16

*Perspektywa Ashtona*

Obudziła mnie głośna kłótnia, jak się okazało działa się między Vivanem, a Tris. Spojrzałem na drugi kąt pokoju, gdzie leżała Lynn, miałem nadzieję, że również się obudziła, ale dalej leżała sztywnie na łóżku. Pierwsza do pokoju weszła Beatrice, była wściekła, jednak nie chciałem się pytać dlaczego, bo i mi by się oberwało. Stwierdziłem, po chwili, że poczekam, aż ona pierwsza się odezwie. Nie musiałem długo na to czekać.

- Co się stało!?- powiedziała oburzona podchodząc do mnie.- Gdzie wy byliście!?

- Więc..- zacząłem jej opowiadać od spotkania z Peterem i umówienia się z nim na niespodziankę, która skończyła się bitwą. Mówiłem również o tym, że w porę się pojawiłem i opanowałem sytuację, lecz nie wspomniałem ani słowem o moich mocach.

- Ale mogłeś nam to jakoś powiedzieć i poszliśmy z tobą!- fuknęła.

- Może masz rację, ale wtedy nie wiem czy zdążyliśmy ją uratować.

- A jak tam z tobą?- zmieniła temat.

- Wszystko dobrze- skłamałem.

Podniosłem się gwałtownie do pozycji siedzącej, przez co zabolało mnie biodro i odruchowo za nie złapałem.

- Nic ci nie jest co?- prychnęła.

- Oj dobra, nic poważnego.- zakończyłem temat.

- Dobra, a gdzie leży Lynn? - spytała.

Wskazałem ręką drugi kąt pokoju, Tris spojrzała w tamtym kierunku, przez chwilę na jej twarzy nie widziałem nic, lecz bardzo szybko się to zmieniło na ból, żal, smutek i szczęście? Bez zastanowienia ruszyła w jej kierunku i zaczęła coś szeptać różowowłosej do ucha. Po chwili w sali zjawił się i Vivan, z jego twarzy można było wyczytać, że nie jest zadowolony.

-Co jest?- spytał.

- To ja powinienem się spytać co jest- prychnąłem.

- Ehh.. Beatrice ze mną zerwała. - wymamrotał-  znowu - dodał.

- Dlaczego?- spytałem nieco zdziwiony, bo to już drugi raz się rozstali.

- Bo was nie upilnowałem- prychnął na tyle głośno, żeby usłyszała to zielonowłosa. Jednak ta nawet się nie odwróciła.

- Ale od kiedy ty jesteś naszą niańką?- spytałem rozśmieszony sytuacją.

- Skąd mam wiedzieć. Ja też nie zostałem o tym poinformowany. Poza tym to nie jest śmieszne.- westchnął.

- Pogodzicie się jeszcze- szepnąłem, żeby tylko chłopak usłyszał - zobaczysz - dodałem nieco głośniej.

- Mam nadzieję - odpowiedział.- A co z tobą?

- Oprócz małego rozcięcia na biodrze to nic. - prychnąłem.

- Jakiego rozcięcia?- spytał przyglądając mi się.

Podwinąłem piżamę i pokazałem mu plaster, który był przyklejony na zszytej ranie, która była zasłonięta białym plastrem, żeby nie wdało się zakażenie.

- Małe? - zaśmiał się ironicznie - to niezły plaster na MAŁĄ ranę.- podkreślił słowo małą bardzo wyraźnie.

- Dobra, może jest trochę duża - westchnąłem.

- A jak tam z Lynn?- spytał spoglądając w jej stronę.

- Oprócz tego, że jest na razie w śpiączce. I też ma ranę na głowie oraz ranę ciętą na udzie to dobrze się czuje.- uśmiechnąłem się smutno.

- Wszystko będzie dobrze.- poklepał mnie pocieszająco po plecach.

