Prawda


Podczas podróży nikt się nie odezwał. Maria zawiozła nas do kryjówki. Gdy otworzyła drzwi furgonetki poczekałam aż wszyscy wyjdą przede mną. Patrząc w ziemię szłam za nimi oddalona o kilka metrów. Mam wrażenie że to wszystko to moja wina. Weszliśmy do środka. Idąc korytarzem podbiegł do nas jakiś mężczyzna.

- Postrzał straciła może litr krwi – powiedziała Maria.

- Do mnie – odpowiedział mężczyzna.

- Wpierw do niego.

Zmarszczyłam brwi. Do kogo? Ukrywacie kogoś jeszcze? Weszliśmy do jakiegoś pomieszczenie. Hill odsłoniła coś jak parawan. Natasha i Steve stanęli jak wryci. Co zobaczyli? Przystanęłam obok Sam'a aby dowiedzieć się co wywołało u nich taką reakcje, gdy mój wzrok spoczął na tymże obiekcie zaparło mi dech w piersiach. Przed nami jak gdyby nigdy nic na szpitalnym łóżku leży Nick Fury. Spojrzał na nas swoim jednym okiem.

- Najwyższy czas – powiedział.

Czarna Wdowa usiadła na krześle i od razu zajął się nią lekarz, chłopcy podeszli bliżej łóżka Nick'a, tylko ja nie ruszyłam się z miejsca choćby na milimetr. Czarnoskóry zaczął wyliczać swoje obrażenia.

- Twoje serce przestało bić – powiedziała Nat.

- Odkrycie Bannera lek spowalniający puls do jednego uderzenia na minutę – wyjaśnił Fury.

- Czemu nic nie powiedziałeś? – zapytał Rogers.

- Zamach musiał być udany – wtrąciła Maria. Z każdym słowem które padają z ich ust w moim ciele rośnie złość.

- Nie wiedziałem komu mogę ufać...

Z zaciśniętymi pięściami wymaszerowałam z pomieszczenia, usłyszałam za sobą stłumiony krzyk Nick'a, lecz olałam to, on nie wie jak to boli, jak boli zdrada, kłamstwo, odrzucenie. Wyszłam na zewnątrz. Muszę odetchnąć świeżym powietrzem. Zaczęłam chodzić w tą i z powrotem, coraz to bardziej dysząc ze złości. Podeszłam do drzewa i dając upust emocją z krzykiem uderzyłam w nie robiąc tym samym dziurę. Upadłam na kolana i zaczęłam płakać z bezsilności. Czemu mi to zrobił? Czemu mi nie zaufał i nie powiedział? Oszczędził by mi tylko zmartwień i ciągłego obwiniania się. Czy naprawdę przez moją przeszłość tak trudno mi zaufać? Czy nikt nie widzi jak bardzo się staram? Przeczołgałam się pod drzewo, po czym zwinęłam się w kłębek i zaczęłam przywoływać wspomnienia.

Trening zaczął się od kilku batów tak aby nas rozzłościć. Do klatki w której jestem ja i James wprowadzili kilku uzbrojonych mężczyzn. Mój mózg na widok broni od razu nakazał mi walczyć. Rzuciłam się na pierwszego z napastników, lecz nie zmieniłam się w zwierzę nie wiedzieć czemu, nie czuję takiej potrzeby aby przybrać inną postać. Mężczyzna chwycił mnie i odrzucił na metalowe kraty, z pomocą przybył James, chwycił go metalową dłonią za szyje i ze wściekłością w oczach udusił.

- Bestio! Zacznij w końcu używać swojego daru! – krzyknął mężczyzna dowodzący. Ze strachem że znowu dostanę karę w postaci batów zmobilizowała mnie do działania. Tym razem zmieniając się w lwa rzuciłam się na innego napastnika. Razem z James'e, ramię w ramię walczyliśmy. Gdy ostatni mężczyzna padł na ziemię martwy po pomieszaniu rozniósł się odgłos klaskania.

- Brawo bestio! – uśmiechnął się szeroko otwierając drzwi do klatki, gdy wkroczył do środka razem z obstawą mierzącą już w nas broń James zasłonił mnie swoim ciałem. – Lecz nie jestem zadowolony że często się mnie nie słuchasz, masz już 19 lat, czy przez ten czas niczego się nie nauczyłaś?

Dysząc oberwałam każdy jego ruch. Nauczyłam się wiele, lecz jestem upartą osobą, dopiero gdy dostaje baty żałuje każdej podjętej przeze mnie decyzji.

- Nie martw się mam na to rozwiązanie – klasnął w dłonie, podbiegł do niego jeden ze sługusów i wręczył mu szkatułę. Z ogromnym uśmiechem otworzył ją i wyciągnął z niej coś za wzór psiej obroży tyle że ta ma dodatki płytek metali i wystających z nich kabelków. Wiedząc że to coś niedobrego zrobiłam dwa kroki w tył, James widząc że obawiam się tego, całkowicie zasłonił mnie sobą. Usłyszałam jak mężczyzna wzdycha.

- Odciągnijcie od niej Zimowego Żołnierza – powiedział poirytowanym głosem. Mężczyźni z karabinami ruszyli w naszą stronę, James zacisnął mocno pięści i rzucił się na nich, lecz oni zdołali go powalić na ziemię – Bestio nie opieraj się bo inaczej to on dostanie kare.

Wykorzystując mój słaby Punkt wygrał. Poddałam się. Klęknęłam na kolano czekając aż do mnie podejdzie. James szarpnął się lecz nic to nie dało.

- Hope nie rób tego – szepnął.

