"Zaciśnięcię więzi"

Uśmiechnęłaś się lekko i spojrzałaś na za siebie.
Czy to dziwne, że czekałaś na niego cały ten czas ?

- Serio czekałeś ?.- zapytałaś chyba z byt wielką nadzieją w głosie.

- No oczywiście, przecież gdyby mnie zobaczyła to zadzwoniłaby po policję, a potem ty i ja byśmy mieli przerąbane.- wszedł do twojego domu i zaczął się rozglądać.- Ładnie tu masz.

- Wiem, dziękuje.- stwierdziłaś biorąc szklanki.- Jesteś może głodny ?

- Hmm...- udawał, że myśli.- Chyba jestem.

- W takim razie zrobimy naleśniki.- stwierdziłaś, kiedy odłożyłaś szklanki do zmywarki.
Wyciągnęłaś z lodówki część składników, a później z szafki i zaczęłaś wyrabiać ciasto.
Nie minęło dziesięć minut, a masa była już gotowa. Rozgrzałaś patelnię, z której po chwili biło przyjemne ciepło. Wzięłaś chohelkę i rozlałaś na patelni surowe ciasto.

- Pilnuj.- rozkazałaś, kiedy wyciągałaś z szafki różne słodkie kremy, dżemy oraz bitą śmietanę z lodówki.

- Wiesz, że nigdy nie robiłem naleśników ?.- zaśmiał się.- Co za ironia.

- Naprawdę ?.- nie dowierzałaś.- Nawet w dzieciństwie?

- Moje dzieciństwo było dość...trudne i skomplikowane.

Doskonale to rozumiałaś.
Twoje też nie było kolorowe.

- Skąd to znam...- mruknęłaś ciszej, aby nie usłyszał. Ale chyba jednak usłyszał.

- Czyli...Ty też...

- Moi rodzice zginęli w pożarze, kiedy miałam może z sześć, siedem lat ?.- zdecydowałaś się w końcu to powiedzieć.- Siostra mamy była dość...inna od niej. Moja mama była dość poukładana, wszystko miała perfekcyjnie, była bohaterką numer cztery i odziedziczyłam po niej czarny ogień.- wystawiłaś w jego kierunku rękę, w której chwilę później pojawił się ogień.- Mój tata był również poświęcony bohaterstwie. Miałam opiekunkę, która nazywała się Ulie. Byłam z nią na plac zabawie, kiedy moi rodzice byli zajęci sprzedawaniem mieszkania. Chcieliśmy się przeprowadzić na Florydę, ale wszystko zmieniło się, kiedy wróciłam do domu z Ulie. Dom stał w płomieniach.

Nie zauważyłaś, kiedy po twoich policzkach spływały łzy. Szybko je wytarłaś i wróciłaś do robienia naleśników. Pierwszy wyszedł trochę przypalony, ale trudno. Pierwszy zawsze jest dziwny.
Ogarnęłaś, że Dabi nie odzywał się ani słowem. Bałaś się na niego spojrzeć. Nawet nie wiedziałaś czemu.
Jednak ku twojemu zaskoczeniu, kiedy wylewałaś kolejną porcję na patelnię poczułaś, jak silne ramiona owijają się wokół twoich bioder. Zaskoczona nie mogłaś wypowiedzieć ani słowa.

- Przykro mi.- powiedział ciszej.

- Spokojnie, to było już dawno. Trzeba żyć dalej, prawda ?.

- A przynajmniej trzeba się starać żyć.- dokończył.
Miał rację, niekiedy nie ds się żyć dalej  wiedząc, co cię spodkało.
Chciałaś szybko zmienić jakiś temat bo wyszło dość depresyjnie.

- Jestem głodna.- obróciłaś się szybko, aby jakoś wyrwać się z jego ucisku.

- Ja w sumie też.- zaśmiał się nerwowo.- Z czym zazwyczaj jest naleśniki ?

- Z czekoladą, Ale czasami też z dżemem i bitą śmietaną. Do tego kupuje sobie truskawki lub maliny i dekoruje je sobie.

- To zrób mi takie, jak ty zazwyczaj sobie robisz.

- Zgoda. Usiądź, a ja przygotuję.

Kiedy Dabi zniknął z kuchni ty wzięłaś już lekko zimnawego naleśnika i rozłożyłaś go na talerzu. Jedną stronę naleśnika posmarowałaś czekoladą, drugą bitą śmietaną. Następnie złożyłaś go na pół i na trójkąt. Sięgnęłaś po kilka truskawek i udekorowałaś je na bitej śmietanie. Ten deser wyglądał, jak z jakiejś drogie restauracji.
Czyli bardzo dobrze.
Tanecznym krokiem przytuptałaś do stołu, gdzie siedział Dabi cały czas ciebie obserwując.

- Podano do stołu.- zażartowałaś kładąc przed nim talerz.

- Dziękuję.- wziął do ręki nóż i widelec po czym odkroił kawałek deseru. Moment był bardzo stresujący. Powoli włożył do buzi jedzenie i zaczął przeżówać. Na moment zamknął oczy i przystawił dłoń do ust jednocześnie opierając się łokciem o bład.

- Jeżeli ci nie smakuje to wiesz...

- To jest najlepsza rzecz, jaką kiedykolwiek jadłem w życiu.- powiedział śmiejąc się.- Jeszcze nigdy czegoś takiego...nie doznałem.

- Dziękuję, starałam się, aby ci smakowało.- uśmiechnęłaś się szerzej. Jednak kiedy to zrobiłaś głowa zaczęła cię niemiłosiernie boleć, a przed oczami pojawiły się czarne i granatowe kropeczki. Twoje oczy zrobiły się nagle ciężkie i zmęczone.
Oparłaś się ręką o stół, ale to nie wystarczyło. Twoje nogi zrobiły się jakby z waty, więc mało brakowało, abyś poleciała na podłogę. W ostatniej minucie Dabi znalazł się za tobą i złapał cię za talię.

- Bije od ciebie gorączką, powinnaś się położyć.- stwierdził biorąc cię na ręcę jak pannę młodą.

- A zostaniesz przy mnie ?.- szeptnęłaś, bo czułaś, że głośniej nie będziesz w stanie mówić.
Staliście tak przez moment, dopóki jego oddech się uformował.

-Zostanę.

Udało się, napisałam rozdział, z którego jestem dumna. Chodź trochę umile wam ten wieczór, bo jutro do szkoły🤡
Także ten, miłego wieczoru/dnia.⚘✨

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top