6. O co mi chodzi?!
Rytmiczna piosenka rozbrzmiewała w pokoju, przez co mimowolnie stukałam stopą w posadzkę, starając się skupić na przeglądanych dokumentach, a nie na walczących na ringu Tonym i Happy'm. Okazało się to być niezwykle trudnym zadaniem, bo obserwowanie, jak Stark z łatwością obija twarz dwa razy większemu od siebie Hoganowi, było naprawdę bardzo zajmujące.
Westchnęłam ciężko, usilnie starając się odsunąć od siebie chęć wejścia na ring. Od blisko pół roku nie miałam okazji do prawdziwej walki - wiodłam spokojne życie, gdzie moimi największymi problemami były głupie pomysły Starka. Jednak powoli zaczynałam odczuwać brak tej adrenaliny, która zawsze towarzyszyła starciu z wrogiem, natężenia wszystkich zmysłów, by przewidzieć ruch przeciwnika...
- Hej, Jessie, może spróbujesz swoich sił, co? Happy ci zrobi szybki kurs. - uniosłam głowę, słysząc głos Tony'ego, przenosząc na niego wzrok akurat w momencie, w którym wypił sporego łyka owej zielonej substancji, którą parę dni temu widziałam na ścianach w jego pracowni. Skrzywiłam się lekko, przypominając sobie ten nieprzyjemny zapach i zastanawiając się, jak on może pić coś, co wcześniej uznałam za jakiś specjalny rodzaj benzyny.
- Nie mów na mnie Jessie. - powiedziałam automatycznie, zastanawiając się, po co ja w ogóle ciągle to powtarzam, skoro on wcale nie przyswaja tej wiedzy. - Wiesz, raczej nie. Wolę nie ryzykować.
Uśmiechnęłam się lekko sztucznie, usilnie starając się poskromić swój instynkt, który nakazywał mi wejść na matę i rozgnieść Happy'iego na kwaśne jabłko.
- Może rzeczywiście lepiej nie ryzykować. - odparł Tony, kiwając głową z zastanowieniem. - Przecież nie wypada szefowi bić asystentki.
A raczej asystentce szefa.
Przewróciłam oczami, uśmiechając się lekko, i skupiłam całą swoją siłę woli na trzymanym tablecie z dokumentami, podczas gdy Stark powrócił na ring, podskakując w rytm muzyki i uderzając w chroniące Hogana ochraniacze. Przez kolejne kilka minut panowała względna cisza, podczas której poważnie zastanawiałam się, czy nie lepiej iść wyżyć się fizycznie w morzu, bo widok walczących przede mną facetów skutecznie nadwyrężał moją asertywność. Z takich rozmyślań na szczęście wyrwała mnie Pepper, która weszła do pokoju.
- Tony, przyszedł notariusz. - oznajmiła, siadając w fotelu obok mnie i witając się krótkim uśmiechem. - Możemy podpisać przekazanie?
- Ale tu rządzi Happy! - zawołał w jej kierunku Stark, obracając się i przypieprzając Hoganowi w twarz łokciem, co wywołało pomiędzy nimi zaciętą dyskusję odnośnie zasad walki.
- Jak dzieci. - westchnęłam, wzdychając ciężko.
- Jak dzieci. - potwierdziła Pepper tym samym tonem, patrząc na tę dwójkę z lekkim rozbawieniem.
- To się nazywa gra nie fair! - burknął Happy, patrząc na Tony'ego z urazą, co ten skwitował przewróceniem oczami. Nagle wzrok Hogana skupił się na czymś innym, a na jego twarz wpłynęło zdziwienie. Zmarszczyłam brwi, widząc jego reakcję, ale zaraz potem je uniosłam, kiedy mój wzrok spoczął na rzeczy, a raczej osobie, której obecność tak go zdziwiła.
Jej brązowe włosy były dzisiaj kręcone, co zdarza się u niej niezwykle rzadko. Na twarzy wymalowaną miała niespotykaną u niej powagę i spokój, i nawet ubrana była tak bardzo niepodobnie do niej - w eleganckie, ciemne spodnie i prostą koszulę na krótki rękaw. Dla obcej osoby wyglądała zapewne na porządną, elegancką kobietę pracującą w urzędzie bądź też w jednym z biurowców. Nikomu przez głowę by nie przeszło, że może to być tajna agentka, ale ja jednak zdawałam sobie z tego doskonale sprawę, bo znałam ją zbyt dobrze, by ją z kimkolwiek pomylić.
Moją siostrę rozpoznałbym wszędzie.