- Grzeczna dziewczynka –powiedział podchodząc do mnie. Zapiął obrożę na mojej szyi – A teraz zaprezentuje ci co się stanie kiedy następnym razem mi się sprzeciwisz – powiedział pokazując mi pilota z kilkoma guzikami i napisem ,, зверь '' co oznacza zwierzę bądź bestię po rosyjsku. Wcisnął jeden z większych przycisków, a przez moje ciało przeszedł prąd tak duży że z mojego gardła wydobył się przeraźliwy krzyk.

- Można zwiększyć moc – zaśmiał się szyderczo. Wcisnął kolejny guzik i jeszcze gorszy prąd przeszył moje ciało.

Stanęłam na moście patrząc w dal, nie wróciłam do środka, nie jestem jeszcze w nastroju aby z nim rozmawiać. Mam dość tych ciągłych kłamstw.

- Wszystko dobrze? – odwróciłam głowę w prawą stronę aby spojrzeć na Steve'a.

- A jak myślisz? – zapytałam wracając wzrokiem do krajobrazu.

- Zdałem sobie sprawę że w ogóle cie nie znam – powiedział przystając obok mnie.

- Nikt prócz Nick'a nie zna mojej historii – opowiedziała. On mnie uratował, jemu wszystko powiedziałam nikomu więcej. Można powiedzieć że wstydzę się swojej przeszłości, a tak bardziej to brzydzę.

- Może to źle?

- Tobie ufam i tobie mogę ją opowiedzieć – powiedział niemal natychmiast. To prawda ufam mu bezgranicznie, to z nim dogaduje się najlepiej. Jest w pewnym sensie dla mnie jak starszy brat.

- Byłbym zaszczycony – uśmiechnął się lekko.

- No więc – zaczęłam - Z tymi mocami się urodziłam po prostu jeden z moich genów jest zmutowany, przez dłuższy okres czasu nie wiedziałam że potrafię zmieniać się w zwierzęta, na początku tylko je rozumiałam, gdy w wieku 5 lat zaczęłam przejawiać moce przemiany, mój ojciec zostawił nas mówiąc że nie będzie wychowywał takiego dziwoląga jak ja. Dla mamy to nic nie znaczyło, mówiła nawet że to dar od Boga – uśmiechnęłam się na wspomnienia z moja mamą, była taką radosną kobietą.

- Kochała Cię.

- Nad życie, abym miała wspaniałe dzieciństwo brała nocne zmiany w barach a we dnie zajmowała się mną, cały czas harowała wtedy tego nie rozumiałam. Zabierała mnie do Zoo, gdzie rozmawiałam ze zwierzętami. Pewnego dnia chyba komuś niechcący powiedziała o moich zdolnościach, ponieważ kilka dni później w naszym domu pojawili się tajemniczy mężczyźni...

- Hydra – dokończył.

- Tak, powiedzieli że pomogą mi nauczyć się wykorzystywać moce do czynienia dobra, moja mama im zaufała, wykorzystali to, zabili ją a mnie wpakowali do klatki. Rok trzymali mnie w izolatce i przeprowadzali na mnie badania, gdy miałam 12 lat przenieśli mnie gdzie indziej, byli tak zadowoleni że mają mnie w posiadaniu że robili wszystko abym była najlepsza. No wyobraź sobie, ktoś kto potrafi zmieniać się w dowolne zwierzę na świecie, może być idealnym szpiegiem. Chcieli stworzyć prawdziwą maszynę do zabijania, dlatego dali mnie do James'a, on dotychczas był najlepszy. Trenował mnie, mieszkaliśmy razem w celi. Mieliśmy się do sobie tak przyzwyczaić aby myśleć i walczyć tak samo. Na początku James widząc jaka jestem drobna, słaba i przestraszona był dla mnie miły i opiekuńczy, dbał o mnie – przed oczami ukazał mi się blado uśmiechnięty James – Ukrywał to, bo bał się że zobaczą że staje się w jakimś stopniu słaby bo umie współczuć, z czasem gdy zaczęłam dorastać zaczęłam robić się dojrzalsza Hydra postanowiła poddać mnie operacji sterylizacji. Mieli co do mnie ogromne plany, kiedy miałam stać się taka jak Zimowy Żołnierz chcieli mnie od niego odizolować i zrobić mi porządne pranie mózgu, wmówić mi że jestem zła i mam zabijać tak samo złych ludzi, ale do tego była jeszcze długa droga. Gdy można tak powiedzieć stałam się kobietą, James zaczął patrzeć na mnie inaczej i ja nie niego również, z czasem zaczęliśmy coś do siebie czuć i tak narodził się tajemny romans. Walczyliśmy razem, zabijaliśmy razem, żyliśmy razem, aż Nick mnie odbił, od samego początku nienawidziłam Hydry wiele razy chciałam uciec ale nie mogłam bez niego, Nick uratował mnie w idealnym momencie, dowiedziałam się że chcieli wypełnić ostatnią fazę związaną ze mną. Chciałam po niego wrócić, ale nie wiedziałam gdzie i jak go odbić. Ślad i słuch po nim zaginął, w pewnym momencie odpuściłam i dotąd nie mogę sobie tego wybaczyć, porzuciłam go... - w moich oczach zaczęły zbierać się łzy. Jestem beznadziejna, zostawiłam go, zapomniałam o nim. Jak mogłam?

- Odbijemy go zobaczysz – szepnął Roger przyciągając mnie do siebie. W naszą stronę szedł Sam, uśmiechnęłam się ostatni raz do Steve'a, po czym zostawiłam ich samych. 


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top