64. Nie wróg, lecz sojusznik

Przeczucie ich nie zwiodło. Spotkanie z Monty'im było pułapką. I mimo że Monel osłaniała ich z ukrycia to ludzi Pike było więcej przez co czarnowłosa musiała wyjść z ukrycia i poddać się by nikomu nic się nie stało. Najgorsze było jednak to że Bellamy ich wydał. Powiedział o jaskini gdzie pozostali się ukrywają i zdecydował że pokarze to miejsce Pike.

Odebrali im broń, zakneblowali usta i związali dłonie. Strażnicy Pike mierzyli do nich z broni. Bellamy prowadził ich wszystkich. Pike szedł za nim wierząc że na prawdę prowadzi go do uciekinierów. Monel, Octavia i Kane, którzy wiedzieli gdzie jest jaskinia zauważyli że Bellamy prowadzi ich w zupełnie innym kierunku. Szli w stronę granicy blokady.

Nagle rozległ się głośny dźwięk zadęcia w róg. 

Pike i strażnicy spanikowani zaczęli rozglądać się za wrogiem. Unieśli broń go góry przez rozproszyli się i nie pilnowali swoich więźniów. Octavia i Monel wykorzystały ten moment. Powaliły dwóch strażników, którzy byli najbliżej nich i zabrały im swoją broń. Uwolniły się.

Bellamy wyciągnął pistolet i wycelował w głowę Pike, który był w szoku. Nie spodziewał się jego zdrady. Brunet wykrzyczał głośno kierując słowa do ziemian, że mają kanclerza Pike z ludu Nieba i chcą go im wydać oraz by zlikwidowali blokadę. Poprosił by Octavia przetłumaczyła jego słowa, co po chwili zrobiła. 

Ziemianie zestrzelili strzałami pozostałych strażników. Wyszli z ukrycia. Pike chciał rzucić się na Bellamy'ego, ale jeden z ziemian postrzelił go. Strzała trafiła go w ramię. Inny ziemianin uderzył go w twarz, a gdy upadł mocno go kopnął w brzuch. W brutalny sposób związali go. Dwóch ziemian wzięło go i zaczęli ciągnąć. Kane spytał ich gdzie zamierzają go zabrać. Powiedzieli że do Polis, więc mężczyzna poprosił ich by pozwolili mu iść z nimi. Ziemianie się zgodzili. 

W drodze powrotnej do jaskini Monel zauważyła, że Monty jest w kiepskim nastroju.

– Jak się czujesz?– czarnowłosa wyrównała z nim kroku. Monty przelotnie na nią zerknął.

– Mama mnie wydała.– mruknął posępnie. Hannah, była tak zaślepiona wiarą w Pike, że zdradziła własnego syna. Monty bardzo przez to cierpiał.

– Jesteście rodziną. Pogodzicie się, jestem tego pewna.– starała się pocieszyć przyjaciela.– Miłość przezwycięży wszystko, ale tylko wtedy gdy jest prawdziwa.– mówiąc to zauważyła jak Bellamy na nią spojrzał. Jednak ona udawała że nie zwraca na niego uwagi. Poklepała przyjaciela po ramieniu posyłając mu pocieszny uśmiech, który nieznacznie odwzajemnił po czym przyspieszyła kroku by dogonić Octavie, która szła przodem. 

Gdy wrócili do jaskini, grupy ziemian już tam nie było. Lincoln powiedział że jego ludzie chcieli odejść. Namawiali go by z nimi poszedł, ale on chciał zostać z Octavią.

 Monel siedziała pod ścianą, oddalona od pozostałych, którzy siedzieli wokół ogniska. Czarnowłosa trzymała w dłoni dwa wisiorki. Jeden który dostała od Daniela, czarnogranatowy kryształ przypominający nocne niebo, a drugi był drewnianą rzeźbą konia, dostała go od Kaylo, chłopca z wioski Trikru, który uratował jej życie. Oboje zginęli. Nie była wstanie ich uratować. Ta niemoc sprawiała, że nienawidziła siebie. Ale nie tylko siebie obwiniała za ich śmierć. Winni byli Azgeda, których wojownicy spalili i zabili większość mieszkańców wioski Kaylo oraz Clark i Bellamy, którzy wspólnie przekręcili wajchę odpierając tym życie mieszkańców Mount Weather. Co do czyny Clark i Bellamy'ego, poniekąd mogła zrozumieć ich wybór, ale Azgedzie nie potrafiła wybaczyć. Zabili niewinnych bo mogli choć nie musieli.

– Co to za przedmioty?– Lincoln usiadł obok czarnowłosej.

– Pamiątki od osób, które już nie żyją.

– Pomściłaś ich śmierć?

– Nie, zabicie wszystkich Ludzi Lodu jest prawie niewykonalne. A jego nie potrafiłabym zabić.– podbródkiem wskazała Bellamy'ego.– Nic ich nie wskrzesi. 

– Nyklo wspominał o chłopcu, z którym się zaprzyjaźniłaś.

