Kołyska
Udaliśmy się do laboratorium Doktor Cho, Steve oczywiście nalegał, że musi mieć na mnie oko, naprawdę mam już dość tego ciągłego bycia w centrum uwagi, mnie też zbytnio nie podoba się to monotonne bycie rannym, ale w końcu jestem jedną z nich, oddanie życie w obronie drugiej osoby jest bohaterskim i honorowym czynem i tego się trzymam. Dalej uważam, że nigdy nie będę w stanie odpokutować tego wszystkiego co uczyniłam będąc w szeregach Hydry, zabiłam tyle niewinnych istot. Ten ból jest niczym w porównaniu jak torturowałam masę ludzi, to wszystko cholernie boli, lecz za każdym razem myślę ''To dobrze, należy mi się". Z nikim nigdy o tym nie gadałam, uważam, że jest to na tyle prywatne, iż nie mam potrzeby się tym dzielić.
Wbiegliśmy do laboratorium, od razu pierwsze co to rzuciły nam się w oczy ranne bądź martwe ciała pracowników, w mgnieniu oka Rogers znalazł się obok ciężko rannej doktor, jej biały fartuch przesiąkł krwią, mężczyzna chwycił kawałek szmaty i mocno przycisnął do rany potrzebującej kobiety.
- Chce się przerzucić do tego ciała – powiedziała dysząc.
- Gdzie? – odpowiedział niemal natychmiast, kobieta lekko potrząsnęła głową, Kapitan chciał wstać, lecz Cho chwyciła go za rękę, na co ten od razu na nią spojrzał.
- Źródło energii jest w kołysce, ten klejnot – zrobiła krótką przerwę aby złapać kilka oddechów – Nie da się go okiełznać, nie próbujcie go zniszczyć, musicie dostarczyć kołyskę Starkowi –zakończyła.
- Najpierw muszę ją znaleźć – odpowiedział Steve ciągle patrząc kobiecie prosto w oczy.
- Leć – odpowiedziała cicho puszczając rękę Kapitana.
Kamień którego nie da się okiełznać? Pierwsze co mi przyszło na myśl do Eter mrocznym elfów, który pasożytował w moim ciele, w moim przypadku płynna forma tej mocy uznała mnie za godnego nosiciela, lecz w przypadku Jane, chciał tylko jej siły życiowe, nic więcej. Czy ten kamień jest podobny do Eteru? Jeśli tak to może być z nim duży problem.
Clint dał nam namiary na ciężarówkę z laboratorium, w której przebywa Ultron, oraz ciało które produkuje wraz z kamieniem, nie trzeba nam powtarzać dwa razy co mamy robić. Z lekkiego rozbiegu wskoczyliśmy na jadący pojazd, Steve zawiesił się na drzwi otwierających przyczepę, ja zaś czekałam na dachu, aby od razu wskoczyć do środka. Rzecz jasna Ultronowi nie spodobała się nasza niezapowiedziana wizyta przez co wystrzelił wiązką laseru w drzwi, które z impetem odtworzyły się, lekko gniotą Rogersa. Instynkt podpowiedział mi, aby nie skakała od razu, Kapitan odepchnął się nogą, drzwi wróciły zaś mężczyzna zajrzał tylko na chwilę do środka, ale zaraz spotkał się z kolejnym wystrzałem, który tym razem zniszczył drzwi, Steve podleciał na kilka metrów w górę i spadł na resztki drzwi wlekących się po jezdni. Nadarzyła się moja okazja Ultron podszedł do krawędzi, aktywował coś, przez co Steve odleciał na maskę pobliskiego samochodu, ja natomiast zeskoczyłam robiąc salto, w między czasie złapałam się za krawędź przyczepy i dość energicznym kopniakiem wepchnęłam maszynę z powrotem do wnętrza.
- Nie spodziewałeś się tu mnie co? – zapytałam rozgrzewając ramię.
- Szczerze mówiąc to nie – zaczął prostując się – Sądziłem, że Wanda dała ci świetną dawkę, która odbierze ci kontrolę, a tu proszę pokonałaś to.
- Jak widać – warknęłam zaciskając mocno pięści, wkurza mnie już ta cała maszyna.
- Hm ciebie chętnie bym oszczędził – powiedział z uśmiechem.
- A to niby dlaczego?
- Byłabyś świetnym zwierzaczkiem na łańcuchy.
