20. A trzeba było nie zadawać się z jego byłymi...

Nie wiem ile czasu minęło. Może kilkanaście minut, a może godzin. Przed domem, a raczej tym, co po nim pozostało, zebrał się tłum ludzi: reporterzy, FBI, wojsko.

Ale ja nawet nie zwróciłam na to uwagi. Stałam na klifie w dłoniach ściskając maskę Iron Mana. Przez jej środek przebiegała długa rysa. Tylko tyle pozostało z tych wszystkich zbroi.

Przyłożyłam maskę do czoła próbując sobie wyobrazić, że za nią kryje się twarz Tony'ego. Że stoi przede mną i znów rzuca jakimś głupim tekstem....

Wtedy ciszę przerwało ciche pikanie. Uniosłam głowę, zaalarmowana. Kto wie, może to kolejna bomba? Jeszcze raz spojrzałam na fragment zbroi, który trzymałam. Przez szpary na oczy widziałam delikatny odblask czerwonego światła. Odwróciłam maskę i zobaczyłam świecącą się lampkę. Nie mając innego pomysłu nałożyłam część pancerza.

- Serwer Starka, tożsamość potwierdzona - oślepiło mnie jasne światło. - Wiadomość z dnia 25 grudnia 2012 roku - Chwilę później usłyszałam głos, za którym tak tęskniłam.... - Jessie, to ja. - słysząc te słowa miałam ochotę się popłakać. Nawet nie zareagowałam na to zdrobnienie mojego imienia, którego nie znosiłam, i którego tylko on używał. On żył. On naprawdę żył... - Muszę cię przeprosić, a nie mam czasu. Wybacz, że cię naraziłem. To już się nie powtórzy. - przewróciłam oczami. Tak jakbym nie potrafiła się obronić... - Wiem, że mamy święta. Miałaś rację, królik jest za duży. - na te słowa uśmiech samoistnie wkradł mi się na twarz. Nawet w takiej sytuacji musi wtrącić jakąś głupotę... - Wybacz także to, że na razie nie wrócę. Ja muszę go znaleźć, a ty musisz być bezpieczna. Uważaj na siebie, Jessie. Ten jeden raz się mnie posłuchaj, okej?

Wiadomość się skończyła, a ja uwolniłam swoją głowę. Odetchnęłam głęboko zamykając oczy.

Ten jeden raz się go posłucham.

Ale tylko ten jeden.

***

Samochód pędził po autostradzie w tylko sobie znanym kierunku. Zapadał zmrok. Musiałam znaleźć sobie miejsce, gdzie mogłabym przenocować. Najpierw jednak musiałam dowiedzieć się kilku ważnych rzeczy.

- Dlaczego przyszłaś? - zapytałam siedzącą obok Mayę Hanson - Co było aż tak ważne?

Brunetka patrzyła na mnie w ciszy.

- Mój szef pracuje dla Mandaryna - powiedziała w końcu - Jeśli chcesz pogadać, znajdźmy bezpieczne miejsce.

- Czekaj, czekaj - zmarszczyłam brwi - Tony powiedział, że zajmujesz się botaniką....

- Kieruję zespołem kodującym DNA dla prywatnego Think - Thanku, ale zajmuję się też botaniką - odparła. Pokiwałam głową będąc lekko zamyślona.

- Jak nazywa się twój szef? - zapytałam.

- Aldrich Killian - odpowiedziała. Spojrzałam na nią w szoku.

- Rzeczywiście, musimy pogadać - stwierdziłam. Wkrótce udało nam się znaleźć w miarę normalny hotel. Zajęłyśmy jeden z pokoi i usiadłyśmy na łóżku.

- No więc? - przeszłam do rzeczy - Co mu się stało?

- To co z innymi - odparła - Wszyscy zaczynamy jako naiwni naukowcy. Ale pojawiają się obsesje, nadmierna pewność siebie.... i nim się zorientujemy lądujemy daleko od wyznaczonego przez siebie celu. - schyliła lekko głowę, przygryzając wargę.

