Rozdział Czwarty

Leżałem w łóżku i wpatrywałem się w ciemność. nie mogłem zasnąć. Sam nie wiem czemu. Z powodu Luka? Nie... bzdura. Clifford. O czym ty myślisz, weź się ogarnij. Nawet gościa nie znasz, a miałbyś przez niego zarywać noce? Nie jesteś przecież nastolatką, która płacze za swoim ukochanym.

Nagle poczułem szarpanie za nogę.

- Tatusiu... tato - usłyszałem cichy i przerażony głos Eli

- Co jest skarbie? - zapytałem siadając na materacu i zapalając małą lampkę.

- Miałam koszmar...a pod łóżkiem jest potwór - w oczach dziewczynki widać było łzy. 

Wstałem i ukucnąłem naprzeciwko niej po czym ją przytuliłem. 

- Skarbie... potworów nie ma - powiedziałem z uśmiechem, a dziewczyna pokiwała przecząco głową.

Chwyciła mnie za rękę i zaprowadziła do swojego pokoju na który patrzyła z przerażeniem. Wiedziałem, że nie powinna oglądać 'Potwory i spółka' później tak to się kończy, że dzieci się boją. Westchnąłem i zapaliłem światło po czym zajrzałem pod łóżko żeby uświadomić córkę, że potworów nie ma.

Wstałem z klęczków i uśmiechnąłem się do Eli, która stała w wejściu do pokoju.

- I co? Mówiłam, że ich nie ma. Możesz iść już spokojnie spać - powiedziałem z uśmiechem

- A szafa?

To dziecko mnie wykończy

- A w szafie jest Narnia 

- Na prawdę?!

Zaśmiałem się i pokiwałem przecząco głową.

- Nie w tej. Proszę idź spać...

- A położysz się ze mną? Wtedy mnie nie zaatakują 

Westchnąłem i uśmiechnąłem się lekko po czym usiadłem na łóżku Eli. Dziewczynka podbiegła do łóżka i położyła się obok mnie.

*

Obudził mnie dźwięk telefonu, który dzwonił w moim pokoju. Wstałem i przetarłem oczy po czym poszedłem do mojej sypialni. Spojrzałem na wyświetlacz. Trzy nie odebrane połączenia od Luka. Westchnąłem i oddzwoniłem.

- Co jest? - zapytałem ziewając

- Jesteście w domu? Nikt nie otwiera, a już dziewiąta... - odpowiedział, a ja przekląłem pod nosem rozłączając się. 

No tak. Genialny Michael Clifford nie wziął telefonu do drugiego pokoju i budzik mu nie zadzwonił.

Zdjąłem spodnie od piżamy i założyłem szybko czarne rurki na bokserki. Zbiegłem na dół zapinając rozporek. Otworzyłem szybko drzwi i wciągnąłem Luka do środka po czym zatrzasnąłem drzwi.

- Zostań tu. Albo nie. Sam nie wiem. Zrób co chcesz, ja muszę iść się do reszty ubrać - powiedziałem i pobiegłem po schodach na górę o mało się  nie przewracając.

Chwyciłem pierwszą lepszą koszulę i zacząłem zapinać ją w biegu gdy zbiegałem na dół po buty.

- Zaspałeś? - zapytał blondyn patrząc na mnie

- Nie, coś ty. Po prostu mam za mało ruchu, więc lubię sobie rano pobiegać po mieszkaniu - odpowiedziałem zakładając but.

Chłopak podszedł do mnie i zaśmiał się cicho. Stanąłem na przeciwko niego cały zdyszany, a on zaczął od pewnego momentu rozpinać mi koszulę.

- Co ty kurwa, robisz? - zapytałem przerażony.

- Nikt nie weźmie cię w pracy na poważnie z krzywo zapiętą koszulką - odpowiedział zapinając mi dobrze guziki.

- Tak, masz racje. Dzięki - rzuciłem i wyszedłem z domu zakładając drugiego buta.

*

- Przepraszam za spóźnienie - powiedziałem zdyszany gdy wszedłem do studia.

Menadżer zespołu spojrzał  na mnie i pokręcił głową. Zacząłem go przepraszać i tłumaczyć się jak idiota, więc po chwili to olał i wróciliśmy do nagrywania i ogarniania utworów. 

*

Siedziałem w samochodzie i umierałem z głodu. Nic jeszcze nie jadłem. Oparłem się o fotel i zamknąłem z głodu. Nagle odezwał się mój żołądek. Zaczęło mi burczeć w brzuchu głośniej niż zwykle kiedy jestem głodny.

