Wygrana


*Hope*

Starałam się, ja naprawdę się starałam być lepszym człowiekiem, lecz najwidoczniej nie każdy w moim ciele tego chce. Próbowałam walczyć, opadłam z sił, jest ich za dużo i są za silne. Leżałam na środku nicości, próbowałam wymyślić jakieś rozwiązanie, coś co by mi pomogło je pokonać. Zamknęłam oczy, mignął mi obraz blado uśmiechającego się Nicka. Nigdy nie zapomnę tego co dla mnie zrobił, uratował mnie, gdzie zwykle takich jak ja się likwiduje. Musiał coś we mnie dostrzec, czego nikt inny by nie zrobił. Nie mogę go zawieść, wstałam a równe nogi. Całą swoją uwagę skupiłam na zwierzakach.

- To jest moje ciało! I to ja będę nim sterować, czy wam się to podoba czy nie!

*W tym samym czasie*

Steve i Tony rąbali drewno i kłócili się, w pewnym momencie żona Clinta poprosiła Tonego, aby rzucił oko na ich stary traktor. Stark zostawił Rogersa, Kapitan nie mógł przestać myśleć o tym co teraz musi przeżywać Hope, gdyby wtedy tam z nią był, obroniłby ją i teraz by nie cierpiała, lecz poniósł klęskę. Usiadł na ziemi i spuścił głowę. W przeszłości nie uratował swojego najlepszego przyjaciela, boi się że teraz nie zdoła uratować też jej.

- Steve! – krzyknął Bruce wychodzą z domu, Rogers spojrzał na niego, gdy zobaczył, że trzyma w dłoni małego pilota zerwał się na równego nogi – Pilot od Hope wariuje.

Mężczyzna wiedział co się dzieje, czym prędzej popędził w stronę dziewczyny, nie zajęło mu to zbyt wiele czasu. Stanął w bezpiecznej odległości od szarpiącego się wilka, zwierzę stało twardo na czterech łapach, machało głową w każdą możliwą stronę. Pysk był otwarty, wilk warczał, skomlał i wył na zmianę. Łańcuchy do których była przymocowana obroża, były naprężone. Wokół zwierzęcia pojawiały się iskry i coś w rodzaju błyskawic. Po chwili do Steve dołączyła Nat razem z Clintem, zaraz za nimi pojawił się Banner. Rogers dokładnie przyjrzał się wilkowi, jedno jego oko było żółte, drugie zaś brązowe, co oznacza że Hope walczy. Zwierzę spojrzało w ich kierunku, Kapitan kiwnął głową, po tym geście drugie oko zmieniło barwę na brązowe, po czym wilk padł na ziemię, po kilku sekundach przemienił się w człowieka. Steve nie myśląc podbiegł do dziewczyny, gołymi rękoma rozerwał jej obroże i chwycił nieprzytomną dziewczynę, jej całe ciało jest poparzone.

- Zabierzmy ją do domu, opatrzę ją – powiedział Bruce.

*Hope*

Udało mi się, wygrałam, pokonałem je wszystkie. Kiedy moje ciało się zregenerowało, a ja wypoczęłam, obudziłam się. Wstałam, udałam się do łazienki i przemyłam twarz zimną wodą, kiedy spojrzałam na swoje odbicie w lustrze doznałam szoku, moje oczy wróciły do naturalnej barwy. Czyli to oznacza, że odzyskałam ponownie pełną kontrolę na swoim ciałem. Przetarłam twarz ręcznikiem i zeszłam na dół, gdzie wszyscy oprócz Thora zrobili posiedzenie. Ku mojemu zdziwieniu Nick również zaszczycił nas swoją obecnością.

- Jak się czujesz? – zapytał Steve.

- Dobrze, dziękuje za pomoc, kontynuujcie – powiedziałam zerkając na Starka.

Rozmowa oczywiście tyczyła się Ultrona, próbowali rozgryźć co on knuje. Bruce w końcu wpadł na pomysł gdzie on może się teraz znajdować.

- Dasz rade lecieć? – zapytał Nick podchodząc do mnie.

- Oczywiście – odpowiedziałam, czuje się już dobrze i jestem w stanie walczyć.

- Nie zgadzam się, musi jeszcze nabrać sił – zaprotestował Steve.

- Rogers, każda pomoc nam się przyda – powiedział stanowczo Fury.


---------------------------

Tadam xd Krótki tak wiem, pomimo że siedzę od matur ciągle w domu i mi się nudzi to ma takiego lenia, że o jezu xd

Piszcie śmiało!

*Przepraszam za błędy jakie pozostały i poprawiajcie mnie*

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top