- Nie obwiniaj się - pokręciłam głową - Myślałaś, że pracujesz dla prywatnego Think - Thanku...

- Killian stworzył go dzięki wojskowym kontraktom - przerwała mi.

- Tony robił tak samo - odpowiedziałam - To nie twoja wina.

Przez chwilę panowała cisza. Maya najwyraźniej przyswajała te słowa.

- Dziękuję - powiedziała w końcu - Jestem ci wdzięczna.

Uśmiechnęłam się lekko. Wtedy rozległo się pukanie. Otworzyłam drzwi i jeszcze bardziej uniosłam kąciki ust na widok obsługi z tacą pełną jedzenia. Nagle kark mężczyzny został bezceremonialnie skręcony. W progu stanął nie kto inny niż Aldrich.

- Maya, uciekaj! - krzyknęłam na jego widok. Blondyn złapał mnie za rękę chcąc przyszpilić, ale szybko się wyrwałam. Wymienialiśmy się ciosami, kiedy załapał mnie za nadgarstki. Jego oczy zapłonęły (dosłownie), a żyłki na twarzy pojaśniały, jakby zamiast krwi płynął w nich ogień. Wtedy jego dłoń zrobiła się gorąca. Zawyłam z bólu, gdy ścisnął moją rękę mocniej. Przyparł mnie do ściany i nie przestając przypalać mojego nadgarstka zwrócił się do Mai, która nie posłuchała się mojej rady.

- Co robiłaś u Starka? - zapytał.

- Pracowałam. Nie wiedziałam, że zniszczycie dom! - odpowiedziała. Nie wiedziałam czemu jeszcze nie uciekła. Dlaczego normalnie z nim rozmawia skoro wie dla kogo pracuje?

- Więc ostrzegłaś Starka, choć nam groził?

- Mówiłam ci już! Możemy go wykorzystać - szarpnęłam gwałtownie próbując się uwolnić. Killian pokręcił tylko głową zwracając mi uwagę tonem, jakiego używa się do karcenia małych dzieci. - Skoro projekt ma ruszyć za rok, to potrzebujemy Starka. Teraz będzie miał motywację! - teraz wiedziałam już wszystko. Nie miałam jednak czasu, żeby wszystko sobie poukładać, lub chociażby posłać Hanson nienawistne spojrzenie.

Aldrich uderzył mnie w skroń pozbawiając tym samym przytomności.

***

Kolejne kilka godzin było jednymi z najgorszych w moim życiu. Byłam przywiązana do wysokiego, metalowego stojaka. Co chwilę odzyskiwałam i traciłam przytomność. Gdy przez jakiś czas byłam przytomna wiązało się to z ogromnym bólem - miałam wrażenie, że palą mi się wnętrzności, a w żyłach nie krąży mi krew lecz ogień. Najwyraźniej podali mi jakieś serum torturujące.

Kiedy tym razem się obudziłam o dziwo nie towarzyszył mi ból. Pierwszym co zrobiłam było rozejrzenie się - ot, taki nawyk agenta.

Byłam w jakimś pomieszczeniu. Przez otwarte drzwi widziałam wodę i kawałek portu. A więc statek....

Spojrzałam w przeciwną stronę, a mój wzrok spoczął na Killianie. Zacisnęłam zęby na jego widok.

- Cześć - odparł z uśmiechem. W tym momencie z chęcią wybiłabym mu te białe ząbki.

- Myślisz, że po tym wszystkim Tony ci pomoże? - zapytałam - Nie zrobi tego.

- Nie sprowadziłem cię tylko dlatego, żeby zmotywować Starka - odparł - Trochę mi teraz wstyd to przyznać, ale jesteś moim.... - tu schylił głowę najwyraźniej szukając odpowiednich słów. Jednak ja już wiedziałam o co mu chodzi.