- Oh, zamknij się - powiedziałem bijąc się w brzuch.

Postanowiłem, że pojadę do pizzerii gdzie pracował Ashton. Nie jest to daleko, więc może nie umrę. Wyjąłem z kieszeni telefon i wygrałem kontakt Ashtona.

' Hej. Jest sprawa... od wczoraj nic nie jadłem... ( Tak. Spóźniłem się do pracy ). Byłbyś tak dobry i zaczął mi robić pizze. Chyba nie chcesz mieć na sumieniu swojego przyjaciela, co? ' - Napisałem i wysłałem wiadomość do chłopaka.

Siedziałem w samochodzie jeszcze chwilę, aż poczułem wibracje telefonu. Ashton w końcu odpisał. Jest! Nareszcie!

' Hej... El mówi, że boli ją brzuch. Dać jej coś? Czy zaczekać aż wrócisz i pojedziecie do lekarza? ' - Eh... to tylko Luke.

' Daj jej jakiś lek przeciw bólowy. Powinien być w szafce w kuchni. Tylko nie dawaj jej nic mocnego, tylko coś w miarę dla dzieci ' - odpisałem i schowałem telefon do kieszeni

Westchnąłem i pojechałem do pizzerii gdzie pracował Ashton. Pewnie nie odpisał z braku czasu, a moja pizza była już prawie gotowa... mam nadzieję.

*

Już najedzony i napojony kawą pojechałem do domu.  Wysiadłem z samochodu i poszedłem do domu przez garaż... w sumie nie wiem po co mi był. I tak z niego nie korzystałem. Był mi zbyteczny, ale cóż... może kiedyś coś się z niego zrobi. Może coś ładnego i interesującego. 

Wszedłem do salonu, a tam zastałem El, która robiła małe kitki śpiącemu Lukowi. Byłem na niego zły. El jest co prawda mądrą dziewczynką, ale jest dzieckiem i podczas kiedy on spał mogła sobie coś zrobić, a wtedy ja zrobiłbym coś jemu. I to coś bardzo nie miłego. Wspominałem już, że go nie lubię? Tak? Trudno. Powtórzę to jeszcze raz. Nie lubię go.

El podbiegła do mnie i przytuliła się do moich nóg, po czym położyła paluszek na usta pokazując mi, żebym był cicho, bo inaczej obudzę Luka. Uśmiechnąłem się do niej lekko i usiadłem obok śpiącego blondyna po czym położyłem mu na ramieniu dłoń.

- Luke - szepnąłem mu na ucho i pogłaskałem po ramieniu - obudź się 

Chłopak uśmiechnął się przez sen i zaczął coś nie wyraźnie mówić. Brzmiało to bardziej jak pomrukiwanie kota, ale co ja tam wiem.

- Lucas - powiedziałem trochę głośniej i szturchnąłem blondyna, który znowu zaczął coś gadać pod nosem.

Trudniej się go budzi niż mnie jak miałem wstawać do szkoły.

- Dobra... - powiedziałem sam do siebie po czym zbliżyłem moje usta do ucha Luka. - Wstawaj Lucas! Nie płacę ci za spanie! - krzyknąłem i uderzyłem go w ramię.

Chłopak prawie podskoczył na kanapie i chwycił się za lewą pierś. Spojrzał na mnie wzrokiem pełnym przerażenia, lecz po chwili chwycił się za ucho.

- Ała - powiedział cicho

- Nie śpij w pracy - powiedziałem i klepnąłem go w tył głowy

- Przepraszam... miałem ciężką noc. Prawie wcale nie spałem i...

- Nie tłumacz się - rzuciłem, a on uśmiechnął się słabo

- To się nie powtórzy

- Mam nadzieję - powiedziałem i wstałem z kanapy

Chłopak uśmiechnął się słabo i spojrzał na mnie, a później na El, która zaczęła się z niego śmiać. Nie ukrywam. Wyglądał zabawie... a nawet i uroczo w tych spinkach we włosach i kitkach. Widać, że dobrze się bawili. To ważne. To dobrze, że El sie nudzi podczas mojej nie obecności.

Hah... i tak go  nie lubię...

~

Przepraszam, że taki trochę bez sensowny i trochę nudny rozdział, ale tak jakoś wyszło. Jeszcze będzie ciekawie, obiecuję xoxo

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top