Ponowna Samotność
Nie mam pojęcia ile siedziałyśmy w zamknięciu. Z jednej strony mi to pasuje gdyż nie mam jak uciec ale najgorsze jest w tym to że jestem razem ze mną Jane i to jej zrobię krzywdę jako pierwszej. Foster nie rwie się do rozmowy za co jestem jej wdzięczna. Usiadłam w drugim kącie pokoju w ciągłej obawie że zaraz znowu zacznę tracić kontrolę.
Gdzieś około 10 minut temu zaczęła boleć mnie głowa co źle wróży. Skuliłam się w kącie przy łóżku tak aby Jane nie zauważyła nic, zaczęłam głęboko oddychać. Do pokoju wszedł strażnik z dwiema tackami jedzenia.
- Nie jestem głodna – odpowiedziała Jane. Po sekundzie staż leżała nieprzytomna na ziemi a w progu stanęła dziewczyna w zbroi. Spojrzała na nas.
- To dobrze chodźcie – powiedziała.
Zaprowadziła nas do Sali tronowej gdzie czekał na nas Thor i Loki. Co on tutaj robi? Ale to niedobrze jego też mogę skrzywdzić! Może lepiej aby było gdybym umarła, wtedy nikt inny by nie cierpiał. Stanęłam metr przed nimi zastanawiając się co teraz mam zrobić.
- Ty... - zaczęła Jane pochodząc do Lokiego.
- Loki. Słyszałaś o mnie? – zaczął lecz Foster bez najmniejszego zawahania przywaliła mu w twarz.
- To za Nowy Jork – odparła mierząc go wściekłym spojrzeniem. Mężczyzna z wrednym uśmiechem spojrzał z powrotem na nią.
- Lubię ją – zaśmiał się spoglądając na Thora. Potem jego wzrok spoczął na mnie, przez co wstrzymałam oddech. – Hope nic ci nie jest?
Pokręciłam głową spuszczając głowę. Zauważyłam że na jego rękach spoczywają kajdanki, a może to co da? Podeszłam do blondyna.
- Masz jeszcze jedną parę takich kajdanek? – zapytałam z lekko drżącym głosem.
- Po co ci to...
- Masz?! – krzyknęłam trochę pod denerwowana. Ból głowy wzrósł. Thor wyciągnął drugą parę kajdanek, wyciągnęłam ku niemu ręce. Bóg niepewnie założył mi je.
- Po co ci to? – wtrącił Loki.
- Dla waszej ochrony – odpowiedziałam krótko podchodząc do Jane.
Weszliśmy jak mniemam do statku którym przyleciały tu mroczne elfy. Stanęłyśmy z Jane z boku przyglądając się jak blondyn próbuje uruchomić maszynę. Marnie mu to idzie, po chwili już zaczął kłócić się z Lokim. Zapowiada się świetna podróż. Thor uderzył w panele sterujące co poskutkowało tym że maszyny się uruchomiła. Blondyn uśmiechnął się triumfalnie i włączył odpalanie. Maszyną zaczęło trząść. Po chwili byliśmy już w powietrzu? Mogę tak to ująć? Kobieta obok mnie upadła. Uklękłam obok niej.
- O rety nie żyje? – zaśmiał się Loki.
- Jane! – krzyknął Thor. Foster mruknęła 'Nic mi nie jest'
- Zajmę się nią – powiedziałam spoglądając na Gromowładnego. Usiadłam obok niej i ułożyłam jej głowę na moich kolanach. Nie powinnam się do niej zbliżać, ale nie mogę jej zostawić. Ból głowy nie ustawał ale zdecydowanie zmniejszył się. Choć ciągle słyszę 'Wypuść mnie' to teraz powtarzają się rzadziej i ciszej. Zamknęłam oczy i oparłam głowę o ścianę, czekając aż to wszystko się skończy.
Po chwili Loki zaczął krzyczeć na brata. Pokręciłam głową, teraz się kłócą idealny moment. Thor wypchnął Boga kłamstw przez otwarte drzwi. Wstrzymałam oddech i wytrzeszczyłam na niego oczy. Poszedł do nas, kazał mi wstać i podejść do otwory. Jane wziął na ręce.
- Skacz, nie bój się – powiedział uśmiechając się pokrzepiająco. Ponownie wstrzymałam oddech, zamknęłam oczy i skoczyłam. Wylądowałam na pokładzie jakiegoś stateczku który wygląda jak łódka. Na maszynie jest jeszcze jeden mężczyzna. Zaśmiał się i zaczął coś mówić do Lokiego. Thor położył Jane obok dziobu statku. Widząc że nic jej nie jest usiadłam z dala od niej. Okropny ból przeszył moją czaszkę. Złapałam się za głowę i spuściłam ją w dół. Zaczęłam głęboko oddychać. No dalej, nie teraz. Łódką zaczęła strasznie szarpać i nim się obejrzałam byliśmy jak innej planecie.