- ....Trofeum - dokończyłam. Blondyn uśmiechnął się lekko i pokiwał głową. Zacisnęłam zęby, ale nic nie powiedziałam. Wtedy rozległ się huk i przed nami wylądował Iron Patriot. Zamrugałam parę razy. Przecież to niemożliwe.... Rhodley nigdy by ich nie wsparł.

Zbroja otworzyła się, lecz z jej wnętrza nie wyszedł Rhodes, a prezydent Stanów Zjednoczonych. Otworzyłam usta ze zdziwienia.

Mój Boże, czego oni chcą od tego człowieka?

- Witamy na pokładzie - odparł wesoło Killian. - Może pana oprowadzę?

Powiedziawszy to skinął głową, a jego ludzie wypchnęli mężczyznę za drzwi.

Zostałam sama. Chcąc jak najszybciej się wydostać z całej siły skupiłam się na odblokowaniu zamków. Wokół moich dłoni zalśnił fioletowy połysk, lecz zniknął tak szybko jak się pojawił. Opadłam na trzymające mnie pasy nie mogąc już nawet ustać o własnych siłach. Miałam ciężki oddech, a ręce mi drżały.

Byłam zbyt słaba by użyć mocy.

Wtedy usłyszałam strzały i głośne wybuchy. Uniosłam głowę i przez otwarte drzwi zobaczyłam co się dzieje. Odpowiedzialne za harmider były liczne zbroje Iron Mana walczące z... ognistymi ludźmi? Byli w stanie rozgrzać swoje ciało to takiego stopnia, że bez najmniejszego problemu topili metal. Pancerze często ulegały samo destrukcji, najczęściej z taką osobą na plecach.

Ale sam ich widok oznaczał jedno - Tony jest gdzieś tam na dole. Ta myśl dała mi nadzieję, że jednak się stąd wydostaniemy i może będzie jak dawniej.

Lecz umarła ona kiedy kolejny wybuch odrzucił mnie w bok i spowodował zawalenie się dachu. Pasy pękły, ale kawałki konstrukcji spadły prosto na mnie. Gdybym miała siłę jęknęłabym z bólu, ale byłam w stanie tylko otworzyć usta w niemym geście i powstrzymać cisnące się do oczu łzy. Kiedy udało mi się ustabilizować oddech i zebrać w sobie siły spróbowałam się uwolnić. Nie była to udana próba - guzy jeszcze bardziej na mnie nacisnęły co spowodowało większy ból.

Leżałam więc bezczynnie, starając się jak najmniej poruszać przy oddychaniu. Zresztą, nie miałam siły chociażby ruszyć palcem u nogi.

Po jakimś czasie usłyszałam charakterystyczne dudnienie. Ktoś uniósł fragment konstrukcji, który na mnie leżał, przez co kawałki metalu wbiły mi się w brzuch.

- Przestań! - zawołałam - Odłóż to z powrotem!

Gruzy wróciły do poprzedniej pozycji, a Iron Man schylił się, by zobaczyć moją twarz.

- Niepotrzebnie zadajesz się z moimi byłymi - odparł Tony odchylając maskę.

- Niepotrzebnie umożliwiłeś zdemolowanie swojego domu terroryście - odpowiedziałam.

- O tym pogadamy później - wyciągnął w moją stronę dłoń. Spróbowałam ją chwycić, ale metal boleśnie wybił mi się w bok. Jęknęłam, nie opuszczając dłoni. Już tak mało brakowało.... Udało mi się złapać koniuszki jego palców, kiedy rozgrzana dłoń zmiażdżyła jego reaktor łukowy i odrzuciła do tyłu. Aldrich Killian rozszerzył dziurę, którą zrobił i pojawił się tuż obok nas.

- Zaczepiał cię? - zapytał i nie dając mi czasu na odpowiedź przyszpilił Starka do podłogi. Przyłożył rozgrzany palec do pancerza, tuż nad reaktorem. - Nie za ciepło? - zwrócił się do swojej ofiary - Utknąłeś jak żółw, który piecze się w skorupce.

