38. Nieznajomy po Północy


W dzień nie istniejesz, jak zjawa szlajasz
Się po obcych chodnikach, wpajasz
Sobie skargi, żeby nie wiatrem cię zwali,
A imieniem, którego nie posiadasz.

Nocą, korzenie zapuszczasz przy jego grobie,
Wmawiasz sam sobie: nie jesteś wrogiem.
Bezkształtny byt zatem twarz skrada,
Aby przeżyć to, co mu śmierć wydała.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top