Atak


    Obudziły mnie jakiś hałasy, otworzyłam powoli oczy. Zamrugałam kilka razy aby pozbyć się zamazanego obrazu. Umarłam?

- Jeszcze żyjesz- odpowiedział znany mi głos. Spróbowałam stać lecz coś mi to nie umożliwia. 

     Odzyskałam wzrok tak że widzę już wszystko bardzo dobrze. Ujrzałam przed sobą uradowanego Boga kłamstw, rozejrzałam się po pomieszczeniu, jesteśmy chyba w Stark Tower, a ja leże przywiązana do kanapy. Spojrzałam na swoje ramię i stwierdziłam że rana zniknęła.- Uleczyłem cię ale zanim wrócisz do pełnej sprawności minie trochę czasu.

Nie ruszył się z miejsca.

- Czemu mnie uratowałeś?- zapytałam marszcząc brwi. Po co to zrobił? Przecież mógł mnie tak zostawić, wykrwawiłabym się i koniec.

- Postanowiłem zadecydować za ciebie- oświadczył odwracają się do mnie tyłem i podchodząc do przeszklonej ściany z której widać cały New York – Zostaniesz ze mną i będziesz patrzeć jak żądze tym światem, będziesz też obserwować jak twoi przyjaciele giną- zaśmiał się szyderczo.

- Loki przestań dopóki jeszcze jest czas!- krzyknęła próbując wyswobodzić ręce ale nic z tego.

- Nie ma już czasu, zaraz się zacznie!- krzyknął uradowany patrząc na zatłoczone ulice miasta- I przysięgam że pomogę ci uwolnić tą bestię która drzemie w tobie- odwrócił się do mnie.

- O nie to ja przysięgam że pomogę ci uwolnić do dobro które w tobie jest- odpowiedziałam nie spuszczając go z oczu. 

      Uśmiechnął się po czym znowu odwrócił. Wyszedł na niewielki balkon, po chwili przyleciał Iron Man stanął na specjalnym lądowisku i zaczął iść powolnym krokiem Bożek zrobił to samo. Maszyny zaczęły zdejmować części broni zaczynając od hełmu. Tony i Loki zaczęli mierzyć się morderczymi spojrzeniami.

- Mam nadzieję że odwołasz się teraz do mego sumienia- zaczął Bóg kłamstw idąc w stronę miliardera, który stanął przy barze.

- Nie mam zamiar cię postraszyć- odpowiedział wzruszając ramionami.

- Ha bez pancerza może się to nie udać- ukazał berłem miejsce gdzie zbroja zniknęłam.

- Ta..- powiedział coś jeszcze lecz tego już nie dosłyszałam, udało mi się usiąść na kanapie, lecz łańcuchy na nadgarstkach nie pozwalają mi na więcej.- Napijesz się?

- Gra na zwłokę nic ci nie da- zaśmiał się pokładając włócznię do drugiej ręki.

- Nie, nie pogrożę ci- powiedział Tony chwytając na szklankę.- Nic a nic serio? Ja Se chlapne.

Poirytowany Loki odwrócił się i zrobił kilka kroków w stronę szyby.

-Chitauri przybywają, nic ich nie powstrzyma- poinformował zaciskając mocno pięści na berle.- Kogóż mam się lękać?- zapytał odwracając się do Starka'a.

- Avengers- odpowiedział nalewając sobie trunku do szklanki. Loki spojrzał na niego zaciekawiony- No nazwa jak nazwa liczy się ekipa, elita ziemskich herosów, no wiesz...

- Wiem już się znamy- uśmiechnął się.

     Zaczęli rozmawiać a ja zaczęłam rozglądać się za czymś co mi może pomóc, nie mogę jeszcze zmienić się w żadne zwierzę gdyż nie mam wystarczająco siły. Zabrzęczałam łańcuchami co przykuło uwagę Starka, zmierzył mnie wzrokiem.

- Co planujesz z nią zrobić?- zapytał wskazując na mnie.

- Nie twoja sprawa- warknął rozwścieczony Bóg kłamstw.

- No wiesz ona jest jedną z Avengers- wzruszył ramionami. 

     Loki zaśmiał się spoglądając na mnie. Zdziwiły mnie trochę słowa Tonego. Uważa mnie za jedną z Avengers? Jeszcze niedawno nie pałał do mnie taką miłością, w jego oczach widziałam odrazę gdy dowiedział się że pracowałam dla Hydry. Nie 'pracować' to może nie dobre słowa raczej 'nie mieć wyboru' to pasuje lepiej.

