Rozdział Dwudziesty Czawarty

Wracałem od rodziców, gdzie musiałem zawieść niezadowoloną Elę. Dziewczynka nie chciała wyjść z domu Caluma, odkąd dowiedziała się, że Luke tam jest. Ledwo wsadziłem ją do samochodu.

Kiedy wjechałem na podjazd i wysiadłem z samochodu i podszedłem do drzwi słyszałem krzyki. Nie wiedziałem o co dokładnie chodzi, ale wiedziałem, że nie była to mała awantura. 

- Jestem - powiedziałem wchodząc do domu.

- I ani słowa! - usłyszałem krzyk Caluma z salonu.

Wszedłem do pomieszczenia skąd słychać było głos mojego przyjaciela. Kiedy już stanąłem w przejściu do salonu... zmarłem. Luke leżał skulony na ziemi, a Calum stał nad nim z zaciśniętymi pięściami.

- Calum! - krzyknąłem podbiegając do chłopaka i odpychając go od blondyna -  co ci odbiło?! 

Wziąłem Luka na ręce.

- Ja... - zaczął brunet

- Nie. Wiesz co... nie odzywaj się - powiedziałem idąc w stronę wyjścia z Lukiem na rękach.

- Gdzie... 

- Do mnie... zawiodłem się na tobie Calum -  powiedziałem i wyszedłem.

*

Usiadłem na łóżku, obok leżącego Luka. Pogłaskałem go po plecach i przytuliłem. Chłopak wyglądał fatalnie. Miał rozciętą wargę i brew. Pod nosem miał zaschniętą krew i prawdopodobnie będzie miał śliwę pod okiem. Położyłem głowę blondyna na swoje kolana i mokrą chusteczką zacząłem ścierać krew spod nosa chłopaka. 

- Ten idiota, Calum cię uderzył? - szepnąłem podnosząc i przytulając do siebie blondyna.

Chłopak jęknął ciche 'mhm' i wtulił się w moją klatkę piersiową.

- Będzie dobrze, Luke... - pocałowałem go w czoło i pogłaskałem po plecach - obiecuję.

Chwyciłem Luka za podbródek i lekko uniosłem jego głowę tak aby przyjrzeć się jego twarzy... był... był taki piękny. 

- Michael... - wykrztusił chłopak

Nie dopowiedziałem. Spojrzałem mu tylko głęboko w oczy i oparłem swoje czoło o jego. Chłopak założył ręce za moją szyję i po chwili złączył nasze usta. Poczułem jak kąciki moich ust unoszą się do góry. Z początku nie wiedziałem co zrobić. Po dłuższej chwili jednak odwzajemniłem pocałunek. 

- Nie.. Michael... - Luke przerwał pocałunek i położył się na łóżku i pozycji embrionalnej

- Luke... o co chodzi? - szepnąłem i chwyciłem go za ramię.

- Nie możemy... ty i Calum... nie chcę wam... nie chcę zepsuć wam związku - wychlipał

Chciałam już go spytać jakiego związku... ale przypomniało mi się co zrobiłem. No tak... przecież powiedziałem mu, że Cal i ja jesteśmy parą. Nie mogę mu teraz nagle powiedzieć, że to było kłamstwo. Znienawidziłby mnie. Muszę wymyślić coś żeby powiedzieć mu, że Calum i ja się rozstaliśmy. Tylko... to może trochę potrwać. Przecież nie powiem mu tak nagle ' Hej, wiesz co? Cal i ja to już przeszłość ' , albo ' Hej, wiesz co? Nigdy nie byłem z Calumem.'

- Luke.. Calum i ja... - zacząłem

- Jesteście szczęśliwą parą.. tak wiem Mikey - on płakał... nie chcę żeby płakał

- My nie... - urwałem - my nie jesteśmy w szczęśliwym związku... to już długo nie potrwa - powiedziałem najbardziej przekonująco jak tylko potrafiłem.

- Michael... - zaczął chłopak podnosząc się do siadu.

- Zamknij się Luke - powiedziałem i pocałowałem go.

Nie wiem co we mnie strzeliło, ale poczułem, że muszę to zrobić. Poczułem, że to konieczne w tym momencie.

Chłopak pogłębił pocałunek. Czułem się jak w niebie... nigdy wcześniej się tak dobrze nie czułem... chyba... chyba się zakochałem...

___________________

Rozdział nie jest za długi ale mam nadzieję, że się podoba xx

PS: I Love You All xoxo ~Haia_Miia xx


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top