7. Mmm
...
Siedzę z Jasperem i Montym przy ognisku wygłupiając się i popijając miksturą szatyna.
-Zmieniając temat, coś cię łączy z Bellamy'm?- zapytał Monty przysuwając się w moją stronę i prawie wylewając z kubka ciecz. Jasper też się przybliżył, zaczęli gapić się na mnie. W tej chwili mój kubek stał się bardzo interesujący.
-Gadajj niiewiwinieś sie od odpoowieci.- powiedział niewyraźnie wstawiony już Jasper.
-Sama nie wiem, chyba ...-zawahałam się- zakochałam się.
-Mówiłem ci Jasper że coś jest na rzeczy, wygrałem zakład.
-Serio? Ale z was dupki.
-Twwioje dupkki.- powiedział Jasper.
-Racja.- zaczęliśmy się nie pohamowanie śmiać. Niektórzy zaczęli patrzeć na nas jak na bandę idiotów.
Zaczęło mi się już kręcić w głowie, czuję jakby grawitacja nie obejmowała mojego ciała. Chłopcy zaczęli tańczyć wokół ogniska, szczerze to nazwałabym to ruchami małpy która wypiła za dużo energetyków. O czym ja myślę? Dopiłam resztę napoju i poszłam w ślady moich przyjaciół. Wpadł mi do głowy głupi pomysł.
-Zaśpiewajmy piosenkę.- zwróciłam się do nich łapiąc ich za ramiona i szczerząc się jak głupia.
-Piusenke twoih rodzicuw?- zapytał nie wyraźnie Jasper.
-Tak!- krzyknęłam radośnie.
-To dawjamy.-powiedział Monty chwiejąc się na nogach.
Całą trójką biorąc się pod ramię, jestem między nimi bo tylko ja jeszcze potrafię utrzymać się w miarę prosto, zaczęliśmy swój śpiew, a raczej jazgot przejechanego szopa.
-Odkądd zobaczyłem ciebiee
niee mogę jeść niee mogę spaać
Jak ddo tego doszłoo nie wiemm
miłość o sobie dałaa znaać
Cco poradzić moge naa tooo
że miłoość przyszła właśnie dziś
że w sercuu mym jest latoo
a w myślach jesteś Tyy - rozejrzałam się do okoła by znaleźć osobę o której jest ta piosenka, mimo że on nie ma zielonych oczu, to ta piosenka wyraża moje uczucia do niego. Niestety nigdzie go nie widzę, za to obozowicze zaczęli na nas narzekać że zakłócamy spokój. Ale my nic sobie z tego nie zrobiliśmy i dalej śpiewamy.
~
Chłopcy leżą ledwo żywi przy gasnącym już ognisku, a ja dopijam resztkę napoju. Niestety skończyliśmy już zabawę, a teraz muszę ich jakoś odprowadzić do namiotu bo sami nie trafią. Wstałam prawie się przewracając, podeszłam do nich chwiejnym krokiem.
-Wstawajcie, nie możecie tu spać.
-Jeszcze 5 minut mamo.- powiedział Monty, zaśmiałam się. Podniosłam ich i złapałam pod ramię. Jacy oni ciężcy, dobrze że nie mamy zbyt daleko.
Jakimś cudem doszliśmy do namiotu. Położyłam ich na ich łóżkach.
-Lepiej teraz śpijcie. Dobranoc.- powiedziałam ocierając ręką pot z czoła.
-Kofamy cie.- wyjąkał Jasper przekręcając się na drugi bok.
-Ja was też.-wyszłam na zewnątrz. Podparłam się konstytucji bo zakręciło mi się w głowie. Jak ja teraz dojdę do swojego namiotu. Wcześniej było łatwiej bo chłopcy służyli mi jako podpora a teraz jest do dupy. Zrobiłam pierwszy krok ale cofnęłam się bo prawie poleciałam do przodu na twarz. Pochyliłam się do przodu.