***
Naprzeciw mnie stanął mężczyzna o brązowych włosach sięgających do ramion. Spojrzał na mnie z nienawiścią, odkręcił się na pięcie i oddalił się zostawiając mnie samą gdzieś na pustkowiu. Zaczęłam go nawoływać, błagać aby nie zostawiał mnie tu samej, nie mogłam się jedynie ruszyć z miejsca, jakby jakieś niewidzialne łańcuchy oplotły moje nogi.
- Widzisz nikt cie nie kocha, wszyscy cię zostawiają jesteś nic nie wartą śmiertelniczką – wycedził zimny głos obok mnie. Odwróciłam głowę w prawą stronę po to aby ujrzeć Lokiego. Stoi metr ode mnie ze splecionymi rękoma za plecami, z ogromnym uśmiechem patrzy na mnie z wyższością.
- Loki – szepnęłam.
Wokół niego zaczęła rozprzestrzeniać się czerwona chmura. Jego oczy stałe się czerwone. Zaczął się głośno śmiać, a chmura robić coraz większa. Niespodziewanie zaczęła go rozszarpywać na strzępy.
Zerwałam się na nogi dysząc. Spojrzałam na mężczyzn siedzących naprzeciw mnie, patrzą na mnie zdezorientowanym wzrokiem. Uświadamiając sobie że to był tylko sen opadłam na ziemię łapiąc się na głową. Ale to było zbyt realistyczne, to nie mógł być sen.
- Wszystko dobrze? – zapytał Thor. Kiwnęłam głową w tym samym czasie kiedy Jane się podniosła.
Udaliśmy się na wzgórze. Szłam obok Jane podtrzymując ją, Thor i Loki przed nami. Z tej wysokości dokładnie widać statek mrocznych elfów.
- Jesteście gotowe? – spytał Thor. Obie kiwnęłyśmy głową.
- Ja jestem – powiedział Loki. Spojrzałam na niego. Złość i chęć zemsty wymalowana jest na jego twarzy. Wstali i podeszli do zbocza.
- Pewnie zginiemy przez ten twój plan – zaczął Bóg kłamstw.
- Tak, możliwe – odpowiedział Gromowładny. Mężczyzna wyciągnął ku niemu ręce zakute w kajdany.
- Wciąż nie chcesz mi zaufać?
- A warto? – zapytał blondyn mierząc go wzrokiem, lecz i tak zdjął mu kajdany.
- Nie raczej nie – szepnął i nim się obejrzałam Loki wbił mu sztylet w brzuch z zrzucił go ze wzgórza.
- Thor! – krzyknęła Jane. Nie wiem co robić.
Blondyn sturlał się na samą ziemię, Bóg kłamstw jest tuż za nim, a ja i Jane zaczęłyśmy biec w ich stronę, w między czasie rozerwałam kajdany w razie gdybym musiała się obronić. Nie sądziłam że Loki tak szybko zdradzi. Loki zaczął kopać biednego Thora, a gdy ten chciał przyzwać swój młot odciął mu dłoń. Wytrzeszczyłam oczy w niedowierzaniu. Stanęłam w osłupieniu. Foster podbiegła do blondyna kucnęła przy nim, ale Loki chwycił ją w pasie podniósł.
- Malekith! Jestem Loki i daje ci w darze to! – rzucił Jane na kolana tuż przed elfem. Podbiegłam do niego i chciałam podejść do kobiety lecz zatrzymał mnie. O co tu chodzi? – W zamian proszę o tylko jedno daj mi okno z widokiem na Asgard w ruinie.
Potwór obok Malekitha zaczął mówić do niego w nieznanym mi języku. Elf podszedł mi Thora kopnięciem przewrócił go na plecy. Patrząc wciąż na niego uniósł rękę w górę, a Jane zaczęła się unosić. Czerwona chmura zaczęła się z niej ulatniać.
- Gdzie jest cały Eter! – krzyknął elf. Jego wzrok spoczął na mnie. Piekielny ból zwalił mnie z nóg. Nie mogąc zaczerpnąć tchu zaczęłam się dusić.
Wypuść mnie.
Skóra zrobił się momentalnie czerwona, oczy zaczęły mnie piec co oznacza że kolor moich tęczówek zmienił się.
Śmierć.
Z mojego gardła wydobył się krzyk, ale słabszy przez brak tlenu.
Wypuść mnie.
Przestałam słyszeć i widzieć co się wokół mnie dzieje.