Może nie znam się na metaforach, ale jakoś nie widziałam powiązania między żółwiami, a pieczeniem. Widziałam natomiast, że Tony raczej nie ma szansy ucieczki.

- Tony.... - szepnęłam, na co Stark posłał mi spojrzenie, które zapewne miało być uspokajające, a Killian się uśmiechnął.

- A ona to widzi - dodał z satysfakcją - Zamknij oczy. Nie chcesz tego zobaczyć.

Wtedy wszystko potoczyło się szybko. Blondyn zamachnął się, chcąc zapewne zadać ostateczny cios, kiedy ze zbroi wysunęło się ostrze, które odcięło mu dłoń. Upadła tuż obok mnie.

- Zrób sobie przerwę - odparł brunet w tym samym momencie, w którym odcięta ręka stopiła podłogę przy gruzach. Podłoże załamało się, a ja spadłam na platformę na samym szczycie dźwigu. Moje nogi zakleszczyły się, a reszta ciała zwisała nad płomieniami, które gęsto zdobiły ziemię. Tylko pojedyncza rura, której się kurczowo trzymałam uniemożliwiła mnie od upadku z wysokości.

Nagle dźwig drgnął i ruszył z miejsca. Mocniej chwyciłam rurę, aby nie spaść. Widziałam jak Tony biegnie w moim kierunku i przeskakuje na kładkę tuż pode mną. Wyciągnął dłoń w kierunku mojej bliższej ręki. Ja również napięłam mięśnie starając się sięgnąć jego palców, ale był za daleko.

- Nie bój się, już jestem! - zawołał, na co przełknęłam ślinę. Do tej pory nigdy nie przyznałabym, że odczuwam strach, ale tym razem było inaczej. Bałam się jak cholera. - Nie dosięgnę, musisz się puścić! - chyba w moich oczach widoczny był lęk, bo szybko dodał - Obiecuję, że cię złapię!

Pokiwałam głową na znak, że rozumiem. Wychyliłam się mocniej, żeby Tony'emu łatwiej było mnie złapać i poluźniłam uścisk. W tym samym momencie coś mocno zatrzęsło, a ja wypadłam.

Spadałam w dół. Czułam ciepło ognia.... I uderzenie w ziemię.

***

Kiedy otworzyłam oczy od razu poczułam mrowienie na całym ciele. Zamrugałam kilka razy i usiadłam. Moje ciało lizały płomienie. Czułam ich ciepło, ale... nie parzyły. Spojrzałam na moje ręce. Żyły lśniły, jakby zamiast krwi płynął w nich ogień.

Ta substancja, którą mi podawali nie była żadnym serum torturującym.

To świństwo zamieniło mnie w ich super - żołnierza.

Wstałam i rozejrzałam się wokół. Większość statku stała w ogniu. Zbroje nadal latały wokół niego, najwyraźniej szukając sojuszników Mandaryna. Lecz moją uwagę zwróciły dwie postaci stojące kawałek dalej.

Tony siedział na ziemi. Z niedowierzaniem wpatrywał się w stojącego przed nim Aldricha Killiana. Podeszłam bliżej, żeby móc podsłuchać ich rozmowę, a w konieczności zainterweniować.

- Chciałeś Mandaryna?  To go masz! To byłem ja, od samego początku! - krzyknął blondyn, a ja, widząc, że chce zaatakować, bez ani chwili zawahania zdzieliłam go rurą w łeb.

- Wkurwiałeś - powiedziałam słodko. Stark patrzył na mnie z szokiem wymalowanym na twarzy.

- Zaniemówiłem - oznajmił w końcu. Wtedy usłyszałam charakterystyczny szum. Obejrzałam się, a w oczy szybko rzuciła mi się lecąca w moim kierunku zbroja.

- To nie jest cel.... - usłyszałam Tony'ego, ale pancerz nie zareagował. Rozejrzałam się szybko na dłużej zatrzymując wzrok na jego kolanie. To jest to.

