Początek


-Jest już gotowa- oznajmił zachrypniętym głosem doktor do stojącego obok mężczyzny.

- Wspaniale!- krzyknął uradowany klaszcząc w dłonie.- Wyznaczyłem już jej cel.

Spojrzałam na nich z nienawiścią. Gdyby nie kaftan bezpieczeństwa, kaganiec i obroża która jak zrobię coś źle razi mnie prądem zabiłabym ich, bez zawahania.

- Ale przed misją niech jeszcze stoczy pojedynek z Zimowym Żołnierzem a potem wyczyśćcie jej pamięć- burknął po czym wyszedł.

    Waląć w worek treningowy wyzbywałam się wszelkiej złości, gniewu, nienawiści jak się w mnie wezbrała przez te wszystkie lata. Daję upust emocją. Pomimo tego że teraz nie mam się czego obawiać, ciągle nie mogę zapomnieć o przeszłości i żyję w ciągłym strachu że to wszystko wróci.

- Agentko Reynolds- powiedział męski głos tuż za mną. Odwróciłam się w jego stronę. W progu pomieszczenia stoi czarnoskóry mężczyzna z przepaską na oku i długim czarnym płaszczu.

- Fury- odpowiedziałam podchodząc do ławki aby napić się wody.

- Widzę że nie marnowałaś czasu przez te miesiące- oznajmiał ruszając w moją stronę.

- Jak widać- odpowiedziałam po czym opróżniłam całą butelkę.

- Nie będę owijał w bawełnę. Mamy problem i potrzebuję twojej pomocy- zmierzył mnie jednym okiem. Widać po mnie że ta sprawa jest poważna.

 - Dobra- wzruszyłam ramionami. Wszystko tylko aby nie siedzieć ciągle w zamknięciu i rozpamiętywać przeszłość.

***

    Na mostek wkroczyła Czarna Wdowa a zaraz z nią Bruce Banner i Steve Rogers zwany inaczej Kapitanem Ameryką, obserwowałam każdy jego ruch. Słyszałam o nim dużo i bardzo zaciekawiła mnie jego historia. Patrzył z zachwytem na unosząca się maszynę i jej wyposażenie. Podeszłam do niego i przystanęłam obok.

- Fajnie co?- zapytałam patrząc na niebo za wielkimi szybami. Mężczyzna podskoczył ze strachu i szybko na mnie spojrzał.- Wybacz nie chciałam.

- Nie się nie stało nie zauważyłem cię wchodząc tu- zmarszczył brwi uważnie mi się przyglądając.

- Umiem dobrze się kamuflować- odpowiedziała z lekkim uśmiechem.

- Widzę Rogers że poznałeś już agentkę Reynolds- wtrącił Fury spoglądając na nas.

- Nie nazwałabym się agentką...

- Dość – warknął mierząc mnie jednym okiem. Wzruszyłam ramionami. Odwróciłam się od niego i podeszłam do Bruce'a.

- Miło mi pana w końcu poznać panie Banner wiele o panu słyszałam – powiedział starając się uśmiechnął, przez to że całe życie byłam zamknięta nie umiem tego dobrze robić.

- Oh dziękuje, niestety ja pani nie znam...- odpowiedział trochę zakłopotany.

– Jestem nikim, zwykłym pomocnikiem - Fury zmierzył mnie wściekłym spojrzeniem na co westchnęłam- Hope Reynolds.

    Usiadłam przy stole a Nick i Phil zaczęli przedstawiać sytuację jak niedawno miała miejsce, już ją poznałam, więc zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu.

***

    Ciągle nie ruszając się z miejsca, nudząc się potwornie w końcu znaleźli jakiś trop odnoście pobytu Lokiego.

- Gdzie?- zapytał agent Coulson podchodząc do jednego z pracowników.

- W Stuttgardzie i wcale cię nie ukrywa- odpowiedział pokazując nagranie z kamery która uchwyciłam Boga Kłamstw.

- Kapitanie- zaczął Fury na co Steve odwrócił się do niego- Lećcie tam.

    Blondyn westchnął głośno i przytaknął głową. Podekscytowana zerwałam się na nogi, w końcu coś zrobię. Od tych kilku miesięcy izolatki nareszcie mogę się wykazać jako nowa ja.

- Reynolds - burknął Nick, spojrzałam na jego grobową minę - Uważaj.

Z uśmiechem kiwnęłam głową i pobiegłam za Kapitanem.

- Przygotuj się - oznajmił.

- Ale ja już jestem gotowa - odpowiedziała spoglądając na swój czarno-niebieski kombinezon. Kapitan spojrzał na mnie przelotnie, po czym zmarszczył brwi.

- Żadnej broni?- zapytał

 - Oj nie będzie mi potrzebna- powiedziałam ucieszona.

