5# Babski wieczór.
#Valentina#
Chodzimy już po Miodowym Królestwie od dwóch godzin przebierając w różnych słodyczach i innych przekąskach. Zerknęłam dyskretnie na zegarek na nadgarstku. Wskazywał godzinę w pół do czwartej. Mamy jeszcze trochę czasu do powrotu. Rozejrzałam się szczęśliwa dookoła. Ginny zaatakowała stoisko z czekoladkami różnych smaków a Miona przebierała w alkoholach.
-Jak ona wybierze alkohol na wieczór to nigdy się nie upijemy. - wymamrotałam i podeszłam po cichu do kuzynki. Przeleciałam szybko wzrokiem po różnych Ognistych i innych napojach. Moje oko zatrzymało się zaintrygowane na Ostrej Ognistej Whisky. Nie wiele myśląc położyłam rękę na ramieniu Hermiony a drugą zdjęłam z półki dwie takie Ostre butelki. Poczułam jak Mionka podskoczyła a ja ze złośliwym uśmieszkiem włożyłam jej do koszyczka napoje.
-Przestraszyłaś mnie. - prychnęła rozzłoszczona i wywróciła oczyma.
-Wybacz ale znając ciebie wzięłabyś najsłabszy alkohol w tym sklepie. - zachichotałam i poklepałam ją znacząco po ramieniu.
-Nie prawda! - oburzyła się czekoladowo oka ale widoczny rumieniec na policzkach temu przeczył.
-Jassne. Mionka jutro niedziela. Daj sobie luzu. - powiedziałam prosząco a Hermiona westchnęła i z lekkim uśmiechem przyznała mi rację.
-Bierzemy czekoladki czy chipsy ? - usłyszałam za sobą pytanie Gin i spojrzałam na rzeczy które miała w ręku.
-A co tam . Zaszalejmy. Bierz wszystko na co masz ochotę. - powiedziałam z uśmiechem odwracając się do rudowłosej.
-A kto za to wszystko zapłaci? Tina ja nie mam przy sobie aż tyle galeonów. - wyszeptała Herm kiedy Weasleyówna zadowolona pobiegła do stoiska.
-Daj spokój Mionka. Ja stawiam. - powiedziałam lekceważąco machając ręką i wzięłam dwie butelki soku owocowego.
-Ale skąd? - zapytała zdziwiona i włożyła do koszyka czekoladowe ciasteczka.
-Rodzice zostawili mi niezłą sumkę. Wymieniłam wszystko na galeony i można powiedzieć że jestem w pierwszej trójce najbogatszych czarodziei .- mruknęłam zawstydzona i nerwowo zaczęłam przebierać w różnych żelkach.
-Na Merlina jakim cudem ? - zapytała zszokowana a ja zachichotałam zdenerwowana.
-Nie lubię gadać o rodzicach ale dla ciebie zrobię wyjątek. Jak dobrze wiesz mój tata prowadził wielką firmę wśród mugoli. Całkiem nieźle zarabiał i ... mkhm .... kiedy tata stwierdził że nadaję się na jego następcę zapisał mi wszystko co posiadał. Mama tak samo. - wyjaśniłam drapiąc się po karku.
-Rozumiem. To wszystko wyjaśnia. - powiedziała i nieśmiało włożyła parę smakołyków do koszyka. Odetchnęłam z ulgą kiedy nie wyłapała mojego zacięcia się w wypowiedzi. Z wymuszonym uśmiechem na ustach poszłam razem z kuzynką do Ginny obładowanej we wszystko co możliwe.
-Całą szkołę chcesz wykarmić? - zachichotałam rozbawiona a Weasleyówna zarumieniła się ogniście.
-Nie wzięłam za dużo ? - zapytała nieśmiało.
- Starczy na miesiąc. Uwielbiam słodycze. - powiedziałam z uśmiechem i razem z dziewczynami skierowałam się do kasy. Kiedy nadeszła nasza kolej poprosiłam dziewczynę aby spakowały rzeczy do toreb a ja sama zapłaciłam miłej ekspedientce wyznaczoną sumę. W końcu punktualnie o 16:30 byłyśmy na terenie Hogwartu obładowane każda po trzy torby w jednej ręce. Właśnie miałam problem z otworzeniem wrót Zamku kiedy te same się otworzyły. A raczej Harry i Ron je otworzyli.
-Obrabowałyście sklep? - zaśmiał się rudzielec a ja z dziewczynami się roześmiałam.
-Daj pomogę ci. - powiedział Potter i zabrał połowę mojego ładunku.
- Merci , Harry . Salut!* Ron. - powiedziałam uśmiechnięta a oni spojrzeli się na mnie dziwnie.
-Tina się przywitała i podziękowała Harryemu. - wytłumaczyła im Mionka a chłopcy przytaknęli ze zrozumieniem.
-Muszę się nauczyć francuskiego by móc się z tobą porozumiewać. - mruknął wybraniec a ja się zaśmiałam.