– Kaylo. Dostałam to od niego.– wskazała na figurkę drewnianego konika. Jej nienawiść płonęła niczym rozszalały ogień. Świat był okrutny. Nie było w nim miejsca na niewinność. Nikt nie mógł być bezpieczny. Wieczna wojna wyniszczała ziemię. Ludziom znane było jedynie cierpienie i walka o przetrwanie.

– Niech zło tego świata nie stłamsi nadziei i dobra, które w tobie pozostało. 

– Może już nie ma we mnie dobra ani nadziei.

– Wciąż tam jest. 

– Podziwiam twoją siłę i wiarę. Jak ty to wszystko znosisz?

– Po prostu muszę. Nie tylko dla siebie, ale dla innych. Twoi przyjaciele cię potrzebują, a ty ich. Bądź silna dla nich.

Lincoln posłał czarnowłosej pocieszny uśmiech po czym wstał i podszedł do Octavii. Dziewczyna wtuliła się w niego gdy usiadł obok niej i objął ją ramieniem. Octavia dzięki niemu jest taka szczęśliwa. Wśród śmierci i przeciwności losu odnalazła bratnią duszę. Monel wierzyła że również ją odnalazła, ale patrząc teraz z innego punktu widzenia, dostrzegała jak bardzo ona i Bellamy są inni. Byli przeciwnościami, które z jakiegoś powodu los ze sobą połączył. Niestety ich miłość nie była wystarczająca by związek przetrwał. Bellamy rzadko słuchał Monel, gdy coś mu radziła, on robił inaczej. Przez to Monel czuła się zawsze na drugim miejscu, mniej ważna. Utwierdziło ją to w przekonaniu gdy Bellamy zamiast wybrać ratowanie ich związku poparł Pike. To przelało szalę. Czy była szansa na uratowanie ich relacji? Monel miała dość starania się. Teraz ich przyszłość zależy od Bellamy'ego. Ale po tym jak do tej pory nie spróbował porozmawiać z nią, szanse malały.

Krótko po nadejściu zmierzchu przez krótkofalówkę skontaktował się z nimi Jasper. Chłopak powiedział że Arkadia przepadła. Jaha dał wszystkim czipy, przez które ma nad nimi kontrolę. Allie, sztuczna inteligencja siedzi wszystkim w głowach. Mogą ją widzieć, a ona może kontrolować ich umysły. 

Jasper przyjechał jeepem do jaskini, ale nie był sam. Przywiózł nieprzytomną Raven, która również wzięła chip oraz Clark, która wróciła z Polis. 

Zanieśli Raven do jaskini. Jasper wyjaśnił że Raven pracowała nas czymś co pomogło by zniszczyć chip, który połknęła bez uszkodzenia przy tym umysłu. Potrzebna jej była jedna z opasek, która setka miała gdy wylądowali na ziemi. Jaha zniszczył wszystkie, o których wiedział. Clark wyjawiła że wie gdzie mogą znaleźć taką opaskę oraz pokazała im chip, który miała przy sobie. Jasper jednak powiedział że to nie tan sam, który mieszkańcy Arkadii połknęli. 

Raven ocknęła się. Zanim zdążyli zauważyć wybiegła z jaskini. Pognali od razu za nią. Bellamy i Nathan złapali ją zanim zdążyła uciec dalej. Szarpała się jak dzikie zwierzę. Była wyjątkowo silna. Ledwo dwie osoby mogły ją utrzymać. Jasper musiał wstrzyknąć jej lek żniwiarzy, który ją uspał. Niestety wykorzystał ostatnią dawkę. Zawiązali jej oczy i zanieśli do jeepa. Wszyscy wsiedli i za instrukcją Clark pojechali by odnaleźć opaskę. Blondynka doprowadziła ich do chatki w lesie, punktu handlowego, który prowadzi ziemianka o imieniu Niylah. 

Na ich widok Niylah nie była zadowolona. Nie chciała ich wpuścić do środka. Obwiniała ich o śmierć ojca, który był wśród trzystu wojowników, których Pike kazał zabić. Clark próbowała porozmawiać z nią na spokojnie, ale to nie pomagało. Raven zaczęła się rozbudzać więc Bellamy wycelował karabinem w Niylah i zmusił ją by ich wpuściła. Niechętnie to zrobiła. Jasper i Sinclair zanieśli Raven na tył chatki. Położyli ją na łóżku i zaczęli ją przywiązywać do ramy. Dziewczyna rzucała się przez co więcej osób musiało ją przytrzymać. Udało jej się zedrzeć opaskę, ale nie mogła rozpoznać miejsca, w którym się znajduje dzięki czemu Allie nie potrafiła jej odnaleźć. Krzyczała i motała się. Nie potrafili jej związać. Nie mieli nic co mogłoby ją uspać więc Monel musiała zrobić coś drastycznego. Wzięła broń od Monty'ego i końcem karabinu uderzyła Raven w głowę przez co dziewczyna straciła świadomość. Pozostali spojrzeli na nią zaskoczeni.

– No co? Trzeba było coś zrobić.– wzruszyła ramionami i oddała karabin Monty'emu. Teraz na spokojnie mogli ją przywiązać do łóżka.  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top