Powoli zeszła po schodach, kierując się w stronę Potts, po drodze nie omieszkając uśmiechnąć się kącikiem ust w moją stronę i uniosła brwi, zupełnie jakby chciała zapytać: „Co, zaskoczona?". Przewróciłam oczami widząc ten gest, ale to była jedyna oznaka z naszej strony, że w jakikolwiek sposób się znamy - po chwili ona przybrała na twarz uprzejmy uśmiech, pokazując Pepper gdzie ma się podpisać, a ja odwróciłam się w stronę ringu, akurat w momencie, kiedy Tony patrzył na Alice z błyskiem zainteresowania w oczach, zupełnie takim samym, z jakim kiedyś patrzył na mnie. Zmarszczyłam brwi, kiedy oderwał od niej wzrok dopiero, kiedy Happy zafundował mu uderzenie w głowę i potarłam czoło, zagryzając wargę.
O co mi chodzi? Przecież nic takiego się nie stało, zresztą, co mi do tego? On tylko stał i patrzył, a ja nie wiadomo dlaczego nagle się czymś przejmuję. Dziewczyno, ogarnij się, to nic takiego!
Tylko dlaczego czuję, jakby ktoś powbijał mi w serce igły?
Nagły huk wyrwał mnie z rozmyślań - to Happy wylądował na drugim końcu ringu i właśnie próbował wstać. Tony sięgnął po bidon, po czym wskazując palcem na Alice, rzucił:
- Jak się nazywasz?
- Natalie Rushman. - odparła, na co uniosłam brew.
- Uroczo. - mruknęłam, co najwyraźniej dosłyszała, bo spojrzała na mnie z nutką rozbawienia.
- Świetnie. Wstąp do świątyni. - oznajmił, wskazując na ring, na co z Pepper zareagowaliśmy identycznie.
- Nie, nie ma opcji. Chyba nie zamierzasz jej zapraszać na...
- Nie, nie, Tony, to się źle skończy...
- Robię co chcę.
I tyle w temacie.
Alice uniosła brew, wolnym krokiem podchodząc do ringu i przechodząc pod barierkami. Stanęła naprzeciwko Tony'ego, patrząc na niego z oczekiwaniem i rozbawieniem jednocześnie, na co on odpowiedział tym samym, swobodnie popijając ten ohydny sok.
To się skończy źle. Naprawdę źle.
Tak jak jeszcze ja byłam w stanie powstrzymać swój popęd do walki, tak Alice nie miała takich oporów. Jeżeli Tony chciał z nią walczyć, to ona nie odmówi... I do tego spierze go na kwaśne jabłko.
I czemu do cholery dalej mam wrażenie, jakby ktoś mnie dźgał w to cholerne serce?!
- No co? - zapytał Tony, kiedy Alice nie była w stanie powstrzymać unoszącego się kącika ust, kiedy głośno pił swój sok. - Happy, możesz udzielić jej lekcji? - dodał jeszcze, wychodząc z ringu, na co westchnęłam.
Jakby kiedykolwiek były jej potrzebne.
- Kto to? - zapytał, opadając obok mnie na kanapę.
- Jest z działu prawnego. - odparła Pepper. - To wygapianie się możecie słono kosztować. - dodała, na co przełknęłam ślinę.
Czyli jednak nie przesadzałam, ani mi się nie wydawało.
Pocieszające.
- Patrz, potrzebujesz asystentki, ona się świetnie nada...
- Mam już trzy kandydatki, zamierzam umówić je na spotkania...
- Ale prezes nie ma czasu na spotkania, a ona się świetnie nada! - Potts spojrzała na niego ze słodkim uśmiechem.
- Nie.
Przez całą tę rozmowę starałam się skupić na starannie zatuszowanym znudzeniu obecnym na twarzy Alice i udawać, że mnie to naprawdę bawi, ale gdzieś tam z tyłu głowy cały czas pojawiało się jakieś rozdrażnienie, chęć wywalenia szatynki za drzwi, mimo świadomości, że pewnie ma misję. To już podchodziło pod schizofrenię.
O co mi do cholery jasnej chodzi?!
- Hej, jak się pisze twoje nazwisko? - zawołał nagle Tony, na co na twarzy Alice pojawiła się doskonale ukryta irytacja. Ledwo powstrzymałam wpływający na twarz uśmiech, kiedy z wymuszoną uprzejmością po kolei podała literki tworzące jej fałszywe nazwisko. Uniosłam brew widząc, jak Tony wpisuje je do wyszukiwarki.
- Serio, będziesz ją googlował? - zapytałam, patrząc przez ramię na informacje o niejakiej Natalie Rushman.
- Lepsze to niż się wygapiać. - rzucił ironicznie, przewijając parę stron. - Hm, imponujące... Płynny francuski, włoski, łacina... - tu zmarszczył brwi, jakby intensywnie nad czymś myśląc. - Kto mówi po łacinie?
- Nikt, to martwy język. - odparła Pepper, również patrząc na monitor - Można pisać po łacinie, czytać, ale nie...
- Oczywiście, że da się mówić po łacinie. - weszłam jej w słowo, zanim zdążyła powiedzieć nieprawdę. - Po prostu w tych czasach praktycznie nikt się tego nie uczy, bo jest to za duży wysiłek, który nie przynosi zbyt dużo korzyści, bo już nikt nie używa tego języka.