- Życzę powodzenia ,Harry. W sumie to nie jest taki trudny język. Ginny umie już połowę słów których ja używam. - powiedziałam z uśmiechem i przytrzymałam reszcie drzwi.
-Uczysz się francuskiego? - zapytał zdziwiony Ron siostrę.
-Owszem. Tina mnie uczy i idzie mi całkiem nieźle ale nadal mam sporo do nauki. - pochwaliła się Weasleyówna a ja przytaknęłam jej z uśmiechem idąc korytarzem.
-Nie wiedziałem że masz już sługusów , Moore! - usłyszałam rozbawiony krzyk przed sobą. Wzniosłam oczy ku niebu widząc na swojej drodze Zabiniego i Malfoya.
- Odwal się Zabini! - warknął Ron zasłaniając siostrę i Mione.
- O ho ho! Robią ci za ochroniarzy Moore.?! - zaśmiał się złośliwie Malfoy a ja westchnęłam prosząc Merlina o cierpliwość.
-Daj jej spokój Malfoy! - syknął zielonooki.
- Bo co mi zrobisz Potter?! - warknął blondas a ja widząc że chłopcy wyciągają różdżki machnęłam ręką i wytworzyłam pomiędzy nami ścianę ognia i stanęłam na jej środku.
-Ciekawa jestem jak wygląda Smok z grilla. - powiedziałam złowrogo widząc zdziwienie każdego chłopaka.
-Nie popisuj się szlamo. - warknął zły blondasek.
- Ja się nie popisuję tylko bronię tego na czym mi zależy. To ty się popisujesz drąc się na cały korytarz. - warknęłam i usunęłam ogień patrząc się na Ślizgonów obojętnie.
-Mogę robić co mi się żywnie podoba. - prychnął i uśmiechnął się zadowolony.
- To jak nie masz pomysłów tylko się drzesz polecam pobiegać nago po błoniach. Dostarczy ci to rozrywki na całe życie. - mruknęłam zniesmaczona a przyjaciele za mną zachichotali rozbawieni.
-Chciałabyś. - prychnął obrażony.
- Oglądać cię nago? Oślepłabym więc, podziękuję. - powiedziałam słodko i wyjęłam różdżkę.
- Nie radzę , Moore. - powiedział poważnie Zabini bacznie mnie obserwując.
- Pardon ale chyba nie rozumiem o co ci chodzi , Zabini. - powiedziałam i wysłałam nasze zakupy do naszego dormitorium. Na szczęście w szkole mogliśmy czarować normalnie. Nawet teraz kiedy jestem pełnoletnia to nie mogę czarować dopóki nie skończę szkoły.
- Te kłótnie robią się męczące. - westchnęła Hermiona zza Rona.
-Zgadam się z tobą , Mionka. Znam ich dopiero jeden dzień a już mam ich dość. - mruknęłam do kuzynki.
-Dracuuuśuu!!! - usłyszałam piskliwy wrzask że aż zakryłam uszy.
-Marde! Co to było? - zapytałam zdziwiona rozglądając się dookoła.
-Mopsica. - odpowiedział zirytowany Ron.
- W szkole można mieć gadającego psa? - zapytałam zszokowana a reszta zaczęła się śmiać.
- To nie pies tylko Parkinson. - mruknęła rozbawiona Hermiona i wskazała mi gestem czarnowłosą dziewczynę która rzuciła się na Malfoya który nie był z tego zadowolony.
-Polecam się oddalić kiedy nie patrzą. - zaproponował Harry a ja potaknęłam i zanim zdążyli coś powiedzieć objęłam wszystkich i teleportowałam nas do salonu prefektów.
- Czy to dziwne że współczuję Malfoyowi? - zapytałam sama zdziwiona swoim zachowaniem i usiadłam w fotelu zakładając nogę na nogę.
- Zależy w jakim aspekcie. - powiedziała rozbawiona Herm siadając obok mnie na podłokietniku.
-Ta dziewczyna wyglądała jakby chciała go zjeść żywcem. - powiedziałam z obrzydzeniem i wzdrygnęłam się.
-Ona tak zawsze. - stwierdził Harry i usiadł na sofie obok Rona.
-Jaka dziewczyna z własnej woli robi coś takiego i wygląda jak ściana z nadmiarem tapety? - zapytałam poważnie a reszta zaczęła się śmiać.
-Tylko Pansy Parkinson. - powiedział rozbawiony Ron i razem z Harrym pożegnali się biegnąc na trening Quidditcha.
- No dobra. To wy rozpakujcie wszystko w dormitorium a ja pójdę do Profesora Snapea się zameldować. - powiedziałam a dziewczyny z uśmiechem ulgi pobiegły do naszego dormitorium. Podrapałam się po czole i wyszłam z salonu wpadając na kogoś niechcący.
-Gdzie tak lecisz ? - usłyszałam rozbawiony głos Notta.
