Czwarte okienko
4 grudnia 2018r.
Każdy człowiek inaczej widzi świat. I nie chodzi tu o to, czy ma jakąś wadę wzroku. Chodzi o to jak widzi sercem.
Różowe okulary czy czarno biały świat? A może realistyczne kolory? Podejście do tego może być różne. Może to się zmieniać z dnia na dzień, albo z czasem.
Jako dziecko Weronika zawsze „nosiła” różowe okulary. W święta jej optymizm był jeszcze większy. Kiedy dorosła, to znikło. Stała realistką.
Jednak dziś czuła w sobie jakąś dziwną energię. Wstała przed budzikiem, choć tego nie planowała. Szybko się ubrała oraz zjadła śniadanie. Z pewnością otworzyła drzwi, alby zabrać dzisiejszy prezent.
Pudełko było średniej wielkości. Było owinięte w czerwony papier z bałwanami. Markerem ktoś napisał na nim :
Może zachęcić cię do większego zakupu
-Co tym razem?
Postała się do środka prezentu, a jej oczom ukazał się trzy opakowania lampek choinkowych. Okazało się, że dwa z nich były kolorowe, a ostanie białe.
-Może jeszcze mam choinkę kupić? - zaśmiała się cicho. Kiedy mieszkała z rodzicami, choinkę kupowali od 3 do 6 grudnia. Odkąd mieszkała sama tylko dwa razy kupiła jakaś małą choinek.
-No dobra. Kupię, ale nie dziś - pomyślała. Położyła lampki na półce w sypialni. Na tej półce stały wszystkie prezenty jakie do tej pory dostała. Zerkła przez okno i zobaczyła, że pada śnieg. Wzięła naszyjnik z śnieżynką. Zapieła go na szyj.
Spojrzała na swoję odbicie w lustrze. Czuła jakieś przywiązanie do tego naszyjnika. Sama nie widziała czemu. Miała go w końcu od nawet nie tygodnia.
★★★
Gdy otworzyła drzwi klatki, uderzyła w nią fala zimna. Otuliła się mocnej szalikem. Zrobiła kilka kroków przed siebie. Wtedy usłyszała czyjeś kroki za sobą.
-O hej Weronika!
Obróciła się i zauważyła swojego sąsiada.
-No cześć. Gdzie idziesz? - spytała. Daniel pracował wieczorami jako barman, więc zdziwiło ją to.
-Idę do mamy pomóc jej z choinką. Mieszka na czwartym piętrze - opowiedział blondyn od razu.
-Powodzenia - zaśmiała się. Chłopak to odwzajemnił.
-Powodzenia w pracy.
-Dzięki, Damian.
Pożegnali się i ruszyła przed siebie, lecz po chwili usłyszała wołanie za sobą.
-Ej, Weronika! Poczekaj!
-Hm? - mrukła, kiedy się obróciła.
-Masz plany na jutrzejszy wieczór? - spytał na jednym wdechu.
-Chyba nie, a co? Liczniki będą sprawdzać?
Nie zrozumiała czemu on zaśmiał się na jej słowa, więc uśmiechła się nerwowo.
-Nie.. Jutro u mnie w barze robią imprezę dla wszystkich. Coś w stylu imprezy przed Mikołajkowej. Może chcesz przyjść? - spytał.
-W sumie to nie mam planów, więc mogę przyjść, ale tylko jeśli postawisz mi drinka - roześmiała się, a on z nią.
-Jutro akurat nie pracu, ale i tak ci postawię.
-To świetnie. Do jutra wieczora.
-Do zobaczenia - powiedział. Tym razem to on poszedł w swoją stronę. Po chwili poszła w jego ślady. Ruszyła w stronę siedziby firmy.
★★★
Na ciemny niebie widziała miliony gwiazd. Jej nos zrobił się już czerwony z zimna, ale to jej nie przeszkadzało. Stała jak wryta na środku osiedla. Obserwowała balkony z lampkami.
Była dopiero godzina 17, ale było już całkowicie ciemno. W jej oczach odbijało się wiele kolorowych światełek. Dopiero gdy poczuła, że jej ręce zaczynają marznąć, biegiem pobiegła do swojego mieszkania.
Weszła do środka i od razu udała się do sypialni. Zabrała z niej jeden zestaw lampek. Wyszła na balkon. Gdy chwilę temu zobaczyła jak ludzie przystroili swoje, pomyślała, że też tak chcę. Czuła straszną chęć zrobienia tego.
Z trudem przyczepiła sznurek świateł do poręczy. Uśmiechła się na widok tego jak to wyglądała. Nie było to idealne, ale było jej. Było to jej dzieło...
★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★★
Dziś trochę krócej, ale mam nadzieję, że też ciekawie.
Do jutra 🥰
H.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top