Rozdział Dwudziesty
Trzeci rozdział w tym tygodniu. I to pod rząd!
* Fanfary*
* Owacje na stojąco*
* 5SOS się wzrusza*
*Bryana się wzrusza*
* Obama się wzrusza*
*Cały świat bije brawo i się wzrusza*
PS: Miłego czytania :') xoxo~
~~~~~~
Calum leżał na ziemi. Pewnie znowu spadł z łóżka kiedy spał. Idiota. Uśmiechnąłem się kiedy zobaczyłem jak kurczowo przytula do siebie kołdrę. Wyglądał uroczo. Trochę jak małe dziecko, które ma jakiś zły sen.
- Cal... Nos... nosek... Calum - mówiłem lekko potrząsając brunetem.
W odpowiedzi dostałem tylko ciche pomruki i odwrócenie się na drugi bok. Uśmiechnąłem się i pokręciłem głową. Nudziło mi się. Ash i Bry znowu porwali mi El. Nie miałem oczywiście nic przeciwko. Wiem, że dobrze się nią zajmują i ufam im, ale cholernie mi się nudzi jak jestem sam, a tutaj jeszcze Calum nie chce wstać. No bo po co.
W sumie, czułem się dziwnie z tym, że mieszkam u Caluma mając swoje mieszkanie. Chciałem jednak być przy El, a nie miał się nią kto zajmować po za Calem. Nie chciałoby mi się jej tu codziennie rano wozić i odbierać po pracy. Po za tym... miała u Caluma swój mały kącik, więc miała swoje miejsce ,gdzie miała zabawki, kanapę i swoje rzeczy. Kiedyś często tu bywała, więc uznaliśmy, że zrobimy jej tu coś w stylu pokoju.
Usiadłem na kanapie i włączyłem telewizor. Uznałem, że włączę jeden z kanałów muzycznych, więc włączyłem MTVrock, gdzie mogłem natknąć się czasem na utwory, między innymi: All Time Low, My Chemical Romance, The Beatels, Green Day i Fall Out Boy. Były to zespoły, które bardzo lubiłem. Akurat traf chciał, że kiedy tylko włączyłem na kanał zaczął lecieć utwór All Time Low, Weightless. Uwielbiałem ten utwór. Był taki... pozytywny. Zawsze gdy go słuchałem bardziej wierzyłem w siebie i w przyszłość. W końcu jest tam motywujący refren, co nie? ' Może to nie jest mój weekend, ale to będzie mój rok '. Powtarzałem sobie te słowa zawsze gdy tylko coś mi nie wychodziło.
Zamknąłem oczy i wsłuchałem się w głos mojego idola. Uśmiechnąłem się sam do siebie. Alex... można powiedzieć, że... że mnie rozumiał. Kiedy słuchałem jego utworów... kiedy słuchałem muzyki All Time Low, czułem się rozumiany. Czułem, że ktoś mnie wspiera, że ktoś chce mi pomóc.. że tego chce.
Usłyszałem ciche jęknięcie z góry. To chyba znaczy, że Calum wstaje.. albo że uderzył się o kant szafki nocnej.
*
- Calum, może byś tak łaskawie wstał? Nie słyszałeś, że ktoś dzwoni do drzwi?! - krzyknąłem kiedy brunet nie schodził aby otworzyć drzwi.
- Sam otwórz! Jestem nagi! - usłyszałem z góry. Chwila! Nagi? Jak go ostatnio widziałem to miał na sobie stare dresy.
Westchnąłem i leniwie podniosłem się z kanapy po czym powolnym krokiem ruszyłem do drzwi frontowych.
- Nikogo nie ma w domu - powiedziałem do zamkniętych czerwonych drzwi.
- Michael? - usłyszałem chłopięcy głos... to był... to był głos Luka... tylko skąd... no tak, zabiję Ashtona
Otworzyłem drzwi na oścież i skrzyżowałem ręce na piersiach.
- Co? - zapytałem oschle
- Możemy... - zaczął blondyn
- Michael! Gdzie są moje gacie do cholery?! - tak Calum... ty to masz wyczucie
- Nie mam pojęcia! Gdzieś je pewnie rzuciłeś zanim poszliśmy spać, nie dbam o twoje gacie! - odkrzyknąłem
- Wy... - zaczął Luke, ale znowu nie dane mu było dokończyć myśli
- Chodź mi pomóż ich szukać, bo to ty je gdzieś rzuciłeś - powiedział brunet schodząc po schodach w swoich dresowych spodniach - a ten tu co? - zapytał patrząc mi przez ramię
- Wy... czemu Michael miał rzucać twoimi gaciami? Wy... - oh Hemmings. Nie dane jest Ci dokańczanie myśli przy nas
- No śpimy razem - rzucił Cal wzruszając ramionami
- Ale... czemu? - Luke, zamknij się. Denerwujesz mnie
- No bo... - urwałem - jesteśmy parą! - chwila.. co?!
- Co...?! - krzyknęli obaj chłopacy tworząc chórek
- No... Calum... wiem, że nie chciałeś się z tym ujawniać, ale.. może czas to komuś powiedzieć? - powiedziałem najnaturalniej jak tylko umiałem i spojrzałem błagalnie na bruneta.. za to on na mnie jak na kompletnego debila - co, Hoodie? - uśmiechnąłem się żałośnie, mając nadzieje że zmięknie
- Tak Mikey... możemy powiedzieć - powiedział wymuszając uśmiech na swojej niezadowolonej twarzy po czym mnie objął.
- Czyli wy... - Luke urwał
- Jesteśmy... parą.. - ledwo przeszło mi to przez gardło
- To ja... nie będę przeszkadzać - blondyn po tych słowach odwrócił się , a ja zamknąłem drzwi i oparłem się o nie
- Parą?! My?! Ty? Ty i ja?! Clifford co ci do cholery strzeliło?! - krzyknął Calum
- Nie wiem! Tak mi się rzuciło! Przepraszam! - powiedziałem kuląc się pod drzwiami jak mały szczeniaczek, który boi się, że dostanie za zlanie się na dywan w salonie - ale... udawaj ze mną... chociaż jakiś czas... proszę - zacząłem go błagać
- Pojebało cię... i mnie też, że wyrażam na to zgodę - westchnął, a ja rzuciłem się mu na szyję. - ale za to szukasz moich gaci i sprzątasz mój pokój.
Ok.. ja jestem pojebany. Luke jest pojebany. Ale Calum jest kochany, cudowny i jest zajebisty. No po prostu zajebisty. Kocham go. po prostu go kocham. Oczywiście.. jako przyjaciela.
Nie wierzę, że powiedziałem, że jesteśmy parą... ale skoro już to powiedziałem trzeba w to brnąć. Nie za długo... ale trzeba.
_______________
Przepraszam w sumie, że tak często dodaję nowe rozdziały ale to mi pomaga się ogarnąć i oderwać
Mam nadzieję, że rozumiecie xxMam nadzieję, ze się podobało xoxo
PS: I Love You All xoxo ~Haia_Miia
( I jeszcze taka sprawa... dodaje to 2 raz bo coś mi się zepsuło, więc jak to już czytaliście to przepraszam Was bardzo xx )
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top