Dwudzieste okinko
20 grudnia 2018r.
Zgodnie z planem ten dzień miał być wspaniały. Już nie mogła się doczekać, aż wieczorem będzie czytać komentarze pod nowym tekstem. Czuła, że spodoba on się czytelnikom. Czemu miał by nie?
Siedziała teraz w kuchni i dokończyła jeść śniadanie. Włożyła pustą miskę po płatkach. Z ekscytacją poszła po prezent, na którym pisało :
Dokończ dekorowanie.
W pudle znalazła sporo dekoracji świątecznych, które od razu postanowiła zawiesić. Każda rzecz z pudełka znalazła swoje miejsce. Teraz jej mieszkanie wyglądało jak świątynia Bożego Narodzenia. I to podobało się Weronice.
Straciła poczucie czasu, więc nawet nie zauważyła jak wybiła ósma. Po chwili spojrzała na zegar i zauważyła, że jest już spóźniona. Rzuciła wszytko od razu i pobiegła po wyjścia. Ubrała kurtkę oraz kozaki. Oczywiście po drodze zabrała też torbę z laptopem. Wybiegła z domu. Miała nadzieję, że zdąży na jakiś autobus, jednak okazało się, że następny przyjedzie za pół godziny.
Nie pozostało jej nic innego, jak pójść pieszo. Biegła przed siebie, starając opanować panikę, która w niej narastała. Cieszyła się, że nie pada teraz śnieg, bo prawdopodobnie wtedy była by mokra.
★★★
Z zadyszką wbiegła do budynku firmy. Czuła jakby dopiero teraz zaczęła oddychać. Wzrok recepcjonistki od razu został skierowany na nią.
-Dwadzieścia minut spóźnienia. Poraz kolejny w tym miesiącu - powiedziała za lady.
-Panią też miło widzieć - odpowiedziała Weronika i poszła w stronę gabinetu szefa.
Zapukała w drzwi i weszła do środka.
-Dzień dobry - uśmiechnęła się sztucznie.
-No dzień dobry. Wreszcie się pani zjawiała. Co jest przyczyną pani spóźnienia?
Wee rozejrzała się po scenie szukając pomocy w wymyślaniu wymówki. Przecież nie mogła mu powiedzieć, że dekorowała dom.
Nagle zauważyła kalendarz z kotami. Bez namysłu powiedziała:
-Ymm kot mi umarł.
Od razu zaczęła żałować tej decyzji.
-Kurna jaki kot?! Co mi do głowy strzeliło? Przecież mam alergię na sierść kotów - pomyślała brunetka. Szef spojrzał na nią.
-A co mu się stało, jeśli można wiedzieć? - spytał.
-Był, ymm, stary i chorował - odpowiedziała niepewnie. Pan Malinowski odpuścił ten temat, ku jej uldze. Odetchnęła i wyjęła z torby pendrive'a. Położyła go na jego biurku.
-To tekst o Bożym Narodzeniu.
-Już go czytam - powiedział i ruszył do swojego komputera. Podłączył do niego urządzenie. Kiedy zaczął czytać, Wee nie wiedziała co z sobą zrobić. Wbiła wzrok w podłogę i oczekiwała, aż skończy.
-Dobry ten artykuł - odezwał się wreszcie.
-Ciesze się, że się panu podoba. Starałam się - uśmiechnęła się do niego.
-Ale nie pasuje do naszej strony.
-Co? - spytał Weronika. Rozumiała o co mu chodzi.
-Jest zbyt ckliwy. Momentami wręcz nudny - powiedział. Musiała się powstrzymać, żeby nie zaśmiać mu się w twarz.
-Przecież miał taki być. Sam Pan powiedział, że czytając go ma się eksplodować od miłości - była bliska wybuchu emocji.
-Może i tak powiedziałem, ale ty napisać o swoich emocjach. Nie dodam tego na moją stronę.
-Czyli zmarnowany czas, który poświęciłam na napisanie tego, doszedł na marne? - spytała go coraz bardziej zła. Miała ochotę krzyczeć i wrzeszczeć.
