Rozdział 12
Thrawn podniósł pozostawiony nieopatrznie komunikator z ziemi i cicho wycofał się znowu w głąb odświeżacza. Wziął z niego pierwszą lepszą folię z jakimś płynem i wylał jego zawartość. Następnie wziął urządzenie i wyszukał na nim kontakt do Mandalorianki. Mitth'raw'nuruodo miał wiele ukrytych talentów, jednak niestety do żadnego z nich nie można by zaliczyć podkładania głosów. Na szczęście nadrabiał to sprytem i inteligencją. Upodobnił swój głos do dowodzącej Togrutanki na tyle, ile umiał i jednocześnie zaczął zawzięcie szeleścić folią.
- Sabine...? Mogłabyś przy...eść drugą skrzynkę z narzędziami? ...kodzenia są większe niż przypuszczałam, w dodatku coś... zakłóca... ączność...
Wstrzymał oddech. To było tak bardzo naciągane, że sam by się na to nie nabrał, a od razu wyśledził wroga lub żartownisia i wyrzucił w kosmiczną pustkę za tak denny żart. Przez chwilę nasłuchiwał, a po kilku dłuższych sekundach zdecydował się na bezszelestne otworzenie drzwi i wyjście na korytarz. Jego uszy zdążyły zarejestrować jeszcze syk otwierania korytarza "łączącego" oba statki kosmiczne. A więc jakimś niesłychanym cudem się udało!
Wielki imperialny admirał zaśmiał się cicho pod nosem, po czym nie wydając z siebie najmniejszego odgłosu wielkimi susami znalazł się przy owym przejściu i zręcznie zablokował drzwi. Następnie ile sił w nogach popędził do kabiny pilota, by odłączyć od siebie statki i tym samym uniemożliwić nawet Jedi przedostanie się do ich niedoszłego więźnia oraz tajemniczego kryształu. Wiedział, że liczą się cenne sekundy, ale miał także świadomość, że sprawne niedługo statki bez trudu go dogonią.
Dlatego też nie zastanawiał się długo i prędko wymanewrował statkiem tak, by Łowcę mieć na celowniku. Pojedyncza, ale za to starannie wymierzona seria blasterowa może nie sprawiła, że cały statek spłonął, ale spowodował małą eksplozję, wystarczającą do unieruchomienia go aż do następnej wizyty w serwisie - lub nigdy, to nie było do końca pewne. Niestety, z Feniksem sprawa okazała się trudniejsza. Prawdopodobnie to Ezra siedział teraz za sterami, bo statek zręcznie uniknął zarówno pierwszej, jak i drugiej salwy i sam zaczął ostrzeliwać Cienia, najwyraźniej pojmując cały podstępek admirała. Thrawn zdecydował się więc na jeszcze jedno okrutnie podłe zagranie: szantaż.
Włączył mikrofon tak, by zarówno zgraja lady Tano, jak i załoga z Bridgerem na czele usłyszeli jego jasny i przejrzysty komunikat.
- Nie strzelaj, bo inaczej użyję kryształu i obrócę was wszystkich w proch! - zagroził, w duchu mając szczerą nadzieję, że się nie zbłaźnił, nie wiedział bowiem, jakich konkretnie rzeczy może się dopuścić posiadacz diamentu. Na szczęście albo trafił, albo pozostali mieli tak samo marne o tym pojęcie, jak on sam, ponieważ po chwili niezrozumiałych szeptów i mruknięć odezwał się głos najstarszej z Jedi:
- Admirale Thrawn, proszę, nie rób tego! Nie wiesz, co na siebie ściągasz - ostrzegła stanowczym głosem Togrutanka. - Zwróć mi kryształ, a puścimy cię wolno - obiecała.
- Wyłączcie wszystkie systemy poza awaryjnym podtrzymywania życia - zarządził Chiss surowym głosem. - Wtedy mogę z wami pomówić.
