Misja


  W Ameryce jestem już dość długi okres czasu. Steve przyjął mnie pod swój dach, jakoś razem dajemy radę. Powróciłam do pracy w T.A.R.C.Z.Y, pracuję razem z kapitanem. Otrząsnęłam się już po wydarzeniach z Londynu, po jego śmierci. Choć to było bardzo trudne. Czasem przyłapuje się na myśleniu o nim. Ciągle nawiedzają mnie koszmary, które są przeważnie związane z Hydrą. Mimo to że teraz jestem innym człowiekiem nigdy nie ucieknę od przeszłości, ona jest dla mnie jak stara ogromna blizna, a one zostają na zawsze ze swoim właścicielem. Przez kilka miesięcy dużo ćwiczyłam nad swoją kontrolą. Aktualnie jest o wiele lepiej niż przedtem. Zmieniam się w zwierzęta tylko podczas misji, lub gdy chce kogoś nastraszyć. Zwierzęta słuchają się mnie, lecz z jednym mam problem. Wilk w którego zmieniałam się przez cały czas dla Hydry. On jako jedyny jest uparty i trudniej mi nad nim zapanować.   

Stanęłam obok Kapitana uważnie słuchając planu działania. Aktualnie znajdujemy się na Oceanie Indyjskim wraz z grupa S.T.R.I.K.E zostaliśmy wysłania na misję odbicia zakładników ze statku należącego do T.A.R.C.Z.Y z rąk George'a Batroca i jego najemników.

Steve otworzył właz, sprawdziłam ostatni raz czy wszystko jest w porządku, po czym zmieniłam się w sokoła. Czekam na sygnał od Kapitana. Po tym jak coś krzyknął do Nat wyskoczył jak gdyby nigdy nic z odrzutowca, bez spadochronu jak to ona. Zaśmiałam się w duchu i poleciałam za nim.

Zgrabnie wylądowałam na dziobie czekając aż Steve do mnie dołączy. Kiedy w końcu wgramolił się na statek ruszyliśmy. Bezgłośnie powalił jednego z najemników. Musimy zachowywać się cicho, przynajmniej na razie. Pobiegliśmy dalej pokonując kolejnych piratów. Razem ze Steve'm walczymy jak jeden organizm. Wiem co zaraz zrobi i on wiem co ja planuje. Po kilku minutach dołączyła reszta grupy. Zajęłam pozycję razem z Kapitanem. Czekamy na Nat. Gdy w końcu dała znać, reszta ruszyła.

Wdarliśmy się na mostem, oczywiście powalając najemników którzy aktualnie się tam znajdowali. Batroc zwiał, ale nie na długo. Od razu ruszyliśmy za nim. W słuchawkach Rumlow powiadomił nas że Natasha się nie wstawiła a oni potrzebują wsparcia. Dziwne co takiego zatrzymało Nat? Nie mieliśmy chwili do namysłu, gdyż pojawił się Batroc i zaczęliśmy z nim walczyć. Koniec końców to Steve go pokonał. Wpadli do jakiegoś pomieszczenia. Poszłam w ich śladu.

- Mógłbyś zapukać – powiedziała Natasha odrywając na chwilę wzrok od komputera.

- Co tam robisz? – zapytał pochodząc do niej.

- Kopie twardego dysku nigdy tego nie zaniedbuj – odpowiedziała spokojnie.

- Rumlow prosi o pomoc na co jeszcze czekasz? – przystanął obok niej. Obserwuje ich z pewnej odległości nie będę się mieszać na razie. – Kradniesz dane T.A.R.C.Z.Y.

Spojrzałam na ogromny monitor. Faktycznie ściąga wszystkie ich dane. Pytanie brzmi po co? Mężczyzna leżący obok mnie nagle zerwał się na nogi. Spróbowałam go powstrzymać, lecz był szybszy odepchnął mnie przez co wylądowałam na ziemi. Rzucił granat w stronę Kapitana i Nat, ten zgrabnie go odbił i wrócił do właściciela który wybiegł przez drzwi. Wstałam i zaczęłam szybko biec. Nie zdążyłam na czas schować się przed wybuchem, jego siła wyrzuciła mnie do przodu z takim skutkiem ze walnęłam w ścianę i straciłam przytomność.

Obudziłam się w punkcie szpitalnym. Zamrugałam kilka razy przyzwyczajając tym oczy do bieli pomieszczenia. Strasznie boli mnie głowa. Podeszła do mnie pielęgniarka z pytaniem czy czuję się dobrze. Poinformowała mnie ze miałam rozcięty łuk brwiowy a tak nic mi nie dolega, dużo siniaków i zadrapań. Opadłam ponownie na łóżko z głębokim westchnięcie.

- Ty zawsze musisz coś wywinąć – zaśmiał się mężczyzna przysiadając obok mojego łóżka.

- To jakiś pech – odpowiedziałam z uśmiechem.

Steve opowiedział mi o planie Nick'a 'Wizja'. Trzy ogromne lotniskoptery które mają na celu zapobiegawczo eliminować zagrożenie. Po głosie blondyna wywnioskowałam że strasznie mu się ten pomysł nie podoba, z resztą mi też. Poroniony pomysł.

Steve odstawił mnie do domu a sam gdzieś pojechał, mówiąc że chce pobyć sam. Ma czasem takie chwile i szanuje je. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top