Zaczęłam biec w jego stronę. Musiałam wziąć rozbieg, żeby mieć jakąkolwiek szansę, aby to się udało. Stark patrzył na to z rosnącym przerażeniem.

- Skarbie, rozumiem, że jesteś zła... - odbiłam się od niego i rozgrzewając rękę (naprawdę nie wiem jak to zrobiłam) uderzyłam nią w zbroję przeszywając ją na wylot. Tymczasem Killian zdążył się już podnieść. Nałożyłam pancerz na rękę i strzeliłam prosto w jego klatkę piersiową. Odrzuciło go dobre dziesięć metrów w tył. Porwałam z ziemi mini-pocisk ze zbroi i jak najszybciej rzuciłam go w kierunku blondyna. Wycelowałam i modląc się, aby i tym razem zadziałało strzeliłam, co za skutkowało imponującym wybuchem.

Odetchnęłam ciężko i zrzuciłam z siebie rękawicę.

- Mój Boże - szepnęłam - Nareszcie koniec. To było okropne.

Tony patrzył na mnie z mieszaniną smutku i radości kręcąc głową.

- Myślałem, że....

- Spadłam i zginęłam? - dokończyłam - Też tak myślałam.

- To jest nas dwoje - podniósł słuchawkę i włożył ją sobie do ucha - Czemu się tak nie ubierasz? Stanik jest niezły.

Uniosłam brwi patrząc na mój strój. Nawet nie zauważyłam, że mnie rozebrali.

- Przywykłam do ubierania się jak cywilizowany człowiek - odpowiedziałam. Tony podszedł do mnie wyciągając rękę, chcąc zapewne mnie dotknąć, ale odsunęłam się - Nie dotykaj, jeszcze cię poparzę...

- Jesteś zimna - przerwał mi gładząc po ramieniu.

- Teraz wszystko będzie dobrze? - zapytałam.

- Nie - odpowiedział. Uniosłam brwi. To jest ten moment, w którym mówi "Tak" i dochodzi do romantycznego pocałunku. Ech, naoglądałam się zbyt dużo filmów romantycznych. - Przecież mnie znasz. A znając życie i naszych jakże ukochanych Avengersów za co najwyżej tydzień wpadnie do nas Rogers mówiąc, że znów ma problem.

Zaśmiałam się lekko na te słowa i położyłam dłonie na jego ramiona.

- A co z twoim hobby?

- Przyhamuję trochę - powiedział - Jarvis? Jak sytuacja?

- Opanowana. Coś jeszcze?

- Wiesz co robić....

- Procedura "Nowy Początek"?

- Tak, w końcu mamy święta - objął mnie, a ja spojrzałam w górę. Wszystkie zbroje, które dotychczas krążyły wokół statku zaczęły wybuchać. Było ich mnóstwo, dzięki czemu przypominało to pokaz fajerwerków. Pięknie to wyglądało. Lecz najbardziej wzruszyło mnie to, że ot tak zniszczył wszystkie te maszyny, nad którymi długo pracował. Objęłam Tony'ego mocniej, a na twarz wpłynął mi uśmiech kiedy w odpowiedzi brunet złożył kilka pocałunków za moim uchem.

- Wiesz co? Ten prezent jest o wiele lepszy od królika - szepnęłam. Odsunęłam się trochę, a mój wzrok samoistnie zaczął krążyć po jego twarzy chcąc nacieszyć się tym widokiem. Sądząc po wyrazie jego twarzy robił to samo. Dopiero po kilku minutach pochylił się, by złączyć nasze usta w iście świątecznym pocałunku.

Od tamtego momentu wszystko zaczęło się układać.

