Czternaste okienko
14 grudnia 2018r.
Choć na dworze był mróz, to w środku było całkiem cieplutko. Wee wróciła właśnie z kuchni do salonu z herbatą w ręku. Postawiła ją na stoliku.
Dziś był dzień w którym naprawdę nie zamierzała opóźnić domu. Chciała oglądać jakieś seriale, a w przerwach pisać o świętach, choć szczerze nie miała na to ochoty. Jednak liczyła, że idą jej się.
Weronika już przyzwyczajała się do codziennych prezentów. Odruchowo poszła po prezent, który dziś był zapakowany w czerwono biały papier. Jak zwykle od razu otworzyła to, ale przedtem przeczytała napis na środku :
Na nudę
-Hm? Czym tym razem mnie zaskoczysz? - mrukła po nosem. W środku paczki było kilka pudełek z płytami. Nie były one rzecz jasna puste. Były na nich kultowe świąteczne filmy. Nie obyło się bez Kevin sam w domu oraz Grinch świąt nie będzie.
Każdy z nich znała jak pewnie większość ludzi. Jak można było nie znać takich rzeczy? Wee wcześniej nawet nie przyszło do głowy, aby oglądać to, ale skoro było to w kalendarzu to musiał być jakieś znak.
Włączyła laptop i włączyła pierwszą płytę. Zawinęła się w koc i zaczęła oglądać. Poczuła klimat, jaki czuła zawsze w święta, kiedy oglądała filmy z rodzicami. Poczuła, że to da jej wenę, aby wieczorem napisać trochę swojego tekstu.
I tak zaczął się całodniowy maraton filmów świątecznych Wee. Kto by się spodziewał, że ona będzie to robić? W końcu kiedyś Weronika była inną osobą, niż była teraz. Ten kalendarz ją zmienił. Ale czy na lepsze?
★★★
Kolejny film, kolejna godzina. Wciągnęła się w to. Choć nie miała tego w planach, to o godzinie 18 wciąż oglądała swój maraton. Teraz akurat leciał Kevin sam w nowym Jorku.
Do każdego filmu miała być też herbata. Nie liczyła już ile ich dziś wypiła. O dziwo nie chciało jej się ani trochę spać. To było dziwne, bo zawczaj podczas filmów robiła się śpiąca.
Telefon Wee wydał z siebie muzykę.
-Jezu - westchnęła i zastopowała film. Chwyciła telefon. Dzwonił Mikołaj, więc od razu go odebrała.
-Hej - powiedziała.
-No witaj Wee.
-Co ty masz taki dobry humor? - spytała brunetka, kiedy usłyszała jego głos.
-A tak sobie. Co porabiasz?
-Oglądam Kevina samego w nowym Jorku - odpowiedziała.
-Ty? Oglądasz? Kevina? - spytał kilka razy.
-Co w tym takiego dziwnego?
-To nie jest podobne do ciebie - odpowiedział Mikołaj.
-A jednak to robię. A ty co robisz?
-Spaceruje sobie.
-Pewnie Anglia wygląda ładnie o tej porze roku - stwierdziła Wee.
-Czyj ja wiem? Chyba już się przyzwyczaiłem, że tego nie wiedzę.
-To wyślij jakieś zdjęcia! - zażądała, śmiejąc się. Mikołaj nie odpowiedział przez chwilę. Nastała cisza z drugiej strony słuchawki.
-Halo?? Żyjesz? Umarłeś? Mam organizować pogrzeb? Mam kupić trumnę czy urnę?
-Żyje, Weronika. Tak szybko się mnie nie pozbędziesz - odezwał się jej przyjaciel.
-O! Kurde ja już chciałam szykować strój na pogrzeb - zaśmiała się głośno, a on od niej dołączył.
I tak śmieli się. On potrafił wywołać jej uśmiech, a ona jego. To był urocze. Wee nie umiała wyobraźić sobie co by było gdyby nie poznała Mikołaja. Był trwałą częścią jej życia. Taka przyjaźń to największy skarb.
★★★★★★★★★★★
Dziś krótszy. W Weekend nadrobię zaległości tutaj.
Do następnego 🥰
H.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top