Poświęcenie
Jako kruk usiadłam na dachu bazy. W między czasie poznałam plan działania. Reszta udała się do środka, a ja mam czekać na zewnątrz. Muszę przygotować się na walkę. Nie wiem czy dam radę stanąć z nim twarzą w twarz, kiedy on mnie nie poznaje, na pewno będę musiała się z nim pojedynkować, a raczej nie będę w stanie, po prostu nie umiem. Nie potrafię go skrzywdzić. Steve daje mi oparcie w tych i dla niego trudnych chwilach, w końcu James to jego stary przyjaciel, przeżywa to samo co ja. Nie stanie z nim do walki. Nagle uruchomiło się coś pod wodą, wielkie kasetony zaczęły się otwierać, czyli nie udało im się tego powstrzymać od środka. Ogromne maszyny zaczęły wzbijać się w powietrze, zerwałam się do lotu i poszybowałam ku nim. Rozeznałam się mniej więcej co i jak. Zabawę czas zacząć. Wylądowałam na jednym lotniskopter razem z Kapitanem. Zamieniłam się w lamparta i podbiegłam do napastników, zagryzając ich przy tym, następnie przemieniłam się w nosorożca i niektórych stratowałam. W postaci goryla niektórych porozrywałam i tak w kółko. Wbiegłam do środka, podeszłam do maszyny razem ze Steve'm. On włożył nasz dysk do środka.
- Jedynka siedzi – powiedział do mikrofonu. Skierowaliśmy się do wyjścia, aby dostać się na kolejną maszynę.
- Jak myślisz będzie? – zapytałam.
- Na pewno. – odpowiedział. – Ej Sam podrzucisz mnie?! – krzyknął do mikrofonu, po czym skoczył z maszyny, poszłam w jego ślady, tyle że ja zmieniłam się ponownie w kruka. Falcon złapał Rogers'a i dostarczył go na ostatni nasz cel. Po chwili i ja dołączyłam do nich.
- Swoje to się waży – powiedział Sam.
- Mam za mało ruchu – odpowiedział Kapitan, w tym samym czasie kiedy ktoś go popchnął, przez co zaczął spadać z lotniskoptera. Wilson od razu rzucił się na ratunek, lecz ten ktoś czyli James chwycił go za jedno ze skrzydeł i odrzucił go w moją stronę. Sam się nie dał, wyciągnął broń i zaczął strzelać do mężczyzny, ten zwinnie robił uniki. Zmieniłam się w geparda, aby spróbować zajść go z drugiej strony, nie obrywając przy okazji od Sam'a, ten jednak dał sobie spokój z Zimowym Żołnierzem i ruszył na ratunek Kapitanowi. James strzelił coś na wzór harpuna, który wbił się w metalowe skrzydło, szarpnął linką w dół w tym sam czasie kiedy wskoczyłam mu na plecy, ten chyba spodziewając się tego, chwycił mnie za kark i zrzucił mnie z siebie. Znowu szarpnął linką wyrywając z plecaka skrzydło. Przemieniłam się w tygrysa, warknęłam na niego i ponownie zaatakowałam, ale mój psyk spotkał się z metalową pięścią. Żołnierz podbiegł do Sam'a i kopnięciem niczym Sparta i jego zrzucił z latającej maszyny śmierci.
- Sam! – krzyknęłam przerażona, przecież ona nie ma tego jednego skrzydła, nie da rady, nie przeżyje upadku. Żołnierz spojrzał na mnie wzrokiem nie wyrażającym nic. Usłyszałam jednak w słuchawce że jemu jak i Steve'owi nic się nie stało. – James proszę opamiętaj się i przestań!
Mężczyzna zaczął iść w moim kierunki kiedy to już stałam na własnych nogach.
