Rozdział 32
— Ojej — powiedziałam na głos, kiedy szliśmy korytarzem. — Zostawiliśmy Heńka.
Nie czułam ani trochę żalu z tego faktu. Tchórzliwa bestia potrafi o siebie zadbać, zwłaszcza zwiewając jak najdalej od zagrożenia.
Nie żebym miała jakikolwiek żal do niego, ale od kiedy dowiedziałam się, że mój kot jest zmiennokształtnym, straciłam do niego pobłażliwość.
— Jest u mnie bezpieczny, później go do ciebie odeśle.
Kiwnęłam głową. Szliśmy pustym już korytarzem w stronę piętra gościnnego. Instytut jednak stwierdził, że wysadzi nas w gabinecie Emanuela, dlatego byliśmy skazani na mały spacer. Mijaliśmy piętra, o których istnieniu nawet nie śniłam. Jedno było nawet zarośnięte całe w bluszczu. Emanuel wytłumaczył mi, że na tym piętrze znajduje się szklarnia.
Czułam się trochę tak, jakbym zwiedzała krainę czarów, a nie miejsce mojej dotychczasowej pracy
W końcu dotarliśmy na odpowiednie piętro. Było tu wyjątkowo pusto i cicho z masą drzwi do różnych pomieszczeń.
— Czy ktoś tu mieszka? — zapytałam, ogłuszona tą głuchą ciszą. Doskonale słyszałam mój oddech, co było mało eleganckie, zwłaszcza że Emanuel nie dość, że chodził z gracją, to jeszcze oddychał o wiele ciszej niż ja. Miałam wrażenie, że sapie jak orangutan.
— Tak. W którymś z mieszkań znajduje się nasz świadek.
Spojrzałam na niego błyskawicznie, zaniepokojona.
— Na pewno można mu ufać?
— Nic ci tutaj nie grozi. Zwłaszcza teraz, kiedy Mistrz Twardowski się tobą opiekuje.
Prychnęłam na to stwierdzenie. Emanuel nie miał pojęcia jak złośliwy jest Jan.
— Gdyby mógł, na pewno skierowałby mnie do wnętrza wulkanu, by zobaczy moją przerażoną minę.
Uśmiechnął się, potrząsnął głową, ale nic nie powiedział. Jakby widział więcej niż ja i nie chciał się ze mną tym podzielić.
Zatrzymaliśmy się w końcu przed ładnie zdobionymi drzwiami. Emanuel stanął i zmarszczył z dezorientacją brwi, patrząc na jakiś haczyk na framudze.
— Tu powinny być klucze — mruknął.
Obserwowałam jak z zaniepokojoną miną sięga do klamki i powoli otwiera drzwi do mojego nowego mieszkania.
Drzwi powoli się uchyliły, a naszym oczom ukazał się męska, potężna sylwetka, opierająca się o ścianie naprzeciwko wejścia.
To wściekły inspektor stał i czekał aż się pojawimy. Marszczył mocno brwi, a z jego nosa wychodził dym.
Wiedziałam, że już jestem martwa. Na pewno wszystko już wiedziała i był na mnie wściekły.
Mimowolnie zrobiłam krok do tyłu i schowałam się za trochę zaskoczonym Emanuelem. Będzie musiał najpierw pokonać półboga zanim mnie dorwie, pomyślałam.
— Skąd wiedziałeś? — zapytał przyglądając się mu z ciekawości.
— Dyrektor mi powiedział — warknął, nie odrywając ode mnie swoich złotych oczu.
Zdecydowanie byłam już martwa.
— Och... — westchnął tylko w odpowiedzi i spojrzał na mnie. — Przyjdę do ciebie później. Przyniosę ze sobą Heńka.
Chciałam zaprzeczy, zatrzymać go i zatargać za rękę do nowego mieszkania, by mnie nie zostawiał sam na sam z wściekłym smokiem. Ale miałam swoją dumę i było mi głupio go prosić przy Zaanie. Poza tym, doskonale słyszał moje myśli, a jeśli nie poczuł litości na moje nieme przerażenie to i na głos się nie ulituje.
Wepchnął mnie do środka i z pocieszającym uśmiechem zamknął za mną drzwi. Myślałam, że zemdleje ze stresu. Nie dość, że go pocałowałam, to jeszcze chwile wcześniej na niego nakrzyczałam.
— Cześć — mruknęłam zmieszana nie wiedząc, co ze sobą zrobić.
Nie odpowiedział mi. Miałam wrażenie, że pali się od środka ze wściekłości.
— Co masz na sobie?
Byłam zaskoczona takim pierwszym pytaniem z jego strony. Naprawdę oczekiwałam wszystkiego. Nawet pytania, dlaczego go pocałowałam.
— Togę? — Bardziej zapytałam niż odpowiedziałam.
Wyglądał na jeszcze bardziej wściekłego. Naprawdę, prowokowanie go w tym stanie nie było moim zamysłem, ale miałam wrażenie, że każde moje słowo doda oliwy do ognia. Jego wewnętrznego ognia.
— Dlaczego masz na sobie grecką togę? — Nie odpowiedział mu. — Czy byłaś w domu Emanuela? — Również nie pisnęłam słowa. — Ubrał cię?
— Nie podoba mi się to przesłuchanie — stwierdziłam zirytowana, wyszukując w sobie resztki odwagi, jakie mi zostały przy Zaanie.