-Może pomóc ci?- usłyszałam ten głos, mimowolnie się uśmiechnęłam. Spojrzałam już poważniej na Bellamy'ego.
-Poradzę sobiee.- znowu spróbowałam ruszyć przed siebie ale straciłam kontrolę nad ciałem i prawie w nieprzyjemny sposób spotkałabym się z twardą ziemią gdyby nie silne ramiona ciemno włosego który złapał mnie w tali i podniósł jak księżniczkę.
-Puść, dam radę sama.- jęknęłam próbując zrobić coś żeby mnie puścił. Ale szybko przestałam się z nim ciągać bo nie mam sił.
-Właśnie widzę.- uśmiechnął się w ten swój wyjątkowy sposób przez który zrobiłabym dla niego wszystko, a moje serce traci normalny rytm.
-Nie rób tak.- zaczęliśmy iść w stronę mojego namiotu.
-Czego mam nie robić?- uniósł brew do go i znowu się tak uśmiechnął.
-Zowu to robisz. To mnie ... rozprasza.- na policzki wkradł mi się rumieniec, odwróciłam wzrok.
-Nie wiem o co ci chodzi.- zaśmiał się. Schowałam twarz w zagłębieniu jego szyi. Zaczęłam krążyć małe i delikatne okręgi na jego karku. Mruknął.
-A ty nie rób tak.- przestałam i spojrzałam na jego twarz.- Co to za piosenka którą śpiewaliście wcześniej?
-Um... mój dziadek przyjaźnił się z pewnym człowiekiem który uwielbiał tą piosenkę. W jego kraju kiedyś była hitem. Ciągle ją śpiewał, a dziadkowi też się spodobała. Śpiewał ją babci gdy się poznali, później nauczył ją mojego tatę. On gdy pierwszy raz poznał mamie zaczął też często śpiewać ją jej. Mnie również nauczył by mój przyszły ukochany też ją mi śpiewał. To taka nasza rodzinna tradycja. Jest trochę żałosna ale też i w jakiś sposób piękna.- uśmiechnęłam się lekko wspominając jak to wyglądało gdy tata próbował mnie jej nauczyć, bardzo się wtedy namęczył bo ciężko było mi zapamiętać tekst.
-Wyjątkowa tradycja. Moja rodzina żadnych niestety nie ma. Może kiedyś mnie też nauczysz.- czy on właśnie coś sugeruje?
Weszliśmy do mojego namiotu a brunet postawił mnie na ziemię.
-Dzięki za transport.- oparłam się o swoje biurko by zachować równowagę.
-Przyjemność po mojej stronie.
Nasze spojrzenia się zetknęły. Mogłabym godzinami wpatrywać się w jego ciemne jak gorzka czekolada oczy. Mój oddech przyspieszył gdy Bellamy przybliżył się do mnie tak że dzielą nasze twarze jedynie milimetry. Prawdopodobnie gdyby nie liczne procenty w moim organizmie nie doszło by do tego.
Bellamy złączył nasze usta w pocałunku. Wielokrotnie wyobrażałam sobie jak by to mogło wyglądać, teraz wiem.
Jego wargi stanowczo przylgnęły do moich jednocześnie będąc delikatne w swoich ruchach. Od razu oddałam pocałunek rozchylając swoje wargi i pozwalając wejść jemu językowi. Złapał mnie w tali i przysunął do siebie jeszcze bardziej zmniejszając odległość naszych ciał.
Przerwaliśmy pocałunek dopiero gdy zbrakowało nam powietrza. Oparliśmy się o swoje czoła próbując wyrównać nasze oddechy.
-Długo na to czekałam.
-Ja też.- pocałował mnie w czoło- Dobranoc.- pożegnał się i wyszedł.
-Na pewno będzie dobra.- powiedziałam już sama do siebie.
...
Mam nadzieję że wam się podoba 😆💙
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top