Rozdział 15

Nowo utworzona grupa uderzeniowa już miała wchodzić na pokład Ducha, gdy zdyszany sierżant z Nowej Republiki wpadł do hangaru i zaczął gwałtownie wymachiwać rękoma.

– Stójcie, mistrzu Skywalker, poczekaj! – krzyczał żołnierz. – Misja zawieszona, Kanclerz Mothma prosi jak najszybciej do pokoju obrad!

– Wszystkich? – upewnił się Luke.

– Nie, tylko mistrza Skywalkera, generał Syndullę, komandora Bridgera i Ahsokę Tano - odpowiedział sierżant. – I to jak najprędzej, doszły jakieś straszne wieści.

Wezwani nie tracili czasu. Ahsoka i Ezra czym prędzej ruszyli, dając się prowadzić znającym teren Luke'owi oraz Herze. Ci pędem wpadli do właściwego pomieszczenia, gdzie oczekiwały ich już księżniczka Leia, Kanclerz Nowej Republiki Mon Mothma, generał Dodonna i generał Madine, admirał Gial Ackbar i paru innych ważnych polityków i bohaterów wojennych. Po chwili wpadł także Wedge Antilles, Nien Nunb oraz Airen Cracken.

– Mamy poważny problem – zaczęła Mon. – Jeden z naszych szpiegów przesłał właśnie informacje. Straszliwe informacje. Leio…

– Admirał Thrawn wznowił i wcielił w życie plan Imperatora o nazwie „działo galaktyczne”. – księżniczka Solo przejęła inicjatywę. – To superbroń umieszczona na orbicie planety Byss z potężnymi pociskami o ogromnej sile rażenia. Ma tarcze mocniejsze niż jakakolwiek z naszych stacji czy okrętów, co gorsza jest wyposażona w hipernapęd. Chodzą plotki, że maszynę zasila jakiś tajemniczy kamień, który admirał nosi zawsze przy sobie.

– Musimy… – zaczął któryś generał, jednak Ahsoka nie dała dojść mu do słowa.

– Czy admirał jest na pokładzie działa? – spytała rzeczowo.

– Nie – odparł Gial Ackbar. – Admirał Thrawn przywłaszczył sobie jeden z krążowników i kazał go nazwać Chimaerą II.

– Oryginalnie, nie ma co – mruknął Ezra. Nawet w obliczu niebezpieczeństwa dopisywało mu poczucie humoru, jak zresztą zawsze.

– W takim razie nasza misja się nie zmienia – zadecydowała mistrzyni Je'daii, nie pytając nikogo o zdanie. Nikt poza Mon Mothmą właściwie nie wiedział kim jest tajemnicza Togrutanka, ale pani Kanclerz wyraźnie odnosiła się do niej z szacunkiem i traktowała ją z najwyższymi honorami, więc nikt nie zadawał pytań i w milczeniu słuchano jej rozkazów. – Ja i reszta grupy uderzeniowej wyruszymy na pokładzie Ducha, który poprowadzi generał Syndulla ze swoją załogą. Razem z nami poleci oddział dywersantów i wszyscy dostaniemy się na okręt flagowy Admirała. Strzelcy zrobią zamieszanie, zwabią Szturmowców do hangaru. My prześlizgniemy się do centrum dowodzenia i powstrzymamy Thrawna. Bez kryształu superbroń będzie tylko niezdatnym do użytku żelastwem, ale TIE-ie i niszczyciele trzeba będzie powstrzymać z pomocą pilotów. Kanclerz Mothmo, jak liczny oddział jest w stanie pani przyznać do tej operacji?

– Jaki tylko będzie trzeba, generał Tano – obiecała Mon.

Ahsoka spojrzała na nią ze zdumieniem, co zresztą było dokładnym odbiciem zdziwienia pozostałych dowódców obecnych na sali.

– Pani Kanclerz… – zaczęła zmieszana Togrutanka. Czuła, że nie zasługuje na ten zaszczyt i chciała jak najszybciej wyprowadzić przywódczynię Nowej Republiki z błędu. To nie było w porządku, że niektórzy harowali całymi dniami by wywalczyć awans o jeden stopień, gdy ona z dnia na dzień przeskakuje kilka. Mon Mothma nie dała jednak dojść byłej padawance Skywalkera do głosu.

– Gratuluję awansu, pani komandor.