~~~
Ahsoka z zaskoczeniem powitała Sabine, która nieoczekiwanie zjawiła się na pokładzie Łowcy.
- Sabine? Co ty tu robisz? Nie miałaś pilnować Thrawna?
- Mam tu skrzynkę z narzędziami, o którą prosiłaś. Był w odświeżaczu, gdy ostatni raz go wid-
W tej chwili usłyszały, jak Cień odrywa się od Łowcy, a nikomu dźwięk się ten nie spodobał. Wszyscy czym prędzej ruszyli biegiem w stronę iluminatora w kokpicie pilota - i całe szczęście, bo dokładnie w momencie, gdy oddaliły się od silnika na bezpieczną odległość, ten wybuchł i cały statek zaczął się zapełniać szkodliwymi oparami.
Na szczęście Ezra, który postanowił zmienić zmęczonego Luxa (zdążyli się już zaprzyjaźnić) czuwał i nie dał trafić się tak łatwo.Wykonał kilka beczek i próbował wystrzelić salwy w stronę wroga, jednak musiał zważać na to, by tylko uszkodzić statek - nie mógł ryzykować zabicia Thrawna i narażenia kryształu na wybuch. Konsekwencje mogły być zbyt wysokie.
Wtem lampka na konsoli sterowniczej zaświeciła się. To Wielki Admirał chciał negocjacji.
- Nie strzelaj, bo inaczej użyję kryształu i obrócę was wszystkich w proch! - zagroził głos. Ahsoka przez chwilę zastanawiała się, czy było to fizycznie możliwe, jednak nie miałą zbyt wiele czasu na rozmyślania. Jedno było pewne - w kamieniu była zamknięta niesłychanie potężna Moc, którą pojąć i ewentualnie okiełznać mogliby tylko ci, którzy na własne oczy widzieli potęgę Władców Mocy, lub byli ich spadkobiercami. A Thrawn do żadnej z tych kategorii się nie kwalifikował.
- Nie możemy pozwolić mu uciec! - mruknęła Tholotianka, która odczytała częściowo tok myśli swojej mistrzyni.
- Nie możemy pozwolić, by użył kryształu - zaoponowała Je'daii.
- Nie możemy tyle zwlekać! - warknęła zniecierpliwiona Mandalorianka. Była zła na dwójkę Jedi, że zaczynają się kłócić w najmniej odpowiednim momencie, ale jeszcze bardziej była zła na siebie, bo nie przeczuła zagrożenia i dała się wystrychnąć na dudka.
- Admirale Thrawn, proszę, nie rób tego! - krzyknęła Ahsoka Tano, próbując ukryć, jak beznadziejnie czuje się w tej sytuacji. Zawiodła na całej linii. Miała strzec kryształu, a tymczasem pozwoliła go sobie odebrać już niespełna tydzień po otrzymaniu go. - Nie wiesz, co na siebie ściągasz. Zwróć mi kryształ, a puścimy cię wolno - obiecała.
Przez chwilę trwała cisza, która zdawała się ciągnąć w nieskończoność.
Oczy Sabine Wren zaczęły się kleić. "Co jest?" - pomyślała. Zanim straciła przytomność, ostatnią myślą odkryła przyczynę nasilającej się potrzeby snu. "To przez ten silnik... opary..." i odpłynęła w czerń.
Tymczasem mistrz strategii i taktyki Imperium wydał swój werdykt:
- Wyłączcie wszystkie systemy poza awaryjnym podtrzymywania życia - zarządził surowym głosem. - Wtedy mogę z wami pomówić.
Na Łowcy nie było czego wyłączać - statek i tak zdolny był tylko do bezwolnego dryfowania w przestrzeni kosmicznej. Jednak Feniks w pełni gotowości czekał, z rozgrzanymi w gotowości działkami i ani myślał się ruszyć z miejsca.