-Zastanawiam się gdzie znajdę Profesora Snapea. - powiedziałam z uśmiechem do chłopaka.
-Zaprowadzić cię? - zapytał miło.
-Jeśli możesz to dziękuję. - zachichotałam i ruszyłam za chłopakiem w stronę lochów.
- Po co szukasz Snapea jeśli mogę wiedzieć? - zapytał ciekawsko.
- Profesor kazał nam się zameldować kiedy wrócimy do zamku. Na początku nie za bardzo chciał nas wypuścić do Miasteczka ale go przekonałam. - wyjaśniłam i zaśmiałam się z miny Teodora.
-Jego trudno jest do czegoś przekonać. - stwierdził brunet.
- Nie tak trudno skoro mi się udało. - zaprzeczyłam z uśmiechem.
-Obyś miała rację. Gabinet jest tam. Na razie! - powiedział rozbawiony i wrócił w tylko sobie znanym kierunku. Pokręciłam głową z niedowierzeniem i zapukałam w mahoniowe drzwi.
-Wejść!! - usłyszałam głośny wrzask i wywróciłam oczyma . Weszłam do gabinetu z wielkim uśmiechem na ustach i stanęłam jak na grzeczną uczennicę przystało przed biurkiem z rączkami złączonymi w koszyczek.
- Bonjour ,Profesorze. Przyszłam zameldować mnie i dziewczyny że jesteśmy pół godziny przed czasem. - powiedziałam grzecznie do Profesora który pisał coś na pergaminie. Prawdopodobnie sprawdzał eseje.
- Dzień dobry , Moore. Skoro jesteście już w Hogwarcie to Profesor McGonagall prosiła przekazać że jutro macie patrol. Ty i Granger patrolujecie siódme piętro. - powiedział ponuro nawet na mnie nie patrząc choć miałam wrażenie że wiedział gdzie stoję i co robię.
-Rozumiem , profesorze. Czy to wszystko? - zapytałam kulturalnie.
-To wszystko. Idź już i nie zawracaj mi głowy. - warknął i postawił wielkie T na czyjejś pracy.
- Au revoir* , profesorze. - pożegnałam się i wyszłam z gabinetu. Westchnęłam i podreptałam zapamiętaną drogą do salonu prefektów. Weszłam do środka i od razu usłyszałam odgłosy kłótni. Mruknęłam pod nosem parę .... naście francuskich przekleństw i usiadłam niezauważona na fotelu pomiędzy Hermioną i Malfoyem którzy darli koty. Słuchałam jak się wyzywają itd. itp. Zerknęłam na zegarek. Na Merlina straciłam wyczucie czasu, jest 19. Patrzyłam się na tą dwójkę znudzona a kiedy już mieli przejść do różdżek wtrąciłam się.
- Bardzo ładne przedstawienie. - prychnęłam głośno a osoby przebywające w pomieszczeniu podskoczyły przestraszone.
-Od kiedy tu siedzisz? - zapytała zdziwiona Ginny.
- Wróciłam punkt siedemnasta. Jest dziewiętnasta. - odpowiedziałam rozbawiona.
- I my cię nie zauważyliśmy? - zapytał podejrzliwie ale z uśmiechem Teodor.
- Byliście tak zajęci tą dwójką że przeszłam przez środek salonu i usiadłam niezauważona.- zaśmiałam się a wspomniana dwójka zarumieniła się ogniście.
- Wybacz , Tina. Chodźcie dziewczyny. Zaczynamy zabawę. - powiedziała z uśmiechem Miona i wstała.
-Ty znasz znaczenie słowa zabawa? - zakpił Malfoy.
- Ze mną na pewno się nie znudzą. - prychnęłam rozbawiona.
-Taak. Ostatnim razem jechałyśmy po pijaku samochodem. - zachichotała Herm.
- Pamiętam tylko jak się rozbiłyśmy i zwiałyśmy do domu. Nic więcej więc wierzę ci na słowo. - powiedziałam i roześmiałam się z Kuzynką.
-No to się działo. - zachichotał Zabini a ja mimowolnie się do niego uśmiechnęłam.
-Idziemy? - zapytała zirytowana Ginny.
-Idziemy. - powiedziała Miona a ja z uśmiechem poszłam za nimi. Przebrałyśmy się szybko w piżamy i usiadłyśmy na wielkim czerwonym dywanie w pokoju. Śmiałyśmy się , piłyśmy Whisky i wspominałyśmy razem z Hermioną stare dzieje opowiadając je zaciekawionej Ginny. Około godziny trzeciej w nocy poszłyśmy spać z niezłą ilością promili we krwi.
=================================
Cześć Tygryski.
Oto nowy rozdział! Mam nadzieję że się spodoba.
Na koniec dodam że wspominki i opowieści dziewczyn dodam jutro albo po jutre w osobnym rozdziale.
Pozdrawiam.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top