Siedemnaste okienko

17 grudnia 2018r.

Wee wiedziała, że ten dzień będzie ciężki. Musiała dziś napisać minimum 500 słów swojego tekstu, na który kompletnie nie miała pomysłu.

Pomyślała, że może dzisiejszy poranek, może tylko naprawić dobry prezent w kalendarzu. Z nadzieją wyszła na korytarz. Paczka była średniej wielkości. Jak zwykle znajdował się na niej napis;

Abyś nie zamarzła.

Wywineła oczami i otwarła pudełko. W środku znajdowała się długi czerwono zielony materiał z frędzlami na końcu. Wyciągała go z środka i roześmiała się głośno. Był to szalki. Według Weroniki, bardzo dziwny i zdecydowanie nie stylowy. To nie był ostatni krzyk mody.

Pamiętała jak kiedy miała jedenaście lat dostała od cioci podobny szalik. Być może był inny, ale tak samo kiczowaty. Musiała chodzić w nim do szkoły, bo jej ciotka była nauczycielką w jej szkole i, żeby nie było jej przykro, została zmuszona przez matkę do noszenia go. Do dziś pamiętała, jak była pośmiewiskiem swojej klasy. To doświadczenie ją wzmocniło i po jakimś czasie nawet polubiła ten szal.

Dziś jednak nikt nie mógł jej zmusić do noszenia tego, więc odłożyła go na półkę w przedpokoju i poszła szykować się do pracy.

★★★

Po powrocie miała ochotę położyć się od razu do łóżka. Tak by też zrobiła, gdy nie to, że ktoś zapukał do jej drzwi. Podeszła do drzwi i otworzyła je. Widok Damiana zdziwił ją.
-Ym cześć.
-Cześć. Robisz coś? - spytał.

-Nic, chcesz wejść?
-Wlaściwe to chciałem cię zaprosić na spacer. Co ty na to? - zapytał unosząc jeden koncik ust do gór. Wee pomyślała, że to pewnie ma być wynagrodzenie z to, że wczoraj ją zbył.
-Podoba mi się ten plan - uśmiechnęła się - Daj mi chwilę, abym się ogarnęła.

Po tych słowach zamknęła przed nim drzwi. Szybko założyła kozaki i kurtkę. Chwyciła torebkę i po drodze też wziąła byle jaki szalik oraz czapka. Wyszła z mieszkania i razem poszli przed siebie. Weronika założyła czapę na swoją głowę. Gdy chciała też ubrać szal stanęła jak wryta. To był szalik z kalendarza.

-Coś nie tak? - spytał Damian. Zaprzeczyła. Założyła szalik, kiedy poszła zimną fale chłodu na dworze. Czuła, że patrzy na to, więc spuściła wzrok na swoje buty.
-Dziwny szalki - powiedział nagle.
-Wiem - odpowiedziała cicho.

★★★

Idąc tak natknęli się na jarmark. Wee zaproponowała, aby przeszli się po nim, na co Damian od dziwo się zgodził. Teraz szli rozglądając się po straganach.
-Napiłabym się czegoś.
-To chodzimy coś kupić - zaproponował i oboje poszli w jakaś stronę.

Zdecydowali się na grzane wino. Wee bardzo spodobało się to miejsce i chciała zobaczyć każde stanowisko. Damian patrzył na nią jak na wariatkę. Ona doskonale to widziała, ale oboje ustawiali, że nic się nie dzieje. Byli całkiem inni. Kiedyś podobni, teraz całkiem inni.

★★★★★★★
Wiem, że jest krótki, ale nie mam siły na napisanie coś dłuższego, a koniecznie chciałam wstawiać dziś jeszcze jeden rozdział.

Na pewno nie wyrobię się z nadrobieniem rozdziałów do wigilii, więc mam nadzieję, że zrozumiecie jak trochę się to przedłuży. Może potrwać to do końca roku maksymalnie.

Do następnego.
H.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top