Wszyscy zdumiali się jeszcze bardziej, słysząc takie dziwy nad dziwami. Niektórzy nadgorliwi technicy sprawdzili już wcześniej kartotekę Ahsoki Tano, jednak jedyne wzmianki o tytułach ograniczały się do “Fulcrum”. I tyle. Żadnych stopni wojskowych, żadnych odnotowań, żadnych informacji poza imieniem i nazwiskiem, z którym się nie kryła.

– Pani Kanclerz, nie może mnie pani awansować – zaprotestowała Ahsoka. – Stopnia wojskowego pozbawiono mnie w sądzie, uczynił to najwyższy organ władzy – przypomniała. – Zaraz po…

– Teraz ja tutaj jestem najwyższym organem władzy, generale. I na mocy przysługujących mi praw przywracam ci stopień komandora i awansuję w czasie natychmiastowym na pozycję generała, za podstawę mając twoje liczne zasługi podczas wojen oraz w okresie powojennym.

Członkowie narady umilkli z szacunkiem. Nie wiedzieli skąd ta nagła decyzja, tak samo jak nie wiedzieli jakie konkretnie zasługi miała na myśli Kanclerz, ale ufali jej i wiedzieli, że miała swoje powody. Z największą uwagą, a wręcz nachalnością przypatrywał się głównej zainteresowanej cała sytuacją Luke Skywalker. Chyba jeszcze do niego nie docierało, co właśnie się wydarzyło. Niepokoiło go słowo “wojen”. Obecnie panował czas pokoju, choć zważywszy na obecny stan rzeczy ciężko było stwierdzić, ile jeszcze owe zawieszenie broni będzie trwać. A jednak, Mon Mothma użyła liczby mnogiej w czasie przeszłym. Przed wojną z Imperium (w przeszłości rzecz jasna w miarę niedalekiej) były tylko wojny klonów. Jednak czy to było możliwe? Kobieta wyglądała na około trzydzieści, trzydzieści pięć lat. Od bitwy o Yavin minęło niecałe dziewięć lat, a to by oznaczało, że kobieta urodziła się na około cztery lata przed wybuchem Wojen Klonów. Czy pięciolatek walczył na wojnie i przysłużył się na wojnie? Chyba nie. Luke'owi ta niezgodność nie dawała spokoju.

Młodemu Skywalkerowi umknął fakt, że mistrzyni Je'daii utkwiła na jakiś czas w karbonicie, a wtedy wszystko by się zgadzało. Ale Mon Mothma wiedziała — to wystarczało. Nikt nie czekał na zdanie mistrza Jedi w tej sprawie. Misja po prostu się rozpoczęła, a Luke został bezceremonialnie przydzielony jako szeregowy w oddziale Generał Tano. Nie żeby był tym jakoś szczególnie zachwycony, ale doskonale zdawał sobie sprawę, że nie w tej chwili nic do gadania. Najwyraźniej nie zdobył jeszcze potrzebnego autorytetu mistrza Jedi, który może głośno wyrazić swoje zdanie. Albo raczej inaczej: to ta Togrutanka miała mnóstwo autorytetu, a on z jakiejś przyczyny nie dorastał jej do pięt, chociaż o jego zasługach wiedzieli wszyscy; a o jej — prawie nikt. Moc ewidentnie lubi ironizować. O tak, Luke Skywalker był święcie przekonany, że to jej nowe hobby. Było to widać na kilometr. Uwielbiała komplikować mu życie i wprawiać w zdumienie i dezorientację. Tak, zdecydowanie Moc to uwielbiała.

Po odprawie, na której Mon mianowała Ahsokę dowódczynią akcji generał Tano, mistrz Jedi Skywalker i komandor Bridger udali się ponownie na pokład Ducha. Hera została jeszcze na chwilę — musiała zostać na odprawie dla pilotów, którzy mieli maksymalnie osłabić imperialną flotę. Jako jeden z ważniejszych członków Nowej Republiki musiała wszystkiego dopilnować i sprostować parę faktów, dlatego na pokładzie frachtowca znalazła się dopiero po upływie dwóch standardowych godzin.

W tym czasie reszta załogi zdążyła się już zaznajomić z planem. Corran Horn i Ezra wyglądali na poddenerwowanych — pierwszy z nich zdecydowanie wolałby siedzieć za sterami myśliwca, bo tytuł Jedi nosił od niedawna, natomiast forma drugiego znacznie spadła, a dotyk własnoręcznie zbudowanej broni (którą przechowała mu Sabine) wydawał się dziwnie obcy i niepewny. Ahsoka Tano i Hera Syndulla były bardzo zajęte wydawaniem rozkazów, planowaniem i obliczaniem trasy nadprzestrzennej — tak dla pewności, gdyby ktoś sabotował system.