Ezra... Ezra, wysłuchaj go - przekazała telepatycznie Togrutanka, walcząc z ogarniającą ją bezwładnością. - Opary... Sabine już zemdlała, Kath trzyma się ostatkiem woli, ja też nie wiem, ile jeszcze zdołam... wytrzymać... musisz nam pomóc... Wezwij...
Pomoc. Musiał wezwać pomoc. Ale najpierw, czas rozprawić się z irytującym oficerkiem.
Posłusznie wyłączył systemy, gotowy jednak w każdej chwili je przywrócić. Wyczuwał wyraźnie, że Chiss nie ma dobrych intencji.
Nie mylił się - ledwie opuścił gardę, przeciwnik zajadle, lecz również krótko zaatakował. Pojedyncza seria z działek Cienia ugodziła Feniksa, sprawiając go niezdatnym do wystrzelenia najmniejszego choćby pocisku. Nadal mógł się przemieszczać, a przy odrobinie szczęścia nawet skoczyć w nadprzestrzeń, ale młody Bridger nie zamierzał zostawiać przyjaciół w biedzie. Przeklął głośno admirała, wydzierając się "Karabast!" tak, że nawet twardo śpiący do tej pory Lux zerwał się przerażony.
Tymczasem Wielki Admirał Thrawn, w pełni zadowolony z wywołanego efektu wyłączył mikrofon, obrał najszybszy kurs na Coruscant i rozpłynął się w kosmicznej przestrzeni...
~~~
- Mamo-o-o? - spytał dziewięcioletni chłopczyk, z dobrze znanym błyskiem uśmiechając się do rodzicielki. - Mogę iść z Chopperem na miasto? Zekk i Jang już na mnie czekają...
- Jeśli zamierzacie znów wpakować się w jakieś kłopoty to przysięgam, że...
- Chcemy tylko pograć trochę w limmie, spokojnie.
- Jacen... - jęknęła matka, skrzywiając się na nazwę popularnej wśród chłopców gry. - Wiesz, że nie podoba mi się, że-
W tej chwili jej komunikator ostro zabrzęczał. Ze zdziwieniem stwierdziła, że to nieznany numer. Chwilę wahała się, czy odebrać, jednak doszła do wniosku, że to może być ktoś z dowództwa, więc zdecydowała się odebrać holopołączenie. Jakież były jej zdumienie i radość, gdy zobaczyła przed sobą dawno niewidzianą postać!
- Hera, dzięki Mocy! - zawołał równie uradowany chłopak. - Nie ma czasu na wyjaśnienia. Potrzebuję twojej pomocy, Ahsoka i Sabine zaraz zaduszą się na pokładzie własnego statku! Ja jestem bezpieczny, zaraz spróbuję ewakuować ich do nas na Feniksa. Ogłoś stan wyjątkowy, Thrawn jest na statku Ahsoki i będzie próbował na powrót przywrócić Imperium do życia!
Nie było czasu do stracenia.
- Ezra, przyślij mi swoją lokalizację. Będziemy najszybciej, jak tylko się da. - powiedziała, po czym zakończyła holotransmisję. - Jacen, zmiana planów. Nigdzie nie idziesz. Lecimy po Ezrę.
- Po tego Ezrę? - oczy chłopaka zrobiły się okrągłe jak spodki, a na twarz wpełznął wyraz niedowierzania. - Odlot...
- Jeszcze tylko musimy zgarnąć kogoś do pomocy. Chopp, czy Zeb jest jeszcze w Capital City na Lothalu?
Potakujące piknięcie wydobyło się z wnętrza metalowej puszki.
- Świetnie. Czas, by Duch i jego załoga znowu stanęli na nogi.
__________
Wybaczcie! Wczoraj przysnęło mi się i dlatego nie dodałam rozdziału. W ramach wynagrodzenia ten jest nieco dłuższy, w dodatku jeszcze dziś (ale póóźnym wieczorem) pojawi się następny. Oby Wam się spodobało!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top