Śmierć.
Ból nagle ustał, teraz nie czuję już nic. Upadłam na ziemię z ogromną ulgą. Głosy w głowie ucichły a moja chęć mordu zniknęła. Rozejrzałam się. Thor znowu ma dłoń, przyzwał młot. Loki podbiegł do Jane i zasłonił ją własnym ciałem. Blondyn strzelił piorunem w unoszący się w powietrzu Eter. Ciecz wybuchła roznosząc tylko dym i pył. Zasłoniłam oczy. Gdy kurz opadł wszyscy spojrzeli na Malekitha. Udało się?
Drobinki jakby kryształów zaczęły unosić się wokół nas. Jednak nie. Wszystkie zaczęły sunąc w stronę elfa, pochłoną je swoim ciałem jak ja niedawno. Stanęłam na chwiejnych nogach. Elf spojrzał na potwora i zaczął iść w stronę statku. Jego żołnierze natomiast zaczęli zmierzać w naszą stronę. Thor zaczął walić młotem w każdego elfa na swojej drodze. Ogromny potwór odczepił coś od paska i rzucił w stronę Loki'ego i Jane. Mężczyzna bez wahanie odepchnął Foster. Kulka wybuchła i zaczęła wciągać wszystko wokół siebie. Rzuciłam się do biegu. Będą niedaleko Boga kłamstw, skoczyłam i w locie zamieniłam się w tygrysa. Odepchnęłam tym Lokiego od 'czarnej dziury'. Opadliśmy oboje na ziemię, zmieniłam swą postać. Szybko wstaliśmy nie odrywając od siebie wzorku. Nabrałam nagłej ochoty aby go pocałować, sama nie wiem czemu, ale nie czas na to.
- Pomóżmy mu – szepnęłam wskazując na Thor'a który aktualnie walczy z tym bydlakiem. Statek z Malekith'em na pokładzie odleciał, a nas okrążyli jego żołnierze. Zmieniłam się w lwa i rzuciłam się w stronę najbliższego, rozerwałam jego gardło i zabrałam się za drugiego. Gdy zabiłam ostatniego elfa spostrzegłam że bok mnie nie ma Lokiego. Rozejrzałam się w poszukiwaniu. Zmierza w kierunku walczącego Thor'a. Chwycił włócznię i wbił ją w pierś potwora. Tak! Monstrum spojrzała na niego chwyciło za ramiona i wbiło wystające ostrze w jego pierś.
- Nie! – krzyknęliśmy razem z Thor'em. W moim ciele zebrała się cała złość. Zmieniłam się w sokoła i poleciałam w ich kierunku. Odrzucił Boga kłamstw od siebie. Podszedł do niego.
- Do zobaczenia w piekle – szepnął Loki. Zmienia się znowu w człowieka i wylądowałam niedaleko mężczyzny. Kulka przy pasku zmutowanego elfa zaczęła się świecić i zanim zdąrzył coś zrobić zassało go tak że zniknął. Podbiegłam szybko do Lokiego. Chwyciłam jego głowę i ułożyłam ja na kolanach. Z trudem łapie oddech. Niepohamowanie zaczęłam płakać.
- Błagam nie – szepnęłam ściskając jego ciało. – Nie rób mi tego.
Thor uklęknął po drugiej stronie.
- Ty durniu nie posłuchałeś! – krzyknął smutnym głosem. W jego oczach mieniąc się łzy.
- Nie zostawiaj mnie – ponownie szepnęłam. Jego gasnące szmaragdowe oczy zwróciły się w moją stronę.
- Widzisz? – zaczął nabierając chustami powietrza – Uwolniłaś w mnie to dobro. Miałaś rację gdzieś tam było...
- Ty głupku nie zostawiaj mnie proszę! – ścisnęłam mocniej jego ciało.
- Nie marnuj łez na taką osobę jak ja – powiedział spokojnie. Zaszlochałam. Zbliżyłam swoje usta do jego i połączyłam je w krótki ale pełen emocji pocałunek. Oderwałam się od niego.
- Ojciec dowie się co dzisiaj uczyniłeś – powiedział załamanym głosem Thor. Loki spojrzał na niego.
- To nie dla niego to zrobiłem – szepnął. Wrócił spojrzeniem na mnie po czym przestał oddychać. Z mojego gardła wydobył się krzyk pełen bólu. Dlaczego? Dlaczego to on właśnie musiał zginąć? Mimo to że był zły i zupełnie inny niż ja zaczęłam coś do niego czuć, coś silnego, bardzo silnego. Lecz straciłam go, na dobre, on już nie wróci a ja znowu zostałam sama.
_____________
Z góry przepraszam na błędy :)
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top