Zeb rozmawiał dużo z Sabine, a ich rozmowie ochoczo przysłuchiwał się Chopper. Przyjaciele dawno się nie widzieli i chcieli choć w małym stopniu nadrobić stracone lata, a jednocześnie każde z nich chciało przekonać drugiego kompana do odstąpienia górnego działka, na które oboje mieli chrapkę. W końcu stanęło na Widmo 5.

Kathleen zamknęła się w swojej kajucie i zaczęła medytować. Była dziwnie cicha, ale większośc osób obecnych na pokładzie jej nie znała, więc nie musiała się nikomu tłumaczyć. Mandalorianka dała jej spokój nie chcąc wyciągać zwierzeń na siłę, a Ahsoka była zbyt zajęta przygotowaniami do misji, by zarejestrować rozkojarzenie byłej uczennicy. Byłej — bo Kathleen wcale nie uważała się już za ucznia, a mistrzyni nie udzielała jej już lekcji, a jedynie wskazówek. Chyba obie zauważyły, że dorosła, a jej droga jest nieco odmienna niż spadkobierczyni Córki. Kath robiła mroczne i okrutne rzeczy bez mrugnięcia okiem — tego nauczyła ją praca dla Czarnego Słońca i innych organizacji przestępczych. Nadal czuła litość i skrycie żałowała swoich czynów, ale morderstwa stały się dla niej przerażającą rutyną, o czym nie wspomniała dotąd nikomu. Gdy Rokko pozbawił jej mistrzyni, w ciągu niecałego roku zdążyła stracić dwie matki — będąc dodatkowo wrażliwą na Moc i umiejącą się nią posługiwać dziewczyną, zbiegiem z Imperialnego Więzienia i groźną hakerką czuła się niczym zagrożona i osaczona zwierzyna, która musi zrobić wszystko, by przeżyć. Choć nikomu nie zdradziła swoich ciemnych sekretów, Ahsoka zdawała się czytać w niej jak w otwartej księdze. O tak, po uwolnieniu mistrzyni Je'daii z karbonitu zdecydowanie się od siebie oddaliły. Żadna z nich nie umiała tego naprawić, choć obie solennie próbowały. Tholotanka kochała byłą Jedi — zastąpiła jej matkę, gdy tej zabrakło. Tak samo Tano kochała Kath, która była dla niej jak córka. Ich drogi jednak zbytnio się rozeszły, bo choć była łowczyni nagród nie sięgnęła nigdy po Ciemną Stronę Mocy, robiła przerażające rzeczy i w pełni tego świadoma godziła się z tą myślą i nie pozwalała, by współczucie wyniszczało ją od środka. Ahsoka Tano była Światłem, reprezentowała dobro i bezinteresowność i podążała ścieżką zdecydowanego poświęcenia na rzecz innych. Za wiele je teraz różniło, by mogły znowu rozmawiać jak kiedyś. A jednak Tholotanka skoczyła by za nią w ogień, zrobiłaby wszystko, co konieczne. Czy właśnie to miała na myśli Córka, gdy ukazała się Kathleen Wander w wizji?

“Jedni umierają, by inni mogli żyć.”

Czy Moc w ten właśnie sposób chciała przekazać, jakie było jej przeznaczenie i rola w tej historii?

__________

Kochani, wyszedł drugi zwiastun TROSu! Nie wiem jak Wy, ale ja czekam z niecierpliwością kiedy wreszcie udam się do kina i zobaczę, jak JJ zamierza zwieńczyć Sagę Skywalkerów. Też jesteście tak bardzo podekscytowani? Piszcie w komentarzach, co najbardziej Was zdziwiło/zachwyciło.

Mnie [SPOILER]
.
.
.
.
.
.
.
.
zdecydowanie Rey z czerwonym podwójnym mieczem świetlnym (i to zsuwanym o.o), a także uważam że super zmontowali sceny z poprzednich części. Nie ma co, czuć sentyment i jakąś taką melancholię, że to koniec Skywalkerów i ratowania galaktyki :')

Jakie jest Wasze zdanie?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top