dwie minuty później stał już przed pokojem numer 45 w Wieży Dobroć. Stresował się trochę.

"Weź się w garść stary - pomyślał. Zerknął na bukiet kwiatów, które trzymał za plecami. - Dasz radę. Dobra, teraz albo nigdy."

Zapukał do drzwi. Po kilku sekundach usłyszał :

- Proszę !

Lekko nacisnął klamkę i otworzył drzwi. Wszedł do środka i rozejrzał się po pomieszczeniu. Zobaczył przytulny pokoik o jasnoróżowych ścianach. Przy jednym z biurek siedziała brunetka uczesana w dwa kucyki. Rysowała coś w swoim szkicowniku. Na łóżku siedziała tęczowowłosa. Ona zaś ostrzyła swoje strzały od łuku. Trzecia dziewczyna, krótkowłosa szatynka, siedziała na parapecie machając nogami. Ręce opierała za sobą. Ślicznymi, niebieskimi oczami przyglądała się Bezkresnej Puszczy.

Blondyn odchrząknął i rzekł :

- Zoe ?

Zawszanka odwróciła się. Gdy zauważyła chłopaka przestała machać nogami. Stanęła na podłodze. Zaczęła nerwowo pocierać prawą dłonią o łokieć lewej, wyprostowanej ręki.

- Czcześć James - zająkała się.

Natalia i Shelia popatrzyły na nich. Nastolatek podszedł do Zoe.

- Ja chciałem Cię zapytać, czy pójdziesz ze mną na randkę ?

Blondyn wyjął zza pleców piękny bukiet jasnoróżowych róż.
Zoe otworzyły oczy szeroko ze zdumienia. Jej koleżanki zapiszczały podekscytowane. Szatynka przez kilka sekund nie mogła wydusić z siebie słowa.

- Oczywiście, że tak ! - powiedziała w końcu.

Zawszanin odetchnął z ulgą. Brunetka i kolorowowłosa zaczęły tańczyć taniec zwycięstwa. Zoe powąchała otrzymany bukiet.

- A kiedy chciałbyś się spotkać ? - zapytała niebieskooka.

- Co powiesz na to, żebyśmy poszli od razu ?

- Świetnie ! - ucieszyła się dziewczyna.

James złapał ją za rękę. Kopniakiem otworzył drzwi. Razem wybiegli na korytarz. Dziewczyna nawet się nie przebrała. Została w swojej skromnej, żółtej sukience. Nie ważny był teraz strój i wygląd. Tylko to, z kim spędzi tą chwilę.
Chłopak pociągnął zawszankę w stronę schodów.

- Dokąd biegniemy ? - spytała Zoe.

- To niespodzianka - odpowiedział tajemniczo James.

Prędko wbiegli po stopniach na następne piętro. Mijali wiele drzwi, pomieszczeń i korytarzy. Biegli już kilka minut. Weszli po kolejnych schodach na najwyższe piętro. Zatrzymali się dopiero na końcu korytarza.

- To tutaj - powiedział blondyn wskazując drzwi przed nimi.

Otworzył je. Powoli weszli do środka. Zoe z wrażenia aż zaparło dech w piersiach. To miejsce było przepiękne.

Znajdowali się na poddaszu Wieży Czystość. Ściany były wykonane z niebieskiego i różowego szkła. Promienie zachodzącego słońca odbijające się od okien tworzyły niesamowity efekt. Podłoga wykonana była z tego samego materiału.

- Wow - zachwyciła się dziewczyną.

Obydwoje usiedli obok siebie na ziemi. Siedzieli w milczeniu. Napawali się pięknym widokiem, który rozpościerał się przed nimi. Widzieli Bezkresną Puszczę  lekko zamazana przez szkło, ale to tylko dodawało uroku temu widokowi. W końcu James postanowił przerwać ciszę. Przysunął się bliżej do zawszanki. Ztykali się już ramionami.

- Zoe - rzekł. - Chciałbym Ci coś powiedzieć.

- Słucham.

Zmienili pozycję. Teraz siedzieli naprzeciwko siebie. Blondyn chwycił obie ręce dziewczyny.

- Pamiętam gdy pierwszy raz się spotkaliśmy, przed apelem powitalnym. Gdy tylko Cię ujrzałe, poczułem w sobie... poczułem, że jesteś kimś wyjątkowym. Od początku wiedziałem, że odegrasz ważną rolę w moim życiu. Najważniejszą z ról.

Nastała chwila ciszy, lecz nie trwała ona długo.

- Na pewno widziałaś, jak Miranda próbowała mnie podrywać. Zresztą nie tylko jej się spodobałem. Ale dla mnie nie liczą się żadne dziewczyny. Ani zawszanki, ani nigdziarki. Tylko jedna dziewczyna zdobyła moje serce. A jesteś nią Ty.

Zoe nie odrywała swoich niebieskich oczu od jego cudnych, szarych tęczówek. On topił się w jej pieknych, ciemnoblekitnych oczętach.

James zaczął powoli pochylać się nad dziewczyną. Lewą dłoń położył na jej szyi. Oboje przymknęli powieki. W końcu jego wargi zetknęły się z jej ustami. Poczuli jak ciepło zaczyna ogarniać ich ciała. Już po chwili stało się gorącem. Chłopak robił to bez pośpiechu. Delikatnie pieścił jej wargi, a dziewczyna całkowicie mu się poddała.

James pocałował Zoe.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top