Prolog
Zdyszana czerwonowłosa biegła w kierunku domu swojej przyjaciółki. Jej włosy były rozwiewane przez wiatr, a niebieskie tęczówki świeciły się w blasku księżyca.
Wzięła głęboki wdech. Spojrzała w górę na balkon przyjaciółki.
- Mari! - krzyknęła w miarę cicho by nie obudzić reszty domowników. - Ej!
Czy ona kiedykolwiek coś słyszała? - zapytała siebie i westchnęła na myśl ponownego wspinania się po drzewie. Niebieskooka była dobrze wygimnastykowana. W mgnieniu oka zeskoczyła z drzewa na balkon przyjaciółki. Zapukała w szklane drzwi, a w nich stanęła granatowowłosa postać.
- Tikki? - zdziwiła się Marinette i wpuściła ją do środka.
- Ty cholero jedna! - warknęła na nią. - Czy ty kiedykolwiek mnie usłyszysz?! To chyba kurwa nie trudne!
- A ty popierniczona idiotko nie słyszałaś jak dzisiaj Ci mówiłam, że starych nie ma?! I możesz wbijać PRZEZ DRZWI JAK CZŁOWIEK, a nie małpę z siebie robić! - krzyknęła na nią fiołkowooka. Zaśmiały się z siebie.
- Nie ważne. Mam coś dla nas. - powiedziała czerwonowłosa i wyciągnęła dwa bilety na koncert. - Jacyś przystojniacy, jutro wieczorem grają koncert rock'owy! Musimy tam być! - krzyknęła podekscytowana.
Dziewczyną zaświeciły się oczy. Kolejny nocny wypad. Kolejny bunt.
***
Hey!
Rozdziały będą pojawiać się co 2 dni. Na przemian z "I not Gonna save te world".
Zostawcie po sobie ślad ;)
Chce wiedzieć czy jest sens pisać ^^
Sashy ;3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top