Słysząc te słowa nogi porwały mnie same, wybiłam się i w locie przemieniłam się w tygrysa, dobrze wiem, że on zna mnie od a do z i zdaję sobie z tego sprawę, że mówi to wszystko specjalnie aby mnie sprowokować, lecz ja zawsze będę naiwna i porywcza, mnie jest bardzo łatwo wyprowadzić z równowagi. Ulton użył tego samego odrzutu co na Rogersie, przez co i mnie wybiło na pobliski samochód. Maszyna wyleciała z ciężarówki, spojrzał na Kapitana, który już znajdował się na dachu. Przez szum wiatru, nie słyszałam o czym rozmawiali, lecz konwersacja nie trwała długo, chwilę po tym Steve przeszedł do ataku, rzucił kilka razy tarczą w przeciwnika, lecz gdy ta wbiła się w niego Ultron wybił ją ze swojego ciała i broń Kapitana zleciała na jezdnię, sekundę po tym maszyna kolejnym swoim atakiem zepchnął kapitana na maskę. Przemieniłam się w orła i wzbiłam się w powietrze, próbowałam jakoś zepchnąć robota z ciężarówki, podlatywałam do niego, chwytałam go szponami i ciągnęłam, nie trwało to długo, dość szybko mnie zestrzelił. Upadając na dach zmieniłam się z powrotem w człowieka.
- No nie bądź taka, daj sobie założyć obrożę i zlecać zadania – powiedział podchodząc do mnie – Dla Hydry byłaś dobra – Wycelował we mnie ręką.
- Po moim trupie – krzyknął Rogers odpychając go ode mnie, szybko wstałam i zaczęłam pomagać Kapitanowi.
Kiedy maszyna miała w garści mężczyznę, ja szybko przejmowałam pałeczkę, zmieniając się zwykle w goryla, który ma dużo siły w ramionach odciągałam go. Ultron jednak chwycił Rogersa za gardło i przewiesił go za krawędź pojazdu, chcąc go oswobodzić ponownie jako tygrys rzuciłam się na stalowego, lecz ten zwinnie i mnie chwycił moją szyje i mocno ścisnął, co przywołało mnie do wrócenia do ludzkiej postaci. Z odsieczą na szczęście przybyła Nat, rzuciła Stevewowi tarczę, którą przejął i uderzył nią w robota, momentalnie poczułam ulgę uwalniającą mnie od uścisku, wkurzona maszyna próbowała jakoś przeszkodzić Czarnej Wdowie.
Ultron ponownie zrzucił Kapitana z pojazdu, pod jego krótką nieobecność walczyłam ze stalowym, nie udało mi się nawet zrobić rysy na jego ciele, vibranium robi swoje, po chwili razem z Rogersem walczyłam z ogromną maszyną.
Clint chcąc pomóc podleciał do nas odrzutowcem i zaszczycił Ultrona serią pocisków, które oczywiście nic mu nie zrobiły, lecz obstawa która pilnowała kołyski ruszyła w pościg za Bartonem, co na pewno ułatwi sprawę Nat. Nim się obejrzałam Steve przeniósł walkę do pobliskiego pociągu, gdy miałam już udać się pomóc w walce z blaszakiem spostrzegłam że Czarnej Wdowie udało się wskoczyć do pojazdy, lecz dwa roboty które odleciały za Bartonem postanowiły wrócić. Wiedziałam że Rogers da sobie świetnie radę, więc poszłam w ślady Nat.
- Co robimy? – zapytałam przyglądając się agentce.
- Musimy to stąd jakoś zabrać póki jest czas – odpowiedziała klikając coś na panelu przy kołysce.
Niespodziewanie jednak coś szarpnęło ciężarówką, przez co obie straciłyśmy równowagę , szybko złapałam się jakiejś poręczy tuż przy krawędzi gdzie jeszcze niedawno były drzwi, kobieta upadła na ziemie, ale bez problemu dała sobie radę.
Zabawa się zaczyna.
_____________
Spodziewam się małego odzewu pod tym rozdziałem, w końcu od bardzo dłuższego czasu tu nic nie dodawałam + książka nie jest jakaś wybitna.
Aktualnie jak wszyscy od tygodnia przebywam na kwarantannie, zajęcia zaczynają mi się dopiero od 24 więc mam jeszcze trochę walnego, postaram się napisać kilka rozdziałów na zapas, zobaczymy czy to wyjdzie :D
*Przepraszam za błędy które przeoczyłam, śmiało mi je zaznaczajcie, pomożecie mi w tym bardzo*
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top