- Zaraz... Ty umiesz mówić po łacinie? - zapytał Stark, na co uniosłam brew.
- Może. - wzruszyłam ramionami. - To nic wyjątkowego, nie rozumiem czym się tak ekscytujesz. - odparłam, wskazując głową na informacje o Natalie.
- Nic wyjątkowego? A byłaś modelką w Tokio? Bo ona tak. - rzucił wyzywająco Tony, na co pochyliłam się lekko.
- Może nie akurat w Tokio, ale... Kto wie? - odpowiedziałam, uśmiechając się z satysfakcją na widok jego zaskoczonej miny.
- Czekaj, byłaś modelką? - zapytał, co skwitowałam niewinnym uśmiechem.
- Z tego co wiem, powinieneś posiadać takie informacje po przeczytaniu moich akt pół roku temu. - uśmiechnęłam się słodko, na co najpierw zmrużył oczy, a potem kliknął coś parę razy na ekranie. Chwilę później informacje o Natalie Rushman zniknęły, a pojawiły się te o mnie. Tony wpatrywał się w nie ze zdziwieniem.
- Nie widziałem, że płynnie mówisz pięcioma językami. - mruknął. - Ani że znasz wschodnie sztuki walki. I...
- Tak, tak, znam własny życiorys i umiejętności, Tony. Nie musisz ich wymieniać. - przerwałam mu z rozbawieniem, lecz on nie przestał grzebać w moich aktach.
- Byłaś modelką na cholernych Bahamach? - westchnęłam cicho, kręcąc głową.
- Tak, w paru innych miejscach też. - odparłam, nie mogąc powstrzymać rozbawionego uśmiechu. Wiedziałam, że znajdzie tam jeszcze parę ciekawych informacji - Nicky lubił pakować agentów w różne sesje czy staże, żeby później takie informacje zamieścić w aktach. W większości przypadków to sprawiało, że taka osoba była chętniej przyjmowana do pracy i miała lepsze stosunki z szefem, co sprzyjało misji.
- Czekaj, czy ty... - zaczął znowu Stark, który najwyraźniej znalazł kolejną ciekawostkę, którą koniecznie musiał się ze mną podzielić, ale przerwał mu głośny huk i wrzask Pepper.
Niemal natychmiast zerwaliśmy się na równe nogi, szukając źródła zamieszania, które, jak się okazało, wcale nie znajdowało się daleko.
Alice i Happy leżeli na ziemi. I nie byłoby w tym nic dziwnego (no dobra, może trochę) gdyby nie to, że moja siostra go dusiła.
Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że to się źle skończy.
Szybko pobiegliśmy pod ring, gotowi nawet rozdzielić ich siłą, ale Alice szybko się opamiętała i puściła biednego Hogana. Kiedy mężczyzna usilnie starał się złapać powietrze, ona sprawnie wstała, wybąkała ciche przeprosiny i wyszła z ringu, otrzepując bluzkę. Happy'emu zajęło to dłużej, ale po dłuższej chwili i on stanął na nogi, na swoje usprawiedliwienie rzucając krótkie:
- Poślizgnąłem się.
- Tak? Bo mnie to wyglądało na techniczny nokaut. - zaśmiał się Tony, parę razy uderzając w dzwonek oznajmiający koniec rundy. Hogan zmierzył go lodowatym spojrzeniem, po czym mrucząc coś pod nosem zszedł z ringu, opadając na kanapę.
Oderwałam od niego pełen rozbawiania wzrok dopiero, kiedy obok usłyszałam chrząknięcie. Rzuciłam mojej siostrze znaczące spojrzenie, które zignorowała, utrzymując na twarzy uprzejmy uśmiech i zwracając się to Tony'ego:
- Potrzebuję pański odcisk palca.
- Oczywiście. - odparł, posłusznie składając odcisk w odpowiednim miejscu i znowu patrząc na nią w taki sposób, że poczułam bolesne ukłucie w okolicach serca.
- Cóż, czy to wszystko? - zapytała entuzjastycznie Pepper, podchodząc do naszego wesołego kółeczka.
- Tak, już kończymy, szefowo. - rzucił Tony, na co uśmiech Potts nieznacznie się poszerzył.
- W takim razie dziękuję, panno Rushman. - odparła, wymieniając z Alice uprzejmy uśmiech i podając jej dłoń. Szatynka również powiedziała parę grzecznościowych formułek i już zamierzała kierować się do wyjścia, ale szybko jej w tym przeszkodziłam, mówiąc:
- Może ja odprowadzę pannę Rushman do drzwi. - uśmiechnęłam się lekko, na co moja siostra posłała mi pełne kpiny i rozbawienia spojrzenie, ale nic nie powiedziała. Zbyt dobrze mnie znała, żeby nie wiedzieć, jakie mam zamiary.
Nie ma opcji, żebym nie dowiedziała się o co w tym wszystkim chodzi.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top