Zarówno ja, jak i Tony poddaliśmy się operacjom. Ze mnie wyciągnęli to dziwaczne serum, a z niego te przeklęte odłamki, które tkwiły w nim od dobrych paru lat. Po wszystkich tych wydarzeniach zamieszkaliśmy w Avengers Tower (zapewne chwilowo) i bardzo często nawiedzali nas inni członkowie drużyny. A żeby było śmieszniej tydzień po tej całej aferze wpadł do nas nie kto inny niż Kapitan mający problem. Chociaż wyjątkowo nie chodziło o ratowanie świata, a o związek Luke'a Skywalkera i Lei (wątpię, że zrozumiał, że są tak naprawdę rodzeństwem).

Wszystko było dobrze.

A przynajmniej na razie.

——————————————————

No cześć.

Nigdy w życiu nie pisałam notek pod rozdziałem, ale dostałam nominację od ruski_szpieg , więc wypadałoby ją zrobić.

1. W jakim mieście mieszkasz?

Małym, ciasnym, na zadupiu

2. 15 zdjęć z galerii. (Nie wiem czy je widzicie, bo na podglądzie ich nie ma, i coś się najwyraźniej zjebało)

Tam u góry to Jessica.

To jest Lissandra Stark z serii o Huncwotach.

To mem mojego autorstwa robiony kiedy szukałam aktorów do obsady do jednej z serii
(Huncwotkazmarzeniami tak musiałam 😂👌🏻)

To moja mama kiedy wracam z zakupów

A to jest spojler do Avengers: Endgame 😂

To ja kiedy na kacu wracam z Hogwartu

To moja prawda życiowa

To jest „Na pomoc" 😂

To mój kot kiedy chcę umyć zęby rano

To mój kot kiedy ma wyjebane na wszystko

A to moja tapeta 👌🏻

3. Ulubiony kolor

Fioletowy jak włosy Jessie 😏👌🏻

4. Gdzie aktualnie jesteś?

Na kanapie, w domu, w Polsce

5. Która godzina?

18.45

6. Jak tam w szkole?

Spoczko 👌🏻

7. Ile masz lat?

Zdecydowanie za mało, żeby pisać takie rzeczy... W przyszłym roku liceum, policzcie sobie 🙃

8. Lubisz mnie?

Jasne, ruski_szpieg 😘

9. 3 ulubione osoby na watt

Huncwotkazmarzeniami Bo to moja Sis i jest dla mnie wielkim wsparciem ❤️
ChoJulieSsi Bo ma zajebiste książki 👌🏻
LokiGood Bo Bóg w wielkim mieście i Bóg w krainie cieni to cudo 👌🏻

10. Masz zwierzaka?

Tak dwa koty, krolika, tatę i brata 👌🏻

11. Lubisz Warrior Cats?

Nie mam pojęcia co to jest...

12. Nominuj 35 osób

Nie mam tylu znajomych, więc... będą tylko dwie osoby bo nie mam tu przyjaciół 😂👌🏻

Huncwotkazmarzeniami
ruski_szpieg

Pytania:

1. Ulubiona postać z mojej książki? (Wybaczcie skromność na poziomie Syriusza Blacka 😂)
2. Która seria twojego autorstwa (o ile piszesz) jest twoją ulubioną?
3. Która postać z którejkolwiek z twoich serii jest twoją ulubioną?
4. Z którą postacią z swojej książki najbardziej się utożsamiasz?
5. Ulubiona książka innego autora niż ty?
6. Ulubiona postać z tej książki?
7. Postać, z którą najbardziej się utożsamiasz z tej książki?
8.. Lubisz Queen?
9. Jeśli tak, to który utwór jest twoim ulubionym?
10. Ulubiona postać z Marvela?
11. Nominuj 10 osób.

No więc to tyle.

Jeżeli chcecie o coś zapytać, to nie krępujcie się. Możecie mnie nominować, a nawet pisać komentarze pod tym zdaniem, z chęcią odpowiem. Dużo osób pisze do mnie na priv, dlatego chcę was zachęcić do pytania, bo to serio fajna rzecz, szczególnie jeżeli potem z taką osobą rozmawia się na inne tematy 👌🏻

No więc, teraz już serio kończę.

Mam nadzieję, że was nie zanudziłam.

Rose

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top