- Mam armię- powiedział z przewagą uważnie obserwując miliardera.

- A my Hulka- odpowiedział natychmiast.

- Myślałem że zerwał się ze smyczy...

- Myślisz się, to nie jest walka o tron, to klasyczny przykład wojny- zaczął podchodząc do Lokiego- Której nie można wygrać. Może masz armie, może nie damy jej rady ale spokoju już nie zaznasz, nawet jeśli nie obronimy ziemi to pomościmy ją na pewno- upił łyk trunku.

Bóg kłamstw obdarzył Starka groźnym spojrzeniem i sam zaczął iść w jego stronę.

- Tylko czy znajdziecie czas dla mnie- powiedział nie spuszczając go z oczu- Wiecznie walcząc między sobą.

     Kiedy był już niecały metr od Iron Man'a wyciągnął włócznię i przystawił ja do piersi mężczyzny, lecz nic się nie stało, zmarszczył brwi patrząc na broń, po czym spróbował jeszcze raz, znowu nic.

-Dziwne nie dział.

-No wiesz, zmęczenie stres ,nie ma się czego wstydzić, co piąty facet...

     Nie dane mu było dokończyć, ponieważ Loki chwycił go za szyję i rzucił nim w stronę przeszklonej twarzy. Wzdrygnęłam się lekko, ponownie czuje w sobie tą złość że znowu jestem za słaba aby komuś pomóc.

- Jarvis możesz teraz- powiedział z lekkim jękiem wstając na nogi. Bożek ponownie chwycił go za szyję.

- Wkrótce wszyscy oddacie mi pokłon!- krzyknął zaciskając żeby. Stark coś tam wymamrotał i ściana naprzeciwko niego zaczęła się otwierać. Loki uniósł Starka i wyrzucił go przez okno. Wstrzymałam oddech. O nie. Ze ściany coś wystrzeliło i poleciało za miliarderem waląc przy tym w mężczyznę. Po upływie niecałej minuty w powietrzu zawisł Iron Man. Odetchnęłam z ulgą.

- A i naraziłeś się jeszcze komuś- zaczął- Na imię miał Phil.

Bóg wymierzył w niego swoja broń lecz ten go wyprzedził i wystrzelił ze swojej rękawicy. Loki odleciał w tył. Tony spojrzał na mnie, podleciał do mnie i rozerwał moje łańcuchy.

- Nic ci nie zrobił?- zapytał uważnie mnie oglądając.

- Nie, jest dobrze- odpowiedziałam rozmasowując nadgarstki.

- Może jest teraz nieodpowiedni czas ale chcę ci przeprosić za to że naskoczyłem na ciebie wtedy w laboratorium, Nick nam potem wszystko wyjaśnił- powiedział lekko speszony. No racja w kartotece mam tylko wypisane że byłam agentką Hydry, ale jak do niej trafiłam już nie.

- Spoko.

     Nagle nad nami rozległ się huk, spojrzeliśmy na sobie, po czym Stark szybko wyleciał za zewnątrz, podbiegłam na lądowisko Iron Man'a aby zobaczyć co to takiego. Z dachu Stark Tower został wystrzelony w niebo jakiś niebieski strumień, który zaczął otwierać portal. Tony zaczął lecieć w jego stronę, po chwili zauważyłam że wylatują z niego jakieś dziwne stwory. Iron Man zaczął w nim strzelać, nie zostali mu jednak dłużni. Chitauri zaczęli lecieć w stronę ulic, na których jest pełno cywilów, z przerażeniem patrzyłam jak otwierają ogień.

- Już się zaczęło i nie można tego powstrzymać- odezwał się Loki, odwrócił się w jego stronę, na jego głowie pojawił się złoty hełm zbroja też zmieniła kolor, jest teraz zielono-złota. Spojrzał z ogromną radością na chaos jaki ogarnął ulice Manhattanu.

- Loki błagam przestać- powiedziałam przyglądając mu się. Na jego twarzy zagościł jeszcze większy uśmiech i teraz zrozumiałam że pogorszyła tylko sytuację wypowiadając słowa 'błagam'.- Loki...

W tym momencie na tarasie wylądowała Thor.