Naszą dyskusję przerwała pielęgniarka twierdząc, że na pewno jestem bardzo zmęczony i najchętniej bym odpoczął. Vivan tylko kiwnął głową i zawołał Tris. Ta nawet na niego nie spoglądając z naburmuszoną miną wyszła z sali, na co chłopak tylko pokręcił niedowierzająco głowią i ruszył za nią. Kiwnąłem głową w kierunku kobiety, dziękując jej za to, że wygoniła stąd parę. Naprawdę uwielbiam ich, ale jednak jestem zmęczony i wolałbym się położyć. Jednak zanim to zrobię muszę podejść do Lynn. Po chwili zszedłem z łóżka upewniając się przy tym, że pielęgniarka już opuściła sale. Podszedłem do niej i zobaczyłem zmęczoną, nie mająca na twarzy życia. Westchnąłem cicho i pocałowałem ją lekko w czoło szczepcząc przy tym, że będę z nią do końca nawet wtedy kiedy ona nie będzie chciała mnie znać. Wróciłem do łóżka zastanawiając się ile może jeszcze potrwać jej rzekomo chwilowa śpiączka. Westchnąłem po raz kolejny i zamknąłem oczy z nadzieją, że usnę szybciej. Lecz nic to nie dawało, leżałem tak pisze długi czas, jednak nawet nie zauważyłem kiedy usnąłem.

Dwa dni później.

Czekałem aż Vivan i Tris wrócą z lekcji. Mnie na szczęście nie pozwolono jeszcze w nich uczestniczyć, mówili, że jestem jeszcze zbyt słaby. Według mnie czułem się świetnie jak na swój stan, ale nie chciałem się kłócić, tym tym bardziej, że chciałem być blisko dziewczyny. Jej stan się nie zmieniał, ciągle leżała w śpiączce. Rana na moim biodrze zaczęła się już goić, lecz ciągle bolała. Codziennie z tego powodu połykałem tabletki przeciwbólowe. Kiedy miałem już wstać z łóżka, żeby podejść do Lynn do sali weszła dziwnie szczęśliwa para.

- A wy co? - spytałem - znowu razem - zaśmiałem się.

- Tak- wyszeptała po cichu Tris, tak abym nie usłyszał. Dziewczyna zawstydziła się i schowała twarz w torsie chłopaka.

- Tris stwierdziła, że decyzje o zerwaniu podjęła zbyt pochopnie.- zaśmiał się, za co zielonowłosa pchnęła go pięścią lekko w ramię.

- Wiedziałem, że do siebie wrócicie, nie było innej opcji.- Vivan spojrzał prosto w oczy Tris.

- Odkąd cię poznałem, wiedziałem, że jesteś inna. Nie w złym tego słowa znaczeniu, lecz dobrym. Byłaś dla mnie zagadką i nadal jesteś. Nigdy nie poznałem takiej dziewczyny jak ty. Może to dlatego tak cholernie mi na tobie zależy i nie wyobrażam już sobie siebie bez ciebie.- uśmiechnął się, co dziewczyna odwzajemniła. Było widać, że w kącikach oczu nazbierały się jej łzy- Kocham cię Tris.- powiedział i złożył lekki pocałunek na jej ustach.

- Ja też cię kocham głupku- powiedziała przez łzy śmiejąc się przy tym.

Kiedy na nich patrzyłem cieszyłem się z ich szczęście. Chciałbym kiedyś tak mieć z Lynn. Jednak nie jestem pewien czy ona będzie chciała tego samego. Spojrzałem w jej kierunku i zauważyłem, że poruszyła lekko twarzą od razu zerwałem się z łóżka w jej stronę. Moje zachowanie zdziwiło przyjaciół, jednak kiedy zauważyli o co mi chodzi poszli w moje ślady i już we troje przypatrywaliśmy się dziewczynie. Lynn przez chwilę się pokręciła, myślałem już, że jednak się nie obudzi, lecz po chwili otworzyła oczy.

W tamtej chwili nie mogłem opisać własnego szczęścia.

~🦄

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top