***

    Kapitan obronił starca przed pociskiem z berła Lokiego, które odbiło się od jego tarczy i ugodziło Boga przez co upadł na ziemię.

-Wiesz gdy ostatnio byłem w Niemczech też spotkałem człowieka co lubił się wywyższać- powiedział spokojnie idąc w stronę Bożka, przyglądałam się temu zajściu z boku gotowa do ataku.- Skończyło się awanturą.

- Żołnierzyk- zaczął Loki wstając z ziemi mierząc Steve'a morderczym wzrokiem. Zaśmiał się- Postać nie z tej epoki.

- Ale za to z tej planety - odpowiedział dumnie.

     Wściekły Loki znowu jakby strzelił ze swoje berła prosto na maszynę zawieszoną w powietrzu w której znajduję się Natasha, jednak ona się nie dało i zrobiła zwinny unik. W tym czasie chciałam rzucić się na Bożka lecz wyprzedził mnie Kapitan rzucił w niego tarczą która się od niego odbiła i wróciła do właściciela, Rogers podbiegł do Asgardczyka i uderzył go. Zaczęli walczyć. Nie mogę stać z boku i przyglądać się temu, gdy Kapitan znalazł się za ziemi bez tarczy podbiegłam do Lokiego i wskoczyłam mu na plecy oplatając przy tym nogami jego szyję, mężczyzna bez najmniejszego problemu zrzucił mnie z siebie i obdarzył zaciekawionym spojrzeniem, Steve korzystając z nieuwagi Bożka podszedł do niego i zaatakował go, poszłam w jego ślady wstałam z ziemi i oboje zaczęliśmy z nim walczyć. Nagle coś trafiło w Lokiego przez co odleciał o kilka metrów dalej, spojrzałam w przeciwną stronę i ujrzałam nadlatującego Iron Man'a. Wylądował swobodnie na ziemie po czym wymierzył rękawicę w stronę Boga Kłamstw.

- Nie bądź jeleń, nie fikaj - powiedział kiedy razem z Kapitanem podeszliśmy do niego. Loki podniósł ręce w geście poddania się. Zmarszczyłam brwi.

 Tak po prostu? Coś ni tu śmierdzi, za łatwo poszło.

***

Lecieliśmy już odrzutowcem z Czarną Wdową jako pilotem. Stali przy niej Stark i Rogers.

- My się nie znamy, Tony Stark - powiedział patrząc na mnie z uśmiechem.

- Hope Reynolds - odpowiedziałam krótko. Stark chciał jeszcze coś powiedzieć ale wtrącił się Steve.

     Zaczęli rozmawiać. Spojrzałam tylko na nich po czym spuściłam wzrok. Miałam nadzieję na spokojną podróż taką w milczeniu, byłoby super. Poczułam na sobie świdrujące spojrzenie. Uniosłam głową aby zmierzyć Lokiego wściekłym spojrzeniem. Patrzył na mnie z uśmiechem i ciekawością wymalowaną na twarzy. Kiedy miałam zapytać o co mu chodzi. Niebo stało się jasne przez pioruny, zaczęło głośno grzmieć. Bożek niespokojnie spojrzał w sufit, przez co zmarszczyłam brwi. O co chodzi?

- A ty co błyskawic się boisz? - zapytał Steve patrząc na Lokiego, ten też na niego spojrzał.

- Nie darzę miłością tego co zwiastują - odpowiedział znowu patrząc w sufit. Lekko się zaniepokoiłam, wstałam aby podejść na Natashy, gdy nagle coś wylądowało na dachu odrzutowca przez co maszyną szarpnęło a ja upadłam na ziemię. Podszedł do mnie Steve i pomógł mi wstać.

- Nic ci nie jest? - zapytał.

- Jest dobrze.

    Stark chwycił za hełm a Kapitan za tarczę. Tony otworzył właz aby zobaczyć co to jest. Na maszynę wskoczył mężczyzna z blond włosami sięgającymi do ramion, ubrany jest dziwacznie coś jakby zbroja tak jak Lokiego tylko że jego jest zielona a nieznajomego szara z długą czerwoną peleryną. W dłoni trzymał ogromny młot. Spojrzał na nas swoimi błękitnymi oczami. Podszedł do Iron Man'a który stał najbliżej niego rąbnął go tym młotem tak że odleciał lądując na mnie i na Kapitanie. Jęknęłam z bólu, spojrzałam w stronę przybysza. Chwycił Lokiego za szyję i wyskoczył z nim z samolotu. Stark poleciał za nim a Rogers do nich dołączył. Kiedy i ja chciałam wyskoczyć za nimi Czarna Wdowa zamknęła i właz przed nosem.

- O nie ty na pewno tu zostajesz!- krzyknęła spoglądając na mnie.

 Warknęłam na nią i z naburmuszoną miną usiadłam na swoim poprzednim miejscu.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top