-Ale spokojnie, więcej tak nie będzie. Jest Pani zwolniona. Nie musisz już tu więcej przychodzisz.
Jego słowa obeszły echem po jej głowie. Czuła, że zaraz w oczach będzie miała łzy. Przez chwilę nawet nie pomyślała, że coś takiego możesz się zdarzyć.
-Jest zwolniona, bo? - zapytała ciągle nie mogąc w to uwierzyć.
-Twoje teksty są coraz gorsze, spóźniasz się do pracy, robisz wszystko na ostatnią chwilę. Mam dalej wymieniać?
-Poświeciłam tej stronie kilka lat mojego życia! I to były najbardziej zmarnowane lata! Zobaczymy jak sobie beze mnie poradzicie! - podniosła głos. Miała ochotę wykrzyczeć mu wszytko. Czuła, że dla niego była tylko bezwartościową maszyną do pisania. W tamtej chwili żałowała, że kiedykolwiek pragnęła tu pracować.
-Poradzimy sobie równie dobrze jak z Panią - odpowiedział. I ta wypowiedź przechyliła czarę goryczy.
-Wie Pan co? Pierdolę to. Nich Pan się pierdoli i ta pańska wspaniała strona też. I wszystko co z nią związane. Nie wrócę tu nigdy więcej! Mam nadzieję, że nadzieję, że osiągnięcie sukces o jakim marzycie i wtedy wszystko się spierdoli!
Wyszła z tamtą trzaskając drzwiami. Udała się do swojego gabinetu i zaczęła pakować wszystko w pudełka. Nie chciała wrócić tu nigdy więcej. Po tym co powiedziała, nie było już odwrotu.
Kiedy spakowała wszystkie swoje rzeczy, wyszła stamtąd.
-Zwolniona? Jak mi przykro - powiedziała recepcjonistka, kiedy Weronika miała już wyjść.
-Weź choć raz sobię oszczędź komentarzy. Przecież wiem, że tylko czekałaś, aż mnie zwolni.
Wyszła z budynku i wtedy poczuła fale emocji.
-O mój boże...- powiedziała przyciskając karton do siebie. Poczuła dziwne uczucie w sercu. Właśnie zakończył się ważny etap w jej życiu. Zaczęła się bać o to co będzie dalej. Nie wyobrażała sobię pracować w innym zawodzie. Łzy napłynęły jej do oczu. To wszystko działo się za szybko.
★★★
Weszła do bloku. Czuła się psychicznie wykończona. Tusz do rzęs rozmazał jej się po policzkach. Akurat dziś nie użyła wodoodpornego. Chciała już tylko znaleźć się w swoim mieszkaniu.
-Hej Weronika! - usłyszała głos Damiana. Nie miała ochoty z nim teraz rozmawiać, ale mimo to się odezwała.
-Cześć.
Podszedł do niej i zauważył rozmazany tusz.
-Coś się stało? - spytał zmartwiony.
-Zwolnili mnie z pracy...
-I aż tak się tym przejmujesz? - powiedział, jakby to nie oznaczało nic. Wee spojrzała na niego i nie mogła zrozumieć o co mu chodzi.
-Co? Straciłam pracę i ty się mnie pytasz czemu się, aż tak tym przejmuje?
Ruszyła w stronę swoich drzwi, a on szedł koło niej.
-Znajdziesz inną pracę.
-To nie jest takie łatwe - odpowiedziała, kiedy otworzyła swoje mieszkanie. Damian od razu zauważył wiele dekoracji świątecznych.
-Zwariowałaś na punkcie tych świąt - powiedział. Weronika nie mogła zrozumieć czy to żart czy mówi serio.
-Co ty w nich widzisz? To tylko głowie święto - spytał.
-Głupie to jest coś innego. A raczej ktoś - powiedziała i zamknęła mu drzwi przed nosem. Usiadła na kanapie i spojrzała przed siebie. Miała dość. Dość wszystkiego i wszystkich.
★★★★★★★★
Do następnego 🥰
H.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top