Myślałam, że na mnie ryknie, ale on błyskawicznie się na mnie rzucił. Przyszpilił mnie do drzwi i uderzył obiema dłońmi o drewno przy moich policzkach, tak że unieruchomił mi ruszenie głową.
Prowokowanie i tak wściekłego smoka, było słabym pomysłem. Patrzył na mnie z góry wyprowadzony z równowagi, jego oczy niebezpiecznie połyskiwały, a źrenice stały się pionowe. Oprócz dymu buchającego mu z ust, jego prawa strona pokryła się czarnymi łuskami. A to znaczył, że jest nie tyle co wściekły, co w istnej furii.
Przyznaję. W życiu tak bardzo się go nie bałam, jak teraz.
— Odchodząc od twojego nieodpowiedzialnego zachowania — wysyczał. — Dlaczego nie zostałem poinformowany o Twardowskim i napaści na twoje mieszkanie? POWINIENEM BYĆ PIERWSZY, A NIE OSTATNI!
Nie lubiłam, gdy ktoś na mnie krzyczał. Wręcz tego nienawidziłam i nie pozwalałam sobie, by na mnie wylewały się negatywne pomyje. Dlatego właśnie nierozważnie wybuchłam i nakrzyczałam na osobę, która jednym chuchnięciem mogłaby mnie zmieść z tej ziemi.
— Nie krzycz na mnie! — wrzasnęłam mu w twarz odważnie. — Nie życzę sobie!
Musiałam wyglądać naprawdę żałośnie i śmiesznie. Mniejsza od niego o trzydzieści centymetrów, drobna i do tego w prześcieradle. Jednak nie cofnęłam się przed nim.
Zamilkł na mój rozkaz i spojrzał na mnie ciężko. Z ust przestał mu buchać dym pachnący siarką, ale łuski nie zniknęły. Nadal był zły, ale zamilkł.
Wyglądał jakby coś analizował i powstrzymywał się od czegoś. Może chciał mi przyłożyć w łeb?
Dopiero teraz zadzierając głowę do góry i patrząc na niego w ciszy z wyzwaniem, dotarło do mnie w jak intymnym położeni się znajdujemy.
Emanuel, wiem że mnie nie słyszysz, ale błagam wracaj, zanim stanie się coś głupiego, pomyślałam.
— Jesteś kłopotliwa — powiedział dziwnie gardłowo, przez co zrobiło mi się gorąco.
To zdecydowanie zmierza w złą stronę, ale jakoś nie mogłam tego przerwać. Nie potrafił oderwać wzrok od jego hipnotyzujących oczu.
— Od początku byłam — przyznałam, mając kompletną pustkę w głowie.
— Tak...
Czułam jak żołądek przekręca mi się boleśnie, kiedy jego złote oczy utkwiły niżej, dokładnie w miejscu, gdzie znajdowały się moje usta. Już dawno straciłam możliwość racjonalnego myślenia, bo zapragnęłam by smok, pragnący dziewic, pocałował mnie. Może byłam głupia, albo naiwna, ale tak silne pragnienie bycia blisko kogoś. Dotknęło mnie to po raz pierwszy w życiu.
Wisiał nade mną i widziałam, że walczy sam ze sobą, by nie zrobić czegoś głupiego.
Wtedy, patrząc na jego twarz, zrozumiałam jak nieodpowiedzialna i dziecinna jestem. Działam na niego tylko dlatego, bo byłam dziewicą, walczył ze sobą by nie zrobić mi krzywdy. A ja mu w tym nie pomagałam.
Odrzuciłam swoje wszystkie nowe uczucia, jakie przy nim doświadczałam i uciekłam spojrzeniem. Trzeba było to skończyć. Zdecydowanie.
— Przepraszam. — Sama nie byłam do końca pewna za co przepraszam, ale czułam potrzebę by to uczynić.
Położyłam dłonie na jego torsie i odepchnęłam delikatnie, by zrobić przestrzeń między nami. Im dalej był, tym lepiej dla nas obojga.
Było mi niesamowicie głupio, z zażenowania paliły mnie policzki. Najchętniej uciekłabym jak najdalej od niego i zapakowała się jak naleśnik w koc, wmawiając sobie, że wcale nie wychodzę jak idiotka za każdym razem, jak mnie widzi.
Dał się odepchnąć. Odsunął się na trzy kroki, jakby niemo zgodził się z moimi myślami.
Wzięłam głęboki wdech, schowałam dłonie za plecami i wyprostowałam się, gotowa poprosić go by wyszedł.
Spojrzałam na niego, otworzyłam usta, ale nie zdołałam nawet pisnąć, kiedy zrobił coś zaskakującego.
— Kurwa!
Znów do mnie doskoczył, chwycił mnie zaskakując delikatnie za twarz i mnie pocałował.
Rozpłynęłam się całkowicie. Zapomniałam o swoich wcześniejszych myślach i dałam się ponieść temu cudownemu uczuciu.
Całowanie się ze smokiem było dość egzotycznym uczuciem. Jego język był gorący, oddech wcale nie pachniał tak bardzo siarką, jakbym oczekiwała. A przede wszystkim, pieszczota była tak namiętna, że byłam w stanie zapomnieć jak się nazywam. Oddawałam pocałunek z równym zaangażowaniem, zarzucając ręce na jego szuje i przylegając do niego.
To nie było odpowiedzialne. Ale czy ty miało znaczenie? W życiu nie poczułam piękniejszego uczucia.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top