Rozdział Piąty

Od jakiegoś czasu źle się czułem. Nie szedłem dzisiaj do pracy. Wziąłem urlop, który ledwo wybłagałem, ale na szczęście szef zorientował się, że ze mną nie jest najlepiej, już kilka dni wcześniej. Bolało mnie gardło, głowa, miałem katar i było mi cholernie zimno. 

Leżałem sobie w salonie i grałem w różne gry na konsoli... no i oczywiście piłem herbatę i brałem leki... przecież chcę szybko wyzdrowieć.

W pewnym momencie usłyszałem dzwonek do drzwi. Zapauzowałem grę i wygramoliłem się z pod trzech koców i ruszyłem do drzwi, które po chwili otworzyłem.

- Hej - powiedział Luke uśmiechając się

- Hej, co tu robisz? - zapytałem po czym kaszlnąłem

- Przyszedłem do El... coś ci jest?

- Ale... nie napisałem ci, prawda?

- Ale o czym?

- El jest u moich rodziców, do puki nie wyzdrowieję. Wiesz... nie chcę jej zarazić czy coś.

- Oh... no dobra... a... mogę wejść? Może ci jakoś pomogę, czy coś

- Jestem dużym chłopcem dam sobie rade..

- Gówno prawda. - powiedział chłopak wpychając mnie do środka mieszkania i wchodząc za mną. Obrócił się i zamknął drzwi, po czym uśmiechnął się do mnie - wziąłeś leki?

Pokiwałem potwierdzająco głową i poszedłem do salonu żeby usiąść na kanapie i znowu zawinąć się w kokon. Siedziałem tak i wgapiałem się w ekran telewizora w którym widziałem tylko pauzę  w grze. Po chwili przyszedł Luke i podał mi kubek z... z czymś. Pewnie sam nie wiedział co tam jest. Uśmiechnął się i usiadł obok mnie. Wyjęcie rąk z pod kołdry i koców trochę mi zajęło, ale w końcu się udało. Wziąłem od blondyna kubek i wziąłem łyk tego co znajdowało się w środku.

- Fuj! Co to jest?! - krzyknąłem wypluwając napój, który miałem w ustach

- Nie ma być dobre. Ma być skuteczne. Pij i nie marudź - powiedział i uśmiechnął się po czym wstał i poszedł po coś do kuchni. Przechyliłem się z kubkiem żeby wylać jego zawartość do doniczki - nie wylewaj tego do kwiatu bo się dowiem i zrobię ci kolejne i wleję ci to sam do gardła 

Westchnąłem głośno i zacząłem pić to ohydztwo. Już wolałbym być chorym przez... no nie wiem... miesiąc, niż pić... t o.

*

Luke oglądał ze mną telewizję. Co chwile śmiał się z niczego i mówił do ludzi z wiadomości, seriali czy filmów, a nawet kreskówek. Dziwny z niego człowiek. 

Raz wspomniał coś o swoim rozstaniu z osobą, którą kochał, ale po chwili się zamknął i spojrzał na mnie. W jego oczach widać było ból. Po chwili jednak potrząsnął głową i znowu zaczął się uśmiechać.

Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi. Luke powiedział, że mam siedzieć, a on pójdzie zobaczyć kto to. Nie posłuchałem go jednak i wygrzebałem się z mojego kokona i pobiegłem w stronę drzwi. Otworzyłem je i uśmiechnąłem się najszerzej jak potrafiłem.

- Cal! - krzyknąłem i przytuliłem chłopaka

- Hej Cliffo - powiedział i odwzajemnił uścisk po czym objął mnie ramieniem i wszedł do domu, zamykając drzwi nogą.

Weszliśmy do salonu, gdzie siedział Luke. Patrzył na Caluma ze zdziwieniem i przerażeniem

- Luke, to Calum. Calum, to Luke - powiedziałem szeroko się uśmiechając

- Luke to twój chłopak? - zapytał Calum

- Co?! Nie - odpowiedziałem szybko posyłając mu groźnie spojrzenie, na co on podniósł ręce w geście poddania się - co cię tu sprowadza? - zapytałem

- Stęskniłem się za tobą i El 

- El jest u dziadków - wtrącił Luke - Mikey jest chory i...

-  Nie mów do mnie Mikey - rzuciłem do Luka - a ty... skoro się za mną stęskniłeś to może to jakoś okaż? - powiedziałem do Caluma i zaśmiałem się.

- No dobra - odpowiedział Calum i pocałował mnie w policzek, a ja uśmiechnąłem się.

Spojrzałem na Luka, który wpatrywał się w Caluma ze złością. Calum gdy to zobaczył wzruszył ramionami i ruszył do kuchni. Ja za to wróciłem na swoje miejsce obok blondyna, który wpatrywał sie we mnie odkąd Calum zniknął.

- Co? - zapytałem zakładając nogę na nogę

- Nie przykryjesz się? - nikt go nie uczył, że to nie ładnie odpowiadać pytaniem na pytanie?

- Nie. Jest mi już ciepło - skłamałem

- Ej! Clifford! Chcesz kawy czy herbaty?! - usłyszałem z kuchni

- Nie! - odkrzyknąłem ze śmiechem w głosie

W sumie nie wiem czemu, ale przy Calumie cały czas chciało mi się śmiać.

- A twój przyjaciel?! - zrobił nacisk na ' przyjaciel ' o co mu chodzi?

Spojrzałem na Luka, a on potrząsnął przecząco głową.

- Nie! - krzyknąłem znowu

W pokoju po chwili pojawił się Calum z herbatą i usiadł obok mnie po czym objął mnie ramieniem. Uśmiechnąłem się i oparłem głowę o bark Caluma. Może to dziwne, ale często tak robiliśmy.

Luke spojrzał na nas i wywrócił oczami po czym wstał.

- Ja już pójdę. Calum się tobą zajmie lepiej - powiedział i wyszedł z salonu, a po chwili usłyszałem trzask drzwiami

- O co mu chodzi? - zapytałem

- A ja wiem? Nie znam gościa. Zamawiamy pizze? - odpowiedział Cal

- No pewnie - powiedziałem i uśmiechnąłem się.

Niby wszystko ok, ale nie wiem o co chodziło Lukowi. Zachował się jak mała dziewczynka. Uh... wiedziałem, że coś z nim nie tak. Jest miły i to fajnie z jego strony, że się mną zajmował ale.. i tak go nie lubię. Jest dziwny. Mógłby wyrażać jaśniej to co czuje. No nic. Nie ważne.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top