- James błagam... - zamachnął się, zwinnie zrobiłam unik. Nie poddając się ruszył na mnie z atakiem, ja tylko robiąc uniki i blokując jego ciosy ciągle próbowałam jakoś do niego dojść. – James to ja Hope! Przypomnij sobie! – krzyczałam wskakując mu na plecy. Oplotłam nogami jego szyję, po czym przechyliłam się do tyłu, sprawiając tym że oboje runęliśmy na ziemię.
- Nie znam cię! – odkrzyknął wkurzony.
- Znasz! James, wysil się! – wrzasnęłam blokując jego kolejny cios. To ciągłe robienie uników osłabia mnie. Korzystając z mojego wyczerpania podciął mi nogi, chwycił mnie za włosy i podniósł do góry. – James... - łkałam. On musi mnie pamiętać. Musi...
Zamachnął się metalową dłonią i uderzył mnie w nos, usłyszałam odgłos łamiącej się kości i poczułam ostry ból, spojrzałam ze Łzami i oczach na niego, uniósł kolejny raz rękę i ponownie uderzył.
- James ja już nie daje rady – szepnęłam. Wypowiedziałam dokładnie te same słowa, który powiedziałam mając zaledwie 13 lat. Mężczyzna spojrzał na mnie, w jego oczach coś błysnęło. Pozna mnie w końcu? Wpatrywał się we mnie z szokiem, ale po chwili potrząsnął głową i uderzył mnie po raz trzeci. Puścił moje włosy. Z bezsilności upadłam na ziemie. Te ciosy mnie otępiły, mam mroczki przed oczami. Dam radę wstać? Czy dam radę pomóc Kapitanowi? Coś się stało, coś w nim ruszyłam. Jakieś wspomnienie na pewno do niego wróciło. Zawahał się, a to musi coś oznaczać. Nie wiem ile tak leżałam rozmyślając i zbierając siły. Zacisnęłam zęby, chwyciłam swój nos i jednym ruchem nastawiłam go, z mojego gardła wydobył się przeraźliwy krzyk. Wstałam i chwiejnym krokiem ruszyłam do Steve'a. Zauważyłam wspinającego się Kapitana i strzelającego James'a. Ruszyłam Rogers'owi z pomocą. Gdy znalazł się przy panelu, zasłoniłam go własnym ciałem, odwracając się przodem do Zimowego Żołnierza. Dostałam w brzuch.
- Trójka siedzi – powiedział Kapitan odwracając się, dopiero teraz mnie spostrzegł. – Hope!
Chwycił mnie za głowę i plecy i delikatnie ułożył na ziemi. Trzymając się za krwawiącą ranę spojrzałam na niego. Wszystkie mięśnie w okolicy brzuch spięły się. Oj zapomniałam już taki to ból.
- Coś ty zrobiła?! – krzyknął oglądając moją ranę.
- Na moim miejscy zrobił być to samo – odpowiedziałam – A teraz uciekaj i spraw aby James sobie przypomniał. Leć!
Krzyknęłam powoli zamykając oczy, regeneracja nic tu nie da do póki kula tkwi w moim ciele, muszę przygotować się na swój koniec. Przynajmniej lotniskoptery są zneutralizowane i nikomu nic nie grozi. Mogę odejść w spokoju.
- Co się stanie kiedy nadejdzie ostatnia faza twojego szkolenia? – zapytał mężczyzna spoglądając na mnie, westchnęłam głośno.
- Nie wiem James, nie chcę na razie o tym myśleć – odpowiedziałam spuszczając głowę. – Na razie chcę się cieszyć nami, dopóki mogę – uśmiechnęłam się lekko, on również ale bardzo słabo. On w ogóle nie umie się uśmiechać. Wtuliłam się w niego. Jak tylko mogę żyję chwilą i nie interesuje mnie co będzie dalej.
Będąc pół przytomna poczułam jak moje ciało wpada do wody, lekko rozchylając oczy widziałam jak tonę. Oby Kapitanowi nic nie było. Zamykając oczy zauważyłam metalową rękę tuż przy mojej twarzy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top