- Loki!- krzyknął. Bożek odwrócił się w jego stronę z zaciśniętymi zębami.- Wyłącz Tesseract albo go rozwalę...

- Chciałbyś- odpowiedział natychmiast. Wymierzył berło w stronę brata- Nie da się go zatrzymać, przed nami już tylko wojna...

- A więc dobrze- odpowiedział blondyn.

     Popchnęłam Lokiego tak że strumień który wydobył się z włóczni rozwalił kawałek betonu tuż obok Boga piorunów. Mężczyzna spojrzał na mnie wściekły, po czy uderzył mnie w twarz z taka siłą że spadłam na taras. Bóg kłamstw z okrzykiem skoczył w kierunku Thora i tak zaczęli walczyć, spojrzałam w kierunku ulic gdzie ludzie biegają w popłochu. Tuż obok budynku przeleciał Stark a tuz za nim kilka stworów. Loki strzelił z berła w kierunku odrzutowca tarczy, rozwalając tym jeden z silników. Samolot zaczął spadać, a Bożek wrócił do walki z bratem. Wstałam aby coś zrobić i jakimś stopniu pomóc Thorowi. Z portalu wyłoniła się wielka bestia przypominająca trochę jakąś dżdżownice czy coś.

- Rozejrzyj się!- krzyknął Thor siłując się z bratem.- Popatrz tylko! I to ma uczynić z ciebie króla?

-Stało się i tak jest za późno –wydyszał Loki spoglądając na miasto.

- Nie, damy radę ty i ja- mężczyzna patrzył chwilę na brata i przez sekundę myślałam że go przekonał lecz nic z tego. Loki wyciągnął niewielki sztylet i wbił go w bok blondyna. Gromowładny jęknął upadając na kolano i wypuszczając młot z ręki. Ruszyłam w stronę Bożka aby coś zrobić.

-Sentymentu- szepnął. 

     Kiedy miałam go już na wyciągnięcie ręki niespodziewanie Thor zerwał się na równe nogi i rzucił się na brata. Przez co Loki pchnął mnie w bok, upadłam na ziemię i przeturlałam się do krawędzi. Spadłabym na dół, ale udało mi się chwycić metalowy pręt, spojrzałam w dół, wysoko nawet bardzo. Wróciłam wzrokiem do walczących Bogów, Loki spojrzał w moją stronę z lekkim strachem? Zaczęłam się podciągać, lecz pręt wyrwał się a ja zaczęłam spadać w dół. Pomyślałam szybko o jakiś ptaku w którego mogę się zmienić, ale nic z tego. Zacisnęłam mocno powieki i skupiłam się na obrazie orła. Dosłownie 3 metry nad ziemią zmieniłam się w potężnego ptaka, machnęłam skrzydłami i wzbiłam się w powietrze. Odnalazłam wzrokiem Kapitana i poleciałam w jego stronę, po chwili zauważyłam też Nat i Clinta. Będąc metr przed nimi zmieniłam się z powrotem w człowiek, upadłam na ziemie i przeturlałam się do nich.

- Hope nic ci nie jest?- zapytał Steve pomagając mi wstać.

- To nic naprawdę, dam radę- odpowiedział opierając głowę o samochód za którym się ukrywali.

- Udało ci się mu uciec?- zapytał Barton.

 –Można to tak nazwać...

Wyłączyłam się na chwile aby oczyścić umysł z natłoku myśli.

- Loki- szepnął Kapitan otworzyłam oczy i spojrzał w tą stronę w którą aktualnie patrzył. Na jednym z tych dziwnych latających machin faktycznie siedzi Bożek.

      Oni zaczynali ustalać plan działania, a ja tylko zmieniłam się z tygrysa i pobiegłam przed siebie aby rozszarpać trochę tych stworów, po chwili wróciłam do Czarnej Wdowy i zaczęłam jej pomagać, zmieniając się co chwila w wilka, lwa, panterę, sokoła inne stworzeni rozszarpując obcych i unikając ich pocisków. Obcych ciągle przybywało przez portal. Czuję że przez ciągnął walkę zaczęłam tracić panowanie nad zwierzętami, tak bardzo chciałam tego unikną ale muszę ochronić cywilów. Z każdym rozszarpanym Chitauri przypominała mi się każda ofiara którą musiałam zabić dla Hydry. 

___________

Wybaczcie za